Duża ryba i begonia – recenzja. Poruszająca baśń o życiu i śmierci w stylu studia Ghibli

Duża ryba i begonia – recenzja. Poruszająca baśń o życiu i śmierci w stylu studia Ghibli

Roger Żochowski | 29.05.2018, 20:40

12 lat. Właśnie tyle czasu zajęło twórcom z Chin stworzenie niezwykle efektownej i wzruszającej animacji, która zarobiła na świecie blisko 90 milionów dolarów stając się jedną z najbardziej kasowych produkcji tego regionu. Teraz animacja trafiła do polskich kin. 

Fanom animacji nie trzeba przestawiać studia Ghibli i Hayao Miyazakiego, który stworzył wiele wspaniałych, ponadczasowych produkcji. "Duża ryba i begonia" jest w pewnym sensie odpowiedzią chińskich reżyserów - Chun Zhanga i Xuan Lianga - na produkcje pokroju „Spirited Away” czy "Princess Mononoke". Tak jak animacje japońskiego mistrza film opowiada uniwersalną historię przepełnioną emocjami i osadzoną w baśniowym oraz pełnym dziwacznych postaci świecie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Opowieść skupia się na Chun, która żyje w niebiańskiej krainie położonej gdzieś pomiędzy ziemią a światem bogów. Zamieszkujące tu istoty przybierają zwierzęce formy, ale nie są to żadne bóstwa - określa się je mianem "innych". To właśnie ci "inni" odpowiadają za siły natury, władają wodą, ogniem i wiatrem, kontrolują życie na ziemi zachowując odpowiedni balans i koegzystencję światów. Gdy Chun kończy szesnaście lat bierze udział, tak jak inni mieszkańcy mistycznej krainy wchodzący w dorosłość, w rytuale przejścia do naszego ludzkiego świata zamieniając się w czerwonego delfina.

Dziewczyna ma spędzić na ziemi (a dokładnie pływając po oceanach) dokładnie siedem dni. Niestety jej powrót mocno się komplikuje gdy wpada w rybackie sieci. Młody chłopak imieniem Kun (do złudzenia przypominający Fei'a z Xenogears) ratuje ją od niechybnej śmierci, ale sam przypłaca to życiem. Zrozpaczona dziewczyna postanawia wskrzesić wybawcę. A to wiąże się nie tylko z odwiedzeniem krainy umarłych i szukaniem zagubionej duszy chłopaka, ale niesie za sobą nieodwracalne konsekwencje związane z zachwianiem ładu i równowagi panującego od lat.

Film mimo opowiadania dość uniwersalnych treści nie jest jednowymiarowy pokazując, że igranie z życiem i śmiercią to nie zabawa. Chińscy reżyserzy zadają nie raz i nie dwa niełatwe pytania. Bo czy  chęć uratowania bliskiej osoby może tłumaczyć cierpienie tych postronnych? Czy śmierć nie jest naturalną koleją rzeczy, w którą nie powinno się ingerować? I jaka jest cena szczęścia? Obraz polecany jest osobom powyżej 12 roku życia, a to dlatego, że wiele kwestii zrozumieją przede wszystkim dorośli, nie wspominając licznych aluzji dotyczących życia (jak czuje się człowiek na kacu?). Przesłanie filmu jest trochę moralizatorskie, ale przede wszystkim ma gorzko-słodki smak i zachęca do myślenia nad naszą egzystencją.  

Produkcja zyskuje także tym, że osadzona została bardzo mocno w chińskiej mitologii i folklorze. Tworzono ją przez blisko 12 lat i to po prostu widać. Znakomicie udało się połączyć animacje komputerową z tradycyjną kreską, dzięki czemu kolejne sceny potrafią zachwycić tak symboliką jak i efekciarstwem. Nietuzinkowe i niezwykle oryginalne postacie inspirowane różnymi bóstwami czasami budzą grozę a czasami śmiech i politowanie. "Królowa szczurów", cyklop grający w mahjonga, pływające po niebie delfiny. Niektóre obrazy przewijające się w filmie są tak surrealistyczne, że ciężko je nawet opisać słowami. Połączcie to z piękną muzyką, która potrafi wrzucić ciary na plecy, a wyłoni się przed wami obraz filmu, który technicznie stoi na najwyższym poziomie. Dlaczego więc "tylko" osiem? Bo mimo całego przepychu i baśniowej przygody, którą śledzi się z zapartym tchem przecierając oczy ze wzruszenia, niektóre elementy można było zrobić lepiej. Koniec filmu jest niezwykle poruszający, pełen poświęceń i wyrzeczeń. Jest też jednak trochę rozciągnięty, przez co niektóre sceny nie są tak mocne jak mogłyby być a wręcz zaczynają nużyć. Nie obraziłbym się, gdyby reżyserzy czasami wykazali się większą powściągliwością. Miyazaki potrafi jak nikt inny poruszyć nami w subtelny sposób pozostawiając wiele rzeczy w kwestii domysłów. Tego mi trochę zabrało w "Dużej Rybie i Begonii". Paradoksalnie boli też nagromadzenie wątków, które bez odpowiedniego rozwinięcia przepadają gdzieś w tle i ma się wrażenie, że zostały po prostu urwane.

Metafizyczna, poruszająca, baśniowa, szalona, dziwna - takie słowa cisną się na usta gdy pomyślę o wizji świata przedstawionej w produkcji chińskich reżyserów. Mimo kilku niedociągnięć bawiłem się lepiej niż na większości ostatnich filmów sygnowanych markami Disneya i Pixara. Czytaj – warto wybrać się do kina.

Atuty

  • Główny wątek opowieści
  • Masa nawiązań do chińskiej mitologii
  • Wzrusza i bawi
  • Znakomita realizacja
  • Surrealistyczny świat

Wady

  • Urwane wątki poboczne
  • Momentami zbyt rozciągnięte sceny
  • Czasami film mógłby być mniej dosłowny

Wspaniała opowieść o poświeceniu, miłości i przyjaźni napędzana znakomitą realizacją.

8,0
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper