2024 rokiem wielkich growych porażek. Co się dzieje z branżą?

2024 rokiem wielkich growych porażek. Co się dzieje z branżą?

Mateusz Kucharski | Dzisiaj, 10:00

W ciągu ostatnich tygodni miałem okazję zapoznać się z wieloma opiniami odnośnie werdyktu dotyczącego 2024 roku w kontekście gier. Owe opinie były niezwykle skrajne. Dla jednych był to dramatycznie biedny rok pod względem wydanych produkcji, a inni byli z kolei zachwyceni i nie narzekali na nudę. Zapewne prawda, jak zwykle, leży gdzieś pomiędzy, ale gdybym miał poprzeć jedno z tych dwóch stanowisk, to skłoniłbym się w kierunku tego pozytywnego.

W mojej opinii, rok 2024 był bardzo dobry i jednocześnie niezwykle interesujący. Nieraz nawet zaskakujący. Trafiły się zarówno doskonałe powroty w postaci remasterów i remaków, jak i zupełnie nowe tytuły, które osiągnęły spory sukces. Ale nie zabrakło też spektakularnych porażek. Odnoszę wręcz wrażenie, że było ich zdecydowanie więcej niż zazwyczaj.

Dalsza część tekstu pod wideo

Stracone lata?

Wszystko zaczęło się od Legionu Samobójców. Obecne Rocksteady to zaledwie cień zespołu, który przygotował hitową trylogię Arkham, ale nie spodziewałem się, że ich nowa produkcja stanie się aż taką katastrofą. Myślałem, że marka jednak zrobi swoje. Przynajmniej w pewnym zakresie. Nie znamy oczywiście dokładnych wyników sprzedaży, ale Warner Bros potwierdziło, że stracono na grze około 200 milionów dolarów. Zresztą promocje na poziomie -90% i dodanie gry do PlayStation Plus po niecałym roku mówią samo za siebie.

Suicide Squad: Kill the Justice League - zdziwiiona ekipa

Potem było jeszcze ciekawiej. Jeśli już mówimy o klęskach, to Ubisoft w zeszłym roku wyprzedził konkurencję o kilka długości. Niemal każda większa gra Francuzów spotkała się z fatalnym przyjęciem i niewielkim zainteresowaniem. Rozwijana przez wiele lat produkcja „AAAA” (bo tak gra została określona przez Yvesa Guillemota) – Skull and Bones – stała się obiektem kpin. Społeczność porównywała grę-usługę do starszych odsłon Assassin’s Creed i okazało się, że wiele elementów z pirackiej przygody prezentuje się po prostu gorzej.

Zmagające się z masą błędów i niedoróbek Star Wars Outlaws również osiągnęło słabszy wynik niż przewidywała firma. Ponownie nie pomogła nawet niezwykle popularna marka. O XDefiant nie trzeba pisać zbyt wiele, bo gra i tak niedługo będzie całkowicie niedostępna. Serwery strzelanki zostaną wyłączone po niecałym roku od premiery. I to pomimo zapewnień, że plotki o niskim zainteresowaniu grą są nieprawdziwe. Okazało się, że jednak były prawdziwe.

Błędy, kontrowersje i spóźnione pomysły

Nie można zapomnieć również o Sony i Microsofcie. Przypadek Concord przebił wszystko inne. Krytykowany shooter istniał przez około dwa tygodnie, a co wydarzyło się później, wszyscy doskonale wiedzą - zamknięcie serwerów, zwrot pieniędzy i likwidacja studia. Ale były też inne porażki. Until Dawn Remake i LEGO Horizon Adventures to gry, które nie miały szans zaistnieć przez absurdalnie wysoką cenę. Nowa wersja horroru z PS4 nie przyciągnęła tłumów i osiągnęła słaby wynik nawet na PC, gdzie wcześniej nie była dostępna. Z kolei klockowa przygoda Aloy kończyła się po zaledwie kilku godzinach i oferowała bardzo niewiele zawartości pobocznej. Zwłaszcza jak na grę z serii LEGO. Trzysta złotych to w obu przypadkach nieporozumienie.

A co z Microsoftem? Amerykanie wydali w tamtym roku mniej gier niż Sony, więc i porażek jest mniej. Mimo wszystko dużym rozczarowaniem okazał się nowy MS Flight Simulator. Masa błędów sprawiła, że produkcja zdobyła fatalne recenzje, a gracze przez pewien czas nie byli w stanie normalnie grać. Niektórzy twierdzą, że do porażek zaliczyć można także Hellblade 2. Zieloni nie pochwalili się nawet wynikiem „uruchomień”, a statystyki ze Steama nie robią wrażenia. Mimo wszystko uważam, iż gra jest bardzo dobra, a taki rezultat to po prostu tzw. "efekt Game Passa".

Concord
 

No i najnowsza klęska BioWare. Gracze od dawna domagali się nowego Dragon Age'a, lecz to, co ostatecznie trafiło na rynek, zupełnie odbiegało od początkowych oczekiwań. Ale jeżeli już pierwszy zwiastun spotyka się z tak gigantyczną krytyką, to naprawa wizerunku nie jest łatwa. Do tego doszło jeszcze niezadowolenie spowodowane kierunkiem artystycznym, spore uwagi odnośnie gameplayu, niektóre decyzje narracyjne i kilka innych istotnych czynników.

Miało być inaczej...

Czy tych porażek można było uniknąć? Myślę, że Dragon Age: The Veilguard i Star Wars Outlaws miały potencjał na zdecydowanie lepsze wyniki. Niestety w obu przypadkach pojawiły się pewne elementy, które skutecznie odrzuciły dużą część społeczności. Ubisoft tradycyjnie nie poradził sobie ze stanem technicznym, a produkcji BioWare zaszkodziło ekstremalnie negatywne nastawienie wobec gry. Uważam jednak, iż krytyka tych dwóch tytułów jest nieco przesadzona.

Concord i Skull and Bones to z kolei produkcje, o które nikt nie prosił i nikt ich właściwie nie potrzebował. Na rynku dostępna jest cała masa świetnych gier-usług (kolejne ciekawe projekty cały czas powstają), więc te produkcje były całkowicie zbędne. Może kilka lat temu miałyby większe szanse na to, aby zaistnieć. Słaby stan techniczny to nie tylko problem gier Ubisoftu. Until Dawn Remake może i wygląda świetnie, ale na premierę tytuł działał beznadziejnie. Twórcy nie zdołali nawet zadbać o tryb wydajności, który pojawił się dopiero w późniejszej aktualizacji. Szkoda, bo odbiór z pewnością byłby inny. Warto wspomnieć, że część pracowników Ballistic Moon została zwolniona jeszcze przed debiutem gry.

Czy te porażki wpłyną na kolejne decyzje? Miejmy nadzieję. Ubisoft nie może już pozwolić sobie na następną gigantyczną wtopę, gdyż przyszłość firmy wisi na włosku, a zainteresowanie Assassin’s Creed: Shadows stoi pod znakiem zapytania. Z drugiej strony jest Sony, które zamierza dalej inwestować w gry-usługi, a przypadek Concord traktowany jest jako pewnego rodzaju lekcja. Co nas czeka w 2025 roku? Czas pokaże...

Źródło: Własne
Mateusz Kucharski Strona autora
cropper