Reklama
Jest taka wybitna gra na mojej kupce wstydu, w którą wciąż nie zagrałem…

Jest taka wybitna gra na mojej kupce wstydu, w którą wciąż nie zagrałem…

Kajetan Węsierski | 13.11, 21:30

Chyba każdy gracz ma na swojej półce tę jedną grę – wybitny tytuł, który wszyscy chwalą, a jednak z jakiegoś powodu ciągle nie trafił na nasz ekran. Kiedy słuchamy o tym, jak gra została przyjęta przez graczy i recenzentów, pojawia się coraz większe poczucie, że czas najwyższy dać jej szansę. Ale, jak to bywa z takimi produkcjami, im dłużej czekamy, tym trudniej po prostu usiąść i zagrać.

W przypadku gry, o której opowiem, sytuacja jest podobna – zbiera same pochwały, zachwyca fabułą, mechaniką czy oprawą wizualną, a mimo to wciąż czeka na swoją kolej. Kto wie, może z czasem właśnie to oczekiwanie nadaje jej dodatkowego uroku, który nie pozwala o niej zapomnieć...? Tak czy inaczej, pora na spojrzenie na tę perełkę z trochę innej perspektywy – wszak jeszcze w nią nie zagrałem. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Którędy do Wrót Baldura? 

Tak, jak się pewnie domyślacie po podtytule tej części tekstu, na mojej kupce wstydu wciąż leży Baldur’s Gate 3. I choć niemal cyklicznie przekładam go na jej szczyt, to z biegiem czasu zostaje on przysypany innymi produkcjami. Tak w kółko, a końca nie widać. Zawsze jest coś nowszego, coś ważniejszego, a pęd branży sprawia, że bardzo trudno nadrobić zaległości. I to takiego kalibru. 

Zacznijmy jednak od początku, wszak nie każdy, kto czyta te słowa, musi orientować się, czym w gruncie rzeczy wspomniany Baldur’s Gate III jest. Mamy tu do czynienia z trzecią częścią ikonicznej marki, która swój początek miała dobre kilka dekad temu. A lata oczekiwania na premierę "trójki" sprawiły, że balonik urósł do niewiarygodnie dużych rozmiarów. Czy pękł? Bynajmniej i wielka w tym zasługa utalentowanych twórców z Larian Studios. 

Zresztą, aby nie rzucać pustych frazesów... W momencie pisania tych słów średnia recenzji 119 krytyków na MetaCritic wynosi 96 punktów na 100 możliwych, a w przypadku ponad 17 tysięcy oceniających graczy, mamy do czynienia z rezultatem wynoszącym 92! Jeszcze lepiej wypada to na Open Critic, gdzie grę rekomenduje 98% krytyków i 100% graczy. Takie produkcje nie debiutują co miesiąc. 

Na tym oczywiście nie koniec, wszak mówimy tu o projekcie, który zgarnął kilka statuetek za Najlepszą Grę Roku i masę pobocznych wyróżnień za niemal każdy z ważnych dla dzieła elementów. A to przełożyło się oczywiście na sprzedaż, która już kilka miesięcy temu przekroczyła barierę 15 milionów egzemplarzy. To robi wrażenie i bez dwóch zdań wrażenie robić musi. 

Oczywisty fenomen

Z Baldur's Gate 3 mam trochę jak z ”Drogą Królów” od Sandersona, wiem, że to będzie przygoda na całego, ale rozmiar sprawia, że trudno zacząć. Z jednej strony, świadomość wielkości i głębi tego świata jest pociągająca. Z drugiej, czas to towar deficytowy, a ja wiem, że ten projekt po prostu wymaga zanurzenia się na długie godziny. Wracanie z doskoku, niczym do gier sportowych i FPS-ów, nie będzie dobrą opcją. 

Nie ułatwia sprawy to, że gry pojawiają się teraz jak grzyby po deszczu – niemal każdy miesiąc przynosi nowe tytuły, które kuszą. Każdy z nich wymaga chwili uwagi, oferuje coś innego i wciąga swoją własną historią. A gdy na horyzoncie pojawia się hit, trudno się oprzeć i zacząć coś, co już od dawna czeka na półce. Wiecie, Baldur’s Gate III nie ucieknie, a nowości kuszą, gdy wszędzie się o nich czyta. 

Do tego dochodzi świadomość, że wejście w świat Baldur's Gate 3 to decyzja o poświęceniu wielu tygodni, a może nawet i miesięcy. Każda postać, każdy wybór, każda relacja to osobna historia, której nie chce się przelatywać na szybko. Więc jeśli już podejmować się TAKIEJ przygody, to na poważnie – z pełnym zaangażowaniem. A przy obecnym tempie życia i liczbie zobowiązań, łatwiej skusić się na coś krótszego, co można ukończyć w kilka godzin i dostać szybki zastrzyk satysfakcji. 

To z kolei sprawia, że gra cały czas leży na wirtualnej półce i sprawia wrażenie obietnicy czegoś wyjątkowego, co nadejdzie, gdy uda się wygospodarować kilka wolnych tygodni z rzędu. Wiem, że gdy już w to wejdę, nie będę żałował. Wiem też jednak, że to przygoda, która pochłonie mnie do reszty. Taka, która przemieli mnie niczym Wiedźmin 3 i nie pozwoli myśleć o niczym innym jak swego czasu GTA V. 

Podsumowując… 

Z jednej strony jestem w pełni świadom, że to wyzwanie – godziny potrzebne na poznanie tej gry to luksus, na który niekiedy trudno sobie pozwolić przy tak wielu zobowiązaniach i zainteresowaniach. Z drugiej, jest coś wyjątkowego w oczekiwaniu na odpowiedni moment, by w pełni oddać się przygodzie, bez pośpiechu i z pełnym zaangażowaniem. Dać się wciągnąć temu światu i chcieć stale do niego wracać. 

Pisząc ten tekst, nie opuszcza mnie myśl, że może czasem warto dać sobie przyzwolenie na to, by gra czekała na półce, nabierając tego mistycznego „czasu dojrzałości”. Gdy w końcu nadejdzie chwila, by sięgnąć po Baldur’s Gate III i zanurzyć jego świecie, nagroda będzie odpowiednio duża. A póki co, pozostaje nadzieja, że kiedy już zaczniemy wspólną podróż, będzie to przygoda, której warto było wyczekiwać.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Baldur's Gate III.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper