Z PSP spędziłem niezliczone godziny, ale… W tej serii zdecydowanie najwięcej!
Przyznam szczerze – kiedy wreszcie dostałem w swoje ręce PlayStation Portable, konsola miała już za sobą lata świetności. W czasach, gdy inni przerzucili się już na nowsze platformy, ja dopiero zaczynałem swoją przygodę z PSP i odkrywałem te wszystkie tytuły, o których wcześniej tylko słyszałem. Chociaż spóźnione, to doświadczenie okazało się absolutnie wciągające i satysfakcjonujące.
Coś jakbym zaglądał do świata pełnego skarbów, który gdzieś po drodze umknął mi przez lata. Ale pomimo tego, że gier do odkrycia było mnóstwo, jedna seria wciągnęła mnie na tyle, że przepadłem na dobre. To przy niej spędziłem niezliczone godziny, dając się pochłonąć każdemu wyzwaniu, jakie mi stawiała. Jeśli jesteście ciekawi, o jakiej marce mowa - cóż, odpowiedź jest dość prosta - chodzi o…
Patapony!
Umówmy się, gry z serii Patapon to jedne z najbardziej oryginalnych propozycji na PSP. Pierwsza część, wydana w 2007 roku, z miejsca zdobyła rzeszę fanów dzięki unikalnemu połączeniu gry rytmicznej i strategii. Gracze wcielali się w bóstwo prowadzące plemię Pataponów – małych, wojowniczych stworów – poprzez precyzyjne wystukiwanie rytmu. I zażarło!
Druga część serii dodatkowo rozbudowała znaną już formułę, uzupełniając doświadczenie o nowe jednostki, możliwości rozwoju bohaterów oraz kooperację w walce z bossami. Ta odsłona równie prędko zyskała uznanie fanów. Gra prowadzała wystarczająco dużo nowości, by przyciągnąć zarówno nowych graczy, jak i tych, którzy już pokochali pierwszą odsłonę. Nic więc dziwnego, że zdecydowano się na jeszcze jeden krok i…
Patapon 3! Produkcja znów podniosła poprzeczkę, koncentrując się na dynamicznych starciach drużynowych i bardziej złożonej taktyce. Ta część postawiła na różnorodność klas bohaterów i ich umiejętności, co bardziej wzbogaciło mechanikę gry, dając fanom więcej możliwości do eksperymentowania i dostosowywania swojego stylu gry. Z jednej strony bez większych różnic, a z drugiej - z wystarczającą ich liczbą
Dziś mogę to napisać bez zawahania się - każda część miała swój unikalny charakter, jednocześnie zachowując to, co fani pokochali od początku: rytmiczną precyzję, niebanalny styl wizualny i humorystyczne, charyzmatyczne Patapony. Ta mieszanka elementów sprawiła, że seria stała się kultową pozycją dla fanów PSP, a ja nie zliczę, jak wiele setek godzin tam spędziłem.
Za co pokochałem Patapony?
Jeśli chodzi o same Patapony, było to zauroczenie od pierwszego zagrania - jeszcze na konsoli kumpla. Świat i jego zasady były kompletnie inny od wszystkiego, co znałem… Hipnotyzujące rytmy, minimalistyczna grafika i drobne, czarno-białe stworki wciągnęły mnie błyskawicznie. Siedzieliśmy na kanapie, a ja patrzyłem, jak kolega wystukuje kolejne rytmy i dowodzi oddziałami. Już wtedy wiedziałem, że muszę dorwać się do tej gry.
Jednym z najwspanialszych elementów Pataponów są mechaniki, które – choć proste w założeniach – dają masę satysfakcji. To niby tylko cztery przyciski i powtarzalne komendy, ale ich precyzyjne używanie tworzy skomplikowany taniec, wymagający rytmicznego wyczucia i pełnej koncentracji. Kiedy udało mi się perfekcyjnie wykonać cały szereg poleceń i zobaczyć, jak moje Patapony maszerują do zwycięstwa… Cóż, kto tego nie zrobił, nie zna prawdziwej satysfakcji w życiu! ;)
Kocham Patapony również za to, jak sprytnie łączą prostotę z głębią. Z jednej strony, każdy może zrozumieć zasady – wystarczy klikać w rytm, żeby prowadzić swoje wojska. Z drugiej, gra wymaga strategicznego myślenia, umiejętnego doboru jednostek i przewidywania ruchów przeciwnika. Czasami potrzebne są całkiem zaawansowane taktyki, a to w konsekwencji sprawia, że można wracać, wracać i wracać.
Nie sposób też nie wspomnieć o uroczej, nietypowej oprawie wizualnej, która nadaje tej serii wyjątkowy klimat. Styl Pataponów jest minimalistyczny, ale pełen charakteru – małe, czarno-białe stworki, wyraziste kontury i świetnie dobrana paleta kolorów na każdym poziomie. Patrząc na to, czułem, że twórcy stworzyli coś, co naprawdę tętni życiem, mimo swojej prostoty. No uwielbiam - nie żałuję ani godziny tam.
Podsumowując…
Na koniec muszę przyznać, że Patapony to jedna z tych serii, które zostają z graczem na długo – nawet gdy przed snem odkładałem PSP na półkę, rytmiczne komendy długo rozbrzmiewały mi w głowie. Ta gra ma w sobie coś ponadczasowego: idealne połączenie prostoty z taktycznym wyzwaniem, które sprawia, że powroty do niej zawsze dają tyle samo satysfakcji, co przy pierwszym zetknięciu.
Gdy teraz wspominam te setki godzin spędzone na prowadzeniu małych wojowników do kolejnych triumfów, jestem pewien, że Patapony zajmują stałe miejsce w moim gamingowym sercu. To doświadczenie wyjątkowe, które dla każdego fana PSP było, i nadal jest, symbolem tego, co ta konsola miała do zaoferowania. Jeżeli więc jakimś cudem nie mieliście z produkcją styczności… Po prostu dajcie jej szansę!
Przeczytaj również
Komentarze (55)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych