Szybcy i Wściekli lecą w kosmos, a my szeregujemy filmy od najgorszego do najlepszego
Seria spod znaku "Szybkich i wściekłych" przeszła przez ostatnie 20 lat gruntowną przebudowę. Nielegalne wyścigi samochodowe nie są już kluczem całej fabuły, a zaledwie jej tłem. W ciągu zaledwie dwóch dekad ukazało się kilka porządnych filmów z serii, ale nie zabrakło także tych nieco słabszych.
Szybcy i Wściekli to dziś potężna marka. Chyba nikt nie spodziewał się po debiucie pierwszej odsłony, który miał miejsce w 2001 roku, że wszystko rozrośnie się do tak niebagatelnych rozmiarów, a z opowieści o gangach samochodowych, przyjaźni i oddaniu, całość przerodzi się w pełnoprawny film akcji z najwyższej półki budżetowej, który już za moment wyśle swoich bohaterów (po części tych samych, którzy występowali przed blisko dwudziestoma laty) w kosmos!
Możemy mówić o ogromnym wzroście i najlepiej zobrazują to prawdopodobnie liczby oraz nazwiska. Budżet pierwszej odsłony, zatytułowanej po prostu „Szybcy i wściekli”, wynosił 38 milionów dolarów. W przypadku najnowszej części z 2017 roku, „Szybcy i wściekli 8”, było to już 250 milionów dolarów. W międzyczasie do załogi dołączyły tak znamienite nazwiska z gatunku „akcyjniaków”, jak Jason Statham i Dwayne Jonhson (a w kolejnym filmie na ekranie zobaczymy także choćby Johna Cene).
Szybko i zaciekle
Dotychczas ukazało się dziewięć pełnometrażowych filmów (osiem głównych, jeden spin-off oraz jeden serial animowany, ale nie będę go dziś go brał pod uwagę). Co jest dość tożsame dla dłuższych serii, zawsze mają miejsce wzloty i upadki, choć nie ma tu żadnej zasady – raz poziom spada z czasem, innym razem rośnie, a jeszcze w kolejnej sytuacji wydaje się to niezależne i wręcz losowe. W przypadku „Fast & Furious” najbliżej jest chyba właśnie tego ostatniego przypadku - jednak istnieje pewna zależność.
Z tego względu przygotowałem dla Was ranking produkcji spod tejże bandery – od najgorzej przyjętej, aż po tę, która najbardziej zachwyciła fanów oraz krytyków na całym świecie. Jestem pewien, że każdy z Was może mieć nieco inne postrzeganie tejże serii, więc koniecznie napiszcie swoje zestawienia w komentarzach i nie zapomnijcie napomknąć, za co najbardziej polubiliście odsłonę, która znalazła się u Was na szczycie.
Za szybcy, za wściekli (2003)
Sequele mają to do siebie, że powstają, gdy pierwsze części okazują się przebojami i muszą z tego względu je przebić – bardzo często okazuje się to zadaniem trudnym i w pewnym sensie nie do przeskoczenia. Tak było też w tym przypadku i choć na premierę przyszło nam czekać zaledwie 2 lata od debiutanckiej części, to nie można powiedzieć, aby ta w pełni usatysfakcjonowała fanów. Mogło być zdecydowanie lepiej.
Szybko i wściekle (2009)
Ta produkcja kojarzy mi się dwojako. Ma sporo minusów – naciąganą fabułę, dużo błędów w jej prowadzeniu oraz nieco sztucznych bohaterów. Plus jest właściwie jeden, ale bardzo znaczący. Złe opinie, które wystawiono czwartej części, sprawiły, że twórcy podjęli odważną decyzję o swoistej zmianie (tudzież podrasowaniu) całości. Możemy więc z pełnym przekonaniem napisać, że to tej odsłonie zawdzięczamy kilka późniejszych, genialnych filmów.
Szybcy i wściekli: Tokyo Drift (2006)
Trzecia odsłona była prawie najlepszą ze „starej ery” Szybkich i Wściekłych. Być może wynika to z faktu, że sama w sobie stanowiła swego rodzaju spin-off i była odpoczynkiem po przemieleniu wątków w dwóch pierwszych częściach. Tym razem Brian oraz Dom poszli w odstawkę (ten drugi zaliczył zaledwie gościnny występ), a kluczowi okazali się Sean Bosweel czy Twinkie. Już to powinno dać do zrozumienia twórcom, że fani chcą zmiany, ale niestety, o czym wspomniałem trochę wyżej, musieliśmy jeszcze poczekać.
Szybcy i wściekli (2001)
Przyznam jedno – „Fast and Furious”, które debiutowało 19 lat temu, znalazło się wyżej niż Tokyo Drift tylko za zasługi. Było bowiem tą pierwszą częścią, która rozpoczęła cały późniejszy cykl. Trzeba przyznać, że w tamtych czasach był to film, który zrobił ogromną furorę. Fani szybkich aut byli zachwyceni, albowiem wreszcie dostaliśmy coś na modłę Need For Speeda w branży filmowej, na którego wszyscy czekaliśmy. Mogło być oczywiście lepiej (co pokazano potem), ale przy takim budżecie udało się naprawdę sporo.
Szybcy i wściekli 8 (2017)
Najnowsza pełnoprawna odsłona serii znów pozwoliła poczuć się, jak przy czwartej. Nie zrozumcie mnie źle, prezentowała znacznie wyższy poziom - choć bez wątpienia sporo w tym zasługi genialnej gry aktorskiej niektórych bohaterów oraz ogromnego budżetu, który widzieliśmy choćby po efektach specjalnych. Niestety dało się złapać w pewną powtarzalność - wszystko było tak samo jak w 7, ale więcej, mocniej, szybciej, wścieklej i… nudniej.
Szybcy i wściekli: Hobbs i Shaw (2019)
Pomysł na zrobienie sequela w świecie Szybkich i Wściekłych był nieco kontrowersyjny - fani bali się, że dostaniemy to samo, ale z aktorami, których zdążyliśmy polubić. Tymczasem dostaliśmy… To samo, ale z aktorami, których zdążyliśmy polubić i okazało się to genialnym ruchem! Dwóch znakomitych i utalentowanych gwiazdorów (a do tego Idris Elba jako antagonista) dało prawdziwy pokaz tego, za co kochamy kino akcji. Było wszystko, czego widz mógł oczekiwać.
Szybcy i wściekli 6 (2013)
Podium otwiera szósta część, która niestety odstawała nieco poziomem od poprzedniczki. Fundamentem historii znów były szybkie auta i przyjaźń, ale tym razem skupiono się na próbie odbicia sprzętu wojskowego, którego przewóz został przechwycony przez świetnie wyszkolonych i niebezpiecznych kierowców. Rywalizować z nimi mogła tylko ekipa Doma z nim oraz Bryanem na czele.
Szybcy i wściekli 5 (2011)
Wysoka pozycja tego filmu w rankingu to przede wszystkim zasługa świetnego odświeżenia serii. Po „Szybko i Wściekle” twórcy zrozumieli, że trzeba coś zmienić. Na ekrany kin zawitał Dwayne Jonhson, a budżet zwiększono o ponad 40 milionów dolarów. Oczywiście przełożyło się to na efektowność i efektywność wydarzeń na ekranie. Do tego cudowny soundtrack i iście tropikalny vibe płynący z produkcji - po prostu warto obejrzeć.
Szybcy i wściekli 7 (2015)
Dotychczasowy szczyt jakości serii przypadł na 2015 rok. Siódma odsłona była bardzo mocna, ale jednocześnie okraszona dość tragiczną sytuacją. To właśnie w międzyczasie kręcenia scen zginął jeden z głównych aktorów, Paul Walker. Choć zabrzmi to brutalnie, niestety najlepiej obrazuje rzeczywistość - śmierć napędza promocję. Sprawiło to, że o filmie było niebywale głośno, a kawałek „See You Again” rozbrzmiewał we wszystkich rozgłośniach. Na całe szczęście dla marki, film był ciekawy sam z siebie, a nie tylko przez smutną otoczkę.
Przeczytaj również
Komentarze (34)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych