Małe kobietki – recenzja filmu. Duże serca

Małe kobietki – recenzja filmu. Duże serca

Jędrzej Dudkiewicz | 28.01.2020, 21:00

Są takie książki, które twórcy filmowi uwielbiają przenosić na wielki ekran. Należą do nich z pewnością Małe kobietki, powieść z XIX wieku autorstwa Louisy May Alcott. Jej najnowszą ekranizację zdecydowała się zrobić Great Gerwig, która dwa lata temu zadebiutowała jako samodzielna reżyserka filmem Lady Bird.

Fabuła jest chyba wszystkim mniej więcej znana, ale dla przypomnienia: Małe kobietki to rozłożona na lata opowieść o czterech siostrach March: Jo, Meg, Amy i Beth. Każda z nich miała inne marzenia i każda z nich musiała mierzyć się z różnymi problemami. Tym bardziej, że akcja rozgrywa się w XIX wieku, kiedy kobiety miały o wiele mniejsze możliwości.

Dalsza część tekstu pod wideo

Małe kobietki – recenzja filmu. Duże serca

Małe kobietki – wciągająco, ciepło i z humorem

Greta Gerwig zdecydowała się zrobić naprawdę wierną ekranizację Małych kobietek, co najwyżej tu i ówdzie przesuwając nieco akcenty oraz dodając kilka mniejszych lub odrobinę większych zmian. Dzięki temu znacznie mocniej wybrzmiewają przede wszystkim wątki emancypacyjne, których głównym ucieleśnieniem jest Jo. Marzy ona by być pisarką, jednak z różnych powodów nie jest to łatwe, tym bardziej, jeśli chce pisać dokładnie to, co chce – w końcu jej potencjalny wydawca mówi, że bohaterka na koniec musi wyjść za mąż. No, ewentualnie może jeszcze umrzeć. Nikt bowiem nie kupi książki, która kończy się inaczej. Zresztą każda z sióstr jest uzdolniona w jakiejś dziedzinie artystycznej: Meg w aktorstwie, Amy w malarstwie, Beth w grze na pianinie. Nie znaczy to jednak, że wszystkie mają takie marzenia, jak Jo, bo na przykład Meg mówi, że bardziej pragnie być żoną i matką i – jak słusznie zauważa – to, że ma inne marzenia, nie znaczy, że są one gorsze. Przede wszystkim jednak Małe kobietki są opowieścią o wielkiej siostrzanej miłości, wzajemnym wspieraniu się, chociaż zdarzają się oczywiście i sprzeczki, a nawet kłótnie oraz długo skrywane urazy i pretensje. Jest i trochę o paradoksach miłości, o tym, że chociaż dwoje ludzi teoretycznie może być dla siebie stworzonych (a przynajmniej wszystko na to wskazuje), wcale nie muszą stworzyć szczęśliwego związku. To w końcu historia o podążaniu za głosem serca, spełnianiu marzeń i niegasnącej determinacji, by osiągnąć cel.

Wszystko to zaś jest zrealizowane przez Gerwig w sposób wciągający, a przede wszystkim ciepły, sympatyczny i niezwykle zabawny. Naprawdę sporo jest tu bardzo udanych momentów komediowych, nie spodziewałem się, że aż tak często będę się śmiać w trakcie seansu. Jeśli miałbym coś zarzucić Małym kobietkom – a nie oszukujmy się, muszę to zrobić – to mam wrażenie, że historia jest trochę za bardzo poszatkowana, za dużo tu skoków w czasie i przestrzeni. I nie chodzi mi o to, że trudno jest się połapać, co gdzie i kiedy się dzieje, bo to jest dość jasne, także chociażby dzięki oświetleniu. Po prostu trochę za często zmieniają się wątki, przez co niektóre rzeczy niezbyt wybrzmiewają, bo za chwilę dzieje się już coś innego. Wydaje mi się, że można było odrobinę bardziej skondensować poszczególne elementy scenariusza.

Małe kobietki – znakomite aktorstwo z odpowiednią chemią

Jeśli to, co napisałem powyżej nie przekonuje Was, by wybrać się do kina, to Małe kobietki mają jeszcze jeden ogromny atut, a są nim kreacje aktorskie. W zasadzie każdy robi tu to, co do niego należy. Saoirse Ronan jest pełna życia, impulsywna, pewna siebie i żywiołowa, Emma Watson spokojna, ale martwiąca się kiepską sytuacją finansową rodziny, wyraźnie mająca dość życia w biedzie, Florence Pugh dobrze pokazuje, że Amy całe życie musi żyć w cieniu przebojowej Jo i ma tego coraz bardziej dosyć, Eliza Scanlen jako Beth jest urocza i bez trudu da się dostrzec, że ze wszystkich sióstr ma chyba najlepsze serce. Z kolei Timothee Chalamet urodził się po to, by grać zawadiackich, nonszalanckich, mających w sobie również sporo romantyzmu młodzieńców. Na drugim planie dobre są też Laura Dern i Meryl Streep. Jak widać więc, obsada Małych kobietek jest prawdziwie gwiazdorska, a co najważniejsze, wszyscy wykonawcy mają między sobą świetną chemię i bez żadnego problemu można uwierzyć w relacje łączące poszczególne postacie. Oglądanie tak dobrego, partnerskiego aktorstwa jest przyjemnością samą w sobie.

Małe kobietki to zatem film, którego seans upływa w dobrym tempie i daje dużo dobrej oraz sympatycznej rozrywki. Zapewniam, że wbrew pozorom powinien się on spodobać wszystkim, nie tylko żeńskiej części widowni (dotyczy to zresztą każdej produkcji, która pojawia się w kinach).

Atuty

  • Wciągająca i zabawna historia;
  • Świetne aktorstwo i świetna chemia między wykonawcami;
  • Dobre zdjęcia i muzyka

Wady

  • Historia jest trochę za bardzo poszatkowana, odrobinę za dużo jest skoków w czasie i przestrzeni

Małe kobietki Grety Gerwig to udana ekranizacja słynnej książki Louisy May Alcott.

8,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper