
TOP 10 gier z Kaczorem Donaldem
Najsłynniejszy kaczor świata doczekał się nie tylko masy kreskówek, komiksów i filmów. Kaczor Donald wystąpił również w grach. Jego występy na konsolach rozciągają się wzdłuż kilku epok. W ur. postać ta obchodziła swoje 90. urodziny! Nie mieliśmy dotychczas okazji, aby przyjrzeć się grom z udziałem sławnego kaczora, na którego przygodach wychowywały się kolejne pokolenia. Gwarantuję, że o części tych gier nawet nie słyszeliście. Niektóre z nich wprowadziły interesujące mechaniki, podczas gdy inne szybko odeszły w zapomnienie. Postanowiłem wyciągnąć je z otchłani wspomnień.
Pierwsze gry z Kaczorem Donaldem pojawiły się w zamierzchłych czasach, gdy graczom wystarczała skromna paletka kolorów i zlepek kilku pikseli na kineskopowych ekranach. Systemowo nie mogły to być produkcje złożone, lecz jako platformówki spełniały swoje zadanie. Czy kiedykolwiek pojawiła się gra z udziałem Donalda, dzięki której udałoby się przebić jej twórcom do branżowego mainstreamu? Z tym bywało różnie. Wskazałbym serię Kingdom Hearts, lecz to historie oparte na kilku ikonicznych postaciach ze świata Disneya. Dzisiaj wyłowię gry wyłącznie z Kaczorem Donaldem.
Historia uczy, że studia tworzące gry na znanej licencji szybko kończyły działalność. Kaczor Donald nie jest tutaj wyjątkiem. Podobny lost spotykał twórców m.in. Looney Tunes, czy postaci ze świata Tiny Toon Adventures. Niewiele wskazuje, aby kiedykolwiek powróciły gry dedykowane Kaczorowi Donaldowi, choć Myszkę Miki niedawno podziwialiśmy w Epic Mickey: Rebrushed, czyli odświeżonej przygodzie autorstwa znanego twórcy, Warrena Spectora. Tymczasem naszą wędrówkę przez poniższą topkę gier z Donaldem w roli głównej rozpoczniemy od...Sierry On-Line.




Donald Duck's Playground (1984, Sierra On-Line)
W tej prostej serii mini-gier chodziło o czysty zarobek. Nie tylko z punktu widzenia jej producentów, lecz fabuły. Kaczor Donald chce kupić plac zabaw swoim siostrzeńcom (ich imiona to kolejno: Hyzio, Dyzio i Zyzio). By tego dokonać musi podjąć się pracy. I to niejednej. Do akcji wkracza gracz biorąc udział w jednej z kilku czynności. Sortowanie warzyw, pakowanie zabawek, umieszczanie skrzyń z towarem i załadunek. Za każdą aktywność otrzymuje należną zapłatę. Każda z pracy zajmuje do ośmiu minut. Końcowy rezultat pozwala na zakup plac zabaw lub nie. Donald Duck's Playground pomimo prostoty oprawy jest bardzo edukującym doświadczeniem. W końcu chodziło w niej o podjęcie się pracy, aby zarobić na upragniony prezent dla maluczkich. To bardzo uniwersalna koncepcja, a grę dzisiaj można pobrać na telefony i Nintendo Switch. W odświeżonej grafice. Pierwotna edycje debiutowała na Commodore 64, w 1986 roku pojawiła się na Atari, Apple II i legendarnej Amidze.
Donald in Maui Mallard/Maui Mallard in Cold Shadow (1996, Disney Interactive)
Istnienie tej arcyciekawej gry zawdzięczamy gradaptacji Alladyna. Po sukcesie tamtej produkcji władze Disneya uparły się, aby kontynuować tę passę. Zależało im również na kreowaniu oryginalnych postaci i umieszczaniu ikonicznych bohaterów w nowej roli. I tak twórcy nowej gry uznali, że przebiorą Donalda za detektywa. Disney Interactive we współpracy z Eurocom Entertainment opracowali tytuł może nie wybitny, lecz pomysłowy i grywalny. Wielu jest zdania, że gra poradziłaby sobie lepiej, gdyby wydano ją na PlayStation. W 1996 roku konsola Sony już dominowała rynek, a SNES stał się reliktem przeszłości. Autorzy inspirowali się Hawaii 5-0, serią Earthworth Jim i licznymi filmami o sztukach walki. Dzięki hybrydowej rozgrywce udało się opracować ciekawą platformówkę o bardzo dobrej grafice jak na możliwości docelowej platformy. Donald przełączał się między detektywem a ninją czego wymagała zresztą systemowa natura przeciwników. Szkoda, że nigdy nie powstał sequel, który był już opracowywany na PlayStation. Na jego gruzach zbudowano grę o Herkulesie, by ta ukazała się równolegle z kultowymi filmem ze stacji Disneya.
Quackshot starring Donald Duck (1991, Sega)
Nastał czas, gdy to japońskie studio wzięło się za grę o amerykańskiej ikonie kreskówek. Ta urocza platformówka powstawała z myślą o konsoli Sega Mega Drive i odniosła niemały sukces. Grę uznaje się za duchowego następcę Ducktales. Donald wraz z siostrzeńcami wyruszył na wielką, odkrywczą przygodę. W 1991 roku próżno było szukać produkcji o tak zaawansowanej oprawie graficznej. Wszak mówimy tylko o side-scrollowej platformówce to trudno było dopatrzeć się w niej systemowych nieścisłości. Tytuł dzieje się w różnych miejscach a wisienką na torcie był etap z zamkiem Draculi. To wówczas po konfrontacji z duchem bohater odkrywał, że to hrabia posiada prawdziwą mapę skarbu, którego tak poszukiwał nasz kaczorek. Gra po latach trafiła na Segę Saturn jako element składanki The Disney Collection. Obecnie można ją nabyć niemal na każdej cyfrowej platformie sprzedaży. Myślę, że warto, jeśli przegapiliście 90. urodziny Donalda.
The Lucky Dime Caper Starring Donald Duck (1991, Sega)
Kolejny platformer dedykowanej kultowej konsoli Segi. Twórcy wykorzystali patenty znane z gry Castle of Ilusions opartej na przygodach Mikiego. Donald mógł walić przeciwników młotkiem lub rzucić dyskiem. Bohater zbierał power-upy, co czasowo zwiększało jego skuteczność. To w gruncie rzeczy tytuł historycznie, ponieważ Kaczor Donald pierwszy raz wyszedł samotnie na przygodę w świecie gier. Stąd nie dziwi mnie decyzja autorów, aby wykorzystać koncepcję Castle of Ilusions. Trudno natomiast nazwać The Lucky Dime kopią. Wiedźma, Magica De Spell porywa siostrzeńców Donalda, a ten musi na własną rękę uratować malców z opresji. Do przejścia czekało siedem poziom wraz z finałowym zamkiem Magici. Czy gra przetrwała próbę czasu? Dzięki wzmożonej popularności retro warto po nią dzisiaj sięgnąć. Gra pojawiła się również na konsoli Sega Genesis. Istnieje kilka różnic pomiędzy wersjami jak np. zmienione intro.
Deep Duck Trouble Starring Donald Duck (1993, Sega)
Nieistniejące już studio Aspect podjęło się realizacji kolejnej gry o Kaczorze Donaldzie. Platformą docelową okazała się Sega Game Gear. I w tym tkwił problem wynikający z niedostatecznej popularności Deep Duck. Game Gear w 1993 roku nie było popularne. Właściwie grała na niej już garstka fanatyków Segi. Opisywana platformówka była jednak niczego sobie. Media chwaliły oprawę graficzną i poziom wyzwania. I do tego ostatniego aspektu (heh, jak nazwy dewelopera) muszę się odnieść. Gry z Kaczorem Donaldem do pierwszej połowy lat 90. wcale nie były łatwe. Spróbujcie ukończyć którąkolwiek z tamtej epoki bez utraty wszystkich żyć. Ducktales było ledwie początkiem trudnych przygód Donalda. Deep Duck również spełniało dyrektywę gry prostej do nauczenia się, lecz trudnej do pokonania. W tej historii chodziło o ratunek wuja Sknerusa McKwacza. Ciekawostką był interfejs użytkownika. Postać oprócz licznika życia dysponowała jeszcze ilością odniesionych obrażeń (limit trafień: 3).
Donald Duck: Goin' Quackers (2000, Ubisoft)
Czas na trójwymiarową epokę. Nad grą czuwał znany twórca, Patrice Desilets. To on po latach tworzył serię Assassin's Creed i chciał w tej platformówce zaimplementować mechanikę znaną z Prince of Persia: The Sands of Time. Twórcy nie kombinowali z mechanikami. Byli zapatrzeni w uniwersalną koncepcję zabawy z serii Crash Bandicoot. Desilets podczas testowania gry wpadł na pomysł, aby umożliwiść graczom opcję przewijania gry do tyłu, by nie tracić żyć. Finalnie opcja do gry nie trafiła, lecz pojawiła się w wydanej trzy lata potem PoP. Recenzenci docenili przystępność gry. Widać, że była ona projektowana dla młodszych pokoleń. Emanowała kolorową graficzką i łatwo przyswajalną rozgrywką. Nic rewolucyjnego i tak też została zapamiętana. Pojawiła się na wszystkim, co było wówczas dostępne. Doczekała się nawet wersji dla Game Boya Color.
Donald Duck (1988, Kemco)
Ta pomysłowa składanka pojawiła się na klasycznym Famicomie. To seria gier logicznych z udziałem Kaczora Donalda, Daisy oraz siostrzeńców. To dość familijna gra. Twórcy wymyślili sześć konkurencyjnych aktywności. Gracze mogli wybierać te wedle uznania lub rozegrać wszystkie przerywane opowiastką. Z racji ówczesnej licencji na gry Disneya posiadane przez Capcom, Donald Duck trafiło do Stanów Zjednoczonych z innym pakietem postaci. W wersji z postaciami Disneya gra nigdy nie opuściłaby granic Japonii.
Donald Duck and the Magical Hat (1995, Epoch)
Produkcja, której próżno było szukać na Zachodzie. Pojawiła się wyłącznie w Japonii. Tak więc, Daisy zażyczyła sobie ładny kapelusz. Kaczor Donald oczywiście chciałby sprostać temu oczekiwaniu. Jest mały problem. Rzeczony kapelusz kosztuje aż trzysta dolców. Kaczorek szybko podejmuje się pracy, by w kupić Daisy upragniony kapelusz. Szkopuł w tym, że ktoś go ubiegł. Tak zaczyna się kolejny, sidescrollowy platformer. Różnica polega na tym, że w odróżnieniu od reszty gier w tej zaszczepiono mini-gry poukrywane w poziomach, co przypominało Super Mario Bros. lub Donkey Kong Country. Oczy cieszyła grafika, a poziom wyzwania potrafił dać w kość. To jedna z najbardziej zapomnianych gier o Donaldzie, dlatego uznałem, że należy jej się kilka słów.
PK: Out of the Shadows/Donal Duck PK (2002, Ubisoft)
W tej alternatywnej wersji uniwersum, Kaczor Donald pracuje jako ochroniarz w Ducklair Tower. Wciąż śnią mu się Daisy i siostrzeńcy. Marzy o staniu się kimś więcej, o byciu superbohaterem. Z pomocą przychodzi sztuczna inteligencja, One. Wyposażony w nowoczesną broń i kostium Donald rusza szczęśliwy do domu. Nagle Ziemię nawiedzają kosmici. I tak zaczyna się akcja. Tytuł niestety powszechnie skrytykowano za brak oryginalności i nadmierną eksploatację tych samych czynności. Gra podzieliła w tej kwestii losy niesławnego Batman: Vengeance, bo też była podobna do tej gry. Doceniono natomiast dubbing. Produkcja stała się przykładem, że Kaczor Donald najlepiej radził sobie jako tradycyjny platformer, a nie akcyjniak.
Donald's Alphabet Case (1988, Westwood Associates)
Kolejna gra o edukacyjnym charakterze z Kaczorem Donaldem. Była przeznaczona na domowe komputery i nigdy nie pojawiła się na konsolach. Co ciekawe nie wydano jej na Atari, choć taka wersja ponoć znajdowała się w przygotowaniu (odpowiedzialne za nią było studio Nathan Software). Zabawa była względnie prosta. Z pokoju Hyzia, Dyzia i Zyzia zbiegły kreowane na litery alfabetu zwierzątka. Zadaniem Donalda było złapania ich wszystkich. Autorzy opracowali ciekawy patent. I za chwilę dowiecie się dlaczego port gry na konsole nie miałby większego sensu. W każdym pomieszczeniu w domu Donald musiał złapać kilka liter. Gdy gracz znajdował się odpowiednio blisko celu należało wcisnąć odpowiedni klawisz, by go złapać w grze. By złapać B, musieliśmy wcisnąć klawisz B. Proste, prawda?
Przeczytaj również






Komentarze (28)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych