Z nowym sezonem polityczne intrygi nabierają mocy! Godny następca House of Cards

Z nowym sezonem polityczne intrygi nabierają mocy! Godny następca House of Cards

Łukasz Musialik | 02.11, 09:04

Polityczne intrygi wracają ze zdwojoną siłą – i nie chodzi mi tu o powrót do najlepszych czasów, kiedy to panowały takie tytuły jak "House of Cards" czy (jak dla mnie) znacznie lepszego "Bossa". To nie ten poziom ani ambicje, ale jest coś, co zasługuje na uwagę. Mowa o "Dyplomatce", która właśnie doczekała się drugiego sezonu i, co ciekawe, Netflix nie zwlekał z zapowiedzią trzeciego. To właśnie teraz, kiedy polityczne seriale, które zaczynają odchodzić do lamusa albo są powielane w nieskończoność bez świeżego pomysłu, "Dyplomatka" daje nam powiew niezwykle wciągającej politycznej rozgrywki.

Zacznijmy od tego, że "Dyplomatka" nie aspiruje do poziomu "House of Cards" – nie ma tego szekspirowskiego sznytu, brutalnej narracji i genialnych monologów Franka Underwooda. Nie ma też tej bezkompromisowej, mrocznej aury, która czyniła "Bossa" wybitnym – serialu, który z niestety tylko dwoma sezonami zyskał miano jednego z najlepszych dramatów politycznych. Jednak "Dyplomatka" ma swój własny styl. To bardziej zręczny thriller z elementami dramatu, który nie udaje, że zmienia świat, ale daje możliwość odcięcia się od codzienności, dając wgląd (choć powierzchowny) w tajemnice i polityczne intrygi. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Drugi sezon serialu, który zadebiutował dopiero dwa dni temu, pokazuje, że twórcy rozumieją, co zadziałało w pierwszym. Akcja jest szybka, postacie są rozwijane bardziej dynamicznie, a fabuła wprowadza nowe wątki, które trzymają widza w napięciu. Być może właśnie dlatego "Dyplomatka" to idealna propozycja na te wieczory, kiedy chcemy usiąść na kanapie, obejrzeć kilka odcinków i po prostu zapomnieć. Nawet jeśli nie jest to serial o takiej głębi, jak wcześniej wspomniane, to spełnia swoje zadanie jako opowieść, która wciąga i pozwala spędzić czas w atmosferze nieprzewidywalnych zwrotów akcji.

Polityczna rozgrywka z lekkością

Dyplomatka

Jednym z największych atutów "Dyplomatki" jest umiejętność łączenia napięcia politycznego z odrobiną lekkości. To nie jest serial, który przytłacza widza zawiłościami geopolityki czy zagmatwanymi intrygami. Zamiast tego, fabuła stawia na dynamiczne tempo, szybkie dialogi i pewien rodzaj błyskotliwego humoru, który nadaje całości odpowiedniego balansu. Serial trzyma się swojego poziomu, bawi się formułą i daje nam dokładnie to, czego oczekujemy od rozrywkowego thrillera.

W "Dyplomatce" postacie są rysowane wyraźnymi liniami, ale nie są jednowymiarowe. Kate Wyler, główna bohaterka, ma w sobie coś z klasycznego, niedocenianego gracza na politycznej scenie, który musi nieustannie lawirować między obowiązkami zawodowymi a życiem osobistym. Ten konflikt staje się kluczem do narracji i sprawia, że postać staje się bardziej ludzka, bliższa widzowi. To nie jest bezwzględny Frank Underwood, to raczej osoba, z którą można się utożsamiać, widząc jej problemy, zarówno te małe, jak i te, które mogą zaważyć na losach świata.

Twórcy nie ukrywają, że w swojej opowieści inspirują się wydarzeniami ze świata polityki, co nadaje całości jakiegoś tam realizmu, ale bądźmy szczerzy - prawdziwe sekrety nigdy nie wychodzą na jaw. Nie mamy jednak do czynienia ze zręczną, choć czasem brutalną satyrą, jak w "House of Cards", ani z surowym i inteligentnym kryminalnym dramatem, jak w "Bossie". Tutaj polityczne rozgrywki są podane w bardziej przystępnej formie, co sprawia, że serial jest łatwiejszy do przyswojenia i bardziej przystępny dla szerszej publiczności. To właśnie ta lekkość jest jego siłą, a zarazem czymś, co wyróżnia "Dyplomatkę" na tle bardziej ciężkostrawnych produkcji politycznych.

Relacje, które definiują fabułę

Dyplomatka

Warto zwrócić uwagę na sposób, w jaki w "Dyplomatce" budowane są relacje między postaciami. Choć polityka jest na pierwszym planie, to równie ważne są interakcje międzyludzkie. Np. Kate z jej mężem Halem, samym w sobie doświadczonym byłym dyplomatą, są pełne napięć, nieporozumień, ale i swego rodzaju troski skupiającej się często na tzw. dobrych “eksperckich radach”. Dla dobra nas, dla dobra narodu. To nie jest idealne małżeństwo – to raczej partnerstwo, które musi stawiać czoła wyzwaniom zawodowym na coraz wyższym szczeblu.

Dynamiczne interakcje między postaciami tworzą prawdziwy fundament tego serialu. Każda decyzja polityczna ma swoje odbicie w relacjach prywatnych, a każda rozmowa przy stole negocjacyjnym jest jednocześnie walką o utrzymanie spokoju w domu. Właśnie takie przeplatanie dwóch światów – publicznego i prywatnego – sprawia, że "Dyplomatka" jest serialem, który warto obejrzeć. To nie tylko historia o wielkiej polityce, ale również o ludziach, którzy starają się nawigować przez jej zawiłości, nie zatracając przy tym samych siebie. 

Oprócz tego, w drugim sezonie wprowadzone zostały nowe postacie, które dodają świeżości do znanej już dynamiki. Relacje Kate z innymi politykami, a także z członkami jej zespołu sprawia, że serial dostaje zastrzyk nowej energii. Dostrzegam pewien schemat, ale cieszy mnie, że twórcy potrafią utrzymać zainteresowanie widza, rozwijając znane wątki w ciekawy sposób, dodając przy tym nowe elementy, które zaskakująco dobrze podnoszą poziom serialu.

Dla mnie to serial na wieczór, tak wciąga

Dyplomatka

"Dyplomatka" nadaje się wręcz idealnie na wieczorne posiedzenie, ale takie z kilkoma odcinkami pod rząd. Nie wymaga od nas nieustannego skupienia czy analizowania każdej wypowiedzi. Zamiast tego, oferuje szybką akcję, wciągające wątki i postacie, które z łatwością zapadają w pamięć. To serial, który po prostu dobrze się ogląda, a drugi sezon udowadnia, że z łatwością (o ile dysponujecie wolnym czasem) można obejrzeć go za jednym zamachem.

W czasach, kiedy platformy streamingowe zasypują nas ogromną ilością treści, trudno jest znaleźć coś, co nie tylko nas zainteresuje, ale również sprawi, że nie będziemy mogli oderwać się od ekranu. Produkcja jest na tyle wciągająca, że chętnie sięgniemy po kolejny odcinek, ale również na tyle lekka, że nie czujemy się przytłoczeni fabułą. Właśnie dlatego sądzę, że ten serial jest dobrym kandydatem na duchowego następcę "House of Cards" i "Bossa", ale w bardziej przystępnej formie.

Netflix szybko ogłosił produkcję trzeciego sezonu, co mnie nie dziwi, a wręcz cieszy, bo zdecydowanie ma potencjał na dalszy rozwój. I nie zakończy się nagle bez wyjaśnienia wszystkich wątków. Widać wyraźnie, że twórcy mają plan na kontynuację historii i to daje nadzieję, że kolejny sezon będzie jeszcze lepszy.

Przekonajcie się sami

"Dyplomatka" to serial, który nie udaje, że jest czymś więcej, niż jest. To dobry thriller polityczny, który z każdym odcinkiem wciąga coraz bardziej. Może nie ma w sobie tej surowości i genialności, która czyniła "House of Cards" i "Bossa" wybitnymi, ale ma coś, co sprawia, że chcemy oglądać dalej. Drugi sezon pokazał, że serial ma potencjał, a zapowiedziany trzeci sezon tylko to potwierdza. Jeżeli szukacie czegoś, co wciągnie was na kilka wieczorów (choć ja obejrzałem drugi sezon w całości podczas jednego długiego posiedzenia), to "Dyplomatka" jest dobrym wyborem – lekkim, ale zarazem pełnym napięcia i intryg, który zadowoli fanów politycznych seriali.

"House of Cards" z Kevinem Spacey w roli bezwzględnego Franka Underwooda zrewolucjonizował seriale polityczne, ukazując mroczne zakamarki amerykańskiej polityki. Z kolei "Boss" z Kelseyem Grammerem jako burmistrzem Chicago, Tomem Kane'em, oferował surowy i realistyczny obraz władzy. Oba te seriale zakończyły się, pozostawiając lukę, którą "Dyplomatka" stara się wypełnić.

Łukasz Musialik Strona autora
Pasjonat gier od samego dzieciństwa, kiedy to swoją pierwszą konsolę dostał od rodziców. Od tamtej pory zafascynowany grami i ich światem, ponieważ jako dorosły uważa, że to nie tylko rozrywka, ale także sztuka, która może nas uczyć, inspirować i poruszać emocje. Nieustannie poszerza swoją wiedzę i doświadczenie w dziedzinie gier i konsol, aby móc dostarczać innym jak najbardziej wartościowe treści.
cropper