Capcom - gry stworzone przez twórców Resident Evil, o których nie mieliście pojęcia
Capcom ma w swoim portfolio ogromną liczbę gier. W całym tym zalewie bardzo ciężko byłoby nie pominąć żadnego z mniej znanych. Rzućcie więc okiem na kilka takich, o których mogliście wcześniej nie słyszeć.
Biorąc pod uwagę wysokie zainteresowanie serią dotyczącą gier, o których mogliście nie słyszeć, warto chyba kontynuować artykuły na ten temat. Po tym, jak przyjrzeliśmy się projektom od Naughty Dog, twórców Uncharted oraz Ubisoft, którzy słyną z Assassin’s Creed, przyszła pora na ekipę z największym poruszanym dotychczas portfolio.
Mowa o studiu, które nie wie, co to znaczy „zamknąć się w jednym gatunku”, albo „ograniczyć liczbę wydawanych gier”. Produkują na pęczki i wśród ich oferty dosłownie każdy znajdzie coś dla siebie. Do wyboru, do koloru, od pinballa, do horroru… Chodzi oczywiście o Capcom! Studio założone zostało ponad 40 lat temu, w 1979 roku przez inżyniera o imieniu Kenzo Tsujimoto. Dzisiejsza nazwa weszła do użytku dopiero po 4 latach i pochodzi od połączenia dwóch wyrazów, określających maszyny do gier arcade - Capsule Computers. Całkiem zgrabny akronim.
Sieć studiów Capcom
Dziś wyróżnić możemy 5 studiów wchodzących w skład Capcom Production, wszystkie okraszone odpowiednim numerem porządkowym i zajmujące się nieco innymi rzeczami. Wymieniamy bowiem:
- Capcom Production 1 (odpowiedzialne za wiele bijatyk oraz serię Monster Hunter)
- Capcom Production 2 (odpowiedzialne za markę Mega Man)
- Capcom Production 3 (do nich należy w dużej mierze seria Resident Evil oraz Mega Man X)
- Capcom Production 4 (mają w swoim portfolio serię Dino Crysis oraz kilka tytułów Resident Evil)
- Capcom Production 5 (produkcja tytułów na konsole przenośne oraz smartfony)
Co ciekawe, dawniej istniały jeszcze dwa inne studia, ale zostały zamknięte. Mowa o Capcom Production 6, które zakończyło działalność w 2004 roku oraz Capcom Production 8 (zamkniętym po wyprodukowaniu zaledwie czterech gier). Siódemka najprawdopodobniej została pominięta.
Nie może więc zaskakiwać, że wśród tak wielu tytułów znalazły się takie, o których mogliście nie słyszeć. Jestem pewien, że nawet szefowie nie są w stanie z pamięci wyliczyć wszystkich, za które odpowiadali ich podwładni. Podzielę się więc dziś z Wami pozycjami, które najprawdopodobniej umknęły Wam w zalewie, a o których warto się co nieco dowiedzieć. Jeśli macie swoje propozycje tego typu pozycji, koniecznie dajcie znać w komentarzach poniżej! Tymczasem przejdźmy do sedna tekstu!
Vulgus (1984)
Jedna z debiutanckich produkcji japońskiego giganta, która w ubiegłym roku kończyła aż 35 lat! Gra wpisuje się w klasyczny gatunek shoot’em up i początkowo dostępna była oczywiście wyłącznie na automatach. Obecnie w fizycznej dystrybucji dorwać ją można w dwóch składankach: Capcom Generation 3 i Capcom Classics Collection. Inna opcja to zwyczajnie pobrać darmową wersję, która została udostępniona kilkanaście lat temu przez studio.
W grze sterujemy futurystycznym statkiem kosmicznym, a nasze zadanie jest bardzo proste- musimy niszczyć wszystko, co pojawi się na naszej drodze. Do wykonania tego celu korzystamy z dwóch dostępnych broni: podwójnego karabinu z nieskończoną amunicją oraz rakiet, których musimy używać znacznie rozważniej.
Cyberbots: Full Metal Madness (1995)
Mija dziesięć lat, a Capcom coraz śmielej zaczyna poruszać się po gruncie, który dziś jest dla nich tożsamy. Okrągłe 25 lat temu wydana została bijatyka będąca spin-offem dużo bardziej rozpoznawalnej, choć paradoksalnie mniej grywalnej, „Armored Warriors”. Cyberbots dostępne było na maszynach arcade oraz konsolach SEGA Saturn i pierwszym PlayStation. Projekt nigdy nie doczekał się oficjalnego tłumaczenia, więc na zachodzie przeszedł bez żadnego echa.
I szkoda, bo to pozycja bardzo ciekawa. Zawierała w sobie wszystko, co tak bardzo ekscytowało odbiorców końcówki ubiegłego wieku. Mieliśmy przecież pojedynki wielkich, stalowych i potężnie uzbrojonych mechów! Biorąc pod uwagę zbitkę tematów, nie jestem zaskoczony, iż projekt cieszył się sporym zainteresowaniem na terenie Kraju Kwitnącej Wiśni.
Star Gladiator (1996)
Kolejna pozycja, która wylądowała na automatach, ażeby potem, po zebraniu pozytywnych opinii, trafić także na domowe konsole- w tym przypadku na klasycznego Szaraczka. Projekt stanowił podręcznikowy przykład bijatyki w 3D i cieszył się ogromnym powodzeniem. Co warto przekazać w formie ciekawostki, początkowo miał być grą adaptującą filmy Star Wars (co rzuca się w oczy)!
Tak się jednak nie stało, a twórcy umieścili akcję swojego dzieła w przyszłości, dokładnie w 2348 roku, gdzie ludzkości udało się wreszcie nawiązać kontakt z obcą cywilizacją. Nie wszystko poszło jednak tak, jak planowano, więc na nasze barki spadł ciężar zażegnania niechcianej sytuacji. Braliśmy więc sprawy w swoje ręce i niczym w Soulcaliburze, demolowaliśmy przeciwników.
One Piece Mansions (2001)
Pierwszy tytuł bieżącego, XXI wieku, który znalazł się na liście i jednocześnie jedyny na niej, o jakim mógłbym napisać, że jest zaskakująco niepodobny do wszystkiego, co do tej pory tworzyli utalentowani pracownicy studia Capcom. Dostaliśmy bowiem niezwykle zakręconą grę strategiczną! I nie, nie ma tu Luffy’ego.
Wcielamy się w niej w młodego i bardzo inteligentnego chłopca imieniem Polpo, którego malutka siostrzyczka została uprowadzona przez właściciela konkurencyjnej posiadłości. Naszym zadaniem jest pokonywać kolejne, coraz bardziej wymyślne pułapki przeciwnika, aby ostatecznie uratować przerażoną dziewczynkę.
Maximo: Ghosts to Glory (2002)
Bardzo ciekawy projekt, którego świat mocno bazuje na kultowym uniwersum Ghosts 'n Goblins. Tytuł świetnie bawi się założeniami gier hack and slash i, co trzeba przyznać, wyglądała ładnie, jak na czasy swojego debiutu. Wszystko bowiem utrzymane jest w konwencji platformowej z trójwymiarową grafiką. Projekt ukazał się niestety wyłącznie na PlayStation 2.
Jako gracze wchodziliśmy w skórę tytułowego Maximo, nieustraszonego króla, który zmuszony był przedrzeć się przez wszystkie przeszkody na jego drodze, aby dostać się do swojej ukochanej królowej i uratować ją przed złowrogim Królem Achillem. Można śmiało stwierdzić, że całość pod kątem fabularnym brzmi bardzo sztampowo i… Tak właściwie jest.
Glass Rose (2003)
Premierą tej pozycji Capcom zaskoczył bardzo wielu fanów. Była to kolejna gra na wyłączność dla posiadaczy PlayStation 2 od Sony, ale serwowała dość niespodziewany typ rozgrywki. Dostaliśmy bowiem psychologiczny horror z gatunku przygodowego typu point and click. Mało kto spodziewał się takiego projektu ze strony studia i być może wpłynęło to na dość przeciętny odbiór.
Fabuła była bardzo enigmatyczna, albowiem wcielaliśmy się w japońskiego dziennikarza śledczego, który postanawiał zbadać sekrety owianej złą sławą posiadłości, w której przed laty doszło do serii makabrycznych wydarzeń. Pod wpływem dziwnej siły zostaje on wysłany do przeszłości, ponad 70 lat wstecz, aby badać sprawy rezydencji na bieżąco. Całość bardzo mocno przypomina w założeniach choćby genialne Return of the Obra Dinn. Warto sprawdzić, nawet w formie ciekawostki!
Under the Skin (2004)
Kolejna bardzo nietypowa produkcja, która łączy w sobie elementy gier akcji i przygodowych, oplatając to w niesamowite elementy science fiction oraz licznie serwowane komizmy, które nawiązują do innych produkcji studia. Jest na przykład cały etap, który parodiuje Resident Evil 3: Nemesis i robi w to sposób niezwykle trafny oraz zabawny.
W grze przedstawiony jest najazd obcych na Ziemię, choć z zupełnie odmiennej perspektywy. Wcielamy się bowiem nie w ziemian, ale przybysza z kosmosu, który musi zasłużyć sobie na miano członka swojej rasy. Aby to zrobić, dostaje zadanie zasiania paniki wśród mieszkańców wybranej planety. To też postanawia, choć okazuje się, że bynajmniej nie będzie to takie proste, jak mogłoby się początkowo wydawać. Ziemianie to twardy orzech do zgryzienia!
Przeczytaj również
Komentarze (21)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych