Zabawa w pochowanego – recenzja filmu. Niebezpieczne związki
Lubię komediowe horrory, zwłaszcza gdy atakują mnie z zaskoczenia. Idąc na Zabawę w pochowanego (bardzo słaby tytuł, swoją drogą) spodziewałem się, że seans będzie dość męczący, bo będzie to marny straszak, o którym będę chciał jak najszybciej zapomnieć. Okazało się jednak, że czekała na mnie całkiem fajna rozrywka.
Grace i Alex mają się wkrótce pobrać. Jedynym problemem jest to, że Alex pochodzi z bardzo dobrze sytuowanej rodziny, która dość niechętnym okiem patrzy na wybrankę jego serca. Podczas nocy poślubnej okazuje się, że Grace będzie musiała wziąć udział w grze. A że losuje najgorszą możliwą zabawę, noc szybko zamienia się w prawdziwy koszmar.
Zabawa w pochowanego – sporo humoru, trochę mniej napięcia
Tak, jak napisałem, Zabawa w pochowanego wzięła mnie z zaskoczenia. Nie spodziewałem się, że w trakcie seansu będę się tyle śmiać. Co najistotniejsze, to nie jest przypadek filmu, który jest tak zły, że aż zabawny. Nie, twórcy doskonale wiedzą, że opowiadają absurdalną historię, więc zamiast podchodzić do niej z wielką (i niepotrzebną) powagą, postanowili wprowadzić do swojej produkcji dużą dawkę dowcipu. I stoi on na całkiem przyzwoitym poziomie, im dalej, tym bardziej podobały mi się – nawet najgłupsze pomysły – serwowane przez reżyserski duet Tylera Gilletta i Matta Bettinelli-Olpina. Zabawa w pochowanego to też niezła satyra na bogaczy, którzy są tak zblazowani, że żeby cokolwiek poczuć muszą organizować coraz bardziej przerażające imprezy. Uprzedzam więc, że jeśli ktoś liczy, że będzie się bać w trakcie seansu, to się srodze zawiedzie. W sumie szkoda, że nie udało się tu zbudować więcej napięcia, można by wszak ładnie pożenić strach i przełamujący go śmiech. Nie ma jednak co narzekać, tempo jest dobre, czas spędzony w kinie uważam za wart pieniędzy, które za to zapłaciłem.
Zabawa w pochowanego – obsada też się dobrze bawi
Innym tego powodem są bohaterowie. Owszem, trudno byłoby powiedzieć, że mają oni niesamowicie rozbudowane osobowości, czy są wiarygodni psychologicznie i zawsze zachowują się sensownie (aczkolwiek doceniam, że gdy Grace orientuje się, co się dzieje, bardzo szybko zamienia szpilki na wygodne trampki). A jednak, chociaż postacie zwykle są definiowane przez jedną cechę charakteru (lub też minę, jak w przypadku cioci Helene), są one dość wyraziste. Duża zasługa w tym obsady, po której widać, że zaufała twórcom i bawiła się podczas kręcenia filmu równie dobrze, jak oni. Najważniejsze zaś jest to, że Grace autentycznie można kibicować i gdy coś jej się udaje, daje to widzowi rzeczywistą satysfakcję.
Wszystko więc zależy od tego, w jakim nastroju podejdziecie do Zabawy w pochowanego (serio, kto wymyślił ten tytuł?). Wystarczy odrobina dystansu i z seansu można wyjść z uśmiechem na ustach.
Atuty
- Sporo dobrego humoru;
- Szalone i udane pomysły;
- Obsada bardzo dobrze czuje konwencję;
- Dobre tempo
Wady
- Można by dodać do tego trochę więcej napięcia;
- To specyficzny film – jeśli ktoś nie lubi podobnych produkcji, powinien ją omijać szerokim łukiem
Zabawa w pochowanego to specyficzny, ale całkiem udany komediowy horror, do którego należy podejść z dużym dystansem.
Przeczytaj również
Komentarze (7)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych