
Zgrywał postępowca, był seksualnym oprawcą. Mroczny upadek mistrza fantastyki
Jedno z najlepszych opowiadań z uniwersum Sandmana poświęcone jest pisarzowi, który, pod pretekstem pozyskiwania weny, wykorzystuje seksualnie kobietę. W 1990 roku, gdy komiks opublikowano, nikt nie spodziewał się, że narracyjna koszula jest tak wstrętnie bliska ciału autora.
Neil Gaiman to jeden z najważniejszych twórców fantastyki, a już na pewno fantastyki komiksowej. “Dobry Omen”, “Amerykańscy bogowie” i “Koralina” to tytuły świetnie znane, popularne na tyle, że stworzono ich lepsze lub gorsze - w jednym przypadku wybitne - adaptacje. Seria “Sandman”, odkurzona po latach zapomnienia, doczekała się zaś miana kultowej, nie ma chyba poważnego rankingu komiksów, który wśród najlepszych nie wymieniałby właśnie opowieści o Księciu Opowieści. Ba, zazwyczaj walczy ona o miejsce pierwsze ze “Strażnikami” Alana Moore’a. Gaiman jest więc człowiekiem-instytucją. Kochanym również w Polsce, czego najlepiej dowodzą kolejne wydania “Sandmana”, będące już w zasadzie stałym wydarzeniem na rynku.
Wszystko to podszyte jest dużą jakością. Popularność Gaimana to nie wynik popularności per se, ale faktycznego poziomu jego twórczości. “Sandman”, publikowany od 1989 roku, był rewolucją na rynku komiksowym. W momencie gdy nad Amerykę nadciągała rozbuchana seksualność i krwawość spod znaku Lobo i Spawna, Książe Opowieści pozostawał zanurzony w swoim onirycznym świecie. Również bywał brutalny, również bywał erotyczny, ale pod względem sposobu narracji, ilustrowania, odniesień kulturalnych i całej otoczki różnił się od wspomnianych bohaterów w sposób skrajny.




Ja sam też Gaimana przyjąłem na półki. W “Sandmanie” zaczytywałem się miesiącami, słuchałem podcastów poświęconych tematyce, doczytywałem o kontekstach upchanych przecież gęściej niż w “Lidze Niezwykłych Dżentelmenów” wspomnianego już Moore’a. Świat wykreowany przez Brytyjczyka pochłonął mnie bez reszty, chociaż z tym elementem jego twórczości zapoznałem się dawno po okresie nastoletnim, gdy Władca Snów wywołuje największe wrażenie. Mogłem się jednak tego spodziewać, wszak “Koralina” - i pierwowzór, i animacja - zajmuje szczególne miejsce w sercu moim, a nade wszystko mojej partnerki. Tylko to wszystko nie ma już znaczenia.
Mroczne powiązania

Nie ma lepszego odniesienia do postaci Gaimana niż to, które znajdziecie w Vulture, dziale magazynu New York. Trafnie oddaje ono istotę tego, jak zmieniło się postrzeganie Anglika w oczach fanów. W jednym z pierwszych zbiorów opowieści o Sandmanie - zatytułowanym “Kraina Snów” - poznajemy cztery opowieści. Jedna z nich traktuje o pisarzu Richardzie Madocu. Madoc, mający kłopoty z odniesieniem sukcesu wydawniczego, otrzymuje w prezencie nagą kobietę. Okazuje się nią tytułowa Kaliope, jedna z dziewięciu muz. Madoc wielokrotnie wykorzystuje seksualnie kobietę, gwałci ją, a to sprawia, że pisze lepiej, więcej, staje się niebywale poczytnym autorem.
Dramat bogini przerywa dopiero pojawienie się Sandmana. Książe Opowieści, uwolniony z własnego koszmaru, postanawia pomóc Kaliope, z którą łączy go szczególna narracja. Madoc jednak nie ginie. Sandman, przenikliwie analizujący ludzką duszę, skazuje pisarza na inny rodzaj kary. Od teraz jego umysł zostaje zalany taką falą pomysłów i idei, że Madoc nie potrafi w żaden sposób z nich korzystać. To prowadzi do obłędu. Przez lata myślano, że Gaiman jest w tej roli Sandmanem, istotą o nieograniczonych inspiracjach, istotą władającą słowem w sposób najlepszy. Rzeczywistość pokazała, że cholernie bliżej mu do obrzydliwości i przemocy stosowanej przez Madoca.
Seksualny oprawca

Gaiman przez lata emanował swoistym magnetyzmem. Wytwarzał rzadko spotykaną aurę, połączoną ze spokojem, mrokiem i erotyzmem, w tym względzie stał niedaleko Nicka Cave’a. Gaimanem, podobnie jak Cavem, fanki były zafascynowane. Vulture wspomina, że na konwentach komiksowych zdarzało się, że kobiety prosiły, aby twórca nowego “Sandmana” podpisał im się na piersiach. Jedna z kobiet miała nawet zapytać, czy może zostać niewolnicą seksualną Gaimana, ale ten odmówił.
Wydaje się, że to go nie pociągało. Nie było elementu narzuconej władzy, wyższości, poczucia kontroli. To ktoś inny wyszedł z propozycją. A to Gaiman chciał nakazywać, aby mówiono mu: “Mistrzu”. Nie znał granic. Liczbę kobiet, który zostały skrzywdzone przez autora, trudno oszacować. Vulture dotarło do historii kilku z nich, między innymi Scarlett Pavlovich. Pavlovich zaznaczyła jednak, że do niej samej zgłosiło się 14 innych wykorzystanych. Niemal wszystkie łączyło jedno - Gaiman, w momencie zarzucanych czynów, miał ponad 40 lat. Był po gigantycznych sukcesach swoich najważniejszych publikacji.
Katherine Kendall, zaproszona przez Gaimana do autokaru, nagle została przygnieciona ciężarem ciała Brytyjczyka, który miał żądać od kobiety pocałunku. Fanka pisarza, sparaliżowana przebiegiem sytuacji, zakłopotała go na tyle, że odpuścił. Kendall utrzymuje, że zaproponowano jej 60 tysięcy dolarów za milczenie. Caroline Wallner opiekowała się dzieckiem Gaimana i Amandy Palmer. Podczas jednej z nocy zasnęła. Miała obudzić się z penisem Gaimana w swojej dłoni. Kendra Stout, zaledwie 18-letnia, przyznaje się do romansu z Gaimanem. Nie była to jednak subtelna relacja. Stout utrzymuje, że została wielokrotnie zgwałcona.
Wspomniana już Pavlovich pojawiła się z rezydencji Gaimana i Palmer na zaproszenie żony pisarza, również jako opiekunka do dziecka. Początkowo nic nie zapowiadało dramatu, który miał rozegrać się przez następne godziny. Pavlovich przekazała, że Gaiman zaproponował, aby udała się do ogrodu i tam zażyła kąpieli, a on zajmie się pracą. Gdy Pavlovich się rozebrała, dołączył do niej nagi Gaiman. Mimo protestów kobiety pisarz zbliżył się, włożył palce w odbyt, usiłował też zgwałcić penisem. Utrzymywał z nią kontakt, nagrywał wiadomości wideo, gdy zgłosiła swoją sprawę na policję.
Publikacja Vulture to nie pierwsze zarzuty względem Gaimana. Doniesienia o mrocznej postawie Anglika ciągną się od lipca 2024 roku. Wówczas to twórcę “Sandmana” oskarżyły dwie kobiety.
Kłamca

Po niektórych osobach spodziewasz się złych rzeczy. Gdyby ktoś powiedział, że Pol Pot albo Adolf Hitler byli seryjnymi mordercami stojącymi za zbrodniczymi reżimami, pewnie nie byłbyś szczególnie zaskoczony. Gdyby ktoś powiedział, że twój znienawidzony szef z pracy rżnie na podatkach, pewnie nie byłbyś zaskoczony. Wszystko opiera się o poszlaki. Ich w wypadku Gaimana nie było. Przez lata uchodził za autora bardzo progresywnego. Fasadę utrzymywał nader skutecznie. Tak jak Richard Madoc z “Kaliope” był postrzegany przez literacki światek jako feminista, tak samo postrzegany był Gaiman. Z tą różnicą, że rzeczywistemu autorowi nie odmawiano czystości intencji. Do czasu.
W swojej twórczości Anglik regularnie poruszał tematykę przedmiotowego traktowania kobiet, przykładem właśnie “Kaliope”. Wstawiał się za pokrzywdzonymi, brzydził się rasizmem, w swoich publikacjach regularnie portretował postaci ze środowiska LGBT, czy to w “Amerykańskich bogach”, czy w “Koralinie”, a przede wszystkim “Sandmanie”, gdzie zaprezentowano cały przekrój - od homoseksualnego Koryntczyka, przez niebinarnego Lucyfera, a na biseksualnym, pozbawionym płci, Pożądaniu skończywszy. Nie były to przy tym charaktery wciśnięte na siłę, aby spełnić jakiekolwiek wymogi. Wydawało się, że Gaiman jest autorem progresywnym niezależnie od tego, jaki jest aktualny nurt popkulturowy. Z tego też względu jego upadek boli bardziej.
Kiedy czytam najnowsze doniesienia, są momenty, które rozpoznaję, ale też te, których nie rozpoznaję. Opisy rzeczy, które się wydarzyły, obok tych, które zdecydowanie się nie wydarzyły. Jestem daleki od bycia idealnym, ale nigdy nie uprawiałem seksu bez czyjejś zgody. Wróciłem do wiadomości, które wymieniałem z tymi kobietami i postrzegam je tak samo, jak postrzegałem wtedy. Jako relację dwóch osób, które dobrowolnie zgadzają się na seks i chcą się znów zobaczyć. Gdy utrzymywałem te relacje, obie strony wydawały się całkowicie zadowolone. Zdaję sobie jednak sprawę, że wiele rzeczy mogłem zrobić lepiej. Byłem emocjonalnie niedostępny, a jednocześnie dostępny seksualnie, skupiony na sobie i nie tak troskliwy, jak mogłem lub powinienem być. Oczywiste jest, że nie dbałem o ludzkie uczucia i to coś, czego naprawdę, głęboko żałuję. To było samolubne z mojej strony. Byłem pochłonięty własną historią i ignorowałem cudze… - przekazał Gaiman po ostatniej publikacji Vulture. Sprawę 64-latka bada policja.
Przeczytaj również






Komentarze (51)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych