Wolfenstein: Youngblood stawia na RPG, nazistów i dziarskie dziewczyny. Pierwsze wrażenia

Wolfenstein: Youngblood stawia na RPG, nazistów i dziarskie dziewczyny. Pierwsze wrażenia

Wojciech Gruszczyk | 11.06.2019, 16:05

Najbardziej znany i ceniony łowca nazistów nie powróci. William Blazkowicz nie jest już głównym bohaterem najnowszej gry z serii Wolfenstein, a rolę bohaterek przyjmują teraz jego córeczki. Energiczne dziewczyny od dziecka były szkolone na zabójczynie, jednak jak się doskonale przekonałem, nawet najlepszy nauczyciel nie przygotuje człowieka przed niespodziewanymi wymiotami. O czym wspominam? Zapraszam na moje wrażenia z Wolfenstein: Youngblood.

Akcja Wolfenstein: Youngblood rozgrywa się dwie dekady po wydarzeniach z Wolfenstein II: The New Colossus. Blazkowicz marzy o spokojnym życiu z Anią u boku, ich miłość zrodziła dwie córki – Jessicę oraz Sophię, ale zamiast tego ma na głowie ciągle panoszących się nazistów. W normalnych warunkach mógłby pewnie mówić o wielkim szczęściu i w spokoju wychowywać pociechy, ale w alternatywnej rzeczywistości, w której to naziści wygrali II wojnę światową, nie można mówić o oczekiwanej sielance.

Dalsza część tekstu pod wideo

Wolfenstein: Youngblood – co dwie Blazkowiczówny to nie Blazkowicz

Machine Games przygotowało porządny materiał wideo wprowadzający w problemy Blazkowiczów. William jest już starszym facetem, na którego głowie widnieje wiele siwych włosów, on sam wygląda, jakby nie miał siły na walkę z kolejnymi generałami. Mimo to staruszek wyrusza na kolejną misję, z której niestety nie wraca. Dość prędko otrzymujemy informację, że ostatni raz widziano Blazka we Francji, więc dziewczyny wykorzystują nieuwagę dorosłych, pakują się w mały helikopter i ruszają na podbój Europy.

Wolfenstein Youngblood preview 1

Zanim jednak przejdę do samej rozgrywki, to jednak muszę zaznaczyć jedno – twórcom udało się w ciekawy sposób zarysować fatalną sytuację społeczeństwa gnębionego przez nazistów. Jessica oraz Sophia od najmłodszych lat są szkolone przez swoich rodziców, nie mają normalnego dzieciństwa, muszą każdego dnia przechodzić mordercze szkolenie. Mam szczerą nadzieję, że podczas opowieści deweloperzy rzucą nam w twarz kilkoma ciekawymi flashbackami, bo nawet na początku historii pojawia się jeden, który zapadł mi mocno w pamięci. Jedna z dziewczyn podczas treningu nie ma już siły nawet ruszyć ręką, pada na ziemię i rzuca kilkoma siarczystymi przekleństwami po polsku – głos brzmi odrobinę nienaturalnie, bo jak wiadomo dziewczyny na co dzień porozumiewają się w języku Szekspira. To oczywiście mały smaczek, który jednak pokazuje, że twórcy nie zapominają o pochodzeniu swoich bohaterów.

Jess i Soph na początku przygody natrafiają na dość niespodziewaną pomoc, dzięki której od razu wskakują w mocarne zbroje. Jednak nie szata zdobi człowieka, bo gdy kobiety stają przed pierwszą misją to... Nie potrafią ustrzelić nazisty. Godziny treningów, setki przepoconych t-shirtów, a w ostatecznym momencie jednej drży łapa, druga się niemal potyka i obie wymiotują, gdy na ich ciałach spoczywają resztki nazistowskiego mózgu. Jest to jednak tylko chwila zawahania, bo już w następnej scenie mamy okazję doświadczyć bardzo typowego Wolfensteina.

Wolfenstein: Youngblood – nie tylko kooperacja

Londyński pokaz Wolfenstein: Youngblood miał na celu zaprezentowanie pewnie największej innowacji w całej historii serii. Twórcy korzystając z umiejętności i porad swoich znajomych z Arkane Studios postanowili zaoferować pełną kooperację. W rezultacie każdą misję w grze możemy ukończyć z kumplem u boku, jednak same założenia w zasadzie się nie zmieniają. Obok typowo klaustrofobicznych lokacji pokroju statków, wpadamy teraz do znacznie większych miejscówek, gdzie mamy okazję wykazać się zdolnościami, ale i tak naszym zadaniem jest zawsze przejście z punktu A do punktu B i wyeliminowanie kolejnych grup przeciwników.

Wolfenstein Youngblood preview 2

Deweloperzy podwyższyli poziom trudności, ale nie zrobili tego w typowy sposób wrzucając przed nasze nogi większe hordy nazistów. Szwedzi zadbali o element RPG i teraz nad głowami rywali widnieje poziom doświadczenia, przez który oponenci posiadają większe paski zdrowia, celniej strzelają, a jeszcze na domiar złego często mamy okazję wpadać na oponentów z dodatkowymi pancerzami. Nie każdy będzie się uśmiechał marnując cały magazynek w głowę nazisty, by zestrzelić jego hełm, jednak musicie się przygotować na takie przyjemności – szczerze mówiąc, twórcy musieli rozwiązać element poziomu trudności, bo dwóch graczy bez najmniejszego problemu poradziłoby sobie ze wszystkimi „zwykłymi” rywalami.

To oczywiście tylko zalążek wspomnianej mechaniki, ponieważ także bohaterki zyskują punkty doświadczenia. Systematycznie otrzymujemy XP, który następnie przeradza się w punkty, a te możemy inwestować w kupowanie umiejętności. System działa płynnie – wystarczy stanąć na chwilkę, nad głową postaci pojawia się chmurka, więc nasz znajomy wie, że mamy okazję rozwijać postać, a po chwili możemy korzystać z nowych zdolności. Skille zdecydowanie wpływają na doświadczenie i możliwości postaci – tutaj standardowo uczymy się korzystania z dwóch giwer jednocześnie, zwiększamy magazynki, szybciej przeładowujemy, strzelamy celniej, ale możemy także nauczyć się na chwilę znikać. Opcji jest sporo i co najważniejsze – większość umiejętności może faktycznie wpłynąć na gameplay. Oczywiście dziewczyny posiadają różne „moce” i zdaniem deweloperów opcje są tak różnorodne, że będziemy zachęceni do kilkukrotnego powtarzania historii.

Teraz jest trudniej, czasami trzeba przemyśleć kolejny ruch, a bez wątpienia ciekawą mechaniką są wspólne życia – Jess i Soph mogą ratować się z opresji, pomagać sobie w trudniejszych momentach i podnosić z ziemi, ale jednocześnie gdy nie uda nam się powrócić na czas, korzystamy ze wspólnych HP. W grze nie brakuje także mechanik dla dwóch graczy – trzeba wspólnie otworzyć drzwi, a innym razem kobiety mogą otrzymać dostęp do niektórych skrzynek tylko w momencie, gdy razem znajdują się obok boxa.

Wolfenstein Youngblood preview 3

Wolfenstein: Youngblood – znana seria, znana rozgrywka

Przed sięgnięciem po kontroler obawiałem się, że Wolfenstein: Youngblood nie zaoferuje znanego i cenionego przeze mnie klimatu. Na szczęście autorom udało się zachować swój styl, a szczerze mówiąc same córeczki są na tyle ciekawe, że w zasadzie chciałbym je lepiej poznać. Czy takie pozytywne wrażenie będzie trwać te kilka godzin? Trudno powiedzieć, ale umówmy się, że akurat fabuła nigdy nie była najmocniejszą stroną tej serii. Tutaj przynajmniej aktualnie jestem ciekaw, gdzie schował się Blazkowicz, w jakie tarapaty się wkopał i czy tym razem będzie miał wszystkie części ciała na swoim miejscu.

Niestety, postawienie na większe lokacje oraz kooperacje sprawiło, że gra nie działa już tak płynnie jak powinna. Czasami nawet na mocnym PC (z RTX-em) zdarzały się skromne przycinki, rywale potrafili przeniknąć przez ścianę, a podczas rozgrywki brakowało mi ostatnich szlifów. Oprawa także nie zrywa kapelusza z głowy – Wolfenstein nigdy nie był raczej brany pod uwagę jako najpiękniejszy shooter generacji, ale teraz autorzy musieli przyciąć kilka efektów ze względu na zaoferowanie większych aren oraz dorzucenie na ekran drugiego bohatera.

Po zakończeniu demonstracji miałem także wrażenie, że Wolfenstein: Youngblood nie różni się znacząco od poprzedników. Znani rywale, znane giwery, znany gameplay? W rezultacie jest to tytuł w głównej mierze dla osób, które dobrze bawiły przy poprzednich odsłonach. Nie ma tutaj większych zmian, które mogłyby przyciągnąć nową publikę.

Wolfenstein Youngblood preview 4

Wolfenstein: Youngblood – jest przyjemnie, ale na rewolucję przyjdzie czas

Po zakończonym pokazie Wolfenstein: Youngblood myślałem o jednym – czy ta seria potrzebowała kooperacji? Nie jestem do końca przekonany, ale odnoszę wrażenie, że powinniśmy traktować produkcję jako przyjemny spin-off, który nie rewolucjonizuje założeń, a przygotowuje nas na coś znacznie mocniejszego. Konkretne zmiany powinny nadejść na nowej generacji, gdy deweloperzy otrzymają w swoje łapy odpowiednią technologię. Teraz jest bardzo przyjemnie, feeling broni został zachowany, ubijanie rywali ponownie nie zawodzi, więc wielu graczy będzie zadowolonych. Jeśli należycie do fanów uniwersum to siadajcie wygodnie, zapraszajcie znajomego i wspólnie bawcie się odstrzeliwując nazistowskie łby.

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper