Bad Boy – recenzja filmu. Dobry chłopak był
Patryk Vega jaki jest, każdy widzi. Każdy jego kolejny film wzbudza ogromne emocje, zarówno te negatywne w postaci deklaracji, że nie pójdzie się na to do kina (nie mówiąc już o fatalnych recenzjach), jak i pozytywne, których wyrazem są sukcesy w box office. Tym razem Vega wrócił do swoich korzeni, czyli policjantów ganiających przestępców i… wyszło mu to zaskakująco dobrze.
Paweł (ksywa Pablo) od wielu lat jest członkiem grupy, hmm, nazwijmy ich ultrasami drużyny o wdzięcznej nazwie Unia. Jako że chłopak jest ambitny planuje przejąć klub i wykorzystywać go do prania pieniędzy z handlu narkotykami. Ścigać zaczyna go Piotr, który jest jego bratem. Poróżni ich nie tylko to, ale też Ola, świeżo upieczona policjantka, która ma zdobyć zaufanie Pabla.
Bad Boy – zadziwiająco spójna (jak na Vegę) historia
Żeby była jasność – wszystko, co tu piszę, niemal każde zdanie pochwały należy opatrzyć dodatkowym „jak na Patryka Vegę”. Nie zmienia to jednak faktu, że w trakcie seansu naprawdę kilka razy zastanawiałem się, czy to aby na pewno on wyreżyserował i napisał scenariusz do Bad Boya. Czemu? Chociażby dlatego, że wreszcie jest tu jakaś historia, w miarę zwarta, klarowna i czytelna. Duża część (nie wszystkie oczywiście) wydarzeń ma zachowany ciąg przyczynowo skutkowy i w końcu nie jest to po prostu zlepek niezwiązanych ze sobą scen-skeczy. Na takim podstawowym poziomie Bad Boy jest nie tyle opowieścią o świecie piłkarskich kiboli, ale rodzinnym dramatem, który rozgrywa się między dwoma bardzo różnymi braćmi. Co więcej, motywacje zarówno Pawła, jak i Piotra są jasno wyłożone i zrozumiałe! Film Patryka Vegi, w którym pojawia się realny konflikt? No, tego jeszcze nie grali. Oczywiście twórca ten nie byłby sobą, gdyby wszystko w jego produkcji trzymało się kupy. Poza tym, że czasami zdarzają się tu kuriozalne wątki, które do niczego nie prowadzą, jak na przykład postać Andrzeja Grabowskiego, która próbuje schudnąć, to Bad Boy cierpi z powodu niewłaściwych proporcji. Po pierwsze, trochę za długo trwa dochodzenie Pabla do władzy w klubie, a za mało jest tego, co najciekawsze, czyli funkcjonowania jego przestępczego przedsiębiorstwa. Po drugie, w którymś momencie prawie można zapomnieć, że Pablo ma brata, bo Piotr pojawia się na ekranie zdecydowanie za rzadko, przez co ich relacje nie wybrzmiewają tak, jakby mogły. Dodać do tego oczywiście trzeba sporo koszmarnie napisanych dialogów, jak zwykle pełnych przekleństw (chociaż tym razem Vega może się bronić tym, że przecież kibole używają takiego języka). Z drugiej strony trafiają się ze trzy rzeczywiście zabawne sytuacje czy wymiany zdań. To dokładnie o trzy więcej niż się spodziewałem. Tak czy siak, jeśli Vega jeszcze bardziej popracowałby nad scenariuszami, reżyserią, powściągnął nieco swoje najgorsze cechy i umiłowanie do niepotrzebnych ujęć z drona, to kto wie, może większej liczbie jego filmów dałoby się przyczepić łatkę „da się oglądać”.
Bad Boy – solidne aktorstwo
Kolejne zaskoczenie Bad Boya to aktorstwo. Tym razem Patryk Vega całkiem nieźle prowadzi aktorów, dzięki czemu ich występy można zaliczyć na plus. Być może jest to również zasługa porządnie napisanych postaci, które w większości mają jakiś charakter i motywacje. W każdym razie Antoni Królikowski jako Pablo jest wiarygodnym kibolem. Czasem może trochę za bardzo szarżuje, ale w sumie nawet te momenty da się jakoś obronić. Przede wszystkim można zrozumieć, czemu jego koledzy są gotowi za nim iść, bo ma w sobie odpowiednio dużo charyzmy. Trochę gorszy, ale wciąż solidny jest Maciej Stuhr jako Piotr. Tak, jak już pisałem jest go na ekranie za mało i może dlatego też nie jest w stanie odpowiednio sprzedać zmiany, która zachodzi w jego bohaterze. Jako famme fatale całkiem dobrze radzi sobie Katarzyna Zawadzka, a na drugim planie docenić można zwłaszcza Małgorzatę Kożuchowską jako wygadaną prokuratorkę i Piotra Stramowskiego w roli Twardego, pierwszego przywódcy kiboli.
Tak więc Bad Boy jest filmem znacznie lepszym, niż można się było spodziewać. I to mimo, że można by jeszcze ponarzekać na różne rzeczy: słabo nakręcone sceny grania w piłkę nożną, podobnie dość słabe sceny bijatyk (zwłaszcza w jednej wyraźnie widać, że większość statystów ledwie markuje ciosy). Trzeba też wciąż pamiętać, że do wszelkich pochwał należy dopisać „jak na Patryka Vegę”. Bo to wciąż nie jest naprawdę dobre dzieło. Ale przynajmniej człowiek nie ma ochoty zwymiotować lub wydrapać sobie oczu, jak po Botoksie. Ocena jest więc trochę zawyżona, ale co zrobić – wziął mnie Vega, skubany, z zaskoczenia.
Atuty
- Trzymająca się (w miarę) kupy historia; Całkiem ciekawi i nieźle zagrani bohaterowie
Wady
- Wciąż jest sporo absurdów czy scen zupełnie od czapy;
- Sporo koszmarnych dialogów
Bad Boy jest bez wątpienia najlepszym filmem Patryka Vegi od wielu lat.
Przeczytaj również
Komentarze (20)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych