Snowpiercer, sezon 1 – recenzja serialu. Arka nierówności
Lubię postapokalipsę, nawet bardzo. A ponieważ dawno nie widziałem nic w tym klimacie, bardzo ucieszyła mnie wieść, że powstaje serial Snowpiercer (wszystkie odcinki są dostępne w serwisie Netflix). Tym bardziej, że podobał mi się wyreżyserowany w 2013 roku przez Joon-ho Bonga – tym razem jest producentem – film pod tym samym tytułem, z dopiskiem Arka przyszłości. Czy udało się utrzymać poziom?
Temperatura spadła, świat zamarzł, a resztki ludzkości ocalały na pokładzie supernowoczesnego, mającego 1001 wagonów pociągu Snowpiercer. Panują w nim jednak spore nierówności, podczas gdy klasa pierwsza opływa w luksusy, pasażerowie ogona ledwo są w stanie przetrwać. Jeden z przywódców uciśnionych, Layton, jako że wcześniej był detektywem, zostaje poproszony o pomoc w rozwiązaniu sprawy nietypowego morderstwa.
Snowpiercer – nierówności także w realizacji
Jak łatwo się domyślić, zasady panujące w pociągu nie podobają się wszystkim jego pasażerom. Zanim jednak na dobre rozkręci się wątek buntu, widz będzie śledził przygody Laytona, który przy okazji rozwiązywania sprawy morderstwa, spróbuje „ugrać” jak najwięcej dla swoich towarzyszy. No i zanim przejdziemy dalej, muszę od razu powiedzieć, że serial cierpi z powodu jednej podstawowej wady. Mianowicie jest nierówny. W sumie można go podzielić na dwie połowy. Pierwsza, związana z morderstwem, poza tym, że służy do zarysowania postaci, reguł rządzących Snowpiercerem, jest niestety dosyć nudna, a do tego przewidywalna. Zagadka kryminalna ani nie jest specjalnie ekscytująca, ani – do pewnego momentu – nie jest zagadką. Wydaje mi się, że jednymi powodami stworzenia tego wątku było to, by po pierwsze przybliżyć widzowi wnętrze pociągu, a to najlepiej robi się, gdy ktoś po nim podróżuje (do tego potrzebuje jednak powodu, zwłaszcza gdy poszczególne klasy są od siebie odseparowane), po drugie potrzebne to było, by jakoś wypełnić dziesięć odcinków. Na całe szczęście nawet w tej słabszej połowie są elementy, które sprawiają, że warto zainwestować czas i czekać na to, co potem – chodzi głównie o postacie, o których więcej potem. Gdy kończy się śledztwo, a emocje pasażerów zaczynają wrzeć robi się o wiele ciekawiej. Można oczywiście przyczepić się do tego, że fabuła wciąż nie jest specjalnie głęboka – ot, zobrazowanie nierówności w społeczeństwie, które w którymś momencie prowadzą (i jak tak dalej pójdzie, to w naszym świecie też doprowadzą) do gniewu i otwartej, krwawej konfrontacji. Plus oczywiście trochę o tym, że ludzie nawet w obliczu zagrożenia nie potrafią ze sobą za bardzo współpracować i zawsze będą potrzebować jakiejś – zwykle niesprawiedliwej – hierarchii. Nie mówiąc już o tym, że to też konsekwencje ich działań, w końcu w uniwersum Snowpiercera ludzkość nic nie zrobiła w związku ze zmianami klimatu (fakt, trochę innymi niż nas czekają). Tym niemniej historia poprowadzona jest sprawnie, spokojnie można zainwestować w nią emocje. Drugą połowę oglądało mi się naprawdę dobrze, miała sporo fajnego klimatu i dobrze zrealizowanych scen.
Snowpiercer – ciekawe postacie
Wspomniałem już o tym, że tym, co dość mocno może trzymać przy ekranie, nawet w słabszych momentach, są postacie. Najbardziej podobała mi się Jennifer Connelly jako Melanie Cavill, czyli jedna z najważniejszych osób na pokładzie pociągu, kierująca jego codziennymi sprawami. To osoba mocno niejednoznaczna, niby wydaje się być główną antagonistką, ale w sumie nie da się do końca odgadnąć jej motywacji, potrafi się zachować zarówno strasznie, jak i w sposób zupełnie niespodziewanie porządny. Duża w tym też zasługa właśnie Connelly, której twarz zwykle jest nieprzenikniona, tym mocniejsze są momenty, gdy pokazuje więcej emocji. Niezły jest też Daveed Diggs jako Layton. Jego szlachetność i dobre intencje kilka razy zostaną wystawione na sporą próbę, a Diggs umiejętnie pokazuje targające jego bohaterem wątpliwości. W ogóle Snowpiercer ma solidną obsadę, w pamięć mogą zapaść chociażby Mike O’Malley jako Roche oraz Timothy V. Murphy jako komandor Grey.
Wciąż jednak Sonwpiercerowi daleko do ideału. Można by ponarzekać na słabe efekty specjalne, czy pewne problemy z tworzeniem przestrzeni w pociągu. Na początku każdego odcinka któryś z bohaterów przypomina, że ma ona aż 1001 wagonów, tymczasem serial jest kręcony tak, że w zasadzie wydaje się, jakby było ich z pięć na krzyż i wszędzie zewsząd było bardzo blisko. A szkoda, można by trochę bardziej to wykorzystać. Tym niemniej ogółem całość oglądało mi się naprawdę nieźle i nawet jeśli końcowa ocena jest nieco naciągana, to robię to z przyjemnością, tym bardziej, że chętnie będę dalej oglądać tę historię.
Atuty
- Znacznie lepsza druga połowa sezonu;
- Kilka całkiem fajnych (choć niespecjalnie odkrywczych) postapokaliptycznych tematów;
- Dobrze zarysowane i zagrane postacie
Wady
- Słabsza i trochę nudna pierwsza połowa sezonu;
- Można by znacznie lepiej wykorzystać wnętrze pociągu;
- Słabe efekty specjalne
Dostępny w serwisie Netflix serial Snowpiercer to mimo wszystkich wad całkiem fajna produkcja.
Przeczytaj również
Komentarze (54)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych