Czy to faktycznie 10 na 10? Silent Hill 2 Remake okiem wielkiego fana oryginału

Czy to faktycznie 10 na 10? Silent Hill 2 Remake okiem wielkiego fana oryginału

Krzysztof Grabarczyk | Wczoraj, 16:00

Wróciłem tam. Byłem kilka godzin. Coś mi się przypomniało. Bloober Team przepisali historię skruszonego James'a Sunderlanda poszukującego odpowiedzi na pytanie: gdzie jest Mary? Powinna być w innym, teoretycznie lepszym miejscu, bo trzy lata wcześniej opuściła ten świat. Wpatrzony w lustro widzie swe odbicie. W grafice 4k, nowym cieniowaniem, setką ulepszonych animacji. Bloober Team szybko przekazuje kontrolę w ręce gracza. Moje PlayStation 5 długo czekało na ten moment. Silent Hill 2 otwiera się po 23 latach. Opowieść sama w sobie pozostaje uniwersalna. Krakowianie nie ośmielili się drastycznie zmieniać samej treści, lecz zupełnie przebudowali systemową zawartość oryginału. Dawniej walka była koniecznością, bo sama w sobie nie dawała frajdy. Bloober to zmienili.

Firma Piotrka Babieno wysmażyła najsmaczniejszy kotlet. James nauczył się unikać ataków poczwarnych adwersarzy. Brawa za efekt mgły i poruszających się w jej oddali nieludzkich postaci. Systemowo gra pozwala na wiele. Eksploracja uzależnia tak jak w RE2 (2019). Przeczesując miasto nie pominąłem żadnej ze znanych lokacji, a pomimo tego autorzy zadbali, aby zrobić coś innego niż przedtem. Nie bez powodu zatem gra oferuje selektywne okienko poziomu trudności zagadek, walki i zwiedzania. Trudno nie dostrzec, że Silent Hill 2 gna z duchem współczesności. Ten model gry widzieliśmy już w RE2, The Last of Us II, czy Alan Wake II. I bardzo dobrze. Nie żałuję ani jednej złotówki, ponieważ polski deweloper dostarczył produkt o solidnej jakości. Nie przestraszyłem się ani razu, ale poczwary nauczyły się wchodzić przez drzwi, rozbijać okna i udawać martwych na przynętę. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Gdy Konami zezwoliło na powstanie nowej wersji klasycznej historii i padło na Bloober Team - byłem sceptyczny. Cenię jak napisał Roger "polską fabrykę horrorów" za wszelkie dreszczowce, które choć częściej bywają walking-simami to potrafiły mnie zaangażować w opowieść. Tak było również z The Medium, czyli grą, której najbliżej do hermetycznej społeczności fanów Cichego Wzgórza. Nie użyłem słowa "hermetycznego" bezpodstawnie. Od czasów udanego, choć nierzadko krytykowanego Silent Hill 4: The Room, zwolennicy serii Konami zrobili się mocno wyczuleni. Silent Hill stanowi również przykład marki, która grzęzła zbyt długo w klasycznej koncepcji. Zmęczeniu materiału dało się wyraźnie odczuć we wspomnianym The Room. Ani Downpur, ani Homecoming - choć uważam je za gry po prostu dobre - nie miały siły przebicia starszyzny. Nie dziwi mnie także wybór Konami. O Silent Hill 2 napisano i powiedziano najwięcej ze wszystkich. Historia ta doczekała się licznych interpretacji. 

We mgle

undefined

Klasyczne otwarcie wspominałem jako cenne doświadczenie. Team Silent wybrali zamkniętą lokację, ponieważ ich celem stawała się systematyczna ekspozycja miasta. W tej kwestii sequel odróżniał się od pierwowzoru z 1999 roku. Bloober poszli identycznym torem, choć dzisiaj, w tej nowej jakości zbudowanej przy użyciu Unreal Engine, produkcje może graficznie stawić czoła takim tuzom jak Alan Wake II od fińskiego studia Remedy. Zaczekałem do możliwości wczesnego dostępu do gry. Gdy już wcisnąłem "Start" poszedłem lasem a wnet powróciły wspomnienia sprzed kilkunastu lat. Gdyby krakowscy autorzy postanowili wykorzystać koncepcję The Medium, odbiór byłby różny. Model rozgrywki jednak nie mógł być inny niż ten obecny w grze. Silent Hill 2 oferuje więcej starć niż w 2001 roku. Tutaj muszę się pokłonić dewom za skrupulatność w opracowaniu systemu walki, zwłaszcza przy użyciu broni ręcznej. Aspekt ten kulał w serii od samego początku. Miło, że tym razem udało się zaproponować coś angażującego, pozbawionego archaicznych elementów. Gra jest pod tym względem płynna i daje wyrównane szanse. Pokochaliście mechanikę unikania ataków w The Last of Us: Part II? Pokochacie i tutaj. 

Eksploracja miasta może nie przebija oryginału, lecz dotrzymuje kroku. A skoro już poruszyłem kwestię chodzenia, to Silent Hill 2 (2024) robi to pierwszoligowo. Miasto spowite mgłą wygląda bardzo autentycznie i zachowuje ten sam klimat. Jestem tylko ja, znaleziona po drodze mapa i orientacja w terenie. Animacja postaci w niczym nie przypomina drętwego człapania, które choć miało swój klimat zdążyło się postarzeć. Swobodna kamera i możliwość biegu nie zużywająca sił bohatera może nie grzeszą realizmem, ale pozwalają skupić się na badaniu otoczenia. Do każdego auta mogę podejść, rozbić szybę (zbijcie ich więcej, a zostaniecie nagrodzeni pucharem) niczym Ellie i wyciągnąć interesujący mnie przedmiot. Gęstość mgły odsłania budynki i człapiące stwory bardzo metodycznie. Nie jest to łatwe zadanie i twórcy oryginału ze studia Silent miewali z tym problemy. Postanowiłem uciec do pobliskiej, opuszczonej restauracji. Potwory wkroczyły tam za mną. Tego jeszcze nie grali. O ile starcie z pojedynczym wrogiem i na zewnątrz nie jest trudne, tak w zamkniętych pomieszczeniach starcia utrudniono. 

W mroku

undefined

Silent Hill 2 jest atrakcyjne nie tylko przez pryzmat zamglonego miasta czekającego na odkrycie. Najwięcej dzieje się w zamkniętych lokacjach. Przekroczenie progu apartamentów przywoła obrazy z sesji z klasyczną grą. Tutaj było różnie. Doceniam wykonanie, przywiązanie do najdrobniejszych szczegółów, ale czegoś mi brakowało. W oryginale czułem horror, mrok, a tutaj jest w zasadzie poprawnie. Co kilka pomieszczeń spróbuje mnie wystraszyć monstrum, ale finalnie nie udało się tego zrobić żadnemu z nich. Tak, nawet jemu, uprzedzając Wasze pytania. Napisałbym w tej materii o wiele więcej, ale nie chcę obrzucać Was spojlerami. Najważniejsze, że ludzie odpowiedzialni w Bloober Team za estetykę wykonania lokacji sprawdzili się. Zastosowano również ciekawy, zbliżony do Resident Evil 2(2019) efekt głębokiej czerni. Bez wątpienie ekrany OLED stworzono do gatunku horrorów. Kto ma, ten może to potwierdzić. 

Jednym słowem - dowieźli. Kraków może być dumny, Konami również. Trudno oczywiście faworyzować grę. Ma swoje wady, głównie w sferze technicznej. Uruchomiłem tytuł w trybie wydajności i gra lubi pogubić klatki animacji. Pierwsze spadki odczułem już idąc przez las prowadzący do upiornego cmentarza. Sądziłem, że korzystając z gotowej technologii, Bloober Team pozbędzie się jakichkolwiek problemów na stopie wydajności. Jako fan oryginalnej wersji nie mogę nie wspomnieć o kwestii wyglądu znanych bohaterów. Maria, na pierwszy rzut oka wypada gorzej od tej z 2001 roku. Z czasem się do niej przekonałem. Nie wiem tylko, czy to kwestia przyzwyczajenia się, czy może postać ta, przepisana na nowa faktycznie ma to "coś" - nie ma na pewno Laura. Autorzy trochę nagięli jej wizerunek. Bloober Team podjęli najtrudniejsze zadanie w swojej dotychczasowej historii. Finalnie się udało. Na Silent Hill 2 zdecydowanie warto było czekać. Gra jest systemowo i narracyjnie bardzo spójna. Jedynie miejscami jest trochę za dużo walk, lecz taki już urok współczesnego modelu rozgrywki. Zwłaszcza w wysokobudżetowych horrorach. Do dyszki trochę brakło. 

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Silent Hill 2 (Remake).

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper