FIFA 20 Volta. Graliśmy w nową Fifę Street. EA robi to dobrze
Wybierając się na pokaz Fify 20 modliłem się do najświętszego o jedno: niech to będzie Volta. Jako oddany wyznawca japońskiej sztuki piłki nożnej nie miałem ochoty na kolejne męczenie gały w standardowym meczu. Chciałem sprawdzić największą nowość EA– i na szczęście Niemcy nie zawiedli. Nowa FIFA Street to kierunek w dobrą stronę.
Od kilku tygodni EA przedstawia kolejne zmiany w rozgrywce, ale jako zapalony streetowiec (bo w klasycznej odmianie piłki wciąż wolę Pro Evo), który złamał dwa pady na poprzednich ulicznych piłkach od EA, od pierwszej zapowiedzi czekałem na możliwość zagrania w Voltę. Nowość trudno tak naprawdę określić jednym trybem, ponieważ EA pozwala na rozgrywanie szybkich meczów, uczestniczenie w większych turniejach, obijanie innych graczy w Sieci, a nawet przygotowano tutaj małą opowiastkę w formie Volta Story. Całość wygląda jak osobna gra, w dodatku twórcy nie wrzucają nas na jedno boisku i nie zmuszają do jednego systemu, Volta pozwala dowolnie konfigurować mecze.
Na początek wybieramy rozgrywkę bez bramkarzy w formie trzech na trzech lub czterech na czterech lub standardowy futsal na zasadach pięciu na pięciu z porządnymi sędziami. Jeszcze przed rzuceniem futbolówki na murawę trzeba wybrać odpowiedni teren. Boiska są w trzech rozmiarach ze zróżnicowaną nawierzchnią, która nie jest wyłącznie kolorem, bo podjęta decyzja wpływa także na ruch piłki. Na końcu decydujemy się, czy na terenie pojawią się ściany lub też wybierzemy klasyczne linie. Dopiero po tych wszystkich wyborach chwytamy mocniej pada w łapy i rozpoczyna się dynamiczna jazda bez trzymanki z piłkarzami Realu i Barcy. W Volcie nie musimy grać anonimowymi grajkami (choć jest ta opcja, bo podczas gry tworzymy swojego awatara), bo bez problemu sprawdzimy w akcji zawodowców z dużych klubów.
Piłkarze od samego początku ruszają się żwawiej, chętniej robią uniki, szybciej podnoszą się z gleby, a cała rozgrywka jest znacznie bardziej energiczna. Decydując się na małe boisko trzeba cały czas grać na 100%, bo wystarczy jedno podanie i mamy sytuację podbramkową. Nawet nie jest potrzebne specjalne proszenie się o podanie, bo w dwie sekundy przebiegniemy całe boisko i przy odrobinie szczęścia zdobywamy cenne punkty. Volta śmiga na silniku z FIFA 20, ale twórcy wyraźnie podkręcają zmagania – łatwo też można zauważyć nowe animacje, które pozytywnie wpływają na ruchy sportowców. Teraz łatwiej się obracają, szybciej wracają na swoje pozycje, w zasadzie nie ma miejsca na odpoczynek. Lepiej wyglądają wszystkie przyjęcia, po których nawet drewniaki w postaci Benzemy potrafią dobrze skleić piłkę, by ruszyć swoje grube cielsko w stronę bramki rywali. Dynamika ma swoje plusy, ale też kilka minusów, bo czasami wszystko dzieje się o kilka klatek za szybko – w Volcie nie ma czasu na myślenie czy kreowanie skomplikowanych taktyk, tutaj trzeba działać i to bardzo, bardzo szybko.
Volta ma jeszcze jeden duży atut – gameplay jest jeszcze łatwiejszy do opanowania (kto by pomyślał, że w Fifie to możliwe?;)) i teraz dosłownie każdy może chwycić pada w łapy i strzelić kilka goli. Tytuł oferuje większą radochę względem klasycznych meczów, bo przykładowo możemy się bawić odbijając piłkę od ścian i wykorzystywać ten element do budowania swojej przewagi. Gra potrafi totalnie przykuć uwagę – znajdą się gracze, którzy będą spędzać wolny czas wyłącznie przy Volcie, bo obok standardowych spotkań (w różnych wariantach) mamy Voltę Tour (mecze z SI z prawdziwymi piłkarzami), Voltę League (sezony Online) i właśnie wspomnianą wcześniej Voltę Story.
Fabularny tryb zastępuje historię Alexa Huntera: teraz na początku tworzymy własną postać, później dołączamy do podrzędnego zespołu i rozpoczynamy karierę. Początek opowieści nie zapowiada wydarzeń na miarę Oscara, ale rozgrywka sprawdza się w jednym – pozwala dobrze wprowadzić do rozgrywki i wypróbować całą zawartość Volty. EA wpadło także na pomysł na rozbudowanie trybu poprzez odblokowanie kolejnych umiejętności przez bohatera, dla przykładu lepiej wykańczając sytuacje podbramkowe. Jeżeli jeszcze Wam mało tego mięcha, w opowieści staniemy się nie tylko piłkarzem, ale także menadżerem-trenerem i dzięki opcji rekrutowania grajków z pokonanych drużyn możemy stworzyć uliczny dream-team. Tutaj także nie zabrakło chemii, testowania różnych opcji w składzie. Jeśli fabuła będzie czymś więcej niż tylko zapchaj dziurą, na którą się aktualnie zapowiada, to Volta Story okaże się godnym następcą Drogi do sławy.
Elektronicy mają licencje, stale majsterkują przy rozgrywce, opowiedzieli trzy historie Alexa Huntera, więc trzeba było sięgnąć po kolejnego asa w rękawie. Zamiast osobnej gry, FIFA Street trafiła do FIFA 20 pod nazwą Volta, a skala całego przedsięwzięcia pokazuje, że nawet EA musi w pewnym momencie zrobić coś więcej niż tylko zaktualizować kluby i liczyć miliony płynące z paczek. Jeszcze kilka lat temu Volta trafiłaby na płytę, ale EA musi kombinować. Konkurencja nie śpi, wykupuje kolejne licencje, oferuje dopracowany gameplay. Walka trwa nie tylko na najmniejszym boisku.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do FIFA 20.
Przeczytaj również
Komentarze (17)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych