Najdroższe i najciekawsze edycje kolekcjonerskie z bieżącej generacji
Edycje kolekcjonerskie są zazwyczaj kosztowne - to fakt. Ceny ciągle rosną, a wydawcy zmuszeni są wchodzić na wyżyny kreatywności, aby tylko zachęcić graczy do zakupu. Rzućcie okiem na to, co oferowali w tej generacji!
Choć każdy z czytających ten tekst jest różny, to łączy nas jedno – zamiłowanie do gier. O tym jestem bardziej niż przekonany, bo gdyby było inaczej, prawdopodobnie nie śledzilibyście tych rzędów liter wstukanych na klawiaturze, które staram się sensownie ze sobą łączyć. Wydaje mi się, że większość z nas ma też dalej w sobie tę iskrę dziecka, która ujawnia się przy zakupie nowego tytułu. Gdy otwieramy pudełko, czujemy ten zapach plastiku i tuszu z nadruku na płycie, a przepełniające nas ciepło przypomina tak mocno te radosne momenty, gdy odpakowywaliśmy beztrosko prezenty – na przykład od Mikołaja.
Wydawcy gier też są ludźmi (choć czasem lubimy odnosić inne wrażenie :)) i doskonale zdają sobie sprawę z tego, co napisałem w powyższym akapicie. Chcąc zarabiać więcej, dają nam więcej. Pozwalają jeszcze bardziej podgrzać temperaturę przyjemnego ciepła, które wylewa się prosto z serducha. Po tytule tekstu wiecie dobrze, do czego zmierzam. Kolekcjonerskie, limitowane fizyczne wydania gier wideo – niekiedy największy „grail” dla każdego gracza. Nie ma w tym nic dziwnego. Gdy pojawia się projekt, który chłoniemy całym sobą i którym żyjemy od samego początku jego powstawania... To przecież co może być lepszego niż przystrojenie naszej jaskini, tudzież stanowiska, artefaktem z takiego tytułu?
Ludzie zajmujący się kreowaniem ich...
...wspinają się niekiedy na wyżyny kreatywności, aby dostarczyć nam coś, czego nie mieliśmy jeszcze nigdy wcześniej. Ceny zestawów wahają się dość znacznie – od takich, które przekraczają regularną stawkę zwykłej edycji o kilkadziesiąt złotych, aż po takie, których koszt zapisuje się pięcioma, a nawet sześcioma cyframi. W takich przypadkach gra to przeważnie dodatek i coraz częściej ma to miejsce. Cóż, świat idzie do przodu, a branża, w której się obracamy, postępuje wraz z nim.
Przygotowałem więc dziś dla Was kilka propozycji zestawów kolekcjonerskich z bieżącej generacji, które można uznać za najciekawsze i najdroższe. Oczywiście, opinia, jak to zwykle bywa, nie jest wolna od subiektywizmu. Dlatego też liczę na Wasze propozycje na dole. Dajcie znać, które limitowane edycje są dla Was najciekawsze. Jeśli posiadacie takie, którymi chcecie się pochwalić (a zdecydowana większość się do tego nadaje!), to ślijcie zdjęcia w komentarzach!
Fallout 76 Power Armor Edition
Cena: ~750 złotych
Gdy tylko pomyślę, jak duże kontrowersje wywołała owa edycja przy premierze oraz jak bardzo uderzyło to w graczy, gdy dodało się sam zawód wywołany poziomem gry, to ciśnienie samoistnie skacze. Teraz, po wielu miesiącach, „afera torbowa” została zażegnana, a tytuł zdaje się rozwijać w dobrym kierunku. Samo wydanie Power Armor zachęcało jednak kupców od początku i nie ma w tym żadnego zaskoczenia.
Co jest największym skarbem tej „kolekcjonerki”? Zdecydowanie pełnowymiarowy hełm od pancerza T-51, który bez problemu można założyć i poczuć się, jak bohater jednej z post-nuklearnych gier. Co ciekawe, sam sprzęt jest interaktywny. Zawiera modulator głosu, liczne funkcje dźwiękowe oraz czołową latarkę LED (choć nie polegałbym na niej idąc do kopalni).
W edycji znalazło się miejsce także na płócienną (albo i nie) torbę West Tek, pięknie zaprojektowaną mapę świata po apokalipsie, zestaw 24 figurek kolekcjonerskich z Fallout (mieszkańców, żołnierzy itd.), a także okazjonalny steelbook. Dodatkowo pojawiło się miejsce na masę cyfrowych przedmiotów, które nabywcy otrzymali w samej grze, ale to już dziś raczej standard.
Final Fantasy XV Ultimate Collector’s Edition
Cena: ~1000 zł
Jeśli chodzi o zamiłowanie do wszelkiej maści gadżetów związanych kulturą masową, to ciężko znaleźć społeczność bardziej chłonną w tej kategorii niż Japończycy. Nie może więc dziwić obecność w tym zestawieniu marki tak związanej z azjatyckim państwem, jak właśnie Final Fantasy.
Najnowsza, piętnasta odsłona kultowego cyklu rozeszła się w wersji kolekcjonerskiej tak szybko, że twórcy zmuszeni byli kilkukrotnie dorabiać jej egzemplarze. W międzyczasie produkcji kolejnych fal, najbardziej głodni owej edycji fani nabywali ją za pośrednictwem portalu eBay z drugiej ręki. Ceny przekraczały wtedy nawet 500 funtów (około 2500 złotych).
Co tak przyciągało potencjalnych nabywców? Cała masa interesujących dodatków! Jeśli chodzi o aspekty artystyczne, Ultimate Collector’s Edition zawierała przepiękny, prawie dwustu stronnicowy artbook w twardej oprawie i ścieżkę dźwiękową z gry. Dla tych, którym nie wystarczyła fabuła samego Final Fantasy XV, wydawcy przygotowali płytę blu-ray z anime „Brotherhood Final Fantasy XV” oraz, także na krążku blu-ray, film pt. „Kingslave: Final Fantasy XV”. Wszystko to zapakowane w stylowe steelboki.
Zwieńczeniem edycji była szczegółowo wykonana figurka „Play Arts Kai” Noctisa z jego genialnie zaprojektowanym orężem. Świetna i mrocznie prezentująca się praca. Dwadzieścia sześć centymetrów piękna!
Middle-Earth Shadow of War Mithril Edition
Cena: ~1300 złotych
Rzeczona edycja sequelu ciepło przyjętej gry w klimatach prozy J.R.R. Tolkiena prawie dwukrotnie przewyższa ceną najtańszą ofertę z listy. Na przebitkę bez wątpienia wpływa spora liczba rzeczywistych przedmiotów, które wchodzą w skład tego zestawu kolekcjonerskiego.
Ci, którzy zdecydowali zapłacić ponad 1000 złotych, otrzymali całą masę mniejszych i większych gadżetów. Wśród nich znalazło się miejsce na kilka „standardów”, jak ekskluzywny steelbook, oryginalny soundtrack, zestaw naklejek, a także mapa i kolekcja litografii.
Co jeszcze zaoferowali wydawcy? Specjalną obudowę z Magnetycznym Pierścieniem Mocy, wyjątkową Skrzynię Wojenną Mithril, a także, co najważniejsze, statuetkę ukazującą pojedynek Tar-Goroth Balgora z Carnan Drakem. Miałem okazję widzieć ją na żywo i muszę przyznać, że pieczołowitość wykonania robi ogromne, pozytywne wrażenie!
Borderlands: The Handsome Collection Claptrap-in-a-Box
Cena: ~1500 złotych
Myślę, że w przypadku tego wydania, nie jest zagadką, za co płacimy tak duże pieniądze. Zdradza to niejako sama jego nazwa, którą należy traktować dosłownie. Albowiem w liczbie 5000 sztuk oddany do sprzedaży został zestaw, który zawiera zdalnie sterowanego Claptrapa!
Robocik, będący nieodłącznym elementem serii, porusza się na jednym kole, wypowiada charakterystyczne kwestie z gry, a co więcej, przekazuje obraz z kamery umieszczonej w swoim „oku” bezpośrednio do telefonu właściciela! Cena jest zaporowa, ale jaki fan Borderlands nie chciałby mieć uroczego bohatera w swoim domu? Świetny popis pomysłodawców i oby więcej takich!
Prócz tego niezwykle kreatywnego sprzętu, nabywca otrzyma 12 litografii nawiązujących do serii oraz piękny steelbook na odświeżony zbiór produkcji wraz z DLC. Wszystko to zapakowane w pudełko, które mocno nawiązuje do klimatu gier. Winszuję!
Assassin’s Creed Origins: Dawn of The Creed Legendary Edition
Cena: ~3000 złotych
Pierwszy fakt, jaki należy wspomnieć przy pisaniu o tej edycji - wyszło jej zaledwie 999 sztuk. Drugi natomiast – Ubisoft lubi długie nazwy... Ale do rzeczy. Co oferują nam twórcy za tak wysoką cenę? Całkiem sporo ciekawych elementów!
Oprócz oczywistości, jak gra (wraz z Przepustką Sezonową) z wieloma kosmetycznymi dodatkami, dostajemy pokaźną liczbę fizycznych dobroci. W tym wydaniu znajdziemy mapę świata, oficjalną ścieżkę dźwięków, klimatyczny steelbook, przepiękny artbook, a także dwie pocztówki w egipskich tonach i cztery litografie.
To jednak nie wszystko. Największymi skarbami zestawu są bez wątpienia szkieletowy amulet orła Bayeka oraz, co najważniejsze, specjalna figurka tegoż bohatera wraz ze swoim skrzydlatym towarzyszem. Całość ma wysokość 73 centymetrów i została w całości wykonana w żywicy. Prawdziwą gratką dla wszelkiej maści kolekcjonerów będzie to, iż jest ona numerowana.
Dying Light: My Apocalypse Edition
Cena: ~1.5 miliona złotych
Edycja, o której słyszał już chyba każdy. A jeśli jednak jesteś w gronie tych, którzy ostali się bez informacji na jej temat, to wiedz, że cena w podtytule nie jest pomyłką. Rzeczone wydanie gry zostało przygotowane z myślą wyłącznie o brytyjskich nabywcach. Ale teraz rodzi się największe z pytań: Czemu tak drogo?!
Cóż, spieszę z odpowiedzią. W skład wersji „My Apocalypse” wchodziło całe mnóstwo przeróżnych elementów. Najważniejszy z nich, pokrywający większość ceny, to wybudowany przez firmę Tiger Log Cabins, w pełni spersonalizowany schron „Anty Zombie”. Idąc dalej, w cenie mieści się wycieczka do Techlandu, impreza w siedzibie oraz mecz w trybie „Be The Zombie” z deweloperami. Jeśli to wciąż mała dawka fizycznych aktywności, to po zakupie owej edycji, fani dostają dostęp do lekcji „Zombie Survival Parkour” z zawodowcami z grupy Ampisound.
Kupno owego wydania gwarantuje także wgranie twarzy potencjalnego nabywcy do Dying Light i nałożenie jej na postać Nocnego Łowcy. Jeśli chodzi o „gadżety”, to zaliczymy do nich cztery egzemplarze gry w steelbookach (oczywiście z podpisami twórców), dwie pary słuchawek od firmy Razer, specjalny noktowizor z zestawem pieluch dla dorosłych oraz... figurkę. No, bo co to za kolekcjonerka bez niej? Ah, nie mogę zapomnieć wspomnieć – rzeczona jest ludzkich rozmiarów.
Przeczytaj również
Komentarze (48)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych