Zamach na prezydenta. Ten trzymający w napięciu filmowy klasyk doczekał się ostatnio nowej wersji
Nowe wersje starych produkcji rzadko dorównują oryginałom, zwłaszcza gdy mamy do czynienia z tytułami, które dzieli ponad pół wieku. O dziwo jednak upływ czasu wcale nie oznacza, że pewne motywy całkowicie się dezaktualizują. Nie jest tak zwłaszcza w przypadku dzieł stawiających w centrum postacie płatnych zabójców, którzy w różnym charakterze pojawiali się ostatnio w takich filmach jak choćby “The Killer” Davida Finchera czy też świetnym, tegorocznym “Hit Man” Richarda Linklatera.
Historia jednego z najbardziej znanych szpiegowskich thrillerów, zrealizowanych w latach 70’ poprzedniego stulecia, rozpoczyna się dekadę wcześniej, gdy pewien młody dziennikarz przebywa akurat w Afryce, gdzie relacjonuje dla BBC niezwykle krwawą wojnę domową w Nigerii. Przyszły klasyk literatury gatunkowej Frederick Forsyth, bo właśnie o nim mowa, tuż po powrocie postanawia napisać typowy długi reportaż, w którym zawrze całość swego niezwykle bogatego doświadczenia z bycia tamtejszym korespondentem. Niestety jego książka, wydana ostatecznie w prestiżowym Penguin Book, okazuje się kompletną klapą, co sprawia, że 31-letni, będący jeszcze wtedy wciąż na dorobku, młody żurnalista-freelancer nie tylko zostaje bez pracy, ale jest praktycznie bankrutem.
Aby uratować się przed popadnięciem w absolutną beznadzieję Forsyth decyduje się na zawieszenie kariery reporterskiej i napisanie fikcyjnej powieści kryminalnej, tak by spłacić swoje długi i móc ponownie stanąć na nogi. Od początku zakłada zresztą, że robi to pierwszy i ostatni raz, a następnie wróci do ambitniejszych zajęć. Jednocześnie jednak postanawia zawrzeć w niej nie tylko własne doświadczenie ze znajomości z ochroniarzami prezydenta Charlesa de Gaulle’a, o zamachu na którego ma traktować jego książka, ale również swą własną reporterską praktykę, objawiającą się tu w dokładnym opisywaniu wszelkich szczegółów związanych z pracą płatnego zabójcy, któremu zlecono zamach na prezydenta Francji.
Fabuła słynnego “Dnia Szakala” krąży bowiem wokół ogłoszenia przez przywódcę tego kraju niepodległości Algierii, co mocno nie podoba się członkom organizacji OAS. Ci postanawiają wynająć słynnego płatnego zabójcę Szakala, by zabił Charlesa de Gaulle’a, w akcie swoiście pojętej politycznej zemsty. Forsyth ukończył pisanie tej całkiem długiej powieści w zaledwie 35 dni, co okazało się dużo łatwiejsze od znalezienia dla niej wydawcy. Książkę odrzuciły bowiem aż cztery firmy, nie widząc w niej potencjału na bestseller. Co ciekawe głównie dlatego, że Charles de Gaulle jeszcze wtedy żył (zmarł w 1970, jeszcze przed jej premierą), wycofawszy się jednak z życia publicznego, przez co - zdaniem wydawców - lektura powieści pozbawiona zostaje niezbędnego w tego rodzaju produktach suspensu; wszyscy wszak wiedzą, że prezydent przeżył. Dopiero wtedy Forsyth zmienia strategię: tworzy krótki opis fabularny powieści, tym razem akcentując pogoń przedstawicieli państwowych służb za nieuchwytnym Szakalem.
A reszta jest już historią… “Dzień Szakala” w końcu zostaje wydany w Anglii, gdzie cieszy się ogromną popularnością, o której wkrótce dowiadują się wydawcy ze Stanów Zjednoczonych, którzy zakupują prawa do niej za, zawrotną jak na te lata, kwotę 100 tys. funtów (w przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze około 2.7 miliona dolarów). Forsyth w jednym momencie z biednego dziennikarza przemienia się w bohatera licznych wywiadów, w których nieustannie podkreśla, iż nigdy nie spodziewał się, że kiedykolwiek otrzyma tak duże pieniądze za swoją twórczość. Tą oczywiście bardzo szybko zaczynają się interesować producenci filmowi, a najszybsi okazują się przedstawiciele Universal Pictures, błyskawicznie wybierając na reżysera postać nietuzinkową.
Z Lisa Szakal…
Urodzony w Radomiu, w rodzinie żydowsko-austriackiej, Fred Zinnemann zasłynął przede wszystkim klasycznym dziś westernem “W samo południe” z pamiętną rolą Gary’ego Coopera, a już rok później zrealizował równie chwalone “Stąd do wieczności”. W późniejszych latach twórca ten próbował nawiązać do lat największej chwały, w czym nie pomogła mu choćby ekranizacja prozy Ernesta Hemingwaya “Stary człowiek i morze”, a z kolei znakomity “Oto jest głowa zdrajcy” nie jest dziełem tak dobrze kojarzonym jak dwa wcześniej wspomniane. Na jego szczęście w latach 70’ zdarzyło mu się odwiedzić swego przyjaciela, producenta Johna Woolfa, na którego biurku odnalazł kopię powieści Fredericka Forsytha, która od początku go zainteresowała.
Woolf polecił mu zapoznanie się z materiałem, co do którego nie miał żadnych wątpliwości, że przyjaciel nie będzie w stanie odłożyć powieści zanim jej nie przeczyta. Zinnemann zabrał ją zatem do domu i zgodnie z przewidywaniami producenta przeczytał ją jednym tchem w trakcie całej nocy. Rano zadzwonił do niego, deklarując że jest zainteresowany zrealizowaniem filmu na jej podstawie. “Dzień Szakala” ostatecznie stał się przedmiotem podwójnego dealu reżysera z Woolfem, na realizację dwóch obrazów, którego dopełnieniem stała się późniejsza “Julia”. To jednak wcześniejsze widowisko, nawet jeśli początkowo niedocenione przez widzów, przypomniało o tym jak doskonałym był twórcą.
Oczywiście przedstawiciele Universal Pictures od początku dywagowali na temat tego który z amerykańskich gwiazdorów wcieli się w nieuchwytnego zabójcę o złowieszczym pseudonimie “Szakal”. Ich faworytami byli przede wszystkim Jack Nicholson i Robert Redford, ale Zinnemann zawczasu zagwarantował sobie w umowie to, że w filmie mogli zostać obsadzeni wyłącznie aktorzy europejscy. Woolf podobno forsował samego Rogera Moore’a, którego Zinnemann uważał za aktora zbyt dobrze kojarzonego, by pasował do tej roli. Sam zaś widział w niej szerzej nieznanego ówcześnie Edwarda Foxa, który zachwycił go w filmie “Posłaniec” Josepha Loseya. Po pierwszym spotkaniu nabrał on pewności co do tego wyboru, a Frederick Forsyth zapoznał później Foxa z prawdziwym płatnym zabójcą, którego poznał podczas pracy jako reporter.
Zupełnie z inną sytuacją spotkał się, zatrudniony do roli Charlesa de Gaulle’a, Adrien Cayla-Legrand, w którym kilku Francuzów miało rozpoznać samego prezydenta, mimo iż polityk zmarł trzy lata przed premierą tego obrazu. Z kolei z Michaelem Lonsdale’m, który wcielił się tu w inspektora Claude’a Labela, Zinnemann znał się z prac nad wcześniejszym “A oto koń siny”. Ogromnym atutem tej produkcji była możliwość kręcenia jej w prestiżowych miejscach, takich jak choćby Hotel de Soubis, będący siedzibą francuskich Narodowych Archiwów, wnętrz Ministerstwa Spraw Wewnętrznych czy Pól Elizejskich podczas defilady upamiętniającej wyzwolenie Paryża spod nazistowskiej okupacji. Zdjęcia do końcowych sekwencji powstawały podczas realnej parady, co zresztą prowadziło do zabawnych pomyłek. Część zgromadzonych tam ludzi wzięła bowiem filmowe aresztowania za realną pracę służb porządkowych i wręcz pomagała fikcyjnym oficerom w ich pracy. Za przygotowania kolejnych planów odpowiadał producent Julien Derode, który użył swych kontaktów we władzach Francji, by załatwić wszelkie pozwolenia na kręcenia filmu we wspomnianych miejscach.
Nudne życie płatnego zabójcy
Wiadomość o tym, że film początkowo wcale nie cieszył się wielkim zainteresowaniem w kinach, dopiero później został w pełni doceniony, zwłaszcza z dzisiejszej perspektywy, nie może dziwić. Twórcy obrazu, z Fredem Zinnemannem na czele, podeszli bowiem skrupulatnie do materiału literackiego Forsytha, który starał się wykorzystać własną pracę reporterską, pisząc tę szpiegowsko-kryminalną fikcję. Stąd ogromna ilość drobnych szczegółów z jakimi zapoznaje się czytelnik, tworzących coś w rodzaju dziennika pracy płatnego zabójcy. W życiu specjalisty od mokrej roboty nie ma miejsca nawet na najdrobniejszy błąd, dlatego najpierw pieczołowicie przygotowuje on sprzęt, a następnie cierpliwie opracowuje swoją identyfikację, co filmowemu Szakalowi, do pewnego momentu szło bardzo dobrze.
Oczywiście widowisko ożywa w momencie zainteresowania się sprawą francuskich służb, ale w żadnym wypadku nie mamy tu do czynienia z typowym schematem pojedynku dwóch antagonistów, na czym pewnie będzie bazował serial z Eddie Redmayne’m i Lashaną Lynch. Dość powiedzieć, że wspomniany wcześniej inspektor Label wchodzi na scenę dopiero około 50 minuty filmu, a w dodatku Michael Lonsdale nie pojawia się w nim tak często, by móc go nazwać bohaterem pierwszoplanowym. Fabuła opiera się zaś w głównej mierze na momentach, w których płatny morderca jest już bliski schwytania, ale za każdym razem znajduje sposób na to, by umknąć przedstawicielom służb.
Dużo powiedziano o pieczołowitości z jaką buduje się tu opowieść i jej poszczególne elementy. Jednym z przykładów jest choćby broń, którą Szakal buduje, po to by za jej pomocą dokonać zamachu na De Gaulle’a. Specjalnie na potrzeby filmu zrealizowano jej dwa egzemplarze, które po zakończeniu kręcenia obrazu zostały oddane: angielskim władzom, a także organizacji Paris Cinematique. W filmie zachwyca dbałość o najdrobniejsze szczegóły, którą najlepiej widać w samej końcówce. Czy zdarzyło się Wam kiedyś obudzić bez ręki? To sytuacja, w której kończyna, podczas snu, leży w tak nienaturalnej pozie, że przez dłuższy czas nie dopływa do niej krew, a po przebudzeniu należy energicznie nią poruszać, by wróciło czucie. W podobnej sytuacji znajduje się przez moment tytułowy bohater, udający francuskiego weterana pozbawionego nogi, którą Szakal zgina w taki sposób, by nie była widoczna. Po przyjściu do miejsca docelowego musi ją szybko rozmasować, gdyż jest ona kompletnie zdrętwiała, co jak widać nie uszło uwadze twórcom scenariusza. Filmowi bardzo dobrze robi również niemal kompletny brak muzyki, prócz kilku początkowych fragmentów i utworów granych na defiladzie, przez co sprawia on wrażenie produkcji nieomalże dokumentalnej.
Tuż po premierze obraz Zinnemanna spotkał się raczej z chłodnym przyjęciem, ale w późniejszych latach mocno go doceniono. W latach 90’ doczekał się nawet nieformalnego remake’u z Richardem Gere’m i Bruce’m Willisem w roli Szakala. Fredowi Zinnemannowi i Frederickowi Forsythowi nie przypadł on jednak do gustu do tego stopnia, że mocno walczyli oni o to, by nie nosił tego samego tytułu co dzieło z 1973 roku, które wiąże się z jeszcze jednym ciekawym faktem. Główna rola przyniosła renomę i szerokie rozpoznanie Edwardowi Foxowi i spore pieniądze samemu Forsythowi, które jednak mogły być dużo większe. Brytyjczyk dostał bowiem tradycyjną opcję mniejszej gaży: 17.5 tys. funtów + procent wpływów ze sprzedaży obrazu, a także jednorazowej zapłaty 20 tys. funtów. Będąc wtedy jeszcze mało znanym twórcą oczywiście przyjął drugą propozycję, czego po latach żałował, choć też na dobrą sprawę nie miało to dla niego wielkiego znaczenia. Ogromny rozgłos wokół jego kolejnych dzieł sprawił bowiem, że stał się jednym z najpopularniejszych pisarzy kryminalnych, znanym na całym świecie. Całkiem nieźle jak na kogoś, kto równie dobrze mógł, jeszcze na przełomie lat 60’ i 70’, skończyć na ulicy...
Przeczytaj również
Komentarze (14)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych