Nie tylko Minecraft. Te adaptacje gier również zostały zjedzone przez krytyków

Nie tylko Minecraft. Te adaptacje gier również zostały zjedzone przez krytyków

Kajetan Węsierski | Wczoraj, 14:00

Adaptacje gier wideo na wielkim ekranie od lat próbują przełamać złą passę - raz z lepszym, raz z gorszym skutkiem. Na każde Fallouta czy The Last of Us, które zgarniają świetne recenzje i budują nowy standard, przypada co najmniej kilka takich tytułów, o których branża filmowa najchętniej by zapomniała. Bo choć materiały źródłowe bywają mocne, to przełożenie ich na język kina wciąż okazuje się zaskakująco trudne.

W dzisiejszym zestawieniu zebrałem osiem adaptacji, które zamiast aplauzu doczekały się ziewnięć, śmiechu lub bezlitosnych recenzji. Filmy, które miały trafić do fanów, a ostatecznie stały się przestrogą. Czasem zawiodła reżyseria, czasem scenariusz, a czasem po prostu brak zrozumienia, czym ta gra była dla graczy. Efekt? Produkcje, które zostały zjedzone przez krytyków jeszcze zanim zdążyły na dobre rozgościć się w kinach.

Dalsza część tekstu pod wideo

Resident Evil: The Final Chapter (2016)

Szósta odsłona filmowej serii Resident Evil miała być wielkim finałem - zamknięciem wątku Alice i ostatecznym rozprawieniem się z Umbrellą. Zamiast tego widzowie dostali pośpiesznie sklejony film, pełen montażowych cięć, narracyjnych uproszczeń i scen akcji, które bardziej męczyły niż ekscytowały. Krytycy nie zostawili na nim suchej nitki, uznając, że „finał” powinien był nastąpić kilka filmów wcześniej.

Assassin’s Creed (2016)

Michael Fassbender w roli głównej, znane uniwersum, solidny budżet i spore oczekiwania. Co mogło pójść nie tak? Jak się okazało - prawie wszystko. Assassin’s Creed był filmem, który udawał, że rozumie swoją grę, a jednocześnie całkowicie ignorował to, co czyniło ją ciekawą. Zamiast intrygi i parkouru - długie sceny w laboratoriach i fabuła, która z każdą minutą robiła się coraz bardziej niezrozumiała.

Hitman: Agent 47 (2015)

Druga próba przeniesienia Agenta 47 na duży ekran skończyła się jeszcze gorzej niż pierwsza. Zamiast chłodnej, wyciszonej atmosfery i metodycznego podejścia do zabójstw, dostaliśmy festiwal wybuchów i stereotypów. Film odciął się od klimatu gier, a sam bohater bardziej przypominał Terminatora niż eleganckiego zabójcę z kodem kreskowym. Efekt? Mało imponujące 9% na Rotten Tomatoes i szybkie zapomnienie.

Max Payne (2008)

Mark Wahlberg jako mroczny glina pogrążony w bólu? Brzmi dobrze, prawda? A jednak Max Payne to przykład filmu, który miał wszystko oprócz... Ducha pierwowzoru. Zabrakło stylu noir, charakterystycznych monologów wewnętrznych i klimatu, który wynosił grę ponad przeciętność. Zamiast tego dostaliśmy dziwaczną historię z demonicznymi wizjami i przerysowaną akcją, która tylko rozczarowywała.

Silent Hill: Revelation (2012)

Pierwszy Silent Hill miał swoje problemy, ale przynajmniej próbował budować klimat. Kontynuacja? Całkowicie go zgubiła. Revelation wyglądał jak krzykliwy zlepek jump scare’ów i taniej estetyki rodem z taniego horroru. Ciągły hałas, kompletny brak subtelności i nieumiejętność zrozumienia podstaw. Fanom nie pozostało nic innego, jak wzruszyć ramionami i wrócić do oryginalnych gier.

Mortal Kombat: Annihilation (1997)

Trudno uwierzyć, że coś mogło pójść aż tak źle. Kontynuacja przyzwoitego Mortal Kombat z 1995 roku to festiwal plastikowych efektów, fatalnych dialogów i aktorstwa, które nie wytrzymałoby nawet w szkolnym teatrze. Z każdą sceną ten film staje się coraz bardziej absurdalny - i choć dziś może bawić jako guilty pleasure, w dniu premiery był po prostu kompromitacją.

Super Mario Bros. (1993)

To pierwszy film kinowy na podstawie gry wideo - i od razu... Katastrofa. Bob Hoskins i John Leguizamo robili, co mogli, ale scenariusz, który przenosił Mario do mrocznego, dystopijnego miasta z dinozaurami, był jak z innej planety. Fani Nintendo przecierali oczy, a sami aktorzy po latach mówili wprost, że nienawidzili pracować na planie. Cóż, pozostaje się cieszyć, że niedawna adaptacja wypadła o niebo lepiej. 

Tomb Raider: Cradle of Life (2003)

Angelina Jolie miała charyzmę i wygląd Lary Croft, ale druga część jej przygód nie dała jej wiele do roboty. Cradle of Life to film, który próbował być blockbusterem na miarę Indiany Jonesa, ale zabrakło mu duszy. Lokacje były egzotyczne, akcja dynamiczna, a mimo to całość wypada nijako. Zamiast odkrywania tajemnic - fabularne mielizny i sceny, które ulatywały z głowy jeszcze przed napisami końcowymi.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper