Marathon owocem transakcji Sony za 3,6 miliarda dolarów. To nie może się udać?

Marathon owocem transakcji Sony za 3,6 miliarda dolarów. To nie może się udać?

Mateusz Wróbel | 13.04, 15:00

Na początku 2022 roku Sony poinformowało o chęci zakupu Bungie, a więc twórców hitowego Destiny. Transakcja została dopięta na ostatni guzik w lipcu tego samego roku, dzięki czemu do PlayStation Studios dołączyli twórcy specjalizujący się w gatunku live-service.

I nie bez powodu japońska korporacja postawiła akurat na to studio. Poprzedni szef PlayStation, Jim Ryan, w tamtejszym okresie bardzo mocno stawiał na projekty sieciowe, zaniedbując przy tym historie single player. Wiele zespołów z PlayStation Studios zaczęło opracowywać gry sieciowe, nawet pomimo tego, że nie mieli wcześniej z tym większej styczności. Doszło do skasowania sporo projektów, na czele z Concordem określanym jako jedną z największych porażek dziewiątej generacji konsol.

Dalsza część tekstu pod wideo

Co ciekawe, Bend Studio (Days Gone) czy Bluepoint Games (Demon's Souls Remake) także oberwali rykoszetem. Ci pierwsi tworzyli nieznany projekt, ale w kuluarach mówiło się o live service. Natomiast ci drudzy pomagali przy God of War Ragnarok, a następnie mieli stworzyć grę sieciową w uniwersum Kratosa. Projekty wrzucono do kosza, gdy Sony zaczęło bliżej przyglądać się swoim ekipom po klęsce Concorda.

Obecnie wydaje się, że PlayStation Studios wraca do tego, z czym kojarzy się najlepiej, a więc tytułów single-player. Wciąż powstaje Fairgame$ (przypominające PayDaya) od Jade Redmond, a także Marathon od wspomnianego już wyżej Bungie. Sony bardzo mocno wierzy w rzeczony projekt, mający dać im porządny zastrzyk gotówki, ale po wczorajszym pokazie nie wierzę, że ta gra osiągnie tak wielki sukces.

Fabuła, premiera i testy alfa Marathon

Fabuła gry przenosi nas w odległą przyszłość, do roku 2893, na planetę Tau Ceti IV. Dawna kolonia licząca 30 tysięcy mieszkańców zniknęła w tajemniczych okolicznościach, a pozostały po niej tylko szczątkowe zasoby i niewyjaśnione sygnały sugerujące, że organizacja UESC ukrywa prawdziwe przyczyny zagłady. Gracze wcielają się w tzw. "runnerów" – ludzi, którzy porzucili swoje cielesne formy na rzecz biosyntetycznych ciał. Każdy z nich działa na zlecenie jednej z kilku tajemniczych frakcji, które oferują własne kontrakty i unikalne korzyści, a rozgrywka pozwala stopniowo poznawać ich motywacje. Opowieść w grze będzie rozwijana w formie sezonowej, przypominającej strukturę znaną z Destiny.

Nowe Marathon zadebiutuje 23 września 2025 roku i będzie wspierać pełną funkcjonalność cross-play oraz cross-save, choć gracze będą mogli wyłączyć rozgrywki międzyplatformowe. Bungie oficjalnie ogłosiło datę premiery podczas pierwszego pokazu rozgrywki i mimo ekscytującej zapowiedzi, produkcja gry nie obyła się bez problemów – studio przeszło przez serię bolesnych zwolnień w latach 2023 i 2024, w wyniku których pracę straciło łącznie ponad 220 osób. Zmiany objęły również kierownictwo – pierwotny reżyser gry, Chris Barrett, został usunięty z zespołu po oskarżeniach o niewłaściwe zachowania, a jego miejsce zajął Joe Ziegler, wcześniej związany z Valorantem.

Pierwsze zamknięte testy alfa zaplanowane są na koniec kwietnia 2025 roku. Zapisy już ruszyły, a Bungie zapowiada kolejne etapy testowania, więc nawet jeśli ktoś nie dostanie się do pierwszej fazy, wciąż będzie miał szansę wziąć udział w kolejnych. Testowane będą między innymi dwie mapy: leśny Perimeter, który pomieści pięć drużyn, oraz bardziej otwarta przestrzeń Dire Marsh, przewidziana dla sześciu zespołów. Na premierę do gry trafi także mapa Outpost, skupiająca się na walkach w ciasnych pomieszczeniach. Czwarta mapa – statek UESC Marathon – pojawi się w aktualizacji po premierze.

Rozgrywka, antycheat, frakcje w Marathon

Sama rozgrywka to esencja gatunku extraction shooter, podlana charakterystycznym stylem Bungie. Zespoły składające się z trzech graczy walczą nie tylko z innymi drużynami, ale także z otoczeniem, zagadkami i potężnymi przeciwnikami. Każda śmierć ma realne konsekwencje – utrata całego zebranego sprzętu bez możliwości jego odzyskania czyni każdą decyzję o ewakuacji napiętą i pełną ryzyka. Co więcej, gra nie informuje graczy, gdy zostają ostatnią żywą drużyną, co dodatkowo potęguje niepewność. Bungie prognozuje, że mniej niż połowa graczy będzie w stanie przetrwać jedną sesję rozgrywki.

Wraz z pokazem rozgrywki studio ujawniło szereg technicznych szczegółów. Marathon działać będzie na dedykowanych serwerach, oferując częściową ochronę przed rozłączeniem oraz system antycheatowy BattlEye. Gra domyślnie przeznaczona jest dla zespołów trzyosobowych, ale istnieje opcja wyłączenia automatycznego dobierania graczy i wejścia do gry solo lub w duecie. Tryb rankingowy pojawi się dopiero po premierze, a każdy sezon – trwający trzy miesiące – przynosić będzie nowe lokacje, wydarzenia, broń, postacie i rozwinięcie historii.

Frakcje odgrywają kluczową rolę w codziennej aktywności runnerów. Gracze będą mogli realizować zlecenia dla różnych organizacji i budować z nimi reputację, odblokowując sezonowe bonusy pasywne. Bungie ujawniło sześć frakcji dostępnych w dniu premiery: Cyberacme, Arachne, Sekiguchi, MIDA, Traxus i NuCal.

Czy Marathon ma szansę odnieść sukces?

Według mnie - nie, Marathon nie ma szans odnieść sukcesu. Po pierwszych materiałach przedstawiających produkcję czuję, że widziałem to już dziesiątki razy. I to od nie tyle co kilku, a wręcz kilkunastu lat, gdy na rynku zaczęły nabierać na sile sieciowe projekty, takie jak Fortnite, Overwatch czy nawet Apex Legends. Kolorowe mapy, lootowanie przedmiotów, rozgrywka solo lub maksymalnie z dwoma kompanami, ewakuacja z pola walki... a wszystko to podane w niezbyt przyjemnym sosie.

Mówiąc o niezbyt przyjemnym sosie mam na myśli styl artystyczny, na który postawiło Bungie. Nie jestem fanem "klockowej" oprawy wizualnej, wręcz cukierkowej. Zdecydowanie bardziej przemawiają do mnie naturalne kolory, dodające poszczególnym bitwom pikanterii. Mając do wyboru od przeszło 6-8 lat PUBG-a a Fortnite'a, zawsze lepiej bawiłem się w Playerunknows Battlegrounds, bo ta gra w moim odczuciu podchodziła do tematu bardziej poważnie. To samo tyczy się Call of Duty czy Battlefielda - co by nie mówić o tych markach, multiplayer w tychże strzelankach zawsze dostarczał mi sporo frajdy, bo nie był przepełniony głupim skakaniem, szybkimi zrywami czy gadżetami, o których nawet nie śniliśmy. Tak samo mógłbym opisać Helldivers 2.

Marathon wygląda obecnie dość bezpłciowo - jak kiedyś Hyper Scape od Ubisoftu, Rocket Arena od EA czy PlanetSide Arena przygotowane przez Daybreak. Prezentacja nie zrobiła na mnie większego wrażenia, podobnie jak na innych komentujących na platformie YouTube ujawnienie gameplayu z nadchodzącej gry Bungie. Mam jednocześnie przeczucie, że może to być ostatnia w najbliższych kilku lat większa gra sieciowa od Sony, bowiem na razie nic nie wskazuje na to, aby miała zapewnić ogromny zastrzyk gotówki i być tak popularna, jak inne live service produkty wymienione przez cały ten wpis. 

Źródło: Opracowanie własne
Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper