Nintendo Wii U - sprzęt przegrany, ale niezapomniany
Sukces Nintendo Wii naturalnie wymagał postępu. Sławetne "machanie pilotem i gruszką" zaczęło się nudzić posiadaczom konsoli. Konsoli, dla której hardkorowi gracze stanowili odłamkowy elektorat. Zarządcy Nintendo chcieli pójść dalej. Inżynierowi odpowiedzialni za gigantyczny hajp wydanym w 2006 roku sprzętem poszli za ciosem. Tak powstało Wii U. Platforma niestety bardzo pechowa, lecz niepozbawiona potencjału. Dzisiaj słychać, że to błędny marketing utopił ambicje Nintendo. Wciąż istnieje garstka ludzie grających na tej konsoli. Sam nabyłem jeden egzemplarz latem ur. Czy w tym nieodżałowanym kawałku plastiku pozostało coś więcej? Spróbuję odpowiedzieć.
Dzisiejszy koszt zakupu Wii U nie jest wysoki. Zmieścicie się w granicach 800-1200 zł w zależności od oferty. Tych nie ma zbyt wiele, lecz ceny nie straszą. Nabyłem sprzęt, bo od zawsze mnie ciekawił. Żył bardzo krótko, bowiem producent po pięciu latach zamknął produkcję konsoli. Drastyczny spadek sprzedaży nie dawał japońskiej firmie żadnej sensownej alternatywy. W styczniu 2017 roku japońska centrala Nintendo wydała oświadczenie dot. zakończenia produkcji Wii U na ojczystej ziemi. Wkrótce decyzje zapadły również w pozostałych regionach. Wii U stało się konsolą retro. Najdłużej działała linia produkcyjna w tajwańskiej firmie, Foxconn, prężnie działającej na rynku od 1974 roku. Za procesorem stało IBM, czyli ta sama firma, z którą Nintendo współpracowało już w czasach GameCube.
Zainicjowane jako Project Cafe, Wii U wystawiono na targach E3 w 2011 roku. Pierwsza konsola w historii Nintendo wspierającą rozdzielczość 1080p, a krytyki nie szczędził Michael Patcher, sławny analityk branży. "Ich next-gen znowu jest current-genem" - miał podsumować w wywiadzie dla Game Trailers. Nintendo po słabym przyjęciu GameCube'a przestało ścigać się z konkurencją o większą moc. Firma hydraulika wyznaczyła inną drogę. Zdobyła serca publiczności dotychczas niezwiązanej z graniem. Popłynęła z silnym prądem tzw. casual gamingu, który nasilił się w latach 2008-2010. Wii U miało zadowolić wszystkich - hardkorowców i niedzielnych graczy. Ostatecznie skupiło uwagę tylko fanów Big N. I tak już zostało do dzisiaj.
Hybryda innowacji?
Chciałoby się napisać o Wii U. To tylko pozory. Pomysł na fuzję tabletu oraz kontrolera był w 2011 roku po prostu spóźniony. Była to odwrotność Virtual Boya w kwestii chęci bycia pionierem. Tragicznie zmarły w 1997 roku Gunpei Yokoi usiłował wprowadzić technologię, na którą świat końca lat 80. nie był jeszcze gotowy. Wii U chciało dać niecodzienne połączenie. Było na to z kolei o kilka wiosen za późno. Rynkiem zaczęły rządzić smartfony i tablety oparte na dotykowym ekranie. W siłę urósł sektor mobilnego grania. Do tego zawiodło nazewnictwo konsoli oraz prezentacja. Wielu graczy utkwiło w przekonaniu, że Nintendo wydało kolejną przystawkę do Wii, a nie prawowitego następcę. Mimo wszystko, słynny "padlet" wyposażono w ekran o przekątnej 6,2'' wyświetlającego obraz w rozdzielczości 854x480 pikseli. Nie był to powalający wynik nawet w 2012 roku, gdy sprzęt debiutował na świecie.
Powrócę jeszcze do nazwy "Wii U" - jeden z byłych oficjeli Nintendo, Dan Adelman udzielił ciekawej wypowiedzi dla redakcji Polygon w 2014 roku. "...Za to nazwa Wii U jest denna. Myślę, że wycięła nam minimum połowę sprzedaży" - podsumował Adelman. Sytuacja robiła się nieciekawa dla Nintendo. Ten wózek ciągnął wtedy maleńki 3DS, który bił kolejne rekordy sprzedaży. Bez niego, Nintendo prawdopodobnie czekałby los Segi, a zatem wyłączna produkcja gier, a nie konsol. Na szczęście stało się inaczej. Porażkę Wii U można przypisać mało wyszukanemu nazewnictwu i błędnej prezentacji. Nintendo rozpoczęło od kontrolera. W czasach Wii było to jeszcze rewolucyjne, choć konsola żadną rewolucją przecież nie była. Z Wii U poszło o wiele gorzej. Kolejnym błędem był brak mocnego line-up'u. Wiem, że Nintendo chciało wyciągnąć pewne wnioski z przeszłości. Od zawsze było wiadome, że firma traktowała drugorzędnie produkcje od studiów third-party. Teraz graczy przywitały: Batman Arkham City: Armored Edition, Call of Duty: Black Ops 2 i specjalnie przygotowane dla Wii U - Zombi U. Koncept tej ostatniej gry wydawał się ciekawy. Po zgonie gracz wcielał się w inną postać. Za produkcją stali ludzie z Ubisoftu, a po kilkunastu miesiącach grę i tak wydano na PS4/Xbox One. Los Wii U był już wtedy przesądzony, bo sprzedaż praktycznie stanęła w miejscu.
Docieramy do problemu związanego z grami. Nintendo na debiut konsoli w listopadzie 2012 roku przygotowało tylko Super Mario Bros U. Dwuwymiarowa platformówka z udziałem legendarnych braci Mario została naturalnie ciepło przyjęta w mediach, lecz nowej wówczas konsoli brakowało mocnego uderzenia. Brak nowej Zeldy czy Metroida to tylko jedne z powodów. Wii U zapamiętam jako plac zabaw dla rodziny hydrualika. Link i Samus Aran nie dostali swoich "pięciu minut". The Legend of Zelda: Breath of the Wild w wersji dla Wii U nie cieszyła się takim zainteresowaniem jak edycja dla Nintendo Switch, bo trafiła na Wii U, gdy konsola była już martwa. "Zew Dziczy" uruchomiony dla Wii U nieznacznie odstaje jakością. Wersja ta jest obecnie dość droga, ale kusi mnie, aby sprawdzić ją po dziesiątkach godzin spędzonych przy prawilnej wersji dla Switch'a. Retro Studios podczas krótkiego żywota Wii U opracowali mocarne Donkey Kong Country: Tropical Freeze. Tymczasem już po dwóch latach pierwsi wydawcy rezygnowali ze wspierania Wii U. Jednym z deweloperów nie uwzględniających Wii U było Crystal Dynamics. Ich reboot Tomb Raidera nie pojawił się na konsoli Nintendo. Oficjalnie z przyczyn technicznych. Nieoficjalnie? Można się domyśleć.
Konsolowy charakter
Każda z konsol Nintendo ma w sobie to coś. Nawet omawiane dzisiaj Wii U. Wiem, że dla wielu naszych Czytelników opłacalność zakupu tej maszynki w 2024 równa się zeru. Powód jest prosty. Niemal wszystkie znaczące produkcje zostały lub zostaną przeniesione na Switch. Nie będę już wyliczać, ale najświeższym remasterem będzie DKC: Tropical Freeze. Kupiłem swój egzemplarz konsoli z uwagi na dwie gry. Obie wciąż nie doczekały się portów dla aktualnej platformy Nintendo. Gdy zapowiedziano odświeżone wydania The Legend of Zelda: Twilight Princess oraz The Wind Waker biłem się przez chwilę z pokusą zakupu. Dzisiaj postanowiłem, że te właśnie gry staną na półce. Deweloper wykonał w obu przypadkach porządną, rzemieślniczą pracę. W Twilight Princess świetnie działa oświetlenie, nawet dzisiaj. Grę niedawno uruchomiłem na OLEDowym telewizorze i doprawdy prezentuje się zacnie. To mroczna, i ostatnia Zelda utrzymana w czystej, trójwymiarowej stylistyce. Nintendo od lat stosuje mieszankę oprawy. Do Twilight Princess wracam regularnie dzięki Wii U. Dziwne, że gra nadal nie trafiła na Nintendo Switch.
Losy Wii U to pasmo sprzedażowych porażek. Konsola ani razu nie zanotowała wzrostu zainteresowania. Po system sięgnęli wyłącznie fani gier Nintendo. Dzisiaj pozostaje samotna, bo prawie odebrano jej wszystko co najlepsze i przeportowano na Switch'a. Wciąż jednak potrafi zainteresować i jest czymś więcej niż tylko ciekawostką. Minie kilka lat i stanie się prawdziwym rarytasem na aukcjach internetowych. Czy ktoś wtedy po nią sięgnie? Nintendo raczej woli zapomnieć o trudnym okresie panowania Wii U. Sprzęt bez realnej szansy na konkurencję, z ciekawym pomysłem na siebie, lecz kiepskim PR. Była to trudna lekcja dla japońskiego Nintendo. Lekcja, z której wyciągnięto wnioski, czego wciąż żywym przykładem jest Nintendo Switch.
Przeczytaj również
Komentarze (23)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych