Reklama
Temat tygodnia. Uczynić serię Final Fantasy znów wielką

Temat tygodnia. Uczynić serię Final Fantasy znów wielką

Enkidou | 06.04.2019, 15:00

Nie tak dawno zapytany przez fana Naoki Yoshida poruszył temat Final Fantasy XVI, a konkretnie tego, co chciałby zobaczyć w takiej grze. Przed paroma dniami Square Enix poinformowało, że jego oddział tworzy wielki projekt z myślą o następnej generacji. Czy po dodaniu dwa do dwóch w tym przypadku wychodzi cztery? Czy Yoshida byłby odpowiednim człowiekiem na odpowiednim miejscu?

Opinie o serii Final Fantasy na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat były różne i niewątpliwie bardziej zróżnicowane niż np. w czasach PlayStation 1, gdy Square było prawdopodobnie w szczycie formy, ale wbrew wciąż powtarzanym gdzieniegdzie opiniom o smucie i zapaści w tej chwili nie jest z nią źle. Final Fantasy XIV, sieciowy RPG wymagający od graczy opłacania comiesięcznego abonamentu, radzi sobie w czasach triumfów F2P zadziwiająco dobrze, zaś Final Fantasy XV rozeszło się do tej pory w ponad 8 mln egzemplarzy (liczba ta uwzględnia również pobrania), co czyni zeń jedną z lepiej sprzedających się odsłon serii. W porównaniu z trylogią Final Fantasy XIII oraz pierwszą wersją „czternastki” można by rzec, iż Final Fantasy złapało w końcu oddech i ponownie znajduje się na właściwej drodze, a przynajmniej w jej kierunku zmierza żwawym, zdecydowanym krokiem.

Dalsza część tekstu pod wideo

Prace nad nową grą jRPG od Square ruszyły z kopyta

I może faktycznie jest lepiej niż było, choć jeśli trochę poskrobać, sytuacja wciąż nie jest różowa. Na serii na przykład wciąż kładzie się cieniem pozostawiająca do życzenia organizacja pracy w Square Enix. Każda jej część przynajmniej od jedenastej rodziła się w wielkich bólach, a "piętnastka" była już tego zjawiska kulminacją. Ci, którzy grali, wiedzą, o co chodzi: bardzo długi czas produkcji (wliczając w to poprzednią inkarnację, czyli Versus XIII), ewidentnie niedokończona druga połowa czy popremierowe łatanie, w tym dodawanie nowych cutscenek mających lepiej objaśnić główny wątek, to najbardziej jaskrawe przykłady tego, że nie wszystko poszło tak, jakby developerzy chcieli.

Najbardziej jednak Final Fantasy zdaje się od iluś lat doskwierać brak wizji. Czym jest Final Fantasy? Nobuo Uematsu w mrocznych czasach PS3 (mrocznych dla serii) powiedział, że to gry oferujące apoteozę prostych wartości, jak miłość czy przyjaźń chociażby. Patrząc na te bardziej hołubione części nietrudno znanemu kompozytorowi przyznać racji. Z drugiej zaś strony to klimat wielkiej przygody i poznawanie nowych fantastycznych światów. Gołym okiem widać, iż Final Fantasy XV zdawało się czerpać z obu tych źródełek, ale abstrahując nawet od problemów z produkcją, Hajime Tabata, reżyser „piętnastki”, to bardziej biznesmen i organizator, a nie wizjoner, co potwierdzają inne tytuły z jego CV. Swojego stempla na grze nie postawił – po prostu dojechał z nią do linii mety.

Final Fantasy XV

Wnioski są więc jasne: seria potrzebuje odpowiedniego człowieka, by odzyskać dawną świetność. Nie tylko sprawnego organizatora sprawnie dyrygującego zespołem, ale także kogoś, kto będzie dysponował wizją działania, a przynajmniej wyznaczy kogoś, kto będzie tą cechą dysponował. W przeszłości w Square kimś takim był Hironobu Sakaguchi, twórca FF. Sam nie był może wybitnym game designerem i scenarzystą, lecz wyjątkowo dobrze szło mu zarządzanie ludźmi i odkrywanie (szlifowanie) talentów. To on postawił m.in. na Yoshinoriego Kitase, Tetsuyę Nomurę czy Yasumiego Matsuno, którzy stworzyli na przestrzeni lat wiele klasyków firmy (tak, Nomura też jest bardzo zasłużony i jego wpływ bynajmniej nie ogranicza się do rysowania).

Japoński oddział Square Enix w tej chwili nie ma zbyt wielu ekip, które mogłoby się podołać zadania stworzenia wysokobudżetowej gry (j)RPG. Te w gruncie rzeczy są trzy: ekipa Nomury, która obecnie pracuje nad remake'iem Final Fantasy VII (i może następnym Kingdom Hearts), ekipa Luminous Productions, która składa się z ludzi odpowiedzialnych za FFXV (pracuje obecnie nad nowym IP), oraz – to nazwa po reorganizacji firmy – 3rd Development Division (wcześniej 5th Business Division), zespół Naokiego Yoshidy odpowiedzialny za produkcję i rozwijanie Final Fantasy XIV.

Wiadomo, czym konkretnie zajmują się dwa pierwsze, ale najciekawiej wygląda chyba sytuacja 3DD, zwłaszcza w kontekście wydarzeń z ostatnich tygodni. Raz: Yoshida na imprezie poświęconej „czternastce” został zapytany przez fana, co chciałby zobaczyć w kolejnej części FF, na co ten odparł, że świat w klimatach bardziej tradycyjnego fantasy.

Incydent bez znaczenia? Niezupełnie. Jego wypowiedzi nie należy odbierać jako luźnej myśli rzuconej mimochodem. Yoshida jest wysoko postawionym pracownikiem Square Enix i z pewnością musi wiedzieć, co się dzieje w firmie. Jeżeli, dajmy na to, FFXVI powstaje (a trudno uwierzyć, by nie powstawało; od premiery XV miną za kilka miesięcy trzy lata) i jego twórcy zdecydowali się na osadzenie akcji w uniwersum sci-fi, wypowiedź szefa 5DD mogłaby zostać odebrana negatywnie wśród innych pracowników jako np. brak szacunku.

(Poza tym ten taki trochę ezopowy język to akurat normalka w japońskim game devie. Hajime Tabata np. też kiedyś mówił, że chciałby robić gry na sprzęty stacjonarne, a nieco później informowano już, że pełni funkcję drugiego reżysera FFXV.)

Dwa: kilka dni temu Square Enix zamieściło na swoich stronach komunikat Yoshidy skierowany do osób zainteresowanych pracą w 5DD. Napisał on w nim to, o czym wspomniano na wstępie tego tekstu: że zespół pracuje nad dużą grą z myślą o następnej generacji, że zakończył się wczesny etap produkcji i że pełną parą rusza produkcja właściwa na dużą skalę. Nigdzie nie wspomina się nowym IP, a całość ilustruje obrazek jakby wyjęty z klasycznego fantasy w stylu dawnych części FF.

Istnieje zatem bardzo duże prawdopodobieństwo, że zespół Yoshidy tworzy Final Fantasy XVI. Bo jeśli nie on, to niby któż inny? A skoro tak, należałoby też zadać pytanie, czy to dobrze.

Mówiąc wprost i bez zbędnego owijania w bawełnę, owszem, moim zdaniem to bardzo dobrze. Ze wszystkich znanych nazwisk Square Enix Yoshida wydaje się najlepiej rozumieć serię, czego dobitnie dowodzi właśnie FFXIV z rozlicznymi nawiązaniami do poprzedników i rozpisaną na wiele aktów epicką przygodą. Przy tym sprawia on też wrażenie człowieka, którego wciąż interesują gry. Wiele w moich oczach zyskał, gdy podczas wspólnego wywiadu z Yasumim Matsuno w zeszłym roku pokazał, jak bardzo zależałoby mu na stworzeniu nowej części sagi Ogre Battle lub jakimś powrocie Vagrant Story. „Zróbmy to!” - wołał wówczas. Nie jest więc wypalonym gościem w typie salarymana.

Final Fantasy XIV: Shadowbringers

Yoshida potrafi też działać w skrajnie niesprzyjających warunkach, i tu też za przykład może posłużyć FFXIV. Ratowanie tej gry było nie tylko desperacką próbą wyciągnięcia z niebytu ważnego projektu, ale też ratowaniem całej firmy, na której wpadka z pierwszą wersją mogła się bardzo poważnie odbić (i w jakimś stopniu odbiła; wiele gier skasowano, np. Chocobo Racing z 3DS-a). Gdyby nie podołał, trudno powiedzieć, w jakiej sytuacji znaleźliby się Kwadratowi. Być może stanęliby nawet na krawędzi. Jeśli poradził sobie w takich okolicznościach, to poradzi też sobie w wielu innych.

Last but not least, Yoshida ceni sobie ludzi z dawnej Dywizji 4 Square Enix (zespół kierowany kiedyś przez Matsuno), co przynajmniej w moich oczach jest niezwykle ważnym atutem. Akihiko Yoshida (rysownik), Hiroshi Minagawa czy Kazutoyo Maehiro (scenarzysta) to bardzo utalentowani ludzie, którzy niejednokrotnie pokazywali swoje umiejętności. Połączenie ich sił mogłoby ponownie przynieść świetne rezultaty – wykreowanie unikatowej wizji świata, w którym rozgrywa się intrygująca historia.

Ja sam przyznam, że patrzę trochę na potencjalne FFXVI Yoshidy jak na drugie podejście do stworzenia FFXII – niezwykle ambitnej gry, która z powodu swego rozmachu (a także szeregu innych problemów) miała później różne problemy. Na coś bardziej „kompletnego”, co jednocześnie miałoby jej ducha, oczekuję już od kilkunastu lat. Bliżej takiej możliwości, mam wrażenie, chyba już nie będzie.

Enkidou Strona autora
cropper