Świat w ogniu – recenzja filmu. Wrobili go i uciekł
Różne są filmy akcji. Mogą się one odznaczać wybitnymi bijatykami, jak na przykład John Wick, mogą być też nieco bardziej skomplikowane (ot, Trylogia Bourne’a). Co jakiś czas trafia się jednak seria produkcji, która nie ma żadnych większych ambicji, poza dostarczeniem solidnej rozrywki. W ten ostatni typ wpisuje się najnowsza część przygód Mike’a Banninga, czyli Świat w ogniu w reżyserii Rica Romana Waugha.
Lata mijają i nie są one zbyt łaskawe dla prezydenckiego ochroniarza numer jeden, czyli Mike’a Banninga. Wiek oraz liczne kontuzje coraz bardziej zaczynają mu doskwierać. Mimo to dzielnie stoi on na posterunku. W potężnym zamachu giną jednak wszyscy jego koledzy, głowa państwa zapada w śpiączkę, zaś wszystkie dowody wskazują, że mózgiem operacji był właśnie Mike. Będzie musiał on unikać stróżów prawa, by na własną rękę dojść do prawdy.
Świat w ogniu – oklepana i nudna historia
Historia jest w zasadzie taka sama, jak w poprzednich częściach (Olimp w ogniu i Londyn w ogniu). Jedyną nowością jest to, że w wątpliwość podana zostaje lojalność naszego bohatera. Wydawałoby się, że taka dodatkowa przeszkoda, sprawiająca, że Mike będzie całkowicie sam przeciw światu doda całości pikanterii. Okazuje się jednak, że to spory problem. Twórcy wydają się nie pamiętać tego, co wydarzyło się do tej pory – trudno jest uwierzyć, że ktokolwiek byłby w stanie wziąć na poważnie zarzuty stawiane Mike’owi. No i złoczyńcy dobrze wiedzą, kim jest Banning, a i tak próbują go wrobić, a potem i zabić. Normalnie, jakby nigdy nie oglądali filmu akcji i nie wiedzieli, jak to się kończy. Świat w ogniu oferuje całkowicie przewidywalną (bez żadnego wyjątku, choćby w małym wątku pobocznym), nieprawdopodobnie wręcz absurdalną i nie trzymającą się kupy fabułę, której śledzenie nie dostarcza specjalnie dużo radości. Tym bardziej szkoda, że w tle pojawiają się całkiem ciekawe wątki, które można by ewentualnie rozwinąć. Przykłady są dwa: kwestia zaangażowania prywatnych oddziałów specjalnych na wojnach prowadzonych przez USA oraz pytanie, czy w ogóle warto ofiarowywać swoje życie ojczyźnie, latami się dla niej poświęcać, podczas gdy z jej strony nie dostaje się tak naprawdę nic. Obie te sprawy niestety giną wśród bijatyk, pościgów i wybuchów.
Świat w ogniu – słaba akcja, nijacy bohaterowie
I gdyby jeszcze sceny akcji były porządnie zrealizowane i dostarczały spodziewanych emocji, to nie można by za bardzo narzekać. Ot, byłaby to typowa produkcja służąca do zabicia czasu. Rzeczone bijatyki i pościgi okazują się jednak być dość nudne, pozbawione tempa i napięcia (a może mi się tylko tak wydaje, nowojorska publiczność reagowała bardzo ekspresyjnie na kolejne popisy Banninga). Nie inaczej jest z bohaterami. Gerard Butler nie jest specjalnie zdolnym aktorem, mam jednak wrażenie, że tutaj nawet jemu specjalnie się już nie chce. Nie wysila się więc i gra po prostu pewnego siebie, niezniszczalnego twardziela z kwadratową szczęką. Równie nijakie role mają Danny Huston i Morgan Freeman (ten akurat rzadko pojawia się na ekranie, bo głównie leży w śpiączce w szpitalu). Najlepszy więc okazuje się Nick Nolte, który bardzo dobrze portretuje człowieka mającego dość tych wszystkich gadek o patriotyzmie, obywatelskim obowiązku, lojalności, etc. Dobrze zdaje sobie sprawę, że nie jest to sensowne życie, bo chodzi w nim o coś innego.
Jeśli więc warto obejrzeć Świat w ogniu, to głównie dla Nicka Nolte (wydaje mi się, że gdy Butler pojawia się z nim na ekranie, to jednak nieco bardziej się stara). Pytanie tylko, czy trzeba aż kupować bilet do kina, czy jednak nie lepiej poczekać aż film ten będzie dostępny w którymś z serwisów streamingowych.
Atuty
- Nick Nolte;
- Dwa ciekawe tematy, które jednak nie zostają rozwinięte
Wady
- Marni bohaterowie;
- Oklepana, przewidywalna i pełna absurdów fabuła;
- Dość słabe sceny akcji
Mam nadzieję, że Świat w ogniu to już ostatnia część przygód Mike’a Banninga, bo boję się, że kolejne produkcje o nim mogłyby być jeszcze gorsze.
Przeczytaj również
Komentarze (32)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych