Naga broń powraca! Jakie były początki kultowej komediowej serii z Frankiem Drebinem

Naga broń powraca! Jakie były początki kultowej komediowej serii z Frankiem Drebinem

Dawid Ilnicki | 13.04, 12:00

W zeszłym tygodniu do sieci trafiła pierwsza zapowiedź nowej “Nagiej broni”, w której obowiązki zmarłego w 2010 roku Leslie Nielsena, wcielającego się we Franka Drebina, przejmuje jego filmowy syn, grany przez Liama Neesona. I choć obserwatorzy niemal jednogłośnie skrytykowali kiepską scenę walki to jednocześnie ich serca z pewnością rozgrzał końcowy żart, wyraźnie nawiązujący do kultowej serii.

Odpowiedzialne za stworzenie postaci gamoniowatego, ale - koniec końców - również zaskakująco efektywnego w swej pracy gliniarza było słynne trio ZAZ: Jerry Zucker, Jim Abrams i David Zucker. Bracia Zuckerowie znali się z Abramsem od wczesnego dzieciństwa i wspólnie uczęszczali do kolejnych szkół. Również tej wyższej, na Uniwersytecie Wisconsin-Madison, na którym cała trójka sformowała swoją własną grupę teatralną, a jej działalność złożyła się na ich pierwszy film: “The Kentucky Fried Movie” z 1971 roku, który odbił się szerokim echem. Dopiero jednak ich następne dzieło sprawiło, że o triu ZAZ zaczęto mówić jako o jednej z najciekawszych komediowych grup przełomu dekad.

Dalsza część tekstu pod wideo

Przygotowując się do realizacji kolejnych skeczów tercet często decydował się na nagrywanie telewizyjnych programów nadawanych późną nocą. Głównie w poszukiwaniu reklam, które można było później wykorzystać w komediowych miniaturach. Pewnej nocy jednak wśród nagrań pojawił się niespodziewanie, słabo dotąd kojarzony film Halla Bartletta “Zero Hour!”, będący dość standardowym dla tego czasu widowiskiem katastroficznym, rozgrywajacym się na pokładzie samolotu. Co istotne, będącym również remakiem wcześniejszej, kanadyjskiej produkcji. Trio ZAZ postanowiło wziąć na warsztat fabułę tego niepozornego dziełka, chcąc wydobyć z całkowicie poważnej historii jej pełen aspekt komediowy. Udało się to znakomicie, gdyż w 1980 roku premierę miał film “Airplane!”, znany u nas pod świetnym tytułem “Czy leci z nami pilot?”, który okazał się wielkim sukcesem twórców, przy budżecie wynoszącym 3.5 miliona dolarów, przynosząc ponad 170 milionów wpływów z kin.

Dużo ważniejsze niż ogromny sukces finansowy ich drugiego poważnego przedsięwzięcia okazało się jednak to, że właśnie w tym filmie Zuckerom i Abramsowi udało się skrystalizować ich oryginalny styl, który z jednej strony sięgał bezpośrednio do filmowej klasyki, z drugiej jednak był również niezwykle charakterystyczny. Choć producenci “Airplane!” początkowo chcieli wymóc na twórcach zatrudnienie do głównych ról typowych aktorów komediowych, ostatecznie poszli oni zupełnie inną drogą. Sięgnęli bowiem po odtwórców dotąd niewystępujących w produkcjach z tego gatunku, dzięki czemu osiągnęli, obecny we wszystkich ich późniejszych dziełach, efekt śmiertelnie poważnego humoru. Z jednej strony wikłając swe postacie w naprawdę ogromne problemy, a z drugiej każąc im wypowiadać często zupełnie absurdalne dialogi, fantastycznie bawiąc się wieloznacznością słów. Ogromny sukces tego filmu sprawił, że w swym kolejnym projekcie trio postanowiło sięgnąć po zupełnie inną filmową konwencję.

Frank Drebin wkracza na scenę!

Frank Drebin
resize icon

Ciekawostką, związaną z realizacją wspomnianego wielkiego hitu był fakt, iż trio ZAZ początkowo myślało, że będą musieli zakupić prawa do sequela filmu Hala Bartletta, gdyż “Czy leci z nami pilot?” pod względem fabularnym wręcz kopiowało “Zero Hour!”. W przypadku kolejnego tytułu czuli się już dużo pewniej, gdyż na celownik wzięto tu również bardzo konkretne tytuły. Zuckerowie i Abrams postanowili bowiem stworzyć parodię typowych kryminalnych seriali z lat 50’ i 60’, mając tu na uwadze przede wszystkim “Ściganego”, “The New Breed”, a przede wszystkim “M Squad” z Lee Marvinem w roli głównej, co objawia się głównie w niemal identycznej, muzycznie ilustrowanej charakterystycznym jazzowym motywem, czołówce sześcioodcinkowego “Police Squad”, u nas znanego pod tytułem “Brygada Specjalna”.

Początkowo zresztą w ogóle nie zanosiło się na to, że pomysły ZAZ złożą się na serial, bo pierwotnie myśleli oni o pełnometrażowym filmie. Problemem okazał się jednak brak pomysłu na intrygę, na której można by oprzeć akcję obrazu, dlatego prezydent Paramount Pictures Michael Eisner zaproponował im formułę sześciodocinkowej serii komediowej, realizowanej dla telewizji ABC. Twórcy początkowo nie chcieli słyszeć o pracy nad nią, cały czas myśląc o napisaniu fabuły, nadającej się na produkcję kinową, ale Eisner był nieugięty, więc ostatecznie wzięli się do roboty. Szczęśliwie od razu sprzeciwiając się jednak tworzeniu produkcji zgodnej z ówczesnymi prawidłami gatunkowymi tzn. ze śmiechem puszczonym z taśmy. 

Jednym z największych odkryć aktorskich tria ZAZ był bez wątpienia Leslie Nielsen. W momencie premiery “Czy leci z nami pilot?” 54-letni aktor, który do tej pory nie był znany z ról komediowych, a grywał poważne, dramatyczne role. Dość powiedzieć, że Nielsen wystąpił w jednej z serii, którą twórcy sparodiowali w “Brygadzie specjalnej”, czyli we wspomnianym już wcześniej “The New Breed”. Mając doświadczenie z gry w specyficznej produkcji tercetu, Nielsen wydawał się więc idealnym odtwórcą Franka Drebina. W podcaście The Nerdist twórcy wyjawili jednak, że ich pierwszym kandydatem był -  również występujący w “Airplane!” - Robert Stack, a dopiero kiedy ten odmówił, sięgnięto po drugi wybór, którym był właśnie Nielsen. Okazał się on oczywiście prawdziwym strzałem w dziesiątkę, gdyż jowialny mężczyzna w średnim wieku od początku wygląda tu jakby czuł się w swej roli jak ryba w wodzie, co potwierdzają rzecz jasna również losy kolejnych filmów z tej serii. 

Jego szefa, zawsze znajdującego się już na miejscu popełnienia przestępstwa, zagrał z kolei Alan North, w późniejszych filmach zastąpiony przez George’a Kennedy’ego. Od początku pojawia się tu również postać jednego z kolegów z pracy, Norberga, później przemianowanego na Nordberga, odtwarzanego przez aktora i profesjonalnego kulturystę Petera Lupusa. Każdy z odcinków “Police Squad” rozpoczynał się od bardzo nietypowego gościnnego występu aktora, który ginął w początkowych scenach, jak choćby William Shatner czy Lorne Greene. Zuckerowie i Abrams uzgodnili już podobny epizodzik z udziałem Johna Belushi, który niestety zmarł tragicznie w marcu 1982 roku, tuż przed premierą pierwszego odcinka serii. Trio ze zrozumiałych względów zadecydowało o usunięciu tego materiału, który później miał zostać dołączony do kolejnej edycji tego serialu, ale w międzyczasie okazało się, że nagranie zaginęło. 

Co się mówi na mieście, Johnny?

Johnny
resize icon

Specyficzne otwarcie z gościem honorowym było tylko jednym ze stałych motywów tego sześcioodcinkowego serialu. W czołówce bowiem występował również Rex Hamilton, grający samego Abrahama Lincolna, bezceremonialnie rozprawiającego się z próbującym go zastrzelić jegomościem. Jeden ze scenarzystów serialu, Pat Proft wyjawił, że twórcy mieli już pomysł na otwarcie w drugim sezonie, a jego bohaterem miał być Mahatma Gandhi, w podobny sposób ostrzeliwujący swego napastnika, ale tym razem z karabinu maszynowego. W kolejnych odcinkach pojawiają się również te same żarty, jak choćby zabawna odpowiedź do Drebina, częstującego swego rozmówcę papierosem czy też wjeżdżanie samochodem w kosze na śmieci przy próbie parkowania. Mocno charakterystyczne było również zakończenie, podczas którego postacie zamierały, gdy wokół nich potrafiło się rozgrywać istne pandemonium. 

Jedną z popisowych ról w serialu zagrał William Duell, amerykański aktor i piosenkarz, który nie zrobił wielkiej kariery, ale zagrał m.in. u Milosa Formana w “Locie nad kukułczym gniazdem”. Tu wciela się w postać pucybuta Johnny’ego, do którego pielgrzymuje nie tylko sam Frank Drebin, gdy tylko prowadzone przez niego śledztwo utknie w martwym punkcie, ale także inni, pilnie potrzebujący pomocy specjaliści w swoich dziedzinach. W trzech odcinkach z jego porad korzystały zresztą prawdziwe postacie: spiker radiowy Dick Clark, psycholożka Joyce Brothers, a także baseballowy trener Tommy Lasorda. Wejścia wspomnianego bohatera to zdecydowanie najlepsze fragmenty tego serialu, które nawet dziś wywołują salwy śmiechu, pokazując jak doskonałym komediowym czuciem wykazywali się twórcy “Brygady specjalnej”, którzy oczywiście nieustannie nawiązywali również do filmowej klasyki sprzed lat. Nie tylko do tak oczywistych tytułów jak “Francuski łącznik” czy “Na Nabrzeżach”, ale także słabiej dziś kojarzonych filmów z pierwszych dekad po zakończeniu II. wojny światowej. 

Seria ostatecznie miała swoją telewizyjną premierę w marcu 1982 roku, ale o dziwo po wyświetleniu pierwszych czterech odcinków zadecydowano o jej skasowaniu, po czym wyświetlono jeszcze dwa odcinki. Szef ABC miał w tym czasie powiedzieć, że zadecydowało o tym głównie złe nastawienie widowni, która powinna oglądać odcinki we właściwej kolejności, by w pełni je docenić, co w swoim czasie nazwano zresztą najgłupszym wytłumaczeniem zakończenia produkcji serialu wszech czasów. Nie zraziło to oczywiście tria ZAZ, które niemal od razu po tym zabrało się za realizację kinowego filmu “Ściśle tajne”, w którym główną rolę zagrał, zmarły przed kilkoma dniami Val Kilmer, a następnie premierę mieli jeszcze “Bezlitośni ludzie” z duetem Danny DeVito-Betty Midler.

Do przygód Franka Drebina powrócono dopiero dwa lata później, realizując wymarzoną produkcję pełnometrażową, jedną z trzech, na którą do 2025 roku składała się filmowa seria: “Nagą broń: Z akt wydziału specjalnego”. Najlepiej dziś kojarzony obraz, w którym prócz Leslie Nielsena zagrali m.in. Priscilla Presley i Ricardo Montalban, a nasz ulubiony policjant objawił się światu m.in. w roli światowej sławy tenora Enrico Pallazzo. Dziś seria powraca za sprawą obrazu Akivy Schaffera, będącego jedną z najbardziej wyczekiwanych produkcji tego roku. Wielu ma co do niej uzasadnione obawy, których wcale nie rozwiał pierwszy teaser, wyróżniający się jednak kapitalnym dowcipem, wyraźnie nawiązującym do poprzednich odsłon cyklu. Jeśli jednak nowy film utrzyma mocno głupkowaty charakter, a w swych rolach sprawdzą się Liam Neeson, powracająca ostatnio na wielką scenę Pamela Anderson, a także Paul Walter Hauser powinno być dobrze. 

Źródło: własne
Dawid Ilnicki Strona autora
Z uwagi na zainteresowanie kinem i jego historią nie ma wiele czasu na grę, a mimo to szuka okazji, by kolejny raz przejść trylogię Mass Effect czy też kilka kolejnych tur w Disciples II. Filmowo-serialowo fan produkcji HBO, science fiction, thrillerów i horrorów.
cropper