Aladyn – recenzja filmu. Lepiej niż można się było spodziewać
Disney kontynuuje politykę przerabiania na aktorskie wersje swoich słynnych animacji. Był już między innymi Kopciuszek oraz Piękna i bestia. Przyszedł czas na Aladyna, a niedługo oczywiście Król Lew. Ciekawe swoją drogą, czy nakręcą też nowego Quasimodo, Herkulesa i Pocahontas. Idąc do kina, bazując na trailerze, spodziewałem się, że Aladyn będzie koszmarem. Może to wynik tych oczekiwań, ale bawiłem się w trakcie seansu całkiem nieźle.
Historia dość znana, ale na wszelki wypadek: Aladyn jest złodziejem. Pewnego dnia poznaje księżniczkę Dżasminę. Zanim jednak ma okazję spędzić z nią więcej czasu, marzący o władzy wezyr Dżafar postanawia go wykorzystać do zdobycia magicznej lampy. Aladyn sam z niej korzysta, uwalniając Dżina, który spełni jego trzy życzenia.
Aladyn – niegłupie i całkiem zabawne
Jak w większości swoich animacji, Disney stara się przekazać widzom, w rozrywkowy sposób, kilka ważnych rzeczy. Jest tu więc trochę o nierównościach społecznych i to tych ogromnych: podczas gdy w pałacu wszyscy opływają w dobra, zwykli ludzie na ulicach muszą żebrać, kraść i generalnie wieść nędzne życie pozbawione nadziei i perspektyw. A propos złodziejstwa pojawia się tu zresztą uwaga, którą można streścić tak: jak ukradniesz jabłko, to wsadzą cię do więzienia. Jak ukradniesz znacznie więcej, zostaniesz członkiem elity. Innym motywem jest niepohamowana żądza władzy, która zwykle pcha ludzi do wojny i podboju kolejnych terenów. Wyrazicielem tej idei jest oczywiście Dżafar, któremu marzą się nieograniczone moce oraz stworzenie imperium. Przy okazji ma on bardzo tradycyjny pogląd na to, co może, a czego nie kobieta. Według niego ma siedzieć cicho i robić to, co się jej każe. Przeciwstawia się temu Dżasmina, która marzy o tym, by być wolna, zajmować ważne (a nawet najważniejsze) stanowisko w państwie, wreszcie móc poślubić kogo zechce, z naciskiem na faceta, który nie jest przede wszystkim przystojny, ale ma dobre serce i można z nim porozmawiać na wiele tematów. Lekcja feminizmu jest tu dość łopatologiczna, co nie zmienia faktu, że słuszna. Oczywiście nie mam wątpliwości, że znajdzie się sporo takich, którym będzie to przeszkadzać, ale to już ich problem. Wszystko to podane jest w lekkiej, zaskakująco humorystycznej formie. Większość żartów jest całkiem niezłych, aczkolwiek niektóre – przyznać trzeba – balansują na granicy żenady. Najlepiej jest oglądać Aladyna z dziećmi, bo w sumie do nich film jest przede wszystkim kierowany.
Aladyn – marna scenografia i za dużo piosenek
Nie znaczy to, że Aladyn jest filmem całkowicie udanym. Przede wszystkim w oczy rzuca się dość marna scenografia i rekwizyty, które wyglądają na strasznie sztuczne i sprawdziłyby się, gdyby produkcja ta powstała kilkadziesiąt lat temu. Zdecydowanie za dużo jest też tu piosenek, tym bardziej, że żadna z nich nie zapada w pamięć, wszystkie wyleciały mi z głowy od razu po wyjściu z kina. Po którejś kolejnej aranżacji już naprawdę wywracałem oczami. No i warto też wspomnieć, że papuga Dżafara, czyli Iago, jest zupełnie inna niż w pierwowzorze. Tutaj pełni wyłącznie funkcję tak zwanego comic relief. Co nie zmienia faktu, że jak się zastanowić, to i tak najfajniejszymi bohaterami są właśnie papuga, małpka oraz latający dywan. Z ludzkiej obsady dobry jest przede wszystkim Will Smith jako Dżin, reszta może nie jest tragiczna, ale też trudno byłoby tu kogokolwiek jeszcze wyróżnić. Może to być też efekt dubbingu, który mimo wszystko na szczęście nie jest najgorszy i aż tak strasznie nie przeszkadza. Czemu nie piszę nic o fakcie, że reżyserem filmu jest Guy Ritchie? Ponieważ nie ma to żadnego znaczenia, gdyby za kamerą stał ktokolwiek inny, nie zrobiłoby to absolutnie żadnej różnicy.
Tak czy siak Aladyn okazał się dla mnie w miarę miłym zaskoczeniem. W żadnym wypadku nie jest to wybitne dzieło, czy nawet naprawdę dobra produkcja. Jeśli jednak zastanawiacie się, czy wybrać się na coś do kina dzieciakami, to nowa aktorska wersja animacji Disneya nie będzie najgorszym pomysłem.
PS Film widziałem z dubbingiem, ale ponoć mają być – w dość ograniczonym zakresie – również pokazy z napisami.
Atuty
- Prosta i nieźle poprowadzona historia, która ma kilka przesłań;
- Sporo humoru;
- Will Smith jako Dżin
Wady
- Zdecydowanie za dużo piosenek;
- Tandetna scenografia i rekwizyty;
- Dubbing (chociaż i tak słyszałem znacznie gorsze)
Aladyn, czyli kolejna aktorska wersja animacji Disneya okazał się być filmem lepszym, niż się spodziewałem. Co nie znaczy, że jest to świetna rozrywka.
Przeczytaj również
Komentarze (40)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych