PS5 Pro to niepotrzebna proteza. Marketingowy spektakl Sony

PS5 Pro to niepotrzebna proteza. Marketingowy spektakl Sony

Łukasz Musialik | Wczoraj, 10:01

Przyglądając się PS5 Pro, wciąż trudno mi uwierzyć, że ta konsola – jeszcze do niedawna będąca jedynie plotką i obiektem niekończących się spekulacji – wreszcie ujrzała światło dzienne. I choć pierwsze chwile z nowym sprzętem zawsze wzbudzają dreszczyk emocji, to jednak pytanie, które krążyło w mojej głowie od dawna, nie daje mi spokoju. Czy rzeczywiście potrzebujemy tej „ulepszonej” wersji?  

Kiedyś podobne wątpliwości miałem w trakcie premiery PS4 Pro. Wówczas Sony przekonywało, że jest to model przeznaczony dla bardziej wymagających graczy, którzy chcą cieszyć się wyższą rozdzielczością (4K) i stabilniejszą liczbą klatek na sekundę. Z perspektywy czasu – i wielu godzin spędzonych z “prosiakiem” – przyznaje, że PS4 Pro nie spełniło wszystkich pokładanych w nim nadziei. Jednak nie mogę też nie zauważyć, że ów „skok jakościowy” w praktyce okazał się przydatny głównie dla wąskiej grupy fanów oczekujących większej wydajności i rozdzielczości - choć do perfekcji wciąż było daleko. 

Dalsza część tekstu pod wideo

W przypadku PS5 Pro, przeżywam swoiste deja vu. Choć różni się wizualnie od standardowego modelu (inna konstrukcja chłodzenia, bardziej „spłaszczona” bryła), to jednak sama istota sprzętu nie wydaje się rewolucyjnie inna. Tak, zapewne znajdziemy tu kilka ciekawych usprawnień – mocniejszy układ graficzny lepiej obsłuży ray tracing w wybranych tytułach, a część gier doczeka się jeszcze natywnego wsparcia dla wyższej rozdzielczości. No i PSSR, z który deweloperzy mają jeszcze problem (implementacja młodej technologii Japończyków) choć z czasem się to zmieni, wraz z kolejnymi poprawkami, patchami i aktualizacją samego upscalingu Sony. 

Wciąż pozostaje nieco skonsternowany, szczególnie że cena PS5 Pro (ok 3500 zł) – a mówimy tu o kwocie znacząco wyższej od standardowej PS5 – potrafi przyprawić o zawrót głowy. Niewielu moich znajomych widzi sens dokonywania takiej inwestycji w sprzęt, który, choć technicznie lepszy, nie oferuje rewolucyjnej zmiany w sposobie grania. Tym bardziej że większość nowości, jakie pojawiają się na wersji “Pro”, i tak ma być dostępna (choć w nieco skromniejszej formie) na bazowej „piątce”.

PS4 Pro a obecna „pro-era” – czy nauka poszła w las?

PS4 Pro

Przy okazji premiery PS4 Pro, Sony prowadziło intensywną kampanię marketingową, przekonując, że oto nadchodzi czas 4K w segmencie konsol. Rzeczywiście, sporo tytułów otrzymało tzw. „tryb Pro”, w którym poprawiono rozdzielczość, tekstury czy płynność. W praktyce jednak wielu deweloperów decydowało się na skalowanie rozdzielczości (checkerboard rendering), więc te „prawdziwe” 4K pojawiało się jedynie w ograniczonej liczbie gier. Tego typu wybiegi nie są żadną tajemnicą – liczy się przecież jak najlepsza prezentacja w materiałach promocyjnych. W obecnych czasach, właściwie każdy producent na świecie, aby sprzedać swój sprzęt / produkt musi przekonać konsumenta, że jest mu niezbędny, kreując potrzebę - a ulegają nawet osoby, które siedzą w temacie.

Teraz, kiedy PS5 Pro stało się faktem, widzę pewną powtórkę z rozrywki. Znów mamy wielkie obietnice związane z płynniejszą rozgrywką w 4K, jeszcze lepszym ray tracingiem i nawet (w wybranych sytuacjach) wsparciem dla 8K – co brzmi ładnie, tyle że na co dzień i tak mało który gracz będzie w stanie to w pełni wykorzystać. Telewizory 8K wciąż nie są standardem nawet wśród entuzjastów, a i sama liczba gier, które realnie celują w tak kosmiczną rozdzielczość, pozostaje znikoma.  

W dodatku historia uczy, że deweloperzy raczej nie przygotowują dwóch kompletnie różnych wersji gry – jednej na PS5, a drugiej wyłącznie na wersję Pro. Zazwyczaj kończy się to jedynie wdrożeniem dodatkowych trybów, gdzie można wybrać pomiędzy stabilniejszym klatkażem a piękniejszą grafiką, ray tracingiem itp. Już w przypadku PS4 Pro było to często zauważalne jedynie dla wprawnego oka i posiadaczy odpowiedniego ekranu. Teraz mam wrażenie, że jest trochę podobnie - tak naprawdę dopiero dłuższe testy i porównania uwidaczniają zmiany, ale czy są one warte dopłaty?

Cena, napęd, rozterki i dylemat…

PS5 Pro i napęd optyczny

Nie można uciec od tematu kosztów. PlayStation 5 Pro jest droższe od standardowej wersji – i to całkiem wyraźnie. W dzisiejszych czasach, gdy gracze liczą każdy grosz (zwłaszcza że same gry kosztują więcej, a do tego dochodzą koszty abonamentów typu PS Plus), zakup droższego wariantu konsoli skłania do refleksji. Wielu posiadaczy premierowej konsoli Sony twierdzi, że lepiej te pieniądze przeznaczyć na dodatkowe tytuły, zestaw słuchawkowy czy kolejny kontroler DualSense, by cieszyć się rozgrywką w większym komforcie, zamiast dorzucać do Pro, które nie oferuje aż tak diametralnych zmian.

Kolejnym kontrowersyjnym elementem – na wzór plotek, które krążyły przed premierą – okazała się kwestia napędu optycznego. Już w przypadku PS5 Slim otrzymaliśmy dwie wersje: z napędem optycznym i tańszą, Digital. W przypadku PS5 Pro Sony poszło o krok dalej, bo napęd jest teraz opcjonalnym akcesorium. Kto go chce – musi wyłożyć dodatkowe (niestety, niemałe) pieniądze. Z perspektywy kogoś, kto uwielbia kolekcjonować gry w wersji fizycznej, wydaje mi się to krokiem wstecz. W moim odczuciu wygląda to jak nieudana proteza, którą kupujemy, żeby dorównać funkcjonalnością do starego, bazowego modelu PS5.

Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że cyfrowa dystrybucja rośnie w siłę i coraz więcej osób wybiera opcję kupowania gier prosto z PlayStation Store. Jeżeli więc ktoś dawno już pożegnał płyty i stawia wyłącznie na pliki pobierane z sieci, pewnie nie odczuje braku wbudowanego napędu. Pytanie, ile takich osób faktycznie jest – i czy potencjalna oszczędność (wynikająca z braku napędu) naprawdę równoważy cenę całej konsoli. W mojej ocenie wciąż pozostaje to dyskusyjne, zwłaszcza gdy spojrzymy na rosnące rozmiary współczesnych gier i konieczność inwestowania w dodatkowy dysk SSD.

Kilka mocnych punktów – tylko dla kogo?

PS5 / PS5 Pro

Chciałbym jednak zaznaczyć, że nie wszystko w Pro wydaje się zbyteczne. Dla kogoś, kto po prostu przywiązuje ogromną wagę do lepszego klatkażu, mocniejsze podzespoły mogą stanowić realną korzyść. Skoro bazowe PS5 w wielu tytułach ma problem z utrzymaniem stabilnych 60 klatek (czasem i 30) nie mówiąc o 4K (często trzeba przełączać się na odpowiedni tryb, rezygnując z detali), to teraz zyskujemy więcej mocy na szczytowe osiągi. Oczywiście trzeba zadać sobie pytanie, czy to wystarczający powód do zmiany konsoli.

Sporo mówiło się też przed premierą o ulepszonym systemie chłodzenia. Rzeczywiście, w testach przeprowadzonych przez niektóre redakcje branżowe (m.in. Digital Foundry) widać, że PS5 Pro generuje mniej hałasu niż jej poprzedniczka. Nieco przeprojektowane wnętrze konsoli sprzyja stabilniejszej pracy. Jeżeli jesteś typem gracza, który docenia ciszę i ma dość „odrzutowego” szumu wentylatora ze starego modelu (tak, zdarzają się takie przypadki), to pewnie zauważysz tę różnicę. To jednak wciąż ewolucja niż rewolucja.

Ponadto nowy kontroler DualSense – choć wciąż oparty na tym samym pomyśle – doczekał się minimalnych modyfikacji i powinien działać może nie lepiej, a być mniej awaryjny (z V1 bywało różnie). Mamy do czynienia bardziej z ciekawostką niż kardynalną zmianą, a pada i tak można kupić osobno. 

Case study. Te same gry, te same wrażenia?

Przeglądając listę tytułów, których używa się do testowania możliwości konsoli i tak ogramy jena bazowym PS5. Głośne exclusivy – takie jak „God of War: Ragnarök” czy „Marvel’s Spider-Man 2” – otrzymały wprawdzie stosowne aktualizacje, dzięki którym na PS5 Pro możemy liczyć na stabilniejsze 60 klatek przy wyższych ustawieniach graficznych, ale różnice w oprawie są trudne do uchwycenia bez bezpośredniego porównania. Niejeden nie zauważy różnicy, gdy obok umieścimy dwa te same obrazki z gry, zmieniając jedynie podpis, który pochodzi z wersji bazowego modelu, a który z Pro.

Porównam to trochę do sytuacji z PS4 Pro, gdzie najbardziej entuzjastyczni gracze godzinami analizowali klatkaż, doczytywanie tekstur czy detale / cienie w „Horizon Zero Dawn” czy „Uncharted 4: Kres Złodzieja”. Wtedy dało się zobaczyć pewną przewagę, ale była ona widoczna bardziej w testach od Digital Foundry niż w codziennym użytkowaniu. Teraz jest podobnie, bo jeśli ktoś potrafi wychwycić drobne szczegóły związane z cieniowaniem czy też różnice w odbiciach dzięki ulepszonemu ray tracingowi, może czuć się usatysfakcjonowany - ma dobre oko. Z kolei zwykły gracz, który chciałby po prostu cieszyć się przyjemnym i w miarę płynnym obrazem, raczej nie odczuje kolosalnego przeskoku - zwłaszcza grając z pewnej odległości na kanapie, a nie z nosem w ekranie. 

Naturalnie są produkcje stricte multiplayerowe, gdzie stabilny klatkaż (ale i brak lagów) ma znaczenie. Tam część społeczności może faktycznie docenić dodatkową moc obliczeniową PS5 Pro. Ale i w tym przypadku nie zapominajmy, że większość gier online jest optymalizowana tak, by działać stabilnie na zwykłej PS5, bo to wciąż główny model w rękach graczy. Twórcy rzadko idą na tak dalekie ustępstwa, aby gracze mieli znaczącą przewagę np. z mocniejszym sprzętem Sony. Niektóre produkcje w ogóle blokują klatkaż, by zachować równe szanse dla wszystkich. Dlatego uważam, że jeśli ktoś nie ściga się na milisekundy w najnowszych strzelankach, niewiele traci, zostając przy podstawowej wersji.

Podsumowanie

Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że „Pro” w nazwie to bardziej zabieg marketingowy. Owszem, znajdziemy tu kilka ulepszeń w wydajności, poprawione chłodzenie czy opcjonalny napęd, ale to właśnie sprawia, że konsola wydaje się czymś na kształt drogiego dodatku, a nie przełomu. Dla wielu użytkowników będzie to wyłącznie ciekawostka – tym bardziej, że ceny rosną, a dostęp do prawdziwie ekskluzywnych funkcji jest i tak mocno ograniczony.

Czy to znaczy, że PS5 Pro jest całkowicie niepotrzebne? Niekoniecznie. Z pewnością znajdzie grupę odbiorców, którzy docenią jej walory (zwłaszcza z biegiem czasu, kiedy więcej tytułów pokaże pazur). Jednak cała reszta – gracze, którzy po prostu chcą cieszyć się ulubionymi tytułami, mogą spokojnie zostać przy bazowym modelu, nie tracąc niczego istotnego. Kolejna „pro-edycja” to bardziej proteza niż faktycznie nowe rozdanie. Najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby Sony skupiło się na tworzeniu świetnych i wciągających gier i optymalizacji swojego ekosystemu, zamiast wypuszczać na rynek kolejną, mocniejszą zabawkę - ale to tylko moje zdanie.

Łukasz Musialik Strona autora
Pasjonat gier od samego dzieciństwa, kiedy to swoją pierwszą konsolę dostał od rodziców. Od tamtej pory zafascynowany grami i ich światem, ponieważ jako dorosły uważa, że to nie tylko rozrywka, ale także sztuka, która może nas uczyć, inspirować i poruszać emocje. Nieustannie poszerza swoją wiedzę i doświadczenie w dziedzinie gier i konsol, aby móc dostarczać innym jak najbardziej wartościowe treści.
cropper