The LAst of Us 2

Tryb Wydajności czy Tryb Graficzny? Którą opcję najczęściej wybieracie

Kajetan Węsierski | 10.04, 21:30

Grafika czy gameplay? To pytanie wraca jak bumerang przy każdej nowej generacji sprzętu, premierze głośnego tytułu i gorącej dyskusji w komentarzach pod trailerami. Jedni twierdzą, że gra ma przede wszystkim wyglądać - bo w końcu mamy 2025 rok, a technologia powinna robić wrażenie. Inni odpowiadają, że najlepsze gry w historii rzadko wygrywały obrazem, a raczej tym, jak się w nie grało. 

I nie ma jednej, uniwersalnej odpowiedzi - bo wszystko zależy od oczekiwań, gustu i nastroju. W dzisiejszym tekście spróbuję przyjrzeć się temu dylematowi nieco bliżej. Z jednej strony: zachwycające światy, fotorealistyczne postacie i animacje, które zostają w głowie. Z drugiej: gry, które może i nie wyglądają oszałamiająco, ale po prostu trudno się od nich oderwać. No i najważniejsze - co na ten temat myślą sami gracze?

Dalsza część tekstu pod wideo

Wydajność...

Nie ma nic gorszego niż gra, która wygląda zjawiskowo, ale... Działa jak pokaz slajdów. Jasne, pierwsze wrażenie zazwyczaj robi oprawa graficzna, ale jeśli po kilku minutach klatki lecą na łeb na szyję, a input lag sprawia, że każda akcja staje się loterią - czar pryska szybciej niż trailer z E3. Wydajność to fundament. Bez niej nawet najładniejsze światy stają się bezużyteczną pocztówką.

Gameplay musi być responsywny, rytmiczny, płynny. I to nie tylko w strzelankach czy grach akcji. Nawet w RPGach czy symulatorze zarządzania, kiedy animacje się zacinają albo interfejs reaguje z opóźnieniem, człowiek wytrąca się z rytmu. A w końcu o to chodzi w graniu - o flow. Dobrze zoptymalizowana gra potrafi dać przyjemność z samego grania, bez względu na to, czy trzyma się 60, czy 120 klatek. Byle trzymała się czegokolwiek.

Są też tytuły, które bez solidnej wydajności po prostu przestają działać. W Soulsach, Doomie, Fortnite czy Street Fighterze każda sekunda opóźnienia to różnica między triumfem a porażką. W takich grach liczy się precyzja, szybkość reakcji, czy kontrola. Można mieć realistyczne odbicia w kałuży, ale co z tego, jeśli przez nie nie zobaczysz, że wróg już cię zdjął… ;) 

I może właśnie dlatego gracze, którzy spędzają przy padzie setki godzin, tak często wybierają wydajność nad wodotryski. Bo choć ładne cienie są miłe dla oka, to płynność rozgrywki zostaje w rękach. A wrażenie, że wszystko działa dokładnie tak, jak powinno - bez trzasków, opóźnień i frustracji - to coś, czego nie da się podrasować nawet najlepszym ray tracingiem.

A może jednak grafika?

Nie bez powodu pierwsze, co robimy po odpaleniu nowej gry, to rozglądanie po świecie. Zwracamy uwagę na detale, światło, sposób, w jaki porusza się trawa albo jak cień układa się na twarzy postaci. Dobra grafika potrafi od razu wciągnąć, sprzedać klimat, zbudować nastrój i sprawić, że zapomina się o trzymaniu pada w rękach. To ten moment, kiedy zamiast „gram w grę” pojawia się „żyję w tym świecie”. Immersja na najwyższym poziomie.

Grafika jest też nośnikiem historii. W opowieściach bez słów to właśnie wizualia mówią najwięcej - spojrzenie bohatera, delikatny gest, sposób, w jaki zmienia się niebo w zależności od nastroju sceny. W Red Dead Redemption 2 czuć porę roku, a w takim The Last of Us 2 widać zmęczenie na twarzy Ellie. To nie są tylko „ładne obrazki” - to język emocji, który bez słów potrafi trafić w punkt.

Poza tym… Gra to forma sztuki. I tak jak w kinie zachwycamy się zdjęciami, kompozycją kadru, scenografią - tak samo można chłonąć wizualną warstwę gry. Ghost of Tsushima, Horizon, Death Stranding - to tytuły, które równie dobrze można by wstawić do galerii. I nawet jeśli gameplay jest prostszy, to doświadczenie jako całość zostaje w pamięci właśnie przez to, co widzieliśmy, a niekoniecznie gdzie kliknęliśmy.

No i nie oszukujmy się - technologia poszła tak do przodu, że oczekujemy, by gry wyglądały jak rzeczywistość. To naturalne. Nowy sprzęt, nowe możliwości, nowe standardy. Nie chodzi o to, żeby każda gra miała milion efektów graficznych, ale o to, żeby wyglądała jak produkt swoich czasów. Bo w 2025 roku „ładne” to już nie bonus - to często punkt wyjścia. I jednocześnie coś, przy czym łatwo zostać w tyle.

Werdykt? 

Jak widać, argumenty są mocne po obu stronach. Jedni szukają gier, które wyglądają jak interaktywny film, inni wolą czuć pełną kontrolę, nawet jeśli wszystko dookoła składa się z prostych tekstur. I nie ma w tym nic złego. Bo choć debaty o grafice i wydajności będą toczyć się jeszcze długo, to prawda jest taka, że każdemu chodzi o to samo - żeby gra dawała frajdę.

Nie ma jednej, uniwersalnej odpowiedzi. Dla jednych najważniejsze będzie 60 klatek i responsywność, dla innych - klimatyczna oprawa, która działa na wyobraźnię. I dobrze. Bo to właśnie różnorodność potrzeb, gustów i oczekiwań sprawia, że gry wideo mogą być tak różne. A każdy z nas ma prawo zdecydować, co w danym momencie liczy się bardziej. Koniecznie dajcie znać, jak wypada to w Waszym przypadku! 

Źródło: Własne
Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper