Ten serial mocno mnie zaskoczył. Nietypowa formuła działa świetnie 

Ten serial mocno mnie zaskoczył. Nietypowa formuła działa świetnie 

Kajetan Węsierski | Wczoraj, 21:30

Bywa tak, że dopiero fala komentarzy po premierze kolejnego sezonu przypomina, że jakiś serial od dawna siedzi na liście „do nadrobienia”. W przypadku tej produkcji właśnie tak było - trzeci sezon dopiero co zadebiutował, a w mediach społecznościowych zaroiło się od opinii, teorii i zachwytów. Postanowiłem więc sprawdzić, o co tyle szumu. Nie spodziewałem się jednak, że aż tak mnie wciągnie.

Ten serial nie rzuca się od razu na szyję. Zaczyna powoli, obserwacyjnie, niby bez pośpiechu, ale z każdą minutą coraz mocniej wciąga w sieć niedopowiedzeń, dwuznacznych spojrzeń i pozornie błahej codzienności. A im dalej, tym większe wrażenie, że pod tym wszystkim wrze - i że za pięknymi widokami i luksusem kryje się coś znacznie mroczniejszego.

Dalsza część tekstu pod wideo

Biały Lotos

“The White Lotus”, bo o nim mowa, zadebiutował w 2021 roku jako limitowana seria HBO, ale szybko okazało się, że mamy do czynienia z czymś znacznie większym. Twórca Mike White zaprosił widzów do luksusowego resortu na Hawajach, gdzie grupa zamożnych gości spędza wakacje. Brzmi niewinnie, ale od pierwszych scen wiadomo, że coś tu nie gra. Podskórne napięcie, rosnące konflikty i powolne obnażanie emocjonalnych pęknięć sprawiły, że serial wyróżnił się na tle innych współczesnych produkcji. 

Drugi sezon przeniósł akcję do włoskiej Sycylii, ale klimat pozostał ten sam - piękne widoki, drogie drinki i ludzie, którzy zamiast odpoczywać, wikłają się w toksyczne układy. I choć zmieniła się obsada (poza postacią, która przeszła do popkulturowej historii), “The White Lotus” dalej robiło to, co potrafi najlepiej - rozbrajało pozory, igrało z oczekiwaniami i bez znieczulenia punktowało emocjonalny chaos swoich bohaterów. 

Trzeci sezon, którego akcja przenosi się do Azji, pokazał, że “The White Lotus” wciąż ma wiele do powiedzenia. I choć część widzów ma wrażenie, że formuła zaczyna się powoli zapętlać, serial nadal przyciąga poziomem realizacji, błyskotliwym pisarstwem i bezbłędnym aktorstwem. To produkcja, która nieustannie bawi się konwencją - raz jest niemal kryminałem, innym razem obyczajowym dramatem, a jeszcze kiedy indziej czarną komedią. 

W tle tego wszystkiego zawsze stoi jeden, niezmienny motyw - nierówności społeczne i emocjonalna pustka, którą próbuje się przykryć pieniędzmi, statusem i pozą. “The White Lotus” nie udziela odpowiedzi i nie moralizuje - po prostu pokazuje ludzi w sytuacjach, które ich rozbierają z masek. I choć każda odsłona ma inny rytm i temat przewodni, wspólna nić pozostaje - nawet w raju łatwo się zgubić.

Z krwawymi śladami…

Jedną z rzeczy, które najmocniej przykuły moją uwagę w serialu, była jego nietypowa konstrukcja. Każdy sezon to osobna historia, osadzona w innym miejscu i z (niemal) zupełnie nowym zestawem postaci, a jedynym spoiwem - poza nazwą hotelu - pozostaje tematyka, klimat i odrobina powracających wątków. Dzięki temu serial nie wpada w pułapkę schematyczności, a każdy sezon wnosi coś świeżego. Ta forma sprawia, że nie ogląda się go dla kontynuacji wątków, tylko dla kolejnej porcji rozkładania bohaterów na czynniki pierwsze.

Świetnym zabiegiem jest też sposób, w jaki Mike White prowadzi fabułę - każdy sezon zaczyna się od ujawnienia, że ktoś zginął, ale nie wiemy kto i dlaczego. Potem następuje cofnięcie w czasie i przez kolejne odcinki próbujemy dopasować wszystkie elementy układanki. To nie klasyczny kryminał, raczej gra nerwów i psychologiczna rozgrywka, w której każdy bohater ma coś do ukrycia. I właśnie to napięcie - wiszące w powietrzu, ale nigdy nie dominujące - buduje całą atmosferę.

Najmocniej jednak uderza to, jak bardzo postacie są… Ludzkie. Nikt tu nie jest tylko dobry albo tylko zły. Każda z postaci ma swoje wady, kompleksy, motywacje i ukryte intencje. Serial nie boi się poruszać tematów uprzywilejowania, hipokryzji, uprzedzeń, toksycznych relacji i tego, jak trudno czasem zdefiniować siebie, gdy wszystko wokół mówi kim powinieneś być. I robi to bez moralizowania - po prostu stawia przed nami lustro i pozwala nam samym zdecydować.

Dopełnieniem tego wszystkiego jest fenomenalna gra aktorska. Każdy sezon przynosi nowe twarze, a niemal każda z nich wnosi coś charakterystycznego. Niezależnie, czy mówimy o komicznych scenach, pełnych napięcia rozmowach czy zupełnie niemych momentach - aktorzy w “The White Lotus” robią dokładnie tyle, ile trzeba. Zero przesady, zero fałszu. To właśnie dzięki nim ten projekt ogląda się z zainteresowaniem i z emocjonalnym zaangażowaniem.

Reasumując

To serial, który z pozoru wygląda jak estetyczna pocztówka z wakacji, ale pod powierzchnią wrze od emocji, napięć i niepokojów. To opowieść, która nie potrzebuje spektakularnych twistów, by przykuć uwagę - wystarczą świetnie napisane postacie, duszna atmosfera i świadomość, że ktoś tu zginie. Każdy sezon to osobny rozdział, ale razem tworzą obraz współczesnego świata, który zbyt często zasłania się bielą prześcieradeł luksusowego resortu.

Jeśli szukacie dzieła popkultury, które nie traktuje widza jak idioty, nie boi się trudnych tematów i jednocześnie wciąga bardziej niż niejeden thriller, to “Biały Lotos” będzie strzałem w dziesiątkę. A skoro trzeci sezon jest już w całości dostępny - lepszego momentu na nadrobienie nie będzie.

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper