Nie tylko Gladiator 2. Dziesięć filmów krytykowanych za historyczne przekłamania
Wbrew wielu wstępnym prognozom “Gladiator 2” cieszy się ogromną popularnością na całym świecie i choć nadal nie wiadomo czy zdoła on zwrócić ogromne koszty realizacji, trudno będzie zapewne nazwać go kasową porażką. Jest to jednocześnie kolejny obraz Ridleya Scotta, wobec którego wysuwa się zarzuty o niedostateczne ugruntowanie w dziejach starożytnego Rzymu. Nie jest to oczywiście pierwsza produkcja bardzo luźno podchodząca do prawdziwej historii, o której opowiada.
Nie od dziś wiadomo, że nawiązujące do realnych wydarzeń filmy Ridleya Scotta przedkładają widowiskowość ponad historyczną poprawność. Nie ma się więc czemu dziwić, że kolejne premiery jego filmów, takich jak “Gladiator”, “Królestwo Niebieskie”, “Robin Hood” czy “Napoleon” wywoływały ożywioną dyskusję historyków, wskazujących liczne i nieraz mocno krzywdzące uproszczenia. Dzieje się tak również teraz, w przypadku sequela do pierwszego z wymienionych filmów. Zarzuca się mu m.in. ahistoryczność w odniesieniu do oblężenia numidyjskiego miasta, kiepsko odwzorowane Ostię, Ancjum, jak również sam Rzym i inne istotne wpadki, takie jak choćby uczynienie z cesarzy Karakalli i Gety (którzy wbrew fabule obrazu wcale nie byli bliźniakami) pary absolutnych bęcwałów. Najdalej w krytyce widowiska z 2024 roku poszła chyba historyczka z Uniwersytetu w Chicago, Shadi Bartsch, która nie gryząc się w język, określiła widowisko mianem “kompletnej hollywoodzkiej głupoty”.
Oczywiście brak dokładności nie przekreśla jeszcze samego dzieła, które zostało pomyślane jako produkt rozrywkowy, co zresztą nie wyczerpuje wszelkich zalet wystawnych produkcji historycznych. Dla wielu młodych ludzi często bywają one bowiem zaledwie wstępem do większego zainteresowania się historią danego okresu i sięgnięcia - jak radzą inni komentujący - choćby po klasyczny “Upadek Cesarstwa Rzymskiego na Zachodzie” Edwarda Gibbona czy też liczne publikacje Mary Beard, popularne także w Polsce. Już w kontekście serialu “Wikingowie” telewizji History sami historycy wskazywali, że choć produkcja ta jest mocno uproszczona, a w wielu fragmentach zwyczajnie przekłamana, to jednak dość dobrze oddaje fenomen średniowiecznych ludów skandynawskich; nie może zatem dziwić tak wielka popularność, przekładająca się również na wzrost zainteresowania realną historią. Wybraliśmy dziesięć produkcji, na których komentatorzy często nie zostawili suchej nitki. Są wśród nich zarówno twory propagandowe, efektowne obrazy, którym często służy odejście od realnych dziejów, jak i filmy tak niedorzeczne, że nawet widowiskowość ich ostatecznie nie ratuje.
Titanic
Mimo licznych wątpliwości, co do trzymania się realiów, nie chodzi tu bynajmniej o wielki obraz Jamesa Camerona z 1997 roku, ani też o któryś z filmów wyprodukowanych w drugiej połowie XX. wieku. Obraz wybranego do tej roli przez samego Josepha Goebbelsa, Herberta Selpina miał być od początku faszystowską propagandówką, opowiadającą o dzielnym niemieckim oficerze Petersenie i mieć zdecydowanie anty-brytyjski wydźwięk. Roi się w nim rzecz jasna od prostych błędów, ale najciekawszy wydaje się los jego twórcy. Selpin w 1943 roku został bowiem aresztowany przez gestapo, pod zarzutem krytykowania wojska niemieckiego, a w niedługim czasie po tym znaleziono go w celi powieszonego. Mimo dużej sprawności realizatorskiej film ten do dziś uchodzi za jedno z najbardziej przekłamanych historycznie dzieł, zrealizowanych w XX wieku.
Zdobywca
Film Dicka Powella z 1956 roku w zamierzeniu miał opowiedzieć o podbojach mongolskich, ale czy można wierzyć w to, że rzeczywiście był w stanie to zrobić, jeśli w głównej roli obsadza się Johna Wayne’a, a za tłumy Mongołów służyli tutaj rdzenni mieszkańcy USA z plemienia Navajo? Sam aktor bardzo mocno popracował, by jak najlepiej pasować do roli, o którą mocno zabiegał, czego zresztą szybko pożałował. Pośmiertnie otrzymał nagrodę Złotego Indyka za najgorzej obsadzoną rolę w historii, a obraz do dziś budzi kontrowersje, nie tylko ze względu na wyjątkowo kiepskie umocowanie w historii, jeżące włos na głowie historyków tamtych czasów. Ogromna liczba osób z ekipy realizującej film - w tym także sam John Wayne - w kolejnych latach zachorowała na raka, co wiązano z realizowaniem zdjęć w bliskiej odległości od miejsca, gdzie przeprowadzano testy nuklearne.
Pocahontas
Scenariusz do tego słynnego filmu animowanego z 1995 roku został oparty luźno na dziejach dziewczyny z lokalnego plemienia Powhatan i osadników należących do Virginia Company z Londynu. Ogromny rozdźwięk pomiędzy najprostszymi faktami dotyczącymi realnych postaci a tym jak zostały one pokazane w filmie wywołał spore kontrowersje. W rzeczywistości bowiem realna bohaterka w momencie poznania Josepha Smitha miała około dziesięciu lat, a choć rzeczywiście zdarzyło jej się uratować jego życie, w późniejszych latach poślubiła wcale nie jego, a możnego przedsiębiorcę z branży tytoniowej Johna Rolfe i zmieniła imię na Rebecca.
Braveheart
Mel Gibson to z całą pewnością twórca, który może sobie podać rękę z Ridleyem Scottem. Obaj bowiem zdecydowanie przedkładają widowiskowość ponad historyczną dokładność i z tego powodu scenariusze ich kolejnych produkcji są często atakowane przez zawodowych historyków. Tak było w przypadku filmu z 1995 roku, zasłużonego zdobywcy Oscara za najlepszy film. Specjaliści wytykali reżyserowi błędy w przedstawianiu Bitwy pod Stirling, obecności w scenariuszu wątku romansowego, dotyczącego księżniczki Izabeli Francuskiej (mającej wtedy w rzeczywistości trzy lata), a nawet ikonicznej niebieskiej farby na twarzach wojowników walczących u boku Williama Wallace’a. Nie przeszkodziło to oczywiście w ogromnym sukcesie tego niezwykle efektownego dzieła.
Patriota
Film wyreżyserowany przez kolejnego słynnego efekciarza, Rolanda Emmericha to bardzo ciekawy przypadek dla rozważań o historycznej adekwatności. Twórcom nie można bowiem odmówić dbałości o kostiumy i miejsc rozgrywania akcji, w obu przypadkach konsultowanych z przedstawicielami Smithsonian Institution. Była to zresztą dla nich pierwsza produkcja filmowa, którą nadzorowali. Pomimo tego widowisko z Melem Gibsonem w roli głównej nie uchroniło się od poważnej krytyki ze strony historyków, zasadzającej się głównie na konstrukcji postaci głównego bohatera i przedstawicieli brytyjskiej armii, pokazywanych tu w sposób kompletnie przerysowany, nieuchwytujący niuansów samego konfliktu.
U-571
Rok 2000 należałoby ocenić jako trudny w stosunkach amerykańsko-brytyjskich, jeśli wziąć pod uwagę wyłącznie ówczesne premiery filmowe. Podobnie jak poprzednik, tak i film Jonathana Mostowa wywołał spore kontrowersje właśnie w Wielkiej Brytanii i to pomimo tego, że od początku był przedstawiany jako fabularna fikcja. Opowiada on o tytułowej łodzi podwodnej, na której znajduje się słynna supertajna niemiecka maszyna szyfrująca Enigma, którą bohatersko wykrada oczywiście amerykańska załoga. W rzeczywistości pierwsze urządzenie dostało się w ręce aliantów już w 1941 roku, czyli jeszcze zanim USA przystąpiło do II. wojny światowej. W działania na rzecz odkłamania, pokazywanej w tym filmie historii w pewnym momencie zaangażowały się najwyższe władze UK; wystosowano w tej sprawie nawet list protestacyjny do samego prezydenta Billa Clintona.
Pearl Harbor
Michael Bay to kolejny twórca, kojarzący się przede wszystkim z widowiskowością, często osiąganą kosztem dbałości o inne elementy filmowe, takie jak logiczność scenariusza, nie wspominając o zgodności z historią. Nie może zatem dziwić fakt, iż obraz z 2001 roku często jest określany mianem najbardziej niewiarygodnego widowiska historycznego w historii. Szczególne kontrowersje - i to nie tylko wśród Japończyków, ale także weteranów walk na Pearl Harbor - wzbudziła scena bombardowania szpitala przez japońskich lotników. W rzeczywistości zdarzenie takie nie mogło mieć miejsca, bowiem mieli oni wyraźne rozkazy nieatakowania celów cywilnych. Takich, mniejszych lub większych, błędów było w tym filmie dużo więcej; nic więc dziwnego, że zajął on swego czasu trzecie miejsce w zestawieniu dziesięciu najbardziej niewiarygodnych filmów w historii.
Alexander
Również słynnego amerykańskiego reżysera Oliviera Stone’a niezwykle trudno nazwać wiarygodnym twórcą, jeśli chodzi o przedstawianie na ekranie historii, czego dowodzi choćby jego film “JFK” w zasadzie złożony z najbardziej efekciarskich teorii spiskowych na temat tego kto tak naprawdę stał za zabójstwem prezydenta Kennedy’ego. Realizując “Alexandra” w 2005 roku Stone stanął przed niezwykle trudnym zadaniem skondensowania długiej i bogatej historii jednego z największych zdobywców w historii ludzkości, dlatego też nie dziwi kompilowanie wielu, obecnych w filmie wydarzeń i postaci z kilku realnych, co oczywiście nie mogło spotkać się z przychylnością, nie tylko historyków, ale też bardziej spostrzegawczych odbiorców jego dzieła.
10000 BC
Widowisko Rolanda Emmericha z 2008 roku można bez wielkiej przesady obwołać filmem najsłabiej zakorzenionym w realnych badaniach na temat czasów o jakich opowiada, zawierającym liczne przekłamania, pokazującycmi jak słabo twórcy zgłębili czasy, o których opowiedzieli. W licznych opracowaniach wskazywano tu przede wszystkim kontrowersje związane z czasami wybudowania piramid (obecnych w filmie 4000 lat wcześniej niż miały rzeczywiście powstać), istnienia kamienia Ben-Ben, Sfinksa i wielu innych szczegółów. Wizualny przepych i efektowność nie pomogły filmowi, który doczekał się bardzo niskich ocen, nie tylko wśród krytyków, ale też zwykłych widzów.
Apocalypto
Słynny film w reżyserii Mela Gibsona był zasłużenie chwalony za niecodzienną tematykę i znakomitą oprawę audio-wizualną, sprawiającą wrażenie obcowania z dziełem niezwykle oryginalnym i wysmakowanym. Zwłaszcza gdy oglądało się go tuż po światowej premierze, w połowie pierwszej dekady XXI wieku. Na uwagę zasługuje fakt, iż był to ostatni obraz z ratingiem R, dystrybuowany przez Disneya. Nie uniknął on jednak krytyki, koncentrującej się głównie wokół sugestii, że twórcy widowiska opowiadającego o cywilizacji Majów wykorzystali wiele elementów kulturowych pasujących zdecydowanie bardziej do Azteków. Tyczących się zwłaszcza tych najbardziej krwawych obrzędów, związanych z rytuałem ofiary ludzkiej, co przyznawał już sam Richard D. Hansen, pełniący na planie rolę konsultanta, w licznych wywiadach wyrażający obawę o to jak produkcję przyjmą potomkowie potężnego niegdyś plemienia.
Przeczytaj również
Komentarze (14)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych