Cyberpunk wciąż na topie. Czy w 2025 roku żegnamy się z neonową przyszłością?
Kiedy w latach 80. XX wieku literacka wyobraźnia Williama Gibsona czy Bruce’a Sterlinga pchnęła szeroko rozumianą popkulturę w stronę dusznej, neonowej przyszłości, nikt nie przypuszczał, że cyberpunk – wówczas postrzegany jako awangardowe połączenie fantastyki naukowej z socjologicznym zacięciem – stanie się jednym z najbardziej wpływowych nurtów. Ostre światła reklam migoczące w deszczowej ciemności, niebezpieczne metropolie przyszłości zalane strumieniami informacji, megakorporacje ściskające świat żelaznym uściskiem – to wszystko rozpalało wyobraźnię. Wydawało się, że nadszedł nowy styl w popkulturze i że prędko nie ustąpi miejsca żadnemu innemu.
Minęły cztery dekady, a futurystyczne wizje wciąż nie tracą na popularności. Co więcej, cyberpunk – przez niektórych uznawany już za nieco przebrzmiały – po serii efektownych powrotów (dość wymienić głośne premiery filmowe, serialowe i gamingowe z ostatniej dekady) zdaje się przeżywać swój kolejny renesans. Za przykład może posłużyć choćby sukces „Cyberpunka 2077” od CD Projekt RED, którego niebagatelny wpływ na ponowne rozpalenie zainteresowania neonową tematyką trudno przeoczyć. Serial anime „Edgerunners” dodatkowo rozgrzał tę iskierkę do żywego płomienia. Jednak, jak to z płomieniami bywa, równie łatwo jak się pojawiają, mogą też zniknąć.
W 2025 roku zerkając na zapowiedzi na najbliższe lata, zadaje sobie pytanie: czy to moment, w którym pożegnamy się z neonowym blaskiem definitywnie, a twórcy poszukują nowych motywów? A może wręcz przeciwnie – mroczna aura pełna implantów, sztucznej inteligencji i korporacyjnych intryg wciąż będzie rozpalać wyobraźnię kolejnych pokoleń fanów? Przyjrzymy się nowym filmom, serialom i grom utrzymanym w stylistyce cyberpunku, aby sprawdzić, czy gatunek ten nadal ma się świetnie, czy może to już ostatnie podrygi przed nadejściem czegoś zupełnie świeżego.
Neonowa spuścizna – skąd się to wzięło?
Trudno dyskutować o teraźniejszości i przyszłości cyberpunku bez krótkiego spojrzenia wstecz. Gatunek wyrósł z chłodnego, dystopijnego klimatu powieści science fiction, eksploatujących wpływ technologii na społeczeństwo i jednostkę. Najważniejszym wyznacznikiem cyberpunku jest nie tylko świat, w którym high-tech spotyka się z low-life, lecz także charakterystyczna, neonowa estetyka i poczucie permanentnej wirtualnej inwigilacji.
Począwszy od „Neuromancera” Williama Gibsona, aż po bardziej współczesne filmy i gry, cyberpunk czerpał garściami z naszego lęku przed utratą prywatności, a także z fascynacji rozwojem technologii. W latach 90. kultowy „Ghost in the Shell” ukazał, jak mógłby wyglądać świat, w którym granica między człowiekiem a maszyną niebezpiecznie się zaciera. Filmy takie jak „Blade Runner” Ridleya Scotta, a potem „Matrix” braci (dziś sióstr) Wachowskich, poszerzyły wyobraźnię na temat sztucznej inteligencji i symulowanej rzeczywistości.
Obecnie estetyka cyberpunku kojarzy się przede wszystkim z mrokiem, strugami neonowego światła i wielkomiejską architekturą, zdominowaną przez niekończące się wieżowce korporacji. A jednak, choć wizje zrodzone w kulturze lat 80. i 90. (a nawet znacznie wcześniej) wciąż odciskają swe piętno na kolejnych twórcach, to pojawiają się też nowe konwencje i eksperymenty, które wzbogacają gatunek o świeże pomysły.
Nowe filmy – wciąż tkwimy w mroku
Ostatnia dekada dała nam kilka znaczących powrotów do cyberpunkowej stylistyki. Przykładowo, „Blade Runner 2049” (2017) uwydatnił tęsknotę fanów za mroczną, deszczową przyszłością z moralnie wątpliwymi korporacjami i rozmytą granicą człowieczeństwa. Film spotkał się z mieszanymi opiniami, lecz jedno było pewne: hype na cyberpunk nie ucichł. Następnie nadeszły kolejne produkcje sci-fi, w tym „Alita: Battle Angel” (2019), a ponownie ożywiona marka „Matrix” z filmem „Zmartwychwstania” (2021). Choć w opinii niektórych krytyków nie zdołano w pełni uchwycić dawnych emocji, sukces kasowy tych filmów pokazał, że widzowie nadal pragną oglądać wizję przyszłości, w której groza postępu technologicznego splata się z ludzkim dramatem.
Jak sytuacja wygląda obecnie, w 2025 roku? Na horyzoncie rysuje się kilka kinowych premier kontynuujących futurystyczne wątki i klimaty. Głośno mówi się o „Blade Runner 2099” – serialu, który ma wkroczyć na platformę streamingową w 2025 roku. Pojawiają się także przecieki o niezależnych projektach, gdzie kameralny dramat ludzi przyłapanych w sieci megakorporacyjnych układów ma zostać zaprezentowany w formie posępnego widowiska science fiction. Zwiastuny obiecują efektowne sceny miasta skąpanego w iluminacjach – a więc wciąż pozostajemy wierni neonowym kontrastom. Czy jednak to wystarczy, by wzbudzić entuzjazm u coraz bardziej wybrednych widzów?
Serialowe rewolucje – cyberpunk w odcinkach
Jeśli spojrzeć na liczby, to właśnie seriale zdają się dziś dominować na rynku produkcji rozrywkowych – z uwagi na zaangażowanie widzów i dłuższe formy narracyjne, pozwalające na głębszą eksplorację przedstawionego świata. W tym kontekście cyberpunkowe historie mają prawdziwe pole do popisu. Po częściowy sukcesie serialu „Altered Carbon” (2018–2020) Netflix szybko odkrył w sobie apetyt na poszukiwanie kolejnych cyberpunkowych projektów do realizacji. Co prawda, kontynuacja przygód Takeshiego Kovacsa (w formie 3. sezonu) nie została oficjalnie zapowiedziana, ale platforma nie ukrywa, że wciąż skłonna jest inwestować w mroczne science fiction. Z tego względu pojawiły się w sieci plotki o nowych projektach, które mają połączyć motywy rodem z neurotycznej technologii, transhumanizmu i zindywidualizowanych cyber-implantów.
Na uwagę zasługuje też rozwój japońskiej animacji w tym obszarze. Cyberpunk od zawsze miał się dobrze w Kraju Kwitnącej Wiśni – „Ghost in the Shell” (zarówno oryginał z 1995, jak i kolejne rebooty) czy bardziej współczesne „Psycho-Pass” są tego żywym potwierdzeniem. Według nieoficjalnych doniesień, w 2026 roku doczekamy się nowej odsłony serii „The Ghost in The Shell”, będącej rozwinięciem wizji znanej z „SAC_2045”. Zostaniemy ponownie przeniesieni w świat, w którym cybernetyczne ciała są normą, a pytanie „czy dusza wciąż zamieszkuje skorupę?” wybrzmiewa z pełną mocą.
Widać więc, że serialowy rynek nie ma zamiaru rezygnować z cyberpunku. Wręcz przeciwnie, w dłuższej formie można jeszcze mocniej postawić na wątek społecznych nierówności, brutalnych walk korporacji i dalsze uzależnienie od technologii. Dla fanów – to nie lada gratka.
Gry w świecie chromu i kabli
Jeśli o jakikolwiek obszar popkultury możemy być najbardziej spokojni w kontekście przetrwania cyberpunku, to bez wątpienia będą nim gry wideo. Wystarczy przyjrzeć się temu, co działo się przez ostatnie lata. „Cyberpunk 2077” – mimo trudnej premiery – w końcu stał się hitem, a serial anime „Edgerunners” dodatkowo przyczynił się do wzrostu zainteresowania uniwersum. Twórcy ze studia CD Projekt RED kontynuowali wsparcie produkcji, wydając kolejne patche oraz duży dodatek „Phantom Liberty” (2023), co wzmocniło pozycję tego tytułu jako wiodącego w gatunku.
Według najnowszych przecieków, kolejne gry czerpiące garściami z konwencji cyberpunku są planowane na lata 2025–2026. Mówi się tu o przynajmniej kilku produkcjach wysokobudżetowych, jak i tytułach indie. „Exekiller” określany jako „retro-futurystyczny western w klimacie dystopii”. Gra łączy elementy cyberpunku z estetyką rodem z filmów o dzikim zachodzie. Gracz ma wcielić się w łowcę nagród przemierzającego opustoszały świat, w którym wciąż migoczą neonowe reklamy, a zamiast koni częściej spotkać można rozrzucone ludzkie kości na drodze. Twórcy stawiają na nieliniową rozgrywkę, elementy RPG i rozbudowaną eksplorację.
„Replaced” to kolejny tytuł warty uwagi. Ten klimatyczny platformer 2,5D od Sad Cat Studios osadzony jest w retro-futurystycznej wizji Ameryki lat 80., gdzie zaawansowana technologia zderza się z konwencją neo-noir. Grafika łączy pixel-art z efektami świetlnymi, tworząc nastrojowy, mroczny klimat rodem z cyberpunkowych opowieści. Rozgrywka stawia na narrację, przygodowy charakter oraz elementy platformowe. „Replaced” pierwotnie miał zadebiutować w 2022 roku, jednak kilkukrotnie przesuwano premierę – obecnie najbardziej prawdopodobnym terminem wydania jest 2025 rok.
Z kolei „The Last Night” zapowiada się na jedną z najbardziej intrygujących produkcji, a pokazano ją w czasie prezentacji Microsoftu podczas E3 2017. Gra charakteryzuje się przepiękną, stylizowaną oprawą 2D/3D, pełną neonowych świateł i deszczowych zaułków wielkiego miasta przyszłości. W warstwie fabularnej „The Last Night” ma podjąć tematy wolnej woli i wpływu wszechobecnej automatyzacji na ludzkie życie. Choć premiera została opóźniona o kilka lat, twórcy zapewniają, że projekt nadal jest rozwijany – oficjalny debiut wciąż przed nami.
Może to właśnie w obrębie gier indie rozwiną się najbardziej innowacyjne kierunki rozwoju cyberpunku, unikając powtarzania klisz obecnych w tytułach AAA?
Ku nowym horyzontom – post-cyberpunk i inne nurty
Wśród miłośników fantastyki naukowej coraz częściej słychać głosy, że cyberpunk – w swojej klasycznej, neonowej formule – osiągnął pewną granicę. To, co kiedyś szokowało i skłaniało do rozmyślań nad przyszłością, dziś nieco spowszedniało. Czy oglądanie kolejnego miasta skąpanego w kwaśnym deszczu i kolejnych bohaterów z mechanicznymi kończynami jeszcze kogokolwiek zadziwia? W odpowiedzi powstaje nurt zwany post-cyberpunkiem, którego przedstawiciele przenoszą nas w mniej dystopijne, choć wciąż technologicznie rozwinięte światy, dając jednak większą wiarę w zdolność człowieka do adaptacji i rozwoju.
W post-cyberpunku dominuje przekonanie, że możemy pogodzić się z nowoczesną technologią, traktując ją raczej jako narzędzie i szansę, nie tylko zagrożenie. Przykłady takich dzieł to m.in. powieści „Accelerando” czy „Glasshouse” Charlesa Strossa (nawiązując do świeżej konwencji, lecz prezentując bardziej “optymistyczne” podejście). W kinematografii czy serialach trudno jeszcze o wyraźne symbole tego nurtu, choć pewne zmiany można dostrzec nawet w anime („Psycho-Pass” – w którym od klasycznej dystopii odchodzi się momentami w stronę nadziei na ulepszenie systemu) czy we wzrastającej liczbie filmów eksplorujących transhumanizm w jaśniejszych barwach.
Z kolei inni sugerują, że nadeszła pora na wciąż nie do końca zdefiniowane, oryginalne style – łączące elementy biopunka (skupionego na genetyce i modyfikacjach biologicznych) czy solarpunka (optymistycznego, ekologicznego spojrzenia na przyszłość) z klasycznymi motywami cyberpunku. Być może to właśnie hybrydy gatunkowe będą stanowić przyszłość mrocznego science fiction, a neonowy deszcz wypełni się lśniącą w świetle słonecznych paneli nadzieją na lepsze jutro? Jasne…
Podsumowanie – co czeka nas dalej?
Patrząc na zapowiedzi filmowe, serialowe i growe na najbliższe miesiące, trudno nie odnieść wrażenia, że cyberpunk wciąż ma się dobrze. Mimo że raz po raz pojawiają się opinie o „zmęczeniu materiału”, to mroczna wizja przyszłości, w której implanty, sztuczna inteligencja i korporacyjne spiski odgrywają pierwsze skrzypce, nadal przyciąga odbiorców jak magnes. Pewnie dlatego producenci i twórcy niechętnie rezygnują z rozświetlonych neonem metropolii, skoro wciąż można na nich zbudować emocjonującą i angażującą fabułę.
Jednocześnie warto zwrócić uwagę na szerzące się eksperymenty, poszukiwanie nowych form, inspiracje innymi nurtami i łączenie różnych, czasem pozornie sprzecznych, motywów. Może się okazać, że w przeciągu kolejnych lat będziemy świadkami częściowej ewolucji: klasyczny cyberpunk, doczeka się nowych interpretacji i przenikania do konwencji post- albo nawet solarpunkowej. Rozwój technologii – w tym wirtualnej rzeczywistości i uczenia maszynowego – może też wpłynąć na sposób, w jaki odbieramy cyberpunk. Kto wie, czy kiedyś nie powstaną interaktywne produkcje filmowo-serialowe, w których sami będziemy implantować naszemu awatarowi kolejne chipy, odczuwając wirtualne bodźce? Może kiedyś, za 20 czy 30 lat…
Odpowiadając więc na pytanie z tytułu: „Czy w 2025 roku żegnamy się z neonową przyszłością?” – odpowiedź brzmi: Jeszcze nie. Być może nieco zmieni się jej kształt, ustępując pola nowym wizjom, bardziej hybrydowym formom. Niemniej jednak, dopóki transhumanizm budzi w nas emocje, a migotliwe światła metropolii potrafią hipnotyzować odbiorców, tak długo cyberpunk nie zginie. Zamiast pożegnania, raczej spodziewajmy się ciągłej transformacji gatunku, który raz jeszcze może nas zaskoczyć tym, jak wiele zostało jeszcze do opowiedzenia w mrocznym, elektronicznym świecie przyszłości.
Przeczytaj również
Komentarze (27)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych