Final Fantasy XVI - historia w starym, fajnalowym stylu czy coś więcej?
Final Fantasy przyzwyczaiło mnie do poprawności. W tej kultowej serii nigdy wcześniej nie zobaczyłem na ekranie krwi, golizny, a moje uszy nie usłyszały pojedynczego wulgaryzmu. Szesnasta część zmieniła wiele. Odeszła od steampunku, tak przecież zarysowanego przez wiele lat w uniwersum. Każda z gier jest odrębną historią, lecz wszystkie sprowadzają się do triumfu dobra nad złem, szczęśliwych relCliacji i dość przyjaznej otoczki. Tym razem postawiono na średniowiecze obecne ostatnio w Final Fantasy IX, teoretycznie najlepszej grze na jasnoszarym PlayStation.
Final Fantasy XVI zaprezentowano w 2020 roku, gdy światu ujawniono PlayStation 5. Tytuł przykuł uwagę settingiem i mroczną opowieścią. Jest to historia o honorze, lojalności, utracie, zemście i trudnym wyborze. Autorzy gry naturalnie inspirowali się Grą o Tron, choć nie w stopniu równym From Software, które podjęło otwartą współpracę z cenionym na świecie autorem. Narracja w Final Fantasy XVI chciała koniecznie zerwać z syndromem kolejnej powiastki dla japońskich nastolatków. Pisząc "narracja" mamy oczywiście na myśli intencję scenarzystów, narrative-designerów, reżyserów i producenta.
„Pisząc historię w Final Fantasy XVI chcieliśmy ją poświęcić Clive'owi Rosfieldowi i jego życiu. Dopilnowaliśmy, aby przebiegła od początku do końca” - tłumaczył Naoki Yoshida dla nieodżałowanego magazynu Game Informer. Yoshida wcześniej pracował nad Final Fantasy XIV, czyli jedną z tych odsłon serii niechlubnie nazywanych "offline MMO". Prolog Final Fantasy XVI kończy starcie dwóch Eikonów - Feniksa i Ifrita. Tę drugą bestię zapewne kojarzycie z nazwy. Koncept Eikonów wywodzi się z summonów, a nazwa Ifrit ma swój początek w klasycznej wersji Final Fantasy VII. Gra miesza starcia starożytnych bestii z prostymi, średniowiecznymi bohaterami. Final Fantasy XVI również jak mało która odsłona próbuje ująć zakulisową politykę po brzegi wypełnioną spiskami i układami.
Rosfield. Clive Rosfield
Projekt powstawał w zaciszu Square Enix na tyle długo, że nawet aktor odgrywający główną rolę poczuł się zaskoczony. "Nie wiedziałem, że robią FFXVI zanim nie podali mi gry na tacy, ponieważ wszystko było objęte klauzulą poufności. Pamiętam swój okrzyk radości, gdy dostałem angaż" - wspominał Ben Starr w wywiadzie dla Duncana Heaney'a. Aktor był dumny z postępów jakich dokonał kreując rolę Clive'a. Rosfielda poznajemy jako młodzieńca, by po intensywnym i długim otwarciu Final Fantasy XVI wcielić się już w dorosłego Clive'a. Domorosłego i z 13-letnią traumą. Bez wchodzenia w szczegóły napiszę, że pamiętne starcie Eikonów miało dla bohatera szczególne znaczenie. Wkrótce pojmany i zdradzony staje się członkiem elitarnego oddziału łowców. Szalę goryczy przelewa spotkanie dawnej znajomej w niesprzyjających okolicznościach. Final Fantasy XVI wbrew pozorom stara się być sentymentalne. Twórcy ze Square Enix często ukazując bohaterów w młodości i potem w dorosłości. Według Starra taki zabieg pozwala na lepszą identyfikację z daną postacią. Tak było w jego przypadku.
"Clive jest lekko po 30. zupełnie jak ja. Kiedy spojrzeliśmy na niego od razu mieliśmy przed oczami widok jego postaci o kilkanaście lat młodszej. Wówczas pomyśleliśmy: Ok, musimy go złamać, uczynić niezłomnym" - kontynuuje aktor. Clive przechodzi kryzys po ciężkiej stracie, lecz gdy poznajemy go dorosłego w rycerskiej zbroi, wydaje się on bohaterem niewzruszonym. Scenariusz prędko zmienia nasze postrzeganie. Clive jest bardziej ludzki niż inni bohaterowie serii. Przypomina trochę Clouda Strife'a w zachowaniu. Wydaje się introweryczny, lekko wycofany, ale zawsze skupiony na zadaniu.
Prawdziwa historia Rosfielda otwiera się w 2015 roku, gdy twórcy przystąpili do prac koncepcyjnych. W poszukiwaniu inspiracji Yoshida zwrócił się Kazutoyi Maehiro, który wkrótce został dyrektorem kreatywnym Final Fantasy XVI. „Od samego początku projektu zdecydowaliśmy, że FFXVI skupi się na Eikonach. Summony jako całość stanowią ważny element serii” - opowiadał na łamach blogu PlayStation w 2022 roku. I faktycznie jest to prawdą. Grając w Final Fantasy XVI, gdzie przemierzamy świat (Valisthea) trudno nie odnieść wrażenia, że wspomniane Eikony są esencją narracji. Ich nosiciele, w grze nazywani Dominantami są przedmiotem sporów i najlepszą bronią w rękach polityków. Gra jest przesiąknięta królewskimi intrygami, żądzami, i prywatnymi pobudkami. Każde z królestw posiada swojego Eikona, którego moc bardzo często decyduje o losie bitwy. Final Fantasy XVI to historia inna niż wszystkie. Zrealizowana z bardziej zachodnim rozmachem i dlatego tak mocno się wyróżnia. Także pod kątem opracowanych mechanik.
Magią i mieczem
W historii Final Fantasy to odważna decyzja. Gra nie stroni od wulgaryzmów, krwi, romansów i zdrad. Wybór średniowiecza był podyktowany chęcią powrotu do klasycznych gier cyklu. Tak naprawdę po Final Fantasy IX autorzy serii nie parali się już ogniem i mieczem, bo prym wiodły raczej futurystyczne wizje świata przedstawionego. Jednocześnie zespół pracujący w Creative Studio III nie chciał powtórzyć błędów firmy związanych z 10-letnim cyklem produkcyjnym "piętnastki" - jak powszechnie wiadomo tamten projekt zaczynał jeszcze jako Versus XIII. „Nie chcieliśmy utkwić zbyt długo z tworzeniem gry, chociaż mieliśmy zagwozdkę z racji faktu, że nie mieliśmy wcześniej doświadczenia z PlayStation 5” - dodaje Naoki Yoshida. Final Fantasy XVI przez moment rozważano jako tytuł na PlayStation 4.
Wielu fanów jest zdania, że "to już nie Final Fantasy" - sam uważam inaczej. W dobie ciągłych remake'ów uczynienie gry zachodnią nie jest żadnym wykroczeniem. Final Fantasy XVI to trudny eksperyment. Autorzy przez połowę czasu prac nad grą zastanawiali się czy postać Clive'a przyjmie się wśród graczy? Wróżyli szanse 50/50. Dla mnie to ciekawy, poprawnie napisany bohater o trudnej przeszłości. Zawsze będzie porównywany do ikon, lecz tak samo było z Noctisem, który przyjął się przecież bardzo dobrze. Produkcja stroni również od koncepcji otwartego świata. Programiści tak pokroili tytuł, że każda lokacja jest oddzielnym poziomem, który wybieramy z poziomu Hideaway. Uważam, że taka zmiana była konieczna, by udowodnić, że Final Fantasy potrafi opowiadać historię mroczną, pełną przemocy, smutku i goryczy. Wizualnie to wciąż top aktualnej generacji. Rozgrywkę projektowali twórcy systemów do Devil May Cry. Zarówno FFXV jak i remake wielkiej siódemki dowodzą, że zręcznościowy styl walki po prostu się sprzedaje. Chcecie więcej odsłon pokroju FFXVI czy preferujecie tradycję w czystym wydaniu?
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Final Fantasy XVI.
Przeczytaj również
Komentarze (16)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych