Samsung QLED QE65Q85RAT - recenzja sprzętu. Kosztowna najwyższa jakość
Wybór telewizora do grania nie jest prosty, szczególnie w obliczu najnowszych technologii, rodzajów matryc, doboru przekątnej, producenta czy udogodnień, które pozwolą wykrzesać maksimum z obrazu. Do moich rąk trafił przedstawiciel firmy Samsung, 65” gigant z bardzo wysokiej serii Q85. Kosztujący bagatela 12 tys. zł. To telewizor pełen zaawansowanej technologii, który powinien sprostać oczekiwaniom nawet najbardziej wymagających graczy. Ale nie tylko, bo miłośnicy filmów czy fani sportu również będą zachwyceni. Sprawdziłem go nie tylko pod kątem grania, ale też codziennego użytku.
Już samo rozpoczęcie przygody z tym ekranem wzbudziło we mnie mnóstwo radości. Telewizor przyjechał bowiem w ogromnej skrzyni na czterech kółkach. To specjalna skrzynia, w której przewożone są tylko egzemplarze testowe. Ważyła ona bagatela z 50 kg, może i więcej, wobec czego jakiekolwiek przenoszenie tego urządzenia wymagało nie lada wysiłku. Wewnątrz znalazły się standardowe elementy dla tej serii, czyli poza samym telewizorem, także „OneConnect” do którego podłączamy „prawie-niewidoczny” przewód. Do tego elegancki, metalowy pilot oraz komplet dokumentów i niezbędnych kabli.
Model Q85 jest przedostatnim, niemal najwyższym modelem z dostępnej na 2019 rok oferty Samsunga. Wyżej umiejscowiono już tylko Q90. Sprawia to, że mam wobec tego egzemplarza wysokie oczekiwania, które definiuje zarówno cena, jak i klasa telewizora.
Wygląd i prezentacja urządzenia
Po wyjęciu ze skrzyni, telewizor w pierwszym odruchu wywołał u mnie mieszane odczucia. Ma świetną, solidną podstawę i jest przy tym zawieszony na niej artystycznie, niby lekki niczym piórko (co robi wrażenie, bo podstawa wydaje się zbyt słaba na utrzymanie takiego kolosa, ale jest sztywna i w pełni wystarczająca). Z drugiej strony grubość tego modelu budzi moje zaskoczenie. Oczywiście, jest to prawdopodobnie wymuszone technologiami, lecz spodziewałem się czegoś bardziej subtelnego. Również dlatego, że wszystkie złącza i wyjścia dla obrazu umieszczono w „pudełku”, a do samego telewizora wchodzi raptem jeden kabel.
Ten jeden kabel jest dla mnie mistrzowskim rozwiązaniem. Jak oni to zrobili, że zdołali za pomocą jednego przewodu przekazać tak wiele danych? Przecież tym idzie zarówno prąd, jak i obraz z każdego HDMI, a do tego jeszcze złącza USB czy audio. Rewelacyjne rozwiązanie i choć sam kabel jest wyraźnie widoczny, to Samsung zadbał o jego długość (ma skubany ze 5 metrów) i giętkość, dzięki czemu zawieszając telewizor na ścianie, możemy poprowadzić ten przewód wzdłuż rogów czy listew, a także ukryć w możliwie elegancki sposób.
Wracając jednak do samego wyglądu – UE65Q85 okala aluminiowa rama, a telewizor charakteryzuje się bardzo cienkimi ramkami, które potęgują wrażenie wielkości. Na co dzień korzystam z 55” ekranu i nie spodziewałem się, że te 10” robi tak wielką różnicę. Telewizor osadzono na bardzo eleganckiej, wzmacnianej nóżce wykończonej aluminium, a tył wykonano z plastiku, dbając o delikatne zaokrąglenie, by sprzęt wydawał się nieco lżejszy. Kabel „OneConnect” podłączamy w samym środku. Dla estetów i osób szczególnie wyczulonych na punkcie wyglądu dobrą wiadomością będzie, że podstawa telewizora trzyma go w idealnym poziomie, a metalowy pilot świetnie zgrywa się z wyglądem urządzenia.
Słów kilka muszę przekazać o rozwiązaniu „OneConnect”, które jest dużym, czarnym pudełkiem pod telewizorem. Podłączamy do niego absolutnie wszystkie przewody. Wykonane zostało z błyszczącego, czarnego plastiku, jest solidne i masywne, ale przy tym wystarczająco eleganckie. Doskonale wkomponuje się w klimat sprzętu audio/wideo z wysokiej półki, lub do zestawów kina domowego. To klasyczny design i chwała za to Samsungowi, że nie silił się na skomplikowane wynalazki. Wykonanie i wygląd telewizora oraz dodatków dopasujemy do nowoczesnego salonu, jak i kompozycji z klasycznymi, dębowymi meblami, czy też abstrakcyjnymi, białymi szafkami jak w moim przypadku. Gdzie by tego nie postawić, wygląda znakomicie.
Dodatki i oprogramowanie
A sam pilot? Jak widzicie, jest tylko jeden – niestandardowy, z małą liczbą przycisków i bez możliwości kontrolowania kursora na ekranie. Kontroler jest zgrabny, masywny, świetnie spasowany, a przy tym bardzo intuicyjny. Mamy tutaj komplet niezbędnych przycisków, czyli możliwość sterowania dekoderem TV, przyciski zmiany kanałów, poziomu głośności, pełne pokrętło do obsługi nawigacji oraz skróty do Netfliksa, Rakuten i Amazon Prime Video. Z pierwszego z nich korzystam regularnie. Ciekawym rozwiązaniem jest także montaż baterii. Żeby to zrobić, należy od spodu wcisnąć czarny przycisk, który zwolni nam blokadę. Środek pilota wtedy elegancko się rozsuwa, co jest zarówno efektowne, jak i przemyślane. Pilot wspiera także kontrolę głosem, chociaż w Polsce działa to w kratkę i niestety jedynie z poziomu głównego menu. Głosem nie możemy sterować np. w aplikacji YouTube – wielka szkoda.
Samo menu (czyli Smart TV) nie zmieniło się od zeszłego roku. To w dalszym ciągu sprawdzony, autorski system „Tizen” w wersji 5.0, który jak widzicie poniżej, zaraz po uruchomieniu wita nas głównym panelem aplikacji. Mamy też przypisane skróty do konkretnych ustawień obrazu, od wyboru trybu przez wspomagacze aż po system upłynniania. Samych aplikacji są dziesiątki, z czego największą, tegoroczną atrakcją jest Apple TV oraz wsparcie dla AirPlay 2. Dla posiadaczy urządzeń z nadgryzionym jabłuszkiem to nie lada gratka, bo nie muszą tym samym inwestować w zewnętrzne urządzenie, mając pełną funkcjonalność Apple TV wbudowaną w aplikacji. Pozwala to użytkownikom na uruchomienie na ekranie telewizora np. wszystkich filmów znajdujących się w iTunes, czy bezpośrednie wyświetlanie treści z poziomu telefonu albo laptopa z systemami iOS lub MacOS. Model Q85 może też pełnić rolę dodatkowego ekranu.
Co warto odnotować, Tizen zawiera przeglądarkę internetową (która bardzo sprawnie działała, zdołałem też odpalić jeden czy dwa filmy na CDA), pełną integrację z platformą loT Samsunga oraz SmartThings, pozwalające na kontrolowanie wszystkich „inteligentnych” urządzeń z poziomu smartfona.
Samsung postanowił dodatkowo urozmaicić posiadaczom korzystanie z tego urządzenia, dodając rewelacyjny, a przy tym udoskonalony tryb Ambient2 (dostępny też pod bezpośrednim przyciskiem z pilota). Dzięki temu, zamiast czarnego ekranu, możemy wyświetlić obraz… ściany znajdującej się za telewizorem. Nałożyć na niego cienie listków, jakąś fakturę, teksturę albo najświeższe informacje pogodowe czy godzinę. Do wyboru są dziesiątki dekoracyjnych motywów, ale jeśli chcemy, to możemy też wyeksponować własne zdjęcia, np. z ostatnich wakacji. Gdy zaprosimy gości, to całkiem ciekawa opcja urozmaicenia wieczoru. Telewizor w tym trybie „zjada” znacznie mniej prądu, a ponieważ nie jest plazmą czy OLED-em, nie musimy obawiać się wypalenia matrycy.
Zastosowane technologie – z czym to się je i dlaczego kosztuje 12 tysięcy złotych?
Samsung QLED Q85 to telewizor opracowany z wykorzystaniem technologii LCD. Oznacza to, że dalej do osiągnięcia optymalnego efektu potrzebna jest jakaś forma podświetlania matrycy. QLED-y koreańskiego producenta wykorzystują technologię „Quantum”, która zasilona została warstwą kwantowych kropek. Pozwala to na reprodukcję znacznie rozszerzonej palety kolorów, dodając śliczne, ale i potężne nasycenie barw, co jest domeną QLED-ów od początku ich istnienia.
Zastosowana matryca jest 120 Hz, więc idealnie nadaje się do oglądania sportu, co zresztą muszę przyznać po wielu godzinach spędzonych z piłką nożną. Jestem wielkim fanem Manchesteru United, co z kolei sprawia, że w każdy weekend mój dom wypełniony jest czerwono-białymi barwami. To była też dobra okazja, by sprawdzić w akcji system upłynniania obrazu, który… wymaga właściwej konfiguracji. Funkcja auto nie prezentuje pełni możliwości, a preinstalowany tryb standardowy czy dynamiczny nie spełniały moich oczekiwań w 100%. Na szczęście telewizor można zarówno skonfigurować, jak i skalibrować w takiej formie, która dostarczy maksimum satysfakcji – nie mówię tutaj o profesjonalnej kalibracji, za którą musimy zapłacić. Wystarczy pozmieniać trochę opcji w menu, by znacznie poprawić jakość obrazu (przykładowe ustawienia pokażę Wam w jednym z nagrań poniżej). Wspomnę jeszcze, że typ zastosowanej matrycy to VA, oferującej pełne wsparcie dla 10-bitowego koloru (w 4K potrafi ich wyświetlić 1,07 miliarda).
Finalnie, po wszystkich zabawach z matrycą, wypracowałem efekt ostrości i płynności obrazu wiernie oddający rzeczywistość. Jestem fanem nasyconych kolorków, delikatnie to zatem podkręciłem, ale finalny rezultat zrzuca czapki z głów. Telewizor spełni nawet najbardziej wygórowane oczekiwania, co zresztą w niewielkim procencie możecie zaobserwować na poniższym nagraniu. Przy ustawieniu upłynniacza obrazu na 10, występuje czasem delikatny „ghosting”, czyli podwojenie lub nawet potrojenie piłki na ekranie, ale niewielka redukcja ustawień eliminuje ten problem. Nagrania przygotowałem w najwyższej możliwej jakości, chociaż i tak nie oddadzą wrażenia, które telewizor robi na żywo. Dzięki śliczne, kompresjo z YouTube’a.
Nie wspomniałem przecież o najważniejszych parametrach – telewizor obsługuje rozdzielczość 4K, czyli 3840x2160 pikseli, wspiera technologię HDR10+ (nazwaną przez Samsunga Quantum HDR 1500), rozszerzoną paletę barw Rec 2020 i zawiera szereg udoskonaleń, które uprzyjemnią nam pochłanianie treści. Wszyscy posiadacze dostaną m.in. obsługę sztucznej inteligencji (czyli AI), wprowadzającą tryb obrazu o nazwie „inteligent mode” automatycznie dostosowujący jasność, nasycenie kolorów, kontrast i parametry matrycy do źródła treści. Działa całkiem nieźle, szczególnie w nocy (wykrywa zbyt ciemne sceny, umiejętnie je rozjaśniając), ale pozwala też w prosty sposób kontrolować podświetlenie dla właściwej obsługi trybu HDR, by jeszcze lepiej uwydatnić wszystkie szczegóły w najjaśniejszych punktach. Co ciekawe „inteligent mode” automatycznie dostosowuje też dźwięk i głośność, w oparciu o wielkość pomieszczenia, ustawienie telewizora (bliżej, dalej od ściany, na środku pokoju czy nie) i cechy poszczególnych scen. Działa to całkiem nieźle, faktycznie podbijając lub ściszając niektóre wybuchy, piski czy szczegóły, na które normalnie nie zwrócilibyśmy uwagi.
Co szczególnie warte odnotowania, cztery głośniki w tym telewizorze wspomaga też głośnik niskotonowy. Audiofile dalej muszą zainwestować w dobry soundbar lub kino domowe, ale do codziennego użytku, wbudowane głośniki są w pełni wystarczające i potrafią zaskoczyć swoją głośnością i jakością.
Producent udoskonalił tryb gry (z rewelacyjnym „Game Motion Plus” o którym rozpiszę się w dalszej części testu), wprowadził wstępną konfigurację zajmującą jedynie kilka kroków (świetne jest np. automatyczne wykrycie i obsługa dekodera z poziomu pilota Samsunga), poprawił kąty widzenia, zastosował filtr antyrefleksyjny (co dobrze widać na nagraniach) i wbudował nowy, autorski procesor Quantum 4K. Jego największą zaletą jest obróbka i poprawa jakości obrazu w czasie rzeczywistym, a szczególnie skalowanie treści z rozdzielczości SD i HD do FullHD lub 4K.
Technologia Direct LED – czym się charakteryzuje?
Wspominałem wcześniej, że konieczna jest jakaś forma podświetlania matrycy i prawdopodobnie to jeden z powodów, dla których telewizor jest zauważalnie grubszy od OLED-ów. Wszystko za sprawą zaawansowanego systemu podświetlania strefowego (zwanego Direct LED). To znacznie lepsza technologia od podświetlania krawędziowego dostępnego w tańszych modelach. Pozwala na wypracowanie o wiele lepszej czerni, eliminując tym samym nieprzyjemny efekt poświaty wokół treści wyświetlanych na czarnym tle. Efekt jak na matryce LED jest kapitalny – dalej brakuje mu nieco do OLED-a, ale po właściwej konfiguracji nie męczy w nocy, oferując przyjemny odbiór wszystkich treści. Szczególnie dobrze to widać na poniższych zdjęciach, gdzie czarne pasy widoczne podczas oglądania filmów… pozostają całkowicie czarne. Znacznie zyskał też kontrast obrazu. Samsung – świetna robota.
Technologia podświetlania strefowego sprawia, ze diody LED umieszczone są pod całą powierzchnią matrycy, wyłączając określone punkty, w zależności od wymagań obrazu. To niestety znacząco podbija cenę telewizora, ale daje przy tym znakomite rezultaty. Podświetlanie krawędziowe, które mam np. w swoim TV, składa się z diod LED umieszczonych przy krawędziach ekranu, generując zauważalny blur podczas wyświetlania jasnych treści na czarnym tle, szczególnie na środku matrycy. Wiele lat temu takie podświetlanie określano mianem „Edge” – było niedoskonałe, ale jednak znacznie lepsze od stosowanych w ekranach LCD lamp fluorescencyjnych. Dziś mamy na tyle udoskonaloną technologię, że niewprawne oko dostrzeże problemy z czarnym obrazem dopiero przy bezpośrednim porównaniu tańszego z droższym telewizorem lub w przypadku źle skonfigurowanego modelu. No chyba, że kupimy 50” telewizor za 1000 zł, ale… tego rozwiązania nie rekomenduję.
Co szczególnie istotne, technologia QLED ma jedną wyraźną przewagę nad matrycami OLED-owymi i dotyczy ona wyświetlania treści w nasłonecznionym pokoju. OLED podczas pełnego słońca stanie się nieco… wyblakły, pokazując swoją wyższość w warunkach stricte kinowych lub wyraźnym zaciemnieniu. Matryca z powłoką antyrefleksyjną w testowanym przeze mnie modelu sprawia za to, że obraz pozostanie tak samo jasny i nasycony, niezależnie od tego, pod którym oknem postawimy telewizor. W nocy zobaczymy lepszy kontrast, który możemy dodatkowo wspomóc znakomitą opcją „contrast enhancer”, zaskakująco sprawnie działającą.
Warto wspomnieć jeszcze o systemie upłynniania obrazu, która w Samsungu charakteryzuje się przyjemną, 10-stopniową podziałką. To dobrze wyważony system, pozwalający na konfigurację zgodną z naszymi oczekiwaniami. Po przesunięciu dwóch suwaków (redukcji rozmycia i redukcji drgań) maksymalnie w prawą stronę, uzyskamy efekt „opery mydlanej” czy teatru, niezbyt może pasujący do profesjonalnego kina, ale idealnie upłynniający obraz. Efekt można „skalować” za pomocą regulacji podświetlania – im mniejsze, tym lepsze uzyskamy odwzorowanie ruchu, co szczególnie dobrze widać podczas oglądania wydarzeń sportowych czy rozgrywki w jakiejś grze.
Bez cienia wątpliwości muszę przyznać, że model Q85 do granic możliwości wykorzystuje każdy z atutów matrycy LED, wspomagając to wspaniale zaimplementowanymi technologiami. Funkcja poprawy jakości obrazu działa świetnie, treści HDR jeszcze nigdy nie wyglądały tak dobrze (różnica jest ogromna względem mojego ekranu za 3x mniej pieniędzy), a nasycenie kolorów i upłynniacz robią tu wspaniałą robotę. Spójrzcie tylko na poniższą kompilację różnych nagrań. Niektóre sceny zapierają dech w piersiach i z niekłamaną przyjemnością i ochotą odpalałem każdą kolejną produkcję, by nacieszyć oczy taką jakością obrazu. Coś pięknego. Model Q85 to telewizor, który nadaje się do każdych warunków, niezależnie od konfiguracji naszego pokoju. Posiadacze dobrze nasłonecznionych pomieszczeń z pewnością muszą go wziąć pod uwagę.
No dobrze, a co dla graczy? Usprawniony tryb gry!
Samsung w zeszłym roku wspiął się na wyżyny swoich możliwości w zakresie obniżenia input laga, a teraz poszedł jeszcze o krok dalej. W tegorocznym modelu opóźnienie wynosi jedynie 13 ms w trybie gry. Co szczególnie ważne, te 13 ms występuje tutaj także z włączonym upłynniaczem obrazu zwanym „Game Motion Plus”. Producent w tegorocznych modelach jeszcze go poprawił, eliminując efekt drgania obrazu i potencjalnego ghostingu. Szczególnie dobrze widoczne to jest w sportówkach, świetnie też prezentuje się w grach FPS, a podczas wyścigów w końcu możemy dostrzec wyraźne szczegóły otoczenia.
Game Motion Plus w praktyce sprawia, że z produkcji hulających w 30 klatkach na sekundę kreuje poczucie obcowania z grą działającą w 60 klatkach. Nie jest to oczywiście rezultat 1:1, a wprawni gracze PC-towi bez problemów zauważą, że takich cudów nie ma, tym niemniej obraz faktycznie staje się znacznie płynniejszy i mamy wrażenie, jakby te gry chodziły lepiej, sprawniej i przyjemniej. A gdy do tego dojdzie rozdzielczość 4K, wzmocniony kontrast, podbicie jakości obrazu i bezbłędny HDR, to taki God of War… zatyka dech w piersiach. Zresztą znakomicie oddaje to poniższe nagranie.
Samsung oferuje też wiele różnych konfiguracji podczas włączonego trybu gry – możemy regulować wartość wspomagacza kontrastu czy ustawić 10-stopniowy zakres barwny (co bardzo polecam) albo wartość bieli (która często w urządzeniach Samsunga jest zbyt niebieska na start). Oczywiście mamy też pełne wsparcie dla rozdzielczości 4K w PC, a dzięki obsłudze chromy 4:4:4 czcionki są wyraźne i czytelne, co dobrze obrazuje poniższe zdjęcie. Szkoda tylko, że brakuje aplikacji do obsługi Steama (Steam Link) – występowała w zeszłorocznych modelach i dobrze sprawdzała się u mnie, gdy chciałem pograć w GTA V albo DIRT strumieniowane z PC w znacznie lepszej jakości niż na PlayStation 4 Pro. No trudno, nie można mieć wszystkiego. Telewizor wykorzystuje tez atuty technologii FreeSync, czyli mocno wspieranej przez AMD.
Mając na uwadze wszystkie powyższe informacje, granie na tym telewizorze to prawdziwy majstersztyk. Ciężko tu znaleźć jakieś wady – obraz przesyłany z najmocniejszej konsoli Sony potrafi wprawić w osłupienie, wszystko jest ostre i wyraźne, a gry nabierają zupełnie nowej jakości. Dla fanów FIFY – kojarzycie te momenty, gdy rozgrywacie mecz za dnia i stadion jest nasłoneczniony w jakiejś części boiska w bardzo nieprzyjemny, ostry sposób? Niemal wcale nie widać tam latającej piłki. Zawsze miałem ten kłopot. W modelu Q85, z wykorzystaniem trybu inteligentnego, telewizor tak majstruje obrazem, że HDR i wspomagacze eliminują ten problem. Piłka jest wyraźna, ba, widać nawet poszczególne linie boiska, a rozgrywka wreszcie nie męczy – konsolowy przeciwnik nie dostaje już forów. Za to należą się Samsungowi wielkie brawa.
Nie inaczej jest zresztą w pozostałych grach. Gdy wejdziemy do ciemnego pomieszczenia albo na ekranie mamy akurat bardzo ciemną scenę, to telewizor umiejętnie „doświetla” takie miejsca, odkrywając pełnie szczegółów. Nie ma też problemu z uzyskaniem pełni detali w scenach wymagających potężnego HDR-a (np. w God of War podczas patrzenia na mury w pełnym słońcu czy w Horizon Zero Dawn, gdy patrzymy na wodę/w kierunku słońca). Nie miałem przyjemności przetestowania najnowszej odsłony Forzy Horizon, ale podejrzewam, że tam zarówno upłynniacz, jak i HDR doskonale zdałyby egzamin. Zresztą sam HDR jest w tym telewizorze obłędny – według Samsunga powinien osiągać wartość do 1500 nitów i w niektórych scenach być może tak jest – nawet najbardziej wymagające miejsca pozostają ostre i czytelne, a efekty wspaniale oddają materiały pokazowe dla telewizorów QLED, przygotowane zresztą przez Samsunga. Ale nie tylko, bo HDR doskonale widać podczas oglądania serialu „The Crown”, który swoją jakością powala i nie bierze jeńców – tamtejsze sceny wyrywają stopy z butów swoją ostrością i szczegółowością. To zdecydowanie najlepszy efekt HDR, jaki widziałem w telewizorach i dopiero model Q85 uświadomił mi, jak wiele zmienia ta technologia. Ktoś mówił, że to przyszłość? Miał rację – dlaczego tego nie ma w takiej formie na PC?
Skalowanie obrazu SD – jak się na tym ogląda telewizję?
Korzystam z dekodera Vectry, z wykupionym dość standardowym pakietem kanałów, niestety bez obsługi tych z rozdzielczością 4K. Muszę zatem posiłkować się albo internetem, albo przeboleć rozdzielczość SD i 720p. To sprawia, że mam duże pole do popisu przy ocenie reprodukcji treści SD, a zatem materiałów dostępnych w ogólnopolskiej telewizji. Za całość tego procesu odpowiada, jak wcześniej wspominałem, procesor Quantum 4K. Musimy pobawić się nieco ustawieniami (wyłączyć ulepszacze obrazu, redukcję szumów czy wspomagacz kontrastu), żeby przyniosło to wymierne rezultaty, ale efekt jest bardzo dobry. Zresztą poniższe zdjęcia wszystko przekażą.
Oczywiście nie sądzę, żeby ktoś kupował telewizor za 12 tysięcy, by oglądać na nim obraz z dekodera SD, ale z redaktorskiego obowiązku musiałem to sprawdzić. U mnie tak potężna maszyna służyła niemal wyłącznie do pochłaniania treści w 4K, ze szczególnym uwzględnieniem Netfliksa, filmów na Blu-rayu, gier z PC/PS4 Pro oraz filmów w 4K i 8K z YouTube (niestety z wyraźną kompresją, choć i tak robiły niesamowite wrażenie). Telewizor charakteryzuje się także znakomitymi kątami widzenia, głównie dzięki zastosowanej powłoce antyrefleksyjnej, co z pewnością ucieszy fanów sportu czy osoby bardzo towarzyskie, z pełnym kompletem 20 gości przed jednym ekranem.
Podsumowanie – jak wrażenia?
Przede wszystkim muszę tutaj odpowiedzieć na pytanie – czy warto? Szukając bezkompromisowych rozwiązań, najlepszych technologii i absolutnego maksimum możliwości reprodukcji obrazu – Samsung QLED UE65Q85 jest dzisiaj doskonałym wyborem. To telewizor, który ma wszystko – od wspaniałego obrazu przez fenomenalny HDR aż po szereg zaawansowanych rozwiązań, zmieniających nieco nasz odbiór oglądanych treści. Strefowe podświetlanie dostarcza, jak na matryce LCD, niewiarygodnie dobrą czerń, przy jednoczesnym zachowaniu wystarczająco dobrej widoczności w mocno nasłonecznionym miejscu. Niski input lag i tryb „Game Motion Plus” będą wisienką na torcie dla graczy, a dla wszystkich salonowych estetów producent zostawił system „OneConnect” i prawie niewidoczny kabel z opcją schowania go w dowolny sposób.
Dochodzi do tego szereg aplikacji dostępnych dla systemu Tizen, pełne wsparcie obsługi poprzez smartfon, Apple TV z AipPlay 2 i elegancki, metalowy pilot, wystarczający do sterowania niemal całym kinem domowym. Matryca o wielkości 65” jest wystarczająco duża, by sprostać nawet wygórowanym oczekiwaniom. Rany, jak zrobiłem to podsumowanie to te 12 tysięcy jednak wydają się uzasadnione.
Ale mimo wszystko, czy gdybym dysponował takim budżetem, kupiłbym ten model? Mam tutaj pewne wątpliwości. Lepszą czerń dostarcza OLED, pokój mam zaciemniony, wobec czego nasłonecznienie mi nie straszne, a… telewizory tańsze i z niższej półki nie wydają się znacznie gorsze. Sam korzystam z 55” modelu Samsunga NU8042 z 2018 roku, który kosztował 1/3 tego budżetu, a obraz jest… znakomity. Jasne, mam gorszy HDR, gorszą czerń, gorszy kontrast, nie ma tam również tak doskonale odwzorowanych kolorów, podświetlania strefowego i systemu „OneConnect” co poniekąd tłumaczy znacznie, znacznie niższą cenę, ale to świetny telewizor. Musicie zatem dobrze rozważyć, czy potrzebujecie urządzenia za 12 tysięcy złotych. Jeśli tak, to modele z serii Q85, a szczególnie 65” i 75” wprawią Was w osłupienie. To bezkompromisowe, doskonałe wykorzystanie technologii LCD z którą wiele więcej nie da się już zrobić.
Przeczytaj również
Komentarze (103)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych