Wiedźmin i wszystkie inne gościnne występy w serii SoulCalibur
Podczas gdy SoulCalibur VI właśnie otrzymał jedną z najfajniejszych postaci w historii gier wideo, cofamy się w czasie i sprawdzamy, kto jeszcze może się pochwalić cameo w tej legendarnej serii mordobić Bandai Namco. Nie zabraknie gości z piekieł, magicznych krain oraz... odległej galaktyki.
SoulCalibur to jedna z najlepszych marek Bandai Namco. Choć na przestrzeni lat straciła swój pierwotny splendor, to wciąż wieści o nadchodzącej "szóstce" rozpalają wyobraźnię fanów mordobić. Teraz, kiedy do ekipy dołączył pewien Wiedźmin z Rivii (a nawet załapał się na okładkę) producenci zapewne zacierają ręce, licząc na lepszą sprzedaż. Ale Geralt nie był pierwszym gościem z innego świata, który nawiedził SoulCalibura. Oto bogata lista wszystkich cameo, które miały miejsce w kolejnych odsłonach serii:
Link (SoulCalibur 2)
SoulCalibur 2 był pierwszą grą z serii, w której pojawiły się gościnne postaci. Żeby było ciekawiej, była to inna postać dla każdej platformy. GameCube otrzymał prawdziwą legendę, samego bohatera The Legend of Zelda. Link wpasował się w design pozostałych postaci bardzo dobrze. Namco bardzo wzbogaciło jego system walki względem jego oryginalnych gier, przy jednoczesnym zachowaniu markowych ciosów wiecznie milczącego chłopaka.
Spawn (SoulCalibur 2)
Ponieważ Todd McFarlane został zaproszony do zaprojektowania jednej z postaci w SC 2 (Necrid, który nawiasem mówiąc był jedną z najnudniej wyglądających postaci w historii serii), to przy okazji wykorzystano wizerunek jego najsłynniejszej komiksowej postaci - Spawna - w wersji gry wydanej na Xboxa. Dzierżący topór wysłannik piekła wyglądał jakby wprost urwał się z kart komiksu. Choć jego system walki nie był może aż tak fajny jak pozostałych gości w grze i - szczerze mówiąc - ze swoim wyglądem odstawał nieco od reszty, to i tak wielu graczy zazdrościło posiadaczom Xboxa możliwości pogrania najprawdziwszym Spawnem.
Heihachi (SoulCalibur 2)
Posiadacze PlayStation 2 dostali pozornie najmniej ekstrawaganckie cameo, bowiem w ich wersji SC 2 do walki wkroczył Heihachi z Tekkena, czyli innej serii Namco. Ale to właśnie stary dziad okazał się jedną z najlepszych gościnnych postaci w historii SoulCaliburów. Ponieważ walczył jedynie wręcz, twórcy mieli nie lada zagwozdkę, żeby przystosować jego styl walki do mechaniki SC 2. W efekcie odwalili jednak kawał świetnej roboty, przez co styl walki Henia doskonale wpasował się pomiędzy pozostałych wojowników, podobnie zresztą jak jego osoba.
Darth Vader (SoulCalibur 4)
Nie oszukujmy się - zaimplementowanie postaci z "Gwiezdnych Wojen" to był ewidentny skok na kasę, zwłaszcza że bohaterowie Ci pojawili się również na okładkach (np. Vader na pudle wersji PS3, Yoda na X360, zresztą były czasowo ekskluzywne dla tych platform). Bardziej już wyrwanych z kontekstu wojowników przecież nie dało się wykombinować. Ale nie ważne - bo Darth Vader w wersji Caliburowej to był totalny badass! Może nie miał tak odpicowanego systemu walki, jak oryginalne postaci z SC, ale za to jego animacje, poszczególne ruchy i wygląd zostały odwzorowane perfekcyjnie! Nawet współczesne Battlefronty nie przedstawiły Lorda Vadera tak dobrze, jak zrobiło to Bandai Namco.
Yoda (SoulCalibur 4)
Legendarny jedi-kurdupel pasował do SC 4 jeszcze mniej niż Darth Vader, co nie zmienia faktu, że był bardzo ciekawą postacią, z którą dość trudno się walczyło. Developerzy zaciągnęli jego styl walki bezpośrednio z Epizodu II oraz III, gdzie mały zielony stworek skakał ze swoim mieczem świetlnym i robił niesamowite akrobacje. Jeśli dodać do tego jego niewielki wzrost, to wychodzi na to, że to jedna z najoryginalniejszych postaci w historii SoulCalibura.
Starkiller / The Apprentice (SoulCalibur 4)
Design Starkillera z gier Star Wars: The Force Unleashed nie był specjalnie ciekawy. Ot, ponury wyrostek z najbardziej nijaką fryzurą w historii fryzjerstwa. Do tego brakowało jego fajowej maski z TFU 2. Był też jedną z najbardziej przegiętych i tanich postaci w "czwórce". Mimo to sam fakt, że gościu walczył mieczem świetlnym jak największy kozak w galaktyce (trzymając ostrze z tyłu, za nadgarstkiem i ramieniem) sprawiał, że aż chciało się nim grać i wykonywać te mega szybkie cięcia. Marzyłem, żeby jego styl walki (tylko w bardziej dopracowanej formie) pojawił się jeszcze u innej postaci w serii SC, ale niestety raczej się na to nie zanosi.
Angol Fear / Angol Fia (SoulCalibur 4)
Panieneczka z mangi "Shonen Age" która wślizgnęła się do bogatego składu zawodników w "czwórce". Nie dość, że kompletnie odstawała designem (jej wyraźnie mangowa aparycja bardzo kontrastowała z bardziej realistycznie potraktowanymi postaciami z bazowego składu), to jeszcze była pod względem stylu walki całkowitą kopią Seong Miny. Postać, o której totalnie zapomniałem zaraz po rozegraniu nią jednego meczu.
Kratos (SoulCalibur: Broken Destiny)
No co tu dużo gadać - Bóg Wojny wręcz idealnie wpasował się do Caliburowego składu! No, prawie idealnie. Ze względu na naturę gry, do której zawitał, nie mógł sobie pozwolić na wyrywanie łbów, rozpruwanie wnętrzności oraz obcinanie kończyn. Szczerze mówiąc, również jego system walki nie był też jakoś zbyt dopracowany, choć i tak fajowo się nim walczyło. Kratos na szczęście znalazł ujście swojego gniewu, występując potem gościnnie w Mortal Kombat, ale i w SC:BD radził sobie niezgorzej. Szkoda, że jedynie na PlayStation Portable...
Ezio Auditore (SoulCalibur 5)
Jako postać, bohater Assassin's Creed II pasuje do Caliburów wręcz idealnie. Zupełnie jakby był dzieckiem charadesignerów z Bandai Namco, datego jego cameo wydaje się czymś wręcz oczywistym. Niestety jego styl walki bardzo odstawał od standardowych postaci. Zabrakło finezji i rozbudowania (nawet pomimo tego, że Asasyn posługiwał się kilkoma swymi gadżetami w trakcie pojedynku), a przy tak interesującej postaci chciałoby się jakichś sztuczek albo dodatkowych postaw... Widać, że decydującym czynnikiem w implementacji Ezio do SC 5 był marketing, a nie prawdziwa miłość dla tej postaci.
Geralt (SoulCalibur 6)
OK, jaramy się - to już ustaliliśmy. Jako łowca potworów, Biały Wilk pasuje doskonale do listy standardowych postaci gry, nie mówiąc zresztą o jego wyglądzie. Wielką niewiadomą pozostaje jego styl walki - czy będzie tylko zestawem kilku skleconych na potrzeby funkcjonalności technik, czy też może Wiedźmin będzie chował w zanadrzu jakiegoś asa. Na razie wiadomo, że nie odmówi sobie użycia znaku Igni, a i swój drugi miecz na potwory wyciągnie. Pytanie tylko, czy będzie to osobna postawa wzbogacająca jego techniki, czy też wybrane ciosy. Zobaczymy, jak wyjdzie Geraltowi ta wędrówka do innego świata.
To tyle - SoulCalibury zawsze były pełne ciekawych indywiduów i z ciekawością czekam na nowe ogłoszenia w tym temacie. Acha, nie zapominajmy jeszcze o Yoshimitsu! Wprawdzie Yoshi z gier SC to nie ten sam ninja z Tekkenów, ale w pewnym sensie jest postacią cameo, która po prostu... na stałe wrosła w serię. Dajcie znać w komentarzach, kogo byście jeszcze chcieli zobaczyć w SoulCaliburze? Może ktoś bardziej szalony? Dante albo Nariko...?
Przeczytaj również
Komentarze (32)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych