Far Cry 6 – recenzja gry. Rządź albo bądź rządzonym
Far Cry to seria promowana i jednocześnie sprzedawana głównymi antagonistami. Poprzez lata walczyliśmy z różnymi psycholami, ale Anton Castillo to przeciwnik zupełnie innego gabarytu. Rządzi twardą ręką, ma wizję i skrupulatnie realizuje projekt. Jak jednak wypada Far Cry 6 i czy warto już teraz kupić produkcję? Przeczytajcie naszą recenzję.
Seria Far Cry od dawna dostarcza wiele znanych emocji. Wielki świat, główny antagonista będący niemałym zakapiorem, grupa jego pomagierów do pokonania i kolejne regiony do uwolnienia. Recenzowany Far Cry 6 w najmniejszym stopniu nie jest wyjątkiem od reguły i nie wymyśla koła na nowo, choć podczas rozgrywki odniosłem wrażenie, że gra jest dosłownie obładowana akcją oraz zawartością. Deweloperzy czerpią garściami ze swojego dorobku , dlatego śmiało mogę to powiedzieć już teraz: to produkcja dla największych fanów IP.
Far Cry 6 zaprasza do gigantycznego i żyjącego świata
Akcja Far Cry 6 rozgrywa się na Yarze, która jest zdecydowanie jednym z najlepszych elementów produkcji. Twórcy przygotowali gigantyczną mapę, która na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie prawdziwej rajskiej wyspy, a wszystko za sprawą specjalnego specyfiku produkowanego na tych terenach – to właśnie dzięki niemu oczy całego świata są skierowane na wyspę rządzoną przez Antona Castillo. Dyktator przewodzi ludowi ciężką ręką, gdyż ma pełną świadomość, że Yara posiada rzecz, której pragnie cały świat: lekarstwo na raka. Okazuje się, że główny naukowiec zamieszkujący tę piękną krainę wynalazł środek pozwalający na niemal całkowite wstrzymanie rozprzestrzeniania się chorych komórek.
Anton Castillo nie jest jednak kolejnym Josephem Seedem, Paganem Minem czy też Vaasem Montenegro. Giancarlo Esposito zagrał niezwykle opanowanego sadystę, który małymi krokami realizuje swój plan i jednocześnie przekazuje swoje dziedzictwo w ręce syna, by ten w przyszłości zastąpił go u władzy i kontynuował krwawe rządy zapoczątkowane przez jego staruszka. Deweloperzy w zupełnie inaczej przedstawiają Castillo niż poprzednich rywali – to prawdziwy El Presidente, który nie brudzi sobie rąk, a obserwuje świat i tylko wydaje polecenia poddanym.
Wystarczy jednak kilka minut, by wizerunek pięknej wyspy został zaburzony przez prawdziwy obraz Yary – umierających na potęgę ludzi, którzy pracują nad tworzeniem wspomnianego preparatu. Anton Castillo podąża zgodnie z własną wizją i chce wszystkim udowodnić, że jego państwo jest w stanie wyleczyć świat. Lecz czy jest to w ogóle możliwe? W tej około 23 godzinnej historii będziecie świadkami akcji, z których słynie cała seria, ale tym razem scenariusz jest prowadzony w naprawdę zwarty i przemyślany sposób. Z ciekawością uczestniczyłem w powstaniu ruchu oporu, którego zadaniem jest obalenie rządów dyktatora i uratowanie mieszkańców wyspy. Wydarzenia w wielu momentach są mocno przewidywalne, jednak nawet w takiej sytuacji opowieść w recenzowanym Far Cry 6 nie nudzi. Wrażeń nie psuje także główny bohater, bo tym razem Dani Rojas (mamy opcję wybrania płci postaci) nie wyróżnia się specjalnie z tłumu, co jest raczej jego atutem. Twórcy dopracowali także istotny aspekt dotyczący protagonisty, jakim jest jego przeszłość. Wcześniejsze doświadczenia Daniego wyjaśniają, dlaczego potrafi on posługiwać się zróżnicowaną bronią i może walczyć z kolejnymi zastępami armii... Choć nadal powinniśmy przyjmować to wszystko z przymrużeniem oka, bo nasz bohater niejeden raz odznacza się zdolnościami, których nie powstydziłby się Rambo.
W trakcie misji musimy przejąć rafinerię, przywracamy nadawanie radia partyzantów, zakłócamy propagandowy program na żywo, kradniemy samolot, uwalniamy zakładników, hakujemy system, niszczymy anteny, eliminujemy wyznaczone cele lub po prostu upijamy się do upadłego, by na końcu uciekać przed krową. Klasyka? Podczas gry wielokrotnie odniosłem wrażenie, że pod wieloma względami Far Cry 6 jest niczym „podsumowanie serii”, w którym znalazło się wszystko, co tak naprawdę udało się w poprzednich odsłonach... Trudno jednak zachwycać się tytułem, który jest bardzo przewidywalny, a my nie zostajemy niczym zaskoczeni. Ubisoft stworzył „podręcznikowy Far Cry”, co dla jednych będzie atutem, a dla kolejnych problemem produkcji.
Myślisz Far Cry 6, widzisz regiony do podbicia
Jeszcze przed premierą Far Cry 6 deweloperzy sporo powiedzieli na temat mapy, jaka faktycznie jest największym światem stworzonym w tej serii. Jestem jednak przekonany, że to jednocześnie jeden z lepiej rozplanowanych terenów, ponieważ podczas gry nigdy nie miałem uczucia zmęczenia bieganiem od punktu do punktu. W Yarze znajdziemy kilka baz wypadowych, do których możemy się przenosić za pomocą szybkiej podróży, a dodatkowo od samego początku mamy możliwość przywołania transportu – tutaj nie mamy do dyspozycji konia (choć te w grze również są obecne i nadają się do podróży), jednak autorzy pozwalają skorzystać z samochodu. Wskazane rozwiązania bardzo ułatwiają rozgrywkę, ponieważ gdy trzeba dostać się na drugi koniec regionu, podróż przebiega bezproblemowo. Wspominając o transporcie dodam jeszcze, że w pozycji nie zabrakło samolotów, helikopterów, łódek, motorówek czy też innych zabawek, dzięki którym pokonywanie sporych dystansów jest niemałą atrakcją.
Świat w Far Cry 6 został podzielony na trzy duże strefy – po krótkim prologu trafiamy do Yary i możemy zająć się wyznaczonym terenem, ale Ubisoft proponuje w zasadzie jedną dobrą drogę, która pozwala nam poznać misje bez zbyt dużych skoków trudności. Tutaj standardowo: na początku musimy udowodnić swoją wartość, później pomagamy okolicznym postaciom, by następnie zmierzyć się z głównym wrogiem jednego z regionów. Nie jest to już klasyczne skakanie od domku do domku, by podbić lokacje i zwiększyć swoją przewagę, jednak wymaga od nas wypełnienia szeregu zadań, które pozwolą mieszkańcom państwa uwierzyć w lepsze jutro. Zadania z głównego wątku są naprawdę zróżnicowane, a cała fabuła została napisana niezwykle umiejętnie. Podczas poznawania gry mamy okazję obserwować, jak ludzie wychodzą na ulicę – obywatele Yary stopniowo poznają prawdę o otaczających ich świecie, nie chcą być dłużej tłamszeni przez armię dyktatora, więc coraz częściej decydują się chwycić za broń... Jednocześnie nasze skuteczne działania sprawiają, że Anton Castillo wysyła na ulice więcej wojska. Pod koniec historii dosłownie na każdym kroku natrafiamy na patrolujące czołgi lub inne opancerzone maszyny, a czasami lepiej unikać głównych dróg, by nie mierzyć się z grupami uzbrojonych żołnierzy. Ubisoft wiele mówił o tętniącej życiem metropolii, natomiast już mniej więcej od połowy historii przekonamy się na własnej skórze, że codzienność Yary jest całkiem intensywna. Cały czas pojawiają się partyzanci, którzy próbują sprzeciwić się rządom lub doprowadzają do walki z przedstawicielami władzy.
Znana seria nie istnieje bez nietuzinkowych antagonistów, ale również interesujących towarzyszy broni. W recenzowanym Far Cry 6, podbijając kolejne regiony, otrzymujemy wsparcie okolicznej ludności i jak zawsze znajdą się jednostki, którym trzeba pomóc, by dołączyli oni do naszej rewolucji. Postacie są zróżnicowane i choć nie brakuje tutaj barwnych typów, z którymi Dani może gonić krowy, popijając rum, to jednak nie każdy bohater mocno zwraca na siebie uwagę. Mam jednocześnie świadomość, że jeden z wątków związanych z postacią niezależną będzie szerzej komentowany.
Far Cry 6 to strzelanie, odbijanie lokacji i zwierzaki
W całym tym wielkim świecie, Ubisoft nie zapominał o klasycznych terenach, które możemy odbić z rąk dyktatora. Pod tym względem produkcja oferuje znane atrakcje: system strzelania nie zawodzi, dobrze celuje się w głowy, jednak deweloperzy nie zapomnieli o kilku zmianach, które oddziałują na rozgrywkę. Teraz bardzo szybko otrzymamy na plecy sprzęt do zadań specjalnych – Supremo pozwala od początku wykorzystywać wyrzutnię rakiet, która idealnie nadaje się do walki z czołgami lub helikopterami, ale mając odpowiedni budżet możemy także postarać się o sprzęt do leczenia, rozpylacz gazu, urządzenie do wywołania ładunku elektrycznego unieszkodliwiającego systemy zabezpieczeń lub do oznaczania wrogów. W grze nie zabrakło także warsztatu, w którym pobawimy się w partyzanckiego MacGyvera– „Zrób to sam” pozwala na przygotowanie chociażby miotacza ognia, kuszy lub maszyny do strzelania gwoździami.
Wszystkie znalezione i te bardziej „pospolite” giwery możemy ulepszać, dorzucając różne modyfikacje zwiększające szybkość dobycia i chowania broni, zapewniające szybszą wymianę częściowo zużytego magazynka, powiększające obrażenia zadawane bronią wrogom znajdującym się niżej. Nic też nie stoi na przeszkodzie, by wymienić celownik, dodając tłumik, dorzucić kolorki lub zawieszki czy też dopracować broń, zmieniając jej amunicję – szczególnie ważna okazuje się ta ostatnia nowość, ponieważ teraz giwera może wypuszczać ogniste kule, zatruć przeciwników lub lepiej radzić sobie z opancerzonymi wojakami. Dani musi również pamiętać o stroju – w tym wypadku mamy okazję włożyć czapkę na głowę, kurtkę, rękawiczki, buty czy też spodnie, a każdy element garderoby wpływa pozytywnie na postać, dbając o jej możliwości bojowe czy też obronę... Jest to o tyle ważne, że w produkcji nie znajdziemy klasycznego rozwoju postaci związanego z drzewkiem rozwoju, a protagonista nie odblokuje kolejnych zdolności – wszystko jest powiązane ze sprzętem.
Istotną mechaniką wykorzystywaną w recenzowanym Far Cry 6 jest chodzenie po terenach bez broni. Nie każdy żołnierz zdaje sobie sprawę, że mija go właśnie Dani Rojas, więc gdy nie mamy w łapie giwery, nie jesteśmy odbierani jako zagrożenie. W takiej sytuacji wejście do każdej miejscówki nie jest możliwe, jednak bieganie bez gnata w łapie czasami się przydaje – system jest również wykorzystywany podczas spotkań z „podwójnymi agentami”. Niektórzy żołnierze Castillo nie zamierzają oddawać życia za Yarę i wystarczy rzucić kilkoma drobniakami, by przekupić wojaka i uzyskać od niego cenne informacje. Twórcy przygotowali także „wskaźnik obławy”, który w pewien sposób stopuje nasze zapędy przed rozpętaniem na wyspie kolejnej wojny światowej. Główny bohater nie może od razu eliminować największych celów, gdyż musiałby zmierzyć się z bardzo potężnymi przeciwnikami. Obalenie rządu jest procesem, który przebiega w swoim tempie i nie wolno go przyspieszać.
Od początku możemy także korzystać z partnerów – wsparcie od krokodyla, psa lub koguta? Deweloperzy Ubisoftu nie zapomnieli o misjach pobocznych, które są bardzo zróżnicowane i pozwalają zdobyć nowy sprzęt lub nowego towarzysza. Zwierzak słucha naszych rozkazów, dzięki czemu może okazać się niemałą pomocą w kryzysowych sytuacjach – dla przykładu psi asystent może odwrócić uwagę przeciwników, gdy akurat musimy przeładować broń. To pewne urozmaicenie zabawy, które nie zawsze działa tak idealnie, jakbyśmy tego chcieli.
Far Cry 6 jest prawdziwą piaskownicą. To gra na dziesiątki godzin
Ubisoft ponownie wywiązał się z zadania, dostarczając ogromną liczbę dodatkowych atrakcji. Gdy Daniemu znudzi się już odbijanie poszczególnych miejscówek, nic nie stoi na przeszkodzie, by wykorzystać zdobyte surowce i rozbudować bazę, stawiając chatę rybacką, tworząc sieć kryjówek, budując koszary lub garnizon partyzancki. Decydując się na takie działania wpływamy na możliwości protagonisty, a w niektórych sytuacjach możemy przyspieszyć rozgrywkę.
To jednak nie koniec, bowiem studio zadbało także o operacje bandido – podczas wykonywania różnorodnych czynności mamy okazję uwolnić lub zwerbować kolejnych mieszkańców Yary. Później, obsadzając przywódców, pojawia się opcja wysyłania ich na misję, dzięki którym zwiększymy swoje zasoby. Mało? W grze nie zabrakło także specjalnych zadań do wykonania w kooperacji, wyścigów ulicznych i... Walk kogutów. W recenzowanym Far Cry 6 zdobędziemy zwierzaki, które mogą stanąć w pojedynkach. Przygotowana została mini-gra wyglądająca niczym prosta bijatyka – choć muszę pochwalić twórców, że w kilku aspektach inspirowali się Tekkenem.
Istotnym detalem Far Cry 6 jest wspomniany wcześniej samochód, ponieważ naszą brykę możemy ulepszać decydując się na nowe działka, dorzucając elementy obronne, zmieniając kolor, wybierając inny odświeżacz powietrza, gadżet na maskę, jak również takie detale jak odcień tapicerki. W grze znajduje się 30 kart z kryptogramami, 15 piosenek na pendrive'ach oraz 143 ukryte opowieści... Skala tytułu nie zawodzi.
Far Cry 6 zaskakuje grafiką i atmosferą
Sięgając po Far Cry 6 nie liczyłem na wiele w kwestii oprawy, choć zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony. Ubisoft przez wiele miesięcy pokazywał odrobinę nijaką produkcję, która, jak się okazuje, wypada zaskakująco dobrze na dużym ekranie. Podejrzewam, że korzystniejsze wrażenia zapewnia dodatkowa paczka tekstur HD, jednak na PlayStation 5 tytuł francuskiej ekipy prezentuje się świetnie. Nadal trzeba mieć na względzie, że to cross-generacyjna pozycja, lecz przyzwoicie wyglądają promienie świata, burza czy też wszystkie wybuchy, których w tej pozycji nie brakuje.
Dobre wrażenia związane z grafiką są połączone z umiejscowieniem wydarzeń – Yara pod przykrywką krwawej dyktatury jest barwną wyspą, jakiej mieszkańcy lubią się dobrze zabawić. Wskakując w samochód zawsze słyszymy radosne utwory, które wpisują się w klimat, a sfera audiowizualna współgra z przyjętą koncepcją. Twórcy pomyśleli nawet, by wykorzystać jeden z hiciorów platformy Netflix, dlatego w trakcie jednej z misji usłyszycie charakterystyczny utwór z jednego z seriali.
W Far Cry 6 zabrakło mi najbardziej... Antagonisty. Liczyłem na częste spotkania z Antónem Castillo, ale on niczym prawdziwy dyktator nie brudzi sobie rąk i widzimy go tylko w kilku scenach, które są przerywnikiem dla ważnych wydarzeń w fabule. To moim zdaniem całkiem niezrozumiała decyzja, bo gdy na ekranie pojawia się postać grana przez Giancarlo Esposito, dosłownie skrada show... Choć może właśnie dzięki wskazanemu rozwiązaniu ujęcia z dyktatorem budzą tak mocne reakcje? Na plus muszę zaliczyć relację Antona z Diego – jego syn jest szkolony do objęcia władzy, ale deweloperzy pokazali, że młody nie jest zachwycony swoim położeniem i wielokrotnie nie radzi sobie z dyktatorskimi zapędami ojca.
W Far Cry 6 grałem jeszcze przed premierową aktualizacją, ale mimo to produkcja na PlayStation 5 działała dobrze. Tylko raz doświadczyłem większego buga (wpadłem pod mapę), w trakcie akcji nie odczuwałem spadków animacji (te niespodziewanie pojawiają się podczas niektórych przerywników filmowych), natomiast w Yarze czasami natrafiłem na dziwnie reagujące postacie – stado bawołów atakujących miasto to naprawdę nietypowy widok.
Far Cry 6 to podręcznikowa odsłona tej bogatej serii
Recenzowany Far Cry 6 nie zaskoczył mnie w najmniejszym stopniu. Czy to jednak źle? Raczej nie – jeśli oczywiście oczekujecie od Ubisoftu „kolejnej części Far Cry”. Autorzy nie odkrywają Ameryki, ale oferują niezwykle solidną rozgrywkę, znakomity system strzelania, kilka nowych mechanik i intrygującą historię. Wielokrotnie miałem wrażenie, że gram w najlepszą odsłonę cyklu, której brakuje trochę brawury i ryzyka. To bezpieczna pozycja, jaka nie wniesie uniwersum na szczyt, ale zdecydowanie jest grą, obok której nie mogą przejść obojętnie entuzjaści IP.
Far Cry 6 zapewnia znane atrakcje... I oferuje je w najlepszym wydaniu.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Far Cry 6.
Ocena - recenzja gry Far Cry 6
Atuty
- Ogromny i bardzo zróżnicowany świat
- Mnóstwo rzeczy do zrobienia
- Bardzo ciekawa i dobrze zaprezentowana historia
- Gra jest przeładowana zawartością
- Yara w wielu miejscach wygląda i brzmi pięknie
- Gracz czuje nadejście rewolucji
Wady
- Twórcy nie zaryzykowali i oferują „klasyczne” doświadczenie
- Niewykorzystany potencjał Giancarlo Esposito.
Yara w Far Cry 6 pochłonie wielu graczy. Ubisoft ponownie nie oszczędzał, wrzucając odbiorców do gigantycznego świata, w którym łatwo się zatracić. Jest to jednak bardzo bezpieczna gra, co dla jednych będzie atutem, a innych odrzuci.
Graliśmy na:
PS5
Przeczytaj również
Komentarze (223)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych