Indiana Jones

Przeszedłem Indiana Jones i Wielki Krąg. Gra jest wspaniała, ale niestety zaraz o niej zapomnimy

Mateusz Wróbel | Wczoraj, 13:15

Indiana Jones i Wielki Krąg zamknęło gamingowy rok. I zrobiło to w idealny sposób, bo gra bardzo mocno przypadła mi do gustu.

Tak naprawdę aż do dnia premiery nie do końca było wiadomo, czy rzeczywiście będzie wydana już produkcja ekipy MachineGames - a więc zespołu, który do tej pory specjalizował się w korytarzówkach nastawionych na akcję, akcję i raz jeszcze akcję. Wystarczy przypomnieć sobie przygody Blazkowicza, bohatera serii Wolfenstein. Karabin, eliminacja wroga, bieg i tak w kółko.

Dalsza część tekstu pod wideo

I wbrew pozorom taki Wolfenstein, brzmiący na papierze bardzo prost, również był potrzebny na rynku. W pewnym stopniu mogliśmy nazwać go odmóżdżaczem, bo wystarczyło rozsiąść się wygodnie na kanapie, chwycić za kontroler i po prostu zająć się eliminowaniem kolejnych napataczających się pod celownik oponentów.

Czy Indiana Jones i Wielki Krąg jest podobny? Po spędzeniu z grą niespełna 30 godzin uważam, że tak. Może nie jest to aż tak prosta pozycja ze względu na łamigłówki występujące niemalże w każdej misji głównej oraz pobocznej, ale na pewno oferuje pewną dawkę humoru i przyjemną eksplorację.

Indiana Jones i Wielki Krąg ogromnym, pozytywnym zaskoczeniem!

Indiana Jones i Wielki Krąg

Na samym początku warto wyróżnić warstwę fabularną. Opowieść o Indianie, Ginie i ich najbliższych, w tym Antonio, przewodniczce z Egiptu czy wodzu wioski w Syjamie na pewno nie jest na poziomie choćby God of Wara, ale trzeba przyznać, że to bardzo przyjemna historia przepleciona humorem. Dosłownie w większości przerywników filmowych widzimy akcje, gdzie możemy się uśmiechnąć. Tutaj nie ma wulgaryzmów, złości czy irytacji - nawet u naszego antagonisty. No, może z wyłączeniem ostatniej scenki, gdzie dzieje się trochę więcej niż zwykle.

I taka historia w spokojniejszym, komicznym wydaniu jak najbardziej mi odpowiada - zważywszy na to, że główne mechaniki gry także nie należą do kategorii wymagających. Eksploracja jest niezwykle przyjemna, powrót do lokacji w ogóle nie męczy, półotwarte mapy nie przytłaczają swoim rozmiarem, projekt miejscówek robi przeogromne wrażenie (miejski Watykan, pustynna Giza, bagnisty i zalesiony Syjam - różnorodność jest ogromna) łamigłówki, choć czasami trzeba chwilę nad nimi pogłówkować, na ogół wywołują banana na twarzy... można by wymieniać bez końca.

A wisienką na torcie jest optymalizacja. Szczerze powiedziawszy ostatnie gry, na czele ze STALKER-em 2, miały sporo problemów z wydajnością. Spadki FPS-ów, bug na bugu, niektóre nawet uniemożliwiały odhaczenie poszczególnych misji... a po drugiej stronie Indiana Jones Wielki Krąg, które działa po prostu idealnie. Na PC z RTX 4060 Ti oraz procesorem Intel Core i5 14. generacji tytuł działał w ponad 60 FPS-ach w rozdzielczości QHD i średnich ustawieniach graficznych. Nie powiem - była to uczta dla oczu, szczególnie, iż tak jak wspomniałem wyżej, lokacje zostały dopracowane do granic możliwości i aż chce się wsadzić nos do każdej mysiej dziury.

Nie ma kontrowersji, nie ma szumu w sieci

Indiana Jones i Wielki Krąg

Jednocześnie musimy powiedzieć sobie jeszcze jedno - Indiana Jones i Wielki Krąg nie zapadnie w pamięć graczy na wiele lat, tak jak zrobił to Wiedźmin 3, The Last of Us czy Death Stranding. Dlaczego? Dlatego, że jest to poprawna gra bez większych kontrowersji, które tak bardzo lubimy. Wystarczy przypomnieć sobie, czy przed premierą projekt MachineGames robił taki szum w sieci, jaki widzimy teraz przy nowym Wiedźminie a temacie z Ciri, czy Dragon Age The Veilguard a tematyką inkluzywności.

W dzisiejszych czasach normalność nie jest doceniana i jeśli społeczność, w tym przypadku my, gracze, nie widzimy większych problemów z danym tytułem, przechodzimy go, a potem odinstalowujemy lub wrzucamy pudełko z grą na szafę, gdzie będzie się jedynie kurzyć - jednocześnie krok po kroku zapominając w kolejnych miesiącach, że było coś takiego, jak Indiana Jones i Wielki Krąg.

I na ogół nie ma w tym nic złego. Jeśli ktoś w przyszłości przypomni mi o tej grze, na pewno się uśmiechnę i przypomnę sobie o ciekawych zagadkach, pięknych lokacjach czy świetnej optymalizacji. Jednakże jest to produkcja, która w mojej opinii nie ma szans zawojować na The Game Awards 2025 (gdzie de facto może być nominowana), bo za równe 12 miesięcy o Indianie, Ginie, Antonio i innych bohaterach będą pamiętać wyłącznie nieliczni.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Indiana Jones i Wielki Krąg.

Źródło: Opracowanie własne
Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper