
Prima Aprilis w grach? Produkcje, które nie boją się humoru
Czasem najlepszym lekarstwem na codzienny chaos jest po prostu... Śmiech. Zwłaszcza wtedy, gdy wszystko dookoła próbuje być poważne, mroczne i dramatyczne. Dlatego warto niekiedy sięgnąć po produkcje, które nie udają czegoś, czym nie są - a zamiast tego stawiają na humor, luz i czystą przyjemność z gry. Bo choć komedia to gatunek, który bywa niedoceniany, to właśnie ona najczęściej zostaje z nami na dłużej.
W tym zestawieniu zebrałem osiem tytułów, które nie boją się być zabawne. Czasem w sposób błyskotliwy, czasem totalnie absurdalny, a czasem po prostu bezpretensjonalny. Wszystkie mają jednak jedną wspólną cechę: potrafią poprawić humor, niezależnie od nastroju. A to zdecydowanie dobra opcja na zakończenie przypadającego na dzisiejszy dzień Prima Aprilis. Nie przedłużając - przejdźmy do zestawienia!
Oczywiście pamiętajmy, że humor jest kwestią skrajnie subiektywną, więc niewątpliwie znajdą się osoby, dla których wskazane poniżej produkcje będą bliższe żenadzie, niż komedii.




The Stanley Parable
Ta gra to komedia w czystej postaci - ale nie taka, która wali żartami po głowie. The Stanley Parable to absurdalna, inteligentna opowieść o pracowniku korporacji i... Narratorze, który zbyt mocno wierzy, że wie, co robisz. To parodia gier, fabuły, wyborów i samego medium. Każde kolejne przejście otwiera nowe ścieżki, jeszcze dziwniejsze zakończenia i jeszcze więcej meta-komentarzy. A wszystko z suchym humorem, który bawi nawet przy piątej pętli.
Untitled Goose Game
Wcielasz się w gęś. Robisz psikusy. Uprzykrzasz życie ludziom. I tylko tyle. A może aż tyle? Untitled Goose Game to dowód na to, że gra nie musi mieć ogromnego budżetu ani epickiej historii, żeby bawić do łez. Prosta mechanika, urocza grafika i masa sytuacyjnego humoru sprawiają, że każda kradzież kapelusza albo “honkanie” na starszego pana daje satysfakcję porównywalną z pokonaniem trudnego bossa.
South Park: The Fractured But Whole
Jeśli chodzi o bezczelność, żarty z popkultury i łamanie wszelkich granic poprawności - South Park nie ma sobie równych. Druga część growych przygód chłopaków z Colorado przenosi ich do świata superbohaterów, gdzie walka o budżet filmowy Marvela staje się ważniejsza niż los świata. Tu wszystko jest pastiszem: mechaniki RPG, struktura zadań, dialogi i sam gracz. A przy tym to wciąż zaskakująco dobry RPG.
Portal 2
Mało która gra łączy łamigłówki z humorem tak perfekcyjnie, jak Portal 2. GLaDOS wraca z ciętym językiem, Wheatley (głos Stephena Merchanta) dokłada swoje trzy grosze, a wszystko kręci się wokół testów, które... No cóż, mogą pójść nie tak. To zabawa w czystej formie - i chociaż trzeba trochę pogłówkować, każda linijka dialogu sprawia, że nie sposób się nie uśmiechnąć. Nawet gdy znowu wpadamy do kwasu.
Goat Simulator
Totalny chaos, bez ładu i składu, ale z toną frajdy. Goat Simulator to gra, w której sterujesz kozą i robisz absolutnie wszystko, co głupie, nielegalne i fizycznie niemożliwe. Wyrzucanie ludzi w powietrze, wspinaczka na wieżowce czy jazda na deskorolce przez pole kukurydzy - to tu codzienność. Parodia sandboxów, która nie traktuje siebie serio ani przez chwilę. I właśnie dlatego działa.
Disco Elysium
Niby RPG, niby dramat noir, a jednak jedna z najzabawniejszych gier ostatnich lat - choć śmiech tu często przeplata się z egzystencjalnym bólem. Disco Elysium to festiwal absurdalnych dialogów, filozoficznych sporów we własnej głowie i prób bycia kimś, kim zdecydowanie nie jesteśmy. Inteligentny, dziwaczny i momentami kompletnie odklejony - humor w tej grze to nie gagi, tylko samoświadomość i styl. A to czasem najlepsza opcja!
Monkey Island
Klasyka gier przygodowych i jednocześnie wzór tego, jak pisać zabawne dialogi. Samozwańczy pirat o złotym sercu i niemal zerowych umiejętnościach, to postać, której nie sposób nie lubić. Zamiast walki - słowne pojedynki. Zamiast strzelania - absurdy. Monkey Island nie boi się żartów z popkultury, graczy ani choćby z samego siebie. Nawet po latach ta seria dalej potrafi rozśmieszyć do łez.
Octodad: Dadliest Catch
Grasz ośmiornicą udającą... Zwykłego ojca rodziny. I próbujesz wykonywać proste czynności jak chodzenie, ścinanie trawnika czy zakupy - mając do dyspozycji czułki, które ledwo da się kontrolować. Octodad to fizyczna komedia w najczystszej postaci. Wszystko się tu chwieje, wszystko wypada z rąk, a próba zachowania pozorów „normalności” jest tak absurdalna, że trudno się nie śmiać już po pierwszych sekundach.
Przeczytaj również






Komentarze (11)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych