Sony i Microsoft w jednym stali domu - słowo o zaskakującym partnerstwie
Sony i Microsoft poinformowali w tym tygodniu, że nawiązują strategiczną współpracę w dziedzinie serwerów, maszynowego uczenia, sztucznej inteligencji i wykorzystania chmury. Informacja ta nie tylko zaskoczyła graczy, ale też branżowców i analityków. Co taki ruch może oznaczać?
Nie ukrywajmy, że ktokolwiek spodziewał się takiego ruchu ze strony Sony i Microsoftu. Firmy walczą na polu konsol i choć każda z nich ma inne plany i sposób na rozwój własnego segmentu firmy, to cel jest i tak jeden — wygrać sprzedażą kolejną generację konsol. Sony stawia na sprawdzony sposób — przede wszystkim sprzęt postawiony pod TV, obojętnie czy gry pudełkowe, czy cyfrowe. Microsoft za to idzie szerzej i chce z Xboksa uczynić markę-usługę, dostępną jak najszerzej. Dlatego na pierwszy rzut oka, z umowy korzysta najwięcej Microsoft, który pozyskał kolejnego partnera korzystającego z usługi Azure.
Czy jednak aby na pewno? Z pozoru Sony zyskuje na tej transakcji niewiele. Kiedy jednak zgłębimy się w opinie na temat usług Azure, to zobaczymy, że platforma obliczeniowa w chmurze Microsoftu zbiera fantastyczne opinie, nierzadko wyprzedając AWS od Amazona i usługę Google. Sony mimo konserwatywnego podejścia do kolejnej generacji wie, że nie może kompletnie zignorować usług w chmurze, a plany ekspansji cyfrowej dystrybucji wymagają najwyższej jakości. A ta ma być gwarantowana przez usługi Azure.
Tu może pojawić się pytanie — dlaczego akurat Microsoft, skoro to przecież konkurencja Sony. Jednoznacznie nie odpowiem, co oczywiste, bo nie ja negocjowałem umowę. Najprostsza odpowiedź — Microsoft zaoferował po prostu najlepsza warunki i nie ma tutaj drugiego dna. Jeśli jednak popatrzymy na aktywność Amazonu i Google, to jednak zaczynamy się zastanawiać czy faktycznie drugiego dna w tej umowie nie ma. O co chodzi?
Amazon planuje wejść w streamowanie gier z chmury. O ile jeszcze oficjalnie nic nie zapowiadano, to takie plotki krążą po branży od dłuższego czasu. Gigant sklepowy infrastrukturę swoją ma. Doświadczenie także. A od dłuższego czasu kombinuje jak tylko może, by wejść w gry szerzej. Doświadczenie firma łapie, przede wszystkim wykorzystując Twitcha, próbując tworzyć jakieś gry (to wychodzi im na razie średnio, by nie powiedzieć słabo).
Google? Tu jak wiemy, na rynek wejść ma Stadia, Usługa streamingowa, która ma w teorii podbić rynek gier, przyciągając do siebie casuali, których jest najwięcej. Więc założenie, że Sony bezproblemowo mogłoby współpracować ze swoim konkurentem, (potencjalnym) jest mocno wątpliwe. I nawet jeśli ktoś (jak ja) uważa, że Stadia nie będzie rewolucją, jaką z niej robią zachodnie media, to jednak lepiej dmuchać na zimne i zawczasu zamykać plac zabaw przed nowym graczem.
Dlatego wydaje mi się, że Microsoft jest najlepszym partnerem dla Sony. Oferuje dobrą usługę, a i sam może być pośrednio zainteresowany obroną swojego kawałka tortu. Od czasów wejścia Xboksa, żaden nowy gracz nie zadomowił się na rynku konsol na dłużej. Po upadku Segi zostało więc Nintendo, Sony i Microsoft. Przez te 20 lat każda z firm zdążyła się jako tako poznać i włodarze wzajemnie wiedzą, czego w jakimś stopniu można się po konkurencji spodziewać. Duże firmy wolą po prostu rywalizować między sobą, nie dopuszczając kogokolwiek nowego. Dlatego właśnie gdzieś tam w głowie świta mi myśl, że Sony i Microsoft zaczęli współpracę, bo mimo różnic widzieli w tym dobry sposób, by odciąć Google od swojego poletka. Skoro chmura w dużej mierze jest jeszcze przez nich niezagospodarowana, to, zamiast kopać się wzajemnie i dopuścić z boku Google, lepiej w tym segmencie złączyć siły przeciwko wspólnemu wrogowi, jakim jest właśnie Stadia.
Oczywiście nie możemy zapominać, że najwięcej na tej umowie i tak zarobi Microsoft. Umowa z Sony, które chce mocno rozwijać usługę PSN, które inwestuje w PS Now, wprowadzając je do nowych krajów, do tego potencjalne nowości w nowej generacji, o których możemy jeszcze nie wiedzieć. To wszystko wymaga konkretnych zasobów, które Microsoft ma, które kosztują, ale dla Sony to wydatek warty poniesienia. Tak więc i wilk syty i owca cała. Najważniejsze, by do tortu nie dopuścić nikogo nowego.
A jeśli ktoś myśli, że to koniec zaskakujących informacji, to najbliższe kilkanaście miesięcy może go zaskoczyć niejeden raz. Branża się zmienia na naszych oczach i to, jak będzie wyglądać pod koniec kolejnej generacji może być...interesujące.
Przeczytaj również
Komentarze (49)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych