Temat Tygodnia: Jak przyjęto Death Stranding? Czy Hideo Kojima powinien nadal robić gry?
Premiera każdej kolejnej gry Hideo Kojimy to wielkie wydarzenie, niezależnie czy twory ekscentrycznego Japończyka do nas trafiają, czy też nie.
Embargo na recenzje Death Stranding zdążyło już upłynąć, a my w końcu możemy przyjrzeć się temu, czy nowy, jak zwykle ambitny twór Kojimy jest tytułem poprawnym, dobrym czy też po prostu dziwacznym. Obecnie, średnia z 73 recenzji wynosi 84 oczka na 100, co plasuje grę wysoko, aczkolwiek pokazuje nam, że samodzielna produkcja zespołu Hideo albo nie trafia w gust każdego, albo zwyczajnie nie jest w stanie przekroczyć progu, który oddziela tytuły genialne od bardzo dobrych.
W recenzjach często przewija się zarzut, że Death Stranding to gra kontrastów, będąca równie genialną, co nudną i schematyczną. Bądź co bądź, naprawdę mamy tu do czynienia z tworem będącym symulatorem pracy kuriera który, choć nie jest typowym pracownikiem DHL, to jednak zajmuje się dość powtarzalnym zajęciem. W związku z tym pojawia się też dość istotny zarzut względem gry, sugerujący, że misje poboczne to tzw. fedexy czystej krwi, których dużo niższy poziom wykonania i nuda, jaką wpuszczają do świata wykreowanego przez Kojimę, gryzą się z głównym wątkiem fabularnym. Ten, został doskonale przemyślany i choć skupia się na wyniszczonym świecie przyszłości, to jednak porusza wiele istotnych problemów, o jakich obecnie przeczytać możemy na pierwszych stronach gazet, poruszających niejedną sferę życia.
Death Stranding to z pewnością również najbardziej osobista produkcja 56-letniego twórcy, który po głośnym rozstaniu z Konami chciał udowodnić byłemu pracodawcy oraz przede wszystkim sobie, że nadal jest w stanie poradzić sobie, stworzyć oraz sprzedać gry, które nie są proste i atrakcyjne dla niedzielnego gracza. Najnowsza z nich, chwalona jest również za zawarty w niej tryb wieloosobowy, który nie jest typowym multiplayerem. Ten bowiem, stara się skłonić graczy do wzajemnej pomocy dla siebie i odbudowy zniszczonego świata. Jeżeli więc zajmujemy się tworzeniem zniszczonego fragmentu uszkodzonej autostrady, to inni ludzie mogą nam udostępnić swoich surowców i tym samym przyspieszyć prace. Gracze mogą też zostawiać wskazówki dla innych kurierów, które pomogą uniknąć czyhających nań niebezpieczeństw. Mechanika ta przywodzi na myśl tą znaną z Dark Souls i reszty gier studia From Software.
O ile jednak w tamtych tytułach, informacje zostawione przez graczy to po prostu wskazówki, o tyle w Death Stranding system ten stanowi jeden z filarów, na jakich stoi produkcji Kojimy. Developer bowiem wyraźnie zapatrzył się na social media i jeden z największych problemów XXI wieku, czyli komunikacji między ludźmi, a raczej jej braku. Czy rzeczywiście tytuł czegoś nas nauczy w tym aspekcie? To już pozostawmy subiektywnej opinii każdego z nas.
Co jednak Hideo Kojima powinien zrobić dalej? Death Stranding powstało w 4 lata, a w międzyczasie Japończyk musiał radzić sobie z wieloma problemami, również tymi natury finansowej. Wszystko jednak znalazło swój szczęśliwy finał, czego świadkami obecnie jesteśmy. Lwia część z Was pamięta zapewne P. T. - grywalne demo horroru, które do dziś budzi ciarki na plecach wielu z nas. Projekt ten obudził wśród graczy apetyt na horror, który naprawdę budził w nas sugestywny strach. Przed kilkoma dniami, Hideo korzystając z okazji udzielania wywiadu, stwierdził, że z wielką chęcią chciałby stworzyć tego typu produkcję, która zamiast podążając wytartymi schematami, przełamałby kilka barier.
Jak jednak twierdzi, jego największą obawą jest to, że tytuł okazałby się zbyt straszny, przez co spora część fanów jego twórczości, nie byłaby w stanie go nie tyle ukończyć, co zwyczajnie - zagrać. W momencie, gdy ludzie w grę nie są w stanie, de facto, grać, to wówczas ten nie osiąga odpowiedniego pułapu sprzedaży i wpędza developera w kłopoty finansowe. Kiedy jednak przyjrzymy się sytuacji na rynku wirtualnych straszaków, to niemalże od razu widzimy postępującą tu stagnację. Studia albo tworzą kolejne symulatory chodzenia, albo od czasu do czasu dostaniemy perełkę pokroju całkowicie odświeżonego Resident Evil 2. Jestem jednak pewien, że wyobraźnia Kojimy wpuściłaby odpowiedni powiew świeżości w tym gatunku.
Co jednak developer powinien zrobić w tym momencie? Cóż, z całą pewnością wypocząć, zebrać siły i przemyśleć wszelkie pomysły, jakie jawią się w tej nietuzinkowej głowie. Choć bardzo bym tego nie chciał, to nawet gdyby Hideo uznał, że nie zamierza tworzyć więcej gier wideo - nie miałbym mu tego za złe. Przez lata dostarczał nam gry bogate zarówno pod względem mechaniki, jak i też warstwy fabularnej. Zrodził w naszych głowach ogromną ilość wspomnień, zapewniał Sony kolejne system sellery i wychował pokolenie graczy, które musiało patrzeć na bolesne rozstanie z Konami i z niepokojem spoglądać na przyszłość tej żyjącej ikony branży gier wideo.
Ta jednak poradziła sobie z problemami tak, jak radzi sobie podczas tworzenia gier - po mistrzowsku. Dajmy więc zebrać Kojimie nową dawkę sił i pamiętajmy - in Kojima we trust.
Przeczytaj również
Komentarze (107)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych