Reklama
W labiryncie – recenzja filmu. Bez wyjścia

W labiryncie – recenzja filmu. Bez wyjścia

Jędrzej Dudkiewicz | 25.02.2020, 21:00

Donato Carrisi to ciekawy przypadek. Pisarz, autor kryminałów, którego najwyraźniej znudziło stukanie w klawiaturę i postanowił zostać filmowcem. Na warsztat wziął, a jakże, swoje własne książki. Wpierw napisał scenariusz i wyreżyserował Dziewczynę we mgle, teraz to samo zrobił z powieścią W labiryncie. Jak mu to wyszło?

Samantha miała kilkanaście lat, kiedy została porwana. Teraz budzi się w szpitalu, bezpieczna, ale z amnezją – zupełnie nie pamięta tego, co jej się przytrafiło. Opiekuje się nią doktor Green, który zamierza dotrzeć do jej wspomnień, by znaleźć wskazówki mogące pomóc w złapaniu przestępcy, który ją uprowadził. Na jego tropie jest też prywatny detektyw, Bruno Genko.

Dalsza część tekstu pod wideo

W labiryncie – recenzja filmu. Bez wyjścia

W labiryncie – średnio wciągająca fabuła

Punkt wyjścia W labiryncie jest całkiem ciekawy i dający dużo możliwości. Można by z tego zrobić ciekawy dramat psychologiczny połączony z kryminałem, w którym wraz z upływem czasu widz, wspólnie z Samanthą, odkrywałby kolejne elementy układanki. Gdyby je odpowiednio poukładać, zainscenizować i zbudować napięcie, byłoby świetnie. Problem w tym, że twórcom nie udało się tego osiągnąć. Na dobrą sprawę rozwiązanie całej sprawy można przewidzieć już w trakcie pierwszych dziesięciu minut seansu, wystarczy posłuchać tego, co mówią bohaterowie i chwilę się zastanowić. Jakby tego było mało, Carrisi zupełnie niepotrzebnie próbuje żonglować najróżniejszymi konwencjami. Jest więc i kryminał i thriller i dramat, jest trochę stylistyki odwołującej się do komiksów (momentami można mieć skojarzenia z Sin City). Da się to oczywiście połączyć, ale wymaga to o wiele większych umiejętności reżyserskich. A Carrisi ich nie ma, bo jest to jego dopiero drugi film. Nie czytałem co prawda jego książki, ale oglądając W labiryncie odniosłem też wrażenie, że jej autor i jednocześnie twórca filmu cierpi na bardzo częstą przypadłość pisarzy, którzy są zaangażowani w ekranizacje swoich dzieł. Mianowicie nie do końca rozumieją różnice między książką i filmem, przez co koniecznie nie chcą pominąć żadnego wątku. Z drugiej strony mają ograniczony czas, bo film nie może być za długi. W efekcie – i tak jest też w przypadku W labiryncie – wątków jest za dużo, są za bardzo poszatkowane i często sprawiają wrażenie zupełnie bezcelowych i do niczego nie prowadzących. Wszystko to razem sprawia, że W labiryncie to film generalnie dość nudny i mało emocjonujący.

W labiryncie – niezłe aktorstwo

Jeśli szukać jakiegoś powodu, dla którego można by obejrzeć film Carrisiego, to jest nim aktorstwo. Dobry jest zwłaszcza Toni Servillo jako prywatny detektyw Bruno Genko – znajduje się on na skraju śmierci, więc z jednej strony jest mu trochę wszystko jedno, co pozwala mu nie przejmować się konsekwencjami i uparcie przeć do przodu, by rozwiązać zagadkę, z drugiej tym bardziej jest zdeterminowany, by zakończyć swój żywot robiąc coś dobrego i ważnego. Servillo bardzo solidnie pokazuje charakter swojego bohatera. Trochę gorzej wypada coraz rzadziej pojawiający się na wielkim ekranie Dustin Hoffman, który sprawia trochę wrażenie, jakby niespecjalnie mu się chciało. Wciąż jednak jest to na tyle znakomity aktor, że nawet gdy się za bardzo nie stara, to i tak nie wypada najgorzej.

Dodać do tego można kilka całkiem nieźle nakręconych, klimatycznych scen oraz dobrą muzykę. Pytanie tylko, czy to wystarczające powody, by wybrać się do kina i spędzić tam odrobinę ponad dwie godziny. Moim zdaniem, niespecjalnie.

Atuty

  • Ciekawy punkt wyjścia;
  • Niezłe aktorstwo;
  • Kilka klimatycznych scen;
  • Dobra muzyka

Wady

  • Generalnie słaba fabuła;
  • Sporo wątków, które do niczego nie prowadzą;
  • Niespecjalnie jest to zaskakujące;
  • Mało napięcia;
  • Niepotrzebna zabawa konwencjami

W labiryncie miało spory potencjał. Niestety film okazał się co najwyżej średnim kryminałem.

5,5
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper