Netflix w zastępstwie za kina. Najlepsze filmy na platformie w 2020 roku
Netflix świetnie wstrzelił się ze swoimi głośnymi produkcjami w okres, gdzie multipleksy były pozamykane przez wzgląd na pandemię, oferując fanom iście kinowe doznania.
Pandemia koronawirusa silnie uderzyła w wiele profesji i biznesów. Globalne nakazy pozostawania w domach bardzo mocno odbiły się na rozwoju mnóstwa projektów - zamknięto kina i teatry, branża turystyczna przeżyła historyczny kryzys, przerwano produkcję dzieł popkulturowych - w tym oczywiście tak bliskich naszym sercom gier, seriali, a również samych filmów pełnometrażowych.
Nie ukrywam, że w czasie największych obostrzeń na terenie naszego kraju bardzo brakowało mi wypraw do kina. Z moją partnerką uczyniliśmy z tego swoiste rytuały - nie chodziło już o samo obejrzenie filmu, ale całą otoczkę z wyprawą na seans, oglądanie po raz dziesiąty tych samych reklam (tak, Kinder Bueno, na Ciebie patrzę) i wcinanie popcornu, przyswajając wydarzenia filmowe z dużego ekranu i przy dźwięku przestrzennym. Muszę jasno stwierdzić, że choć oglądanie na telewizorze też może być fajne, to nie jest w stanie mi tego wszystkiego zastąpić.
Jak się nie ma, co się lubi…
… to się lubi, co się ma! Banalny przekaz i najlepiej odzwierciedla moje funkcjonowanie od marca do czerwca. Teraz gdy kina ponownie zostały otwarte, a nowości przyciągają na sale (Tenet, Nowi Mutanci, Scoob), wszystko powoli wraca u nas do normy. Aby jednak lepiej poradzić sobie z minionymi miesiącami, korzystałem z dóbr platform oferujących biblioteki filmów oraz seriali. Tych urosło w ostatnich latach, niczym grzybów po deszczu, ale to jeden wysuwa się w naszym kraju na prowadzenie.
Tak jest, chodzi oczywiście o Netflix, który zaczął coraz śmielej wypuszczać swoje autorskie produkcje na platformę. I trzeba przyznać, że wstrzelili się w idealny okres, aby uskutecznić tego typu działania. Z racji, że jeszcze nie wszyscy czują się bezpieczni, jeśli chodzi o wychodzenie do kin, przygotowałem listę najlepszych filmów pełnometrażowych ze wspomnianej usługi, które mogą zastąpić Wam doświadczenia płynące z największych wysokobudżetowych hitów, które zadebiutowały (lub zadebiutują) w tym roku.
Tyler Rake: Ocalenie
Jeśli brakuje Wam filmów akcji w klasycznym, kinowym wydaniu to kwietniowy hit, który debiutował na platformie Netflix, może zapełnić dziurę w sercu. Produkcja spotkała się z ogromnym zainteresowaniem i pobiła wiele rekordów - w gruncie rzeczy ciężko się temu dziwić, albowiem premiera miała miejsce w okresie eskalacji tęsknoty za wypadami na duże seanse w multipleksach.
Idealnym podkreśleniem „kinowości” produkcji było obsadzenie w głównej roli jednego z największych aktorów, jakich możemy obecnie wyróżnić. Tak, Chris Hemsworth, który swoją rolą Thora w MCU niesamowicie przyspieszył rozwój kariery. Co więcej, scenariusz napisał Joe Russo, więc chyba nie muszę przekonywać, że akcji nie zabrakło?
Śledztwo Spensera
Tym, co bardzo często przyciąga ludzi do kin, gdy fabuła nie jest w stanie tego zrobić, są nazwiska aktorów. Niejednokrotnie byliśmy świadkami, gdy to oni nieśli film na swoich barkach i sprawiali, że do bólu sztampowa historia okazywała się przynajmniej „dobra”. Tak było również w tym przypadku i Netflix doskonale o tym wiedział.
Nic więc dziwnego, że gdy film debiutował w marcu, cieszył się tak dużym zainteresowaniem. Osadzenie w dwóch głównych rolach Marka Wahlberga i Winstona Duke’a było strzałem w dziesiątkę. Ciekawym zabiegiem okazało się także umieszczenie w produkcji Posta Malone, który pomimo swojej stosunkowo małej roli, znalazł się w samym zwiastunie. Nie jest to bynajmniej najlepszy kryminał, jaki mieliście okazję oglądać, ale warto się nim zainteresować.
Niewłaściwa Missy
Osobiście wydaje mi się, że oglądanie dzisiejszych komedii romantycznych w kinach zakrawa na swego rodzaju „guilty pleasure” (określenie oznaczające mało popularną rzecz, która sprawia przyjemność). Osobiście nie jestem członkiem tej grupy, ale znam sporo osób, które chętnie obcują z tym gatunkiem - nawet pomimo dużej powtarzalności i prostych historii. Nie inaczej jest w przypadku majowej premiery Netflixa.
Produkcja oferuje nam banalną historię o omyłkowej randce, która z początkowego koszmaru przeradza się w coś większego. Fani gatunku na pewno doskonale rozpoznają aktorów, których zaproszono na plan produkcji - David Spade, Rob Schneider czy przede wszystkim Lauren Lapkus, która wciela się w tytułową postać. Jeśli więc brakuje Wam zabawnych i romantycznych nowości, sprawdźcie koniecznie.
The Old Guard
Najświeższa produkcja z tych, które zadebiutowały dotychczas na Netflixie. Trzeba przyznać, że cały okres promowania filmu wyglądał jak przetarcie szlaku przed zastąpieniem kinowych doznań przez możliwości streamingu wideo. Reklamy były nawet w telewizji i w gruncie rzeczy dawno żaden pełnometrażowy tytuł nie mógł poszczycić się podobnymi działaniami marketingowymi - nie ma w tym jednak ani trochę przypadku. Netflix wie, co robi.
Tu, podobnie, jak w poprzednich przykładach, platforma bardzo mocno postawiła na nazwiska. W głównej roli wystąpiła oczywiście zjawiskowa Charlize Theron, ale nie jest bynajmniej jedyną, która świeciła na ekranie dobrą grą aktorską. Dobrze wypadli także choćby Matthias Schoenaerts i Luca Marinelli. Tu ponownie - jeśli brakuje Wam kina przeładowanego akcją, będzie to dla Was świetną opcją.
Rebeka
Choć działanie kin powoli wraca do normalności (to wciąż duże uproszczenie sytuacji), wydaje mi się, że warto napisać o dwóch filmach, które dopiero co zapowiedziano, a które mają zadebiutować jeszcze w bieżącym roku. Pierwszym z nich jest „Rebeka”, mająca być kolejnym filmowym hitem od Netflixa i czego by nie mówić - spełnia warunki, aby rzeczywiście się nim stać. Czas pokaże, czy tak rzeczywiście będzie.
Tytuł ma stanowić solidną mieszankę gatunków - dostaniemy zagadkowy thriller z nutką dramatu i elementami romansu, w którym główne role odegrają Lily James, Kristin Scott Thomas oraz Armie Hammer. Na ten moment ciężko powiedzieć coś więcej, ale opis fabuły na platformie zwiastuje ciekawą, nietypową historię.
Diabeł wcielony
Myślę, że nie pomylę się, jeśli napiszę, że jest to najbardziej wyczekiwany film na platformie. Co bardzo interesujące, dane nam go będzie zobaczyć już w połowie przyszłego miesiąca, dokładnie 16 września. Co ważne, najbardziej wyczekiwana nie jest w tym przypadku fabuła (która oczywiście zachęca), ale iście gwiazdorska obsada! Netflix dał czadu przy osadzaniu głównych ról.
Na małym ekranie zobaczymy bowiem Roberta Pattinsona, Toma Hollanda, Billa Skarsgarda, Sebastiana Stana, Riley Keough… A to tylko część! Historia zapowiada się bardzo gęsto i ciężko - wiele wskazuje na to, że przyjdzie nam oglądać brutalną walkę z siłami zła w realiach ubiegłego wieku. O tym, czy wszystko wypali, przekonamy się już za mniej niż trzy tygodnie. Film może okazać się największym hitem pełnometrażowym na Netflix, ale również - z drugiej strony - sporą rysą na karierach młodych gwiazd.
Przeczytaj również
Komentarze (46)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych