World War Z vs. Days Gone. Zombie tu, świrusy tam

World War Z vs. Days Gone. Zombie tu, świrusy tam

Wojciech Gruszczyk | 16.04.2019, 19:38

Na aktualnej generacji nie brakuje gier traktujących o biegających truposzach, ale zazwyczaj premiery dużych tytułów AAA są od siebie odpowiednio (bezpiecznie dla wydawców) oddalone. W kwietniu jesteśmy świadkami wyjątkowej sytuacji, ponieważ World War Z i Days Gone zadebiutują w odstępie dziesięciu dni. Nie jest to mimo wszystko wpadka jakiejkolwiek z firm, ponieważ choć gry dzielą motyw przewodni, to oferują zupełnie inną rozgrywkę.

Czwórka specjalistów vs. samotny wilk

Dalsza część tekstu pod wideo

World War Z to produkcja nastawiona na sieciową kooperację czterech graczy, a Days Gone oferuje opowieść przeznaczoną dla pojedynczego śmiałka. Już w samych założeniach i gatunkach Saber Interactive oraz Sony Bend zdecydowały się na przygotowanie produkcji, które choć pozwalają walczyć z hordami biegających dzikusów, to jedna z gier skupia się na zespołowej zabawie, a druga jest przygotowana dla miłośników tytułów single-player. W obu mierzymy się jednocześnie z setkami oponentów, ale deweloperzy stworzyli zupełnie różne koncepcje na radzenie sobie z hordą wrogów.

Konkretne lokacje vs. otwarty świat

Saber Interactive kreując World War Z korzystało z licencji Paramount Pictures i przygotowało tytuł bazujący na filmie w reżyserii Marca Forstera. Twórcy podczas rozgrywki wrzucają graczy do kilku ważnych lokacji (Nowy Jork, Jerozolima, Moskwa, Tokio), a za każdym razem tereny są zróżnicowane i zarazem ściśle określone – biegamy z punktu A do punktu B sprawdzając po drodze kilka mniejszych miejsc. Z drugiej strony Bend Studio oferuje w pełni otwarty świat, który ze względu na rozmiar musimy przemierzać za pomocą motocyklu. Autorzy pozwalają zatopić się eksploracji, szukać dodatkowych atrakcji lub po prostu czerpać garściami z przedstawionych widoków.

Kooperacja / walka vs. ja

W zasadzie podstawową różnicą omawianych tytułów jest podejście do walki z biegającymi bestiami. W World War Z możemy w czteroosobowej kooperacji wykonywać różnorodne misje, a w Days Gone za każdym razem do rozgrywki może podejść tylko jeden gracz – Bend Studio skupiło się na opowieści dla pojedynczego łowcy bestii. Dodatkowo Saber Interactive postanowiło dodać do tytułu multiplayer oferujący rozgrywkę Player vs. Player vs. Zombie. Różne tryby oferują zróżnicowane atrakcje, jednak niezależnie od wybranego wariantu zabawy, zawodnicy muszą walczyć nie tylko z innymi śmiałkami, ale również mierzą się z nieumarłymi. Tak konkretnie zróżnicowany gameplay pokazuje, jak wyjątkowa jest nasza branża, ponieważ choć obie gry stawiają na podobne realia, to jednak mogą zapewnić zupełnie inne doświadczenie.

Zombie vs. świrusy

Wszystkie materiały promocyjne World War z oraz Days Gone pokazują świat opanowany przez dzikie bestie. Sony Bend nie wrzuciło w teren typowych zombiaków, a przeciwnicy zostali nazwani „Świrusami”. Pod wieloma względami oponenci przypominają typowych rywali znanych między innymi z serii Resident Evil czy też właśnie omawianego World War Z, ale Deacon St. John musi mierzyć się z potworami, które reagują na pogodę, temperaturę, a nawet potrafią się zmęczyć. Natomiast World War Z częstuje sztandarowymi wrogami – stworami opętanymi głodem i chęcią zabijania. W ostatecznym rozrachunku nawet samo zabijanie jest zróżnicowane, ponieważ w Days Gone najlepiej nie strzelać headshotów (uszy to waluta), a przeciwnie w World War Z najlepiej trafiać w głowy oponentów.

Co ciekawe, w obu tytułach natrafimy na setki napastników, którzy czując świeże mięso reagują bardzo podobnie – chcą jak najszybciej dostać się do ofiary i zasmakować w jej specjałach. Tutaj nie ma miejsca na głębsze zastanowienie, ponieważ gracz staje do walki z ogromnymi hordami, które trzeba jak najszybciej wyeliminować.

Licencja vs. nowe IP

Saber Interactive otrzymało możliwość kreowania tytułu w już wcześniej przedstawionym świecie. Deweloperzy korzystają z licencji Paramount Pictures, które w 2013 roku wrzuciło do kin film z Bradem Pittem w roli głównej – scenarzyści czerpali garściami z książki Maxa Brooksa o tym samym tytule. Deweloperzy jednocześnie korzystają z epizodycznego charakteru znanego właśnie z literatury. Z drugiej strony Bend Studio nie zdecydowało się na wykorzystanie znanej historii – autorzy od początku do końca opierają się własnej koncepcji, która została stworzona przez scenarzystów odpowiedzialnych między innymi za markę Syphon Filter.

W butach vs. na motorze

Postawienie na różne umiejscowienie wydarzeń wpłynęło także na możliwości graczy. W World War Z wpadamy do zamkniętych lokacji, w których bohaterowie nie potrzebują wielkiego transportu, by dostać się do wyznaczonych miejsc. Sytuacja zmienia się w Days Gone, ponieważ autorzy przygotowali ogromny, otwarty świat i tutaj istotną rolę odgrywa właśnie środek lokomocji. Studio postawiło na motocykl, który pasuje do bohatera.

Bonus: gry mogły dzielić tryb sieciowy

Dyrektor generalny Saber Interactive pod koniec ubiegłego roku zdradził sporą ciekawostkę: jego zespół zaproponował Sony przygotowanie trybu multiplayer do Days Gone. Twórcy przygotowali ciekawą koncepcję rywalizacji Player vs. Player vs. Zombie i zespół chciał udostępnić propozycję Bend Studio. Firmy w ostatecznym rozrachunku nie doszły do porozumienia, jednak bez wątpienia tytuł przygotowywany wyłącznie na PlayStation 4 mógłby otrzymać naprawdę wymagające i interesujące zmagania. Matthew Karch dodał również, że chociaż obie gry podejmują podobną tematykę, to jednak na rynku znajduje się miejsce dla tych dwóch produkcji.

To co wybrać? World War Z vs. Days Gone

World War z i Days Gone łączy w zasadzie jeden element: gry są umiejscowione w czasach, w których nasza planeta jest opanowana przez dzikie bestie. Tutaj kończą się relacje, ponieważ wszystkie pozostałe elementy je dzielą – jedna to kooperacyjna sieczka dla czterech graczy, druga stawia na opowieść dla jednego śmiałka, pierwsza oferuje kilka zamkniętych lokacji, a następna wrzuca śmiałków do otwartego świata. W rezultacie wszystko zależy od Waszych oczekiwań, bo choć oba tytuły trafią w gust miłośników biegających truposzy, to jednak są przeznaczone dla dwóch różnych odbiorców... Co jest jednocześnie dodatkowym atutem – jeśli uwielbiacie zatapiać się ze znajomymi w misjach polegających na ubijaniu dziesiątek zombie, a wieczorami macie ochotę na zanurzenie się w długiej i wciągającej historii, to musicie szykować pieniądze na dwie gry. To dobry czas dla fanów zombie-świrusów.

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper