Euforia – recenzja serialu. Nic o nich, bez nich
HBO najwyraźniej przechodzi do serialowej kontrofensywy. Dopiero co można było w serwisie stacji oglądać Czarnobyl i drugi sezon Wielkich kłamstewek, a już są kolejne produkcje, o których dużo się mówi (m.in. Na cały głos, czy Rok za rokiem). Jedną z nich jest również Euforia.
Rue to licealistka, która dość szybko, z różnych powodów, zeszła na złą drogę. Uzależniła się od narkotyków, przez co musiała iść na odwyk. Opowieść zaczyna się, gdy wraca do domu oraz szkoły i nie może poradzić sobie z ogarnięciem rzeczywistości. Wszystko zaczyna się zmieniać, kiedy poznaje trans płciową Jules, która dopiero co wprowadziła się do miasta.
Euforia – historia wciągająca, ale dla kogo przeznaczona?
Z Euforią mam w sumie jeden, za to bardzo duży problem. Nie mam po prostu zielonego pojęcia, kto według twórców ma być głównym odbiorcą serialu. Skoro jest to serial o młodzieży, na logikę można by uznać, że to właśnie ona powinna go głównie oglądać, prawda? No, nie do końca. Po pierwsze, przed każdym odcinkiem pojawia się plansza, że produkcja przeznaczona jest wyłącznie dla osób dorosłych. Po drugie zaś, dość istotną kwestią jest to, że w bohaterów wcielają się mimo wszystko dorośli wykonawcy. Wydaje mi się, że kilkunastolatkom może być trochę trudniej się z nimi utożsamić, a przede wszystkim jest jednak różnica w odbiorze tego, co się z postaciami dzieje zależnie od wieku ogrywających je osób. Oczywiście wynika to z faktu, że w serialu jest dużo nagości, seksu, narkotyków i innych używek. Tutaj dygresja: to, jak bardzo media, zwłaszcza amerykańskie, zafiksowały się na tym, że w jednym z pierwszych odcinków na ekranie widać kilkadziesiąt penisów dużo mówi o świecie, w którym żyjemy. Wracając jednak do potencjalnych odbiorców – może mają nimi być dorośli, którzy chcą zwiększyć swoją wiedzę na temat młodszego pokolenia? Tutaj pojawia się jednak spory problem. Zdecydowana większość badań i statystyk pokazuje, że obecne pokolenie młodzieży (oznaczane bodajże literką Z) później przechodzi inicjację seksualną, mniej korzysta z używek, za to bardziej pociąga ją aktywizm. Czytałem, że twórca serialu, Sam Levinson, jest z kolei milenialsem, co może wyjaśniać, dlaczego obraz młodych ludzi jest u niego nie do końca zgodny z rzeczywistością. To w sumie nie jest więc kwestia tego, dla kogo przeznaczony jest serial, tylko tego, że są w nim elementy obliczone wyłącznie na szokowanie.
Na całe szczęście mimo to udaje się tu pokazać coś więcej niż tylko to, że uczniowie liceum wyłącznie zażywają narkotyki (względnie nimi handlują), piją alkohol, uprawiają dużo przypadkowego seksu i generalnie pójdą do piekła. Wyraźnym wątkiem jest chociażby Internet, serial dobrze pokazuje mechanizmy rządzące tą równoległą rzeczywistością, która niepopularnym zapewnia sławę i poczucie docenienia. Dużo jest też o rodzinie, a raczej rodzicach, którzy często są nieobecni lub też nie umieją wesprzeć swoich dzieci, czego te bardzo potrzebują. Muszę przyznać, że im dalej, tym Euforia podobała mi się bardziej. Historia przestała skupiać się na szokowaniu, a bliżej przyglądała się bohaterom, ich dorastaniu, radzeniu sobie z życiem i z tym, że nawet, gdy trwają dobre czasy, zdarzają się gorsze momenty. To słodko-gorzka opowieść o naszej egzystencji, w którą mimo opisanych wcześniej zastrzeżeń można się wciągnąć.
Euforia – świetne aktorstwo, świetna strona wizualno-dźwiękowa
Euforię warto obejrzeć także dlatego, że w zasadzie każda postać jest tu bardzo dobrze zagrana. Czy to zupełnie inna od wszystkich Jules (w tej roli, co bardzo dobre dla reprezentacji, rzeczywiście trans seksualna modelka i aktorka Hunter Schafer), czy też znakomicie napisany, mocno niejednoznaczny i dość niepokojący Nate Jacobs (Jacob Elordi). Długo można by wymieniać, ale w zasadzie nikt z obsady nie odstaje od reszty. Na pierwszym planie jest oczywiście znakomita Zendaya, która daje Rue mnóstwo człowieczeństwa, prawdziwych uczuć. Od dłuższego czasu lubię Zendayę, w Euforii pokazała, że ma naprawdę niemałe zdolności aktorskie, co bardzo mnie cieszy.
Znakomita jest również warstwa wizualno-dźwiękowa. Muzyka i piosenki są doskonale dobrane do tego, co dzieje się na ekranie, łącznie z końcową piosenką śpiewaną przez samą Zendayę. Jeszcze lepsze są często psychodeliczne zdjęcia, oddające narkotykowe tripy, ale też sprawiające, że niektóre sceny (w tym w zasadzie cały finałowy epizod) przypominają świetnie wyreżyserowane klipy muzyczne. Zdjęcia, kolory, jazdy kamery – wszystko to pracuje na rzecz bardzo wyrazistego i unikalnego efektu.
Euforia jest więc serialem, z którym zdecydowanie warto się zapoznać. Nawet jeśli nie porwą Was pierwsze odcinki, oglądajcie dalej. Jest spora szansa, że znajdziecie tu coś dla siebie.
Atuty
- Kilka ciekawych obserwacji;
- Bardzo dobrze napisane i zagrane postacie;
- Świetna warstwa wizualno-dźwiękowa;
- Rewelacyjny ostatni odcinek, z bardzo ciekawym zakończeniem
Wady
- Zaczyna się rozkręcać dopiero w okolicy 3 odcinka;
- Nie jest to zbyt zgodny z rzeczywistością obraz dzisiejszej młodzieży;
- Niektóre elementy są obecne tylko po to, by szokować
Euforia to kolejny bardzo ciekawy serial, który można obejrzeć dzięki HBO. Nie wszystko jest w nim idealne, ale mimo to plusów jest więcej niż minusów.
Przeczytaj również
Komentarze (17)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych