VR z laptopem w tle. Pierwsze chwile z HTC Vive
Jeszcze do niedawna wirtualna rzeczywistość na PC była przeznaczona wyłącznie dla mocnych stacjonarek, ale od pewnego czasu bez większego problemu VR dobrze współgra z gamingowymi laptopami. W ostatnich dniach miałem okazję sprawdzić na własnej skórze mobilne centrum dowodzenia, które bez najmniejszego problemu poradziło sobie z HTC Vive.
Moje doświadczenie z wirtualną rzeczywistością do niedawna zamykało się w głównej mierze na PlayStation VR, które nie przetrwało próby czasu i sprzęt po pierwszej ekscytacji zaczął się mocno kurzyć. W międzyczasie sporo słyszałem o konkurencyjnych urządzeniach, ale nigdy nie miałem okazji w domowym zaciszu zapoznać się między innymi z HTC Vive. Problemy w tym wypadku miały być dwa – brak mocnej stacjonarki i skomplikowana konfiguracja… Na szczęście oba mity zdołałem obalić w ubiegłym tygodniu.
Szybko, pewnie, mobilnie
Wirtualna rzeczywistość jest teraz dostępna na wiele sposób, a jedną z ciekawszych opcji wydaje się wykorzystanie do rozgrywki gamingowego laptopa. Już sprzęt wyposażony GTX 1060 pozwala na przyjemną rozgrywkę w najważniejsze tytuły, więc nikt w tym wypadku nie jest uwiązany do biurka, czy też stacjonarki. To spora wygoda, ponieważ nadal najważniejsze gogle VR dostępne na rynku (HTC Vive, PlayStation VR, Oculus Rift) nie oferują bezprzewodowej rozgrywki, a przenośny sprzęt łatwiej ustawić w salonie, gdzie można znaleźć wystarczającą przestrzeń do satysfakcjonującej zabawy.
Właśnie w takich warunkach przyszło mi sprawdzać wspomniany wcześniej sprzęt HTC – nasłuchałem się w swoim czasie o problemach z konfiguracją i… Zostałem pozytywnie zaskoczony. Wskoczyłem na witrynę, pobrałem aplikację, podłączyłem sprzęt do laptopa, wybrałem jeden z dwóch trybów rozgrywki (siedzący lub na stojąco), zmierzyłem pokój i koniec – po zaledwie 15 minutach mogłem włączyć pierwszą grę. Wspominam o tym nie bez powodu, bo mogliście wpaść na podobne opinie, według których jeżeli już korzystać z VR na PC to tylko z wypasioną stacjonarką, którą trzeba przytachać do salonu i męczyć się z konfiguracją. W moim przypadku rozłożenie całego zestawu zajęło 20 minut, a był to mój pierwszy kontakt w domowych warunkach z HTC Vive.
HTC Vive oferuje naprawdę przyjemną i prostą konfigurację – aplikacja pozwala nawet dokładnie zmierzyć pokój, więc jeśli nie posiadacie wielkiej przestrzeni, to w najgorszym wypadku wystarczy małe przemeblowanie, by móc faktycznie cieszyć się spokojną grą.
Kilka gier potrafi zachwycić
Na gamescomie w 2016 roku miałem okazję sprawdzać kilka tytułów właśnie na zestawie laptop + VR i jeszcze w tym odległym czasie była to wyłącznie ciekawostka, na która mogli pozwolić sobie nieliczni. Dla producenta to wygoda, bo może prezentować tytuł nie martwiąc się o wożenie stacjonarek, jednak trudno też nie odnieść wrażenia, że taka propozycja również sprawdzi się we własnych czterech ścianach. Sprzęt na przestrzeni półtorej roku mocno staniał, więc z takiej propozycji może skorzystać również Kowalski. Jednak czy faktycznie warto?
To pewnie nadal sprawa bardzo umowna, bo wszystko zależy oczywiście od głębokości portfela oraz samych oczekiwań. W trakcie testów wziąłem na warsztat kilka dużych tytułów – Fallout 4 VR, Project CARS 2, DOOM VFR czy też The Elder Scrolls V: Skyrim VR – i każda produkcja wywarła na mnie pozytywne wrażenie. To pewnie nie czas i miejsce na porównywanie HTC Vive vs. PlayStation VR, ale zachęcam graczy, którzy nie żywią wielkiej miłości do japońskich gogli, by wypróbowali propozycję HTC – możecie zostać pozytywnie zaskoczeni.
Pod względem rozgrywki największe wrażenie zrobił na mnie DOOM VFR – gra nie jest specjalnie rozbudowana, nie oferuje wyjątkowej oprawy, ale gameplay jest naprawdę satysfakcjonujący. Tytuł wymaga od gracza pełnego obrotu, ponieważ często gdzieś z tyłu głowy pojawiają się rywale, ale w ostateczności nie przeszkadzało mi nawet „skoczne” przemieszczanie się w lokacjach. Od dawna nie miałem poczucia, że faktycznie „jestem w grze” – w sumie na PlayStation VR podobne wrażenie zaoferował mi wyłącznie Batman Arkham VR. Żałuję jedynie, że oba tytuły kończą się tak szybko.
Przyjemnie prezentują się również pozostałe tytuły Bethesdy – Fallout 4 oraz Skyrim dają możliwość zatopienia się w nowym świecie, a są to dwa duże tytuły, które pozwalają z zaciekawieniem przyglądać się kolejnym ruchom dużych wydawców, bo nie jest raczej sekretem, że VR (jak każda raczkująca technologia) potrzebuje dobrych, ciekawych i długich przygód. Odstraszyć w tym wypadku potrafi cena, bo 259,99 zł za już leciwego Skyrima brzmi abstrakcyjnie, ale czego się nie robi dla polowania na smoki?
Nie mogę się przy tym doczekać, gdy w końcu będę miał okazję sprawdzić HTC Vive Pro – nowa generacja gogli oferuje lepszą jakość rozgrywki, a dodatkowy adapter pozwoli na uwolnienie się od kabli. VIVE Wireless ma zadziałać również ze standardowym HTC Vive, więc jestem przekonany, że propozycja może okazać się strzałem w dziesiątkę.
Do pełni szczęścia brakuje jednego
Nadal nie mogę zaliczyć się do największych entuzjastów wirtualnej rzeczywistości, ale chętnie sprawdzam nowe propozycje. HTC Vive zrobiło na mnie dobre wrażenie, bo nie jest już teraz problemem poznanie wyczekiwanych gier w nowej jakości z laptopem w tle, a całość działa bardzo sprawnie. Teraz brakuje w tym wszystkim jednego – odpowiedniego wsparcia dużych produkcji, bo choć między innymi na SteamVR nie brakuje najróżniejszych propozycji, to jednak wciąż nie mogę mówić, by jakikolwiek sprzęt VR potrafił mnie zachęcić do siebie właśnie dzięki grom. Technologii wciąż brakuje prawdziwych system sellerów.
A jak to wygląda u Was – próbowaliście połączenia gamingowy laptop + wirtualna rzeczywistość? Wyczekujecie na nową generację gogli VR?
Przeczytaj również
Komentarze (13)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych