Reklama
Morderstwo po amerykańsku: Zwyczajna rodzina (2020) – recenzja filmu [Netflix]. Rodzina z sąsiedztwa

Morderstwo po amerykańsku: Zwyczajna rodzina (2020) – recenzja filmu [Netflix]. Rodzina z sąsiedztwa

Jędrzej Dudkiewicz | 03.10.2020, 21:00

Powoli zaczyna wyglądać na to, że Netflix zamienia się w serwis, który kojarzyć się będzie głównie z produkcjami dokumentalnymi. Oczywiście to wyolbrzymienie, wynikłe również z tego, że od dłuższego czasu po prostu o wiele bardziej kręcą mnie dokumenty, niż fabuła. Nie znaczy to jednak, że zawsze wszystko podoba mi się bez zastrzeżeń. Oto recenzja filmu Morderstwo po amerykańsku: Zwyczajna rodzina (2020).

Shanann Watts wiedzie szczęśliwe życie u boku Chrisa, z którym ma dwie córeczki, a kolejne dziecko jest w drodze. Pewnego dnia jednak przestaje odbierać telefony, odpisywać na sms i nie z nią żadnego kontaktu. Rozpoczyna się śledztwo.

Dalsza część tekstu pod wideo

Morderstwo po amerykańsku: Zwyczajna rodzina (2020) – recenzja filmu [Netflix]. Rodzina z sąsiedztwa

Morderstwo po amerykańsku: Zwyczajna rodzina (2020) – recenzja filmu. Ciekawie, ale i ze sporymi wątpliwościami

Morderstwo po amerykańsku: Zwyczajna rodzina to dość specyficzny film dokumentalny, ponieważ w całości składa się on z archiwalnych nagrań, które reżyserce udostępniła policja, jak również bliscy Shanann. Mamy tu więc nagrania z kamer noszonych przez funkcjonariuszy, fragmenty doniesień medialnych, jak również korespondencje między poszczególnymi osobami. Od razu muszę przyznać, że w trakcie seansu nabrałem pewnych wątpliwości. To znaczy rozumiem, jaka była strategia reżyserki Jenny Popplewell – chodziło o to, by pokazać Shanann w zwykłych, codziennych momentach. Dzięki temu widz dość łatwo może nabrać do niej sympatii i tym bardziej przejąć się jej losem. Jednak im dalej, tym bardziej zastanawiałem się, czy aż taka ingerencja w czyjąś prywatność jest uzasadniona i czy jednak nie jest to niezbyt fajny sposób na wywołanie dość tanich emocji, które nie do końca pasują do powagi sytuacji. Takie to wszystko trochę – nie mam pewności, czy to odpowiednie słowo – tabloidowe mi się wydało.

Tym niemniej Morderstwo po amerykańsku: Zwyczajna rodzina jest filmem, który warto obejrzeć. Przede wszystkim jest to dosyć unikalny zapis bardzo profesjonalnej i porządnej policyjnej pracy. Pozbawione jest to spektakularności, to raczej szereg w miarę rutynowych działań, które jednak w połączeniu z doświadczeniem i odpowiednim podejściem psychologicznym dały znakomite efekty. Nie ma tu bowiem w zasadzie tajemnicy, od samego początku można się spodziewać, co się stało i jakie będzie rozwiązanie. Zwłaszcza, jeśli czytało się w życiu więcej niż jeden kryminał – chociażby w serii o Harrym Hole’u często powtarza się, kto najczęściej jest sprawcą. Jednocześnie Morderstwo po amerykańsku: Zwyczajna rodzina jest poruszające właśnie dlatego, że cała rzecz jest niesamowicie – ponownie, nie wiem, czy to najlepsze określenie – banalna. W tym sensie, że tego typu rzeczy dzieją się niestety codziennie i wcale nie jesteśmy od nich tak daleko, jak chcielibyśmy sądzić. Wywołuje to pewien niepokój, kiedy zrozumie się, jak łatwo ludzie potrafią zrobić coś potwornego, jak niewiele trzeba, by dopuścili się okrutnych czynów.

Morderstwo po amerykańsku: Zwyczajna rodzina to zatem także produkcja o powszechności przemocy domowej. O tym, jak jest niewidoczna dla innych, nawet będących blisko. O tym, co ją rodzi i jak w gruncie rzeczy – niestety! – jest prosta i jak szybko eskaluje. Trochę szkoda, że wątek mediów społecznościowych i reakcji najróżniejszych ludzi, którzy śledzili sprawę nie został tak naprawdę w ogóle pociągnięty i rozwinięty. Myślę, że byłoby to bardzo ciekawe i zasługiwało na więcej niż dosłownie dwuminutowy fragment. Nie jest to zatem film w pełni udany, ale wstydu Netflixowi też nie przynosi.

Atuty

  • Kilka ciekawych wątków;
  • Porusza i wywołuje niepokój

Wady

  • Dyskusyjny zabieg reżyserski;
  • Jeden wątek zdecydowanie zasługiwał na to, by go rozwinąć

Morderstwo po amerykańsku: Zwyczajna rodzina (2020) nie jest najbardziej udaną produkcją dokumentalną Netflixa, ale nie znaczy to, że nie warto tego filmu obejrzeć.

6,5
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper