Cóż za piękny dzień – recenzja filmu. tHanks
Są filmy, do których trzeba podejść z odpowiednim nastawieniem. Dobrym tego przykładem jest Cóż za piękny dzień w reżyserii Mareille Heller. Co mam na myśli? Cóż, jeśli ktoś widział zwiastun, to zapewne spodziewa się, że będzie to mocno „cukierkowa” produkcja. I będzie mieć rację. Innymi słowy, cynicy nie mają czego tu szukać.
Lloyd Vogel jest uznanym dziennikarzem śledczym, pracującym dla magazynu Esquire. Pewnego dnia dostaje jednak niecodzienne zadanie. Ma porozmawiać, a następnie napisać krótki profil Freda Rogersa, gospodarza popularnego programu dla dzieci. Początkowo niechętny Lloyd wkrótce zrozumie, że kontakt z tak nietypowym człowiekiem może dużo zmienić w jego życiu.
Cóż za piękny dzień – mądra historia opakowana w ciekawą formułę narracyjną
Czemu Fred Rogers był nietypowym człowiekiem? Cóż, może oddam głos samemu Lloydowi, który wypowiada w filmie między innymi takie dwie kwestie: „to najmilszy człowiek, jakiego w życiu spotkałem” oraz „jak to jest być żoną żywego świętego?”. Rogers po prostu był niesamowicie spokojną, opanowaną i sympatyczną osobą, która sprawiała, że wszyscy dookoła niego czuli się o wiele lepiej. Miał też w sobie dużo mądrości, bo chociaż prowadził program dla dzieci, to nie unikał trudnych tematów, jak śmierć czy rozwód rodziców. Uważał bowiem, że poprzez umiejętną rozmowę wszystko można oswoić i wytłumaczyć. Co ciekawe Cóż za piękny dzień stara się dość jasno przypomnieć, że Rogers wcale święty nie był. Nie w sensie, że miał mroczne strony, o których nikt nie wiedział, tylko w takim, iż on również musiał borykać się z różnymi uczuciami, jak strach czy złość. Jak sam jednak zauważa, to my decydujemy, w jaki sposób poradzimy sobie z tymi emocjami.
I właśnie o to chodzi, jego żona, odpowiadając na wspomniane przed chwilą pytanie mówi, że nie lubi tego określenia, bo sugeruje ono, że takie zachowanie jest niedostępne dla innych ludzi, a to nieprawda. Każdy z nas może czynić dobro i zachowywać się porządnie wobec innych. Zrozumie to w końcu Lloyd, który jest mocno pokiereszowany przez życie i tłumi w sobie mnóstwo negatywnych wspomnień i uczuć, które nie pozwalają mu być w pełni szczęśliwym człowiekiem. Kontakt z Fredem Rogersem pozwoli mu wiele rzeczy zrozumieć i przepracować, tak jak obejrzenie filmu Cóż za piękny dzień może skłonić niektórych widzów do zastanowienia się nad swoim życiem. W sumie można by uznać, że produkcja ta jest sporą zachętą do rozważenia pójścia na terapię, nie każdy przecież ma możliwość, by spotkać na swojej drodze kogoś takiego, jak Fred Rogers. A o tym, że twórcy wyraźnie chcą nakłonić odbiorcę do myślenia o swoich uczuciach świadczy też ciekawa formuła narracyjna, która sprawia, że cały film przypomina jeden z odcinków programu prowadzonego przez Freda Rogersa. I wychodzi to naprawdę nieźle, chociaż podejrzewam, że dla niektórych osób film tym bardziej będzie nie do zniesienia.
Cóż za piękny dzień – znakomite aktorstwo
Cóż za piękny dzień ma jeszcze jedną niekwestionowaną zaletę. Mowa oczywiście o aktorstwie. Ze szczególnym uwzględnieniem Toma Hanksa. Nie ma chyba w Hollywood innego aktora, który tak by pasował do tej roli, bowiem poza tym, że jest bardzo utalentowany, to po prostu bardzo przypomina Freda Rogersa, gdyż jest chyba najsympatyczniejszą – obok może Keanu Reevesa – osobą w Fabryce Snów. Nie ma więc co się dziwić, że Fred Rogers w jego wykonaniu jest właśnie taki, jak być powinien: niesamowicie ciepły, mądry i kojący swoją obecnością. Bardzo dobry występ zaliczył też Matthew Rhys jako Lloyd Vogel. Bez trudu da się uwierzyć, że to człowiek złamany, głęboko chowający problemy i tak naprawdę nie do końca szczęśliwy. Wiarygodna jest też jego przemiana, wyraźnie widać to jeśli porówna się jego miny i wzrok na początku oraz na końcu filmu.
Cóż za piękny dzień nie jest filmem wybitnym. Można mu zarzucić, że przynajmniej jeden wątek jest poprowadzony trochę za bardzo skrótowo, niekiedy też produkcja wytraca tempo. Wydawało mi się też, że w trakcie seansu będę mieć więcej okazji do wzruszenia, tymczasem nie czułem aż tak wielkich emocji. No i oczywiście, jak już wspominałem, film nie spodoba się wszystkim. Mimo wszystko warto na chwilę odłożyć na bok cynizm i wybrać się do kina.
Atuty
- Sporo mądrych przesłań;
- Zmusza do myślenia;
- Świetne aktorstwo;
- Ciekawa formuła narracyjna
Wady
- Dla niektórych będzie za bardzo „cukierkowy”;
- Przynajmniej jeden wątek zbyt skrótowy;
- Trochę za mało emocji
Cóż za piękny dzień to ciekawy dramat biograficzny, po którym warto zastanowić się nad kilkoma sprawami.
Przeczytaj również
Komentarze (19)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych