Back 4 Blood – recenzja gry. Left 4 Dead powróciło?
Valve nie potrafi liczyć do trzech, więc korporacja porzuciła kilka znakomitych IP, wśród których znalazła się seria przeładowana zombie. Kibicowałem Turtle Rock Studios, gdy zespół zaproponował graczom walkę pełną ewolucji, ale na szczęście twórcy powrócili do swojego najlepszego projektu. Długo czekaliśmy na nową produkcję, jednak twórcy za sprawą Back 4 Blood potwierdzili, że nadal potrafią zapewnić przeładowaną emocjami kooperacyjną produkcję. Przeczytajcie naszą recenzję gry, obok której nie mogą przejść obojętnie fani Left 4 Dead.
Seria Left 4 Dead to dla wielu graczy niedościgniony wzór, który niespodziewanie trafił do szuflady, a Gabe Newell zakopał ją obok scenariusza do Half-Life 3 na tajemniczej wyspie nazwanej „Nigdy w życiu”. Turtle Rock Studio przez pewien czas próbowało udowodnić światu, że może zapewnić graczom coś więcej niż tylko przeładowaną akcją kooperacyjną produkcję przepełnioną biegającymi truposzami, ale na szczęście... Twórcy sięgnęli po pewniaka (lub nie chcą się dłużej oszukiwać) i po latach proponują grę, którą śmiało można nazwać „Left 4 Dead 3” – problemem okazuje się jedynie szef Valve, który pewnie na samą myśl o liczbie „3” dzwoni do prawników. Nowa nazwa nie wpłynęła jednak na założenia gry i recenzowany Back 4 Blood można uznać za duchowego spadkobiercę zakopanego IP. Nadal nie jest idealnie, jednak deweloperzy potwierdzają, że potrafią zapewnić kapitalnie dobrą rozgrywkę.
Back 4 Blood korzysta ze znanego schematu
Recenzowany Back 4 Blood od pierwszej chwili zapewnia znane doświadczenie. Twórcy postawili na rozgrywkę czterech znajomych, którzy przebijają się przez mniejsze lub większe fragmenty czterech aktów, by po drodze eliminować grupy zombie oraz większe stwory. Fabuła to nadal wyłącznie dodatek do dość powtarzalnego gameplayu, podczas której bohaterowie przedzierają się z punktu A do punktu B, a tak naprawdę odetchnąć mogą dopiero w schronie. Struktura misji jest dość schematyczna, jednak jeśli graliście we wspomniane Left 4 Dead, to raczej nie będziecie specjalnie zaskoczeni. Mam jednak wrażenie, że deweloperzy odrobili w tym miejscu zadanie domowe i przynajmniej tym razem zapewnili bardziej zróżnicowane miejscówki. W dodatku podczas misji mamy okazję wykonywać różne akcje, które standardowo wzywają kolejne hordy, więc systematycznie mierzymy się z dużymi grupami przeciwników, a twórcy nie zapomnieli o większych rywalach. W trakcie rozgrywki bardzo spodobała mi się różnorodność „Robaczywych” (tak nazywają się potwory-zombie), bo choć na początku mierzymy się ze zwykłym mięsem armatnim, to jednak po chwili pojawiają się również inni wrogowie, którzy wymagają odpowiedniej współpracy. W grze nie mogło zabraknąć alarmującego inne bestie Wyjca, Dryblas biega z gigantyczną łapą i potrafi nią porządnie skarcić a Rzygun po śmierci eksploduje i sprawia graczom dodatkowe problemy.
Po testach nie byłem do końca przekonany, czy Back 4 Blood może odnieść sukces, ponieważ czegoś mi w tej grze brakowało. Mam jednak wrażenie, że dopiero głębsze spojrzenie na tytuł pozwala dokładnie zrozumieć założenia przyjęte przez zespół, ponieważ tutaj ponownie nie możemy mówić o rozbudowanej historii, a cała kampania to pretekst do biegania po kolejnych lokacjach. Wprawieni w strzelanie gracze ukończą pierwszy raz wydarzenia po około 6-7 godzinach, a już widziałem rekordzistów, którzy potrafią niemal przebiec przez akcję w mniej niż 3 godziny. Mało? Z jednej strony tak (przydałyby się jeszcze dwa akty!), ale z drugiej produkcja oferuje bardzo mądry system odpowiedzialny za regrywalność, który faktycznie zachęca do spędzenia w pozycji wielu godzin.
Turtle Rock Studio wiedziało, że publika w 2021 roku będzie bardziej wymagająca, więc z tego powodu twórcy musieli w znaczący sposób rozbudować rozgrywkę. Deweloperzy wykorzystali do tego system kart, który moim zdaniem jest znakomitym uzupełnieniem gry – to dzięki tej mechanice będziecie wracać do propozycji i za każdym razem możecie czuć oczekiwany powiew świeżości. Na czym to polega? Przed rozpoczęciem misji gracz wybiera karty dla swojej postaci i choć początkowo mamy okazję głównie zwiększać zdrowie czy też wytrzymałość, to jednak wystarczy spędzić w Back 4 Blood kilka godzin, by zrozumieć, że deweloperzy oddali w nasze ręce rozbudowany i niezwykle plastyczny system. Za pomocą podjętych decyzji możemy w maksymalny sposób wpłynąć na bohatera i przykładowo zrobić z niego krwiopijce, który będzie leczył się zabijając wrogów w określony sposób. Gracze nie mogą jednak myśleć wyłącznie o przyjemnościach, ponieważ w produkcji znajdują się także karty wpływające negatywnie na zmagania. Niektóre zwiększają siłę lub zdrowie Robaczywych, innym razem zapewniają dodatkowe hordy oponentów, na mapie mogą pojawić się dodatkowe stada ptaków do omijania lub ataki przywracają HP. Opcji jest mnóstwo, a dodatkowo muszę wspomnieć o „reżyserze SI” – pod taką nazwą deweloperzy ukryli drugi system, który na bieżąco reaguje na wydarzenia, by zapewnić graczom większe atrakcje. Sztuczna inteligencja dba, by śmiałkowie cały czas mierzyli się z przeciwnikami na swoim poziomie, dorzuca na mapę kolejnych wrogów, inaczej ustawia przedmioty lub Robaczywych. Propozycja ma sprawić, by każde kolejne podejście do zadań dawało oczekiwane odświeżenie zmagań.
Back 4 Blood oferuje genialny system strzelania
Przemyślany i piekielnie dobrze wdrożony do gry system kart nie odniósłby sukcesu, gdyby recenzowany Back 4 Blood nie oferował jednego: znakomitego systemu strzelania. Turtle Rock Studio w tym temacie nie zawiodło, a mam nawet wrażenie, że w pewien sposób pozytywnie zaskoczyło, ponieważ twórcy zadbali, by każda giwera oferowała inne doświadczenie i zarazem mnóstwo satysfakcji. Niezależnie, czy brałem do ręki snajperkę, shotgun, zwykły rewolwer lub karabin maszynowy – czucie broni jest naprawdę świetne. W pozytywnych wrażeniach pomaga także DualSense z adaptacyjnymi triggerami oraz haptycznymi wibracjami i bez wątpienia w Back 4 Blood gra się z błogą przyjemnością. Twórcy zaimplementowali także przyzwoity system progresji w samej misji, ponieważ w trakcie etapów zdobywamy walutę, którą możemy następnie przeznaczać na małe zakupy, a dodatkowo od czasu do czasu natrafiamy na nowy sprzęt. W pozycji nie zabrakło personalizacji orężu, który znacząco wpływa na gameplay, ponieważ bronie otrzymują inne właściwości (przykładowo zyskujemy przybliżenie), ale możemy także liczyć na szybsze strzelanie. Od czasu do czasu podczas przygody natrafiamy również na porządnie wyposażone zabawki, które za każdym razem zapewniają sporo frajdy.
To właśnie ta przyjemność zachęca do spędzania czasu na serwerze, ponieważ Back 4 Blood choć jest powtarzalny, to jednak system kart oraz satysfakcja płynąca z samego strzelania wynagradza wiele. Twórcy pomyśleli nawet o zróżnicowanych bohaterach – Czyściciele w trakcie misji nawiązują ze sobą relacje, od czasu do czasu rzucą żartem, ale to nie ich wnętrze jest w tym wypadku ważne. Każda z ośmiu postaci zapewnia inne bonusy i w pewien sposób oferuje odrobinę unikalny system rozgrywki. Dla przykładu Holly odzyskuje wytrzymałość po zabiciu przeciwnika, Jim nakręca się i zadaje większe obrażenia po precyzyjnych zabójstwach, Hoffmanowi nigdy nie brakuje amunicji, a Doktorka... Powiedzmy, że jej imię nie wzięło się bez przyczyny. Ocaleni mogą również pozytywnie wpływać na resztę drużyny, bo w wielu aspektach produkcja stawia na współpracę.
I tutaj na pewno muszę wspomnieć o bardzo ważnym aspekcie Back 4 Blood – gra potrafi być naprawdę wymagająca. Od początku mamy dostęp do trzech poziomów trudności, jednak szybko przekonałem się, że „średniak” jest naprawdę dobry na start. Czuć tutaj pewne wyzwanie, jeden głupi ruch może sprawić, że cały zespół będzie musiał cofnąć się do schronu i nie ma szans na zabawę jako Rambo. Gracze muszą ze sobą współpracować, pomagać sobie, a czasami nawet zaczekać na mniej rozgarniętego zawodnika, bo utrata jednej osoby może być bardzo dotkliwa. Pamiętam, że właśnie dobry balans zachęcał mnie do zabawy już w Left 4 Dead i tutaj poczułem podobną przyjemność z wykonywania kolejnych misji.
Back 4 Blood tylko dla fanów kooperacji? Zdecydowanie tak
Powiedzmy sobie szczerze: Back 4 Blood zostało stworzone dla rozgrywki w kooperacji. Nie oznacza to jednak, że w grze zabrakło gry z botami, ale niestety... Tutaj twórcy zawiedli. Deweloperzy zablokowali progres, więc jeśli nie macie u boku choćby jednej żywej duszy, to nie odblokujecie nowych kart i w zasadzie taka zabawa nie ma głębszego sensu. Twórcy zapewniają nam dostęp do pełnego zestawu modyfikatorów, możemy swobodnie się bawić, ale całość jak dla mnie nie oferuje odpowiedniego doświadczenia. Podejrzewam, że Turtle Rock Studio podjęło tę decyzję, by nastawić społeczność na wspólną zabawę, ale w tym miejscu zespół mógł lepiej przemyśleć swoje działania. Jestem nawet pewien, że autorzy zyskaliby wielu fanów, gdyby zadbali o specjalnie dostosowaną zabawę dla singlistów, która opierałaby się na własnym systemie progresji. Muszę też wspomnieć o braku klasycznego Versus, jednak aktualnie możemy sprawdzić wariant zabawy przypominający hordę – jednak gracze wcielają się nie tylko w Czyścicieli, ale również Robaczywych. Założenia są w tym wypadku dobre, ale nie porwał mnie ten tryb... Czegoś mi w tym wypadku zabrakło i zdecydowanie większy sens ma dla mnie powtarzanie kampanii.
Pewnym atutem propozycji Turtle Rock Studio jest na pewno grafika, ponieważ recenzowany Back 4 Blood na PlayStation 5 wygląda naprawdę dobrze, jednak muszę dodać, że grałem także na Xboksie Series X i także w tej sytuacji trudno narzekać na oprawę. W każdym akcie nie brakuje mrocznych lokacji i najnowsza produkcja podobnie jak kiedyś Left 4 Dead potrafi pokazać swój pazur. Gra na PS5 i XSX działa w 60 klatkach na sekundę i na obu platformach nie natrafiłem na problemy.
Czy Back 4 Blood to Left 4 Dead 3?
Często w trakcie rozgrywki zastanawiałem się, czy możemy uznać Back 4 Blood za prawdziwego następcę Left 4 Dead 2. Choć pod względem założeń i podstaw rozgrywki możemy tutaj mówić o „duchowym następcy”, to jednak trudno odpowiedzieć na to pytanie już teraz, bo wiele zależy od społeczności Turtle Rock Studios – jeśli gracze nie porzucą produkcji po kilku miesiącach, to deweloperzy będą mogli mówić o wielkim sukcesie. Wrzucenie gry do katalogu Xbox Game Pass było naprawdę dobrą decyzją, bo od początku trudno tutaj mówić o braku zawodników na serwerach.
Już teraz recenzowany Back 4 Blood oferuje bardzo ekscytujący system strzelania, który dzięki dobremu balansowi i mechanice kart zachęca do powtarzania misji. Nie jest to produkcja dla każdego, ponieważ część graczy może narzekać na stosunkowo krótką kampanię oraz gameplay oparty na stałym wracaniu do znanych lokacji, ale... Odnoszę jednocześnie wrażenie, że wielu fanów Left 4 Dead spędzi w tym tytule wiele miesięcy..
Czekaliśmy bardzo, bardzo długo, ale w ostateczności Back 4 Blood ma dużą szansę zostać z nami na dłużej.
Ocena - recenzja gry Back 4 Blood
Atuty
- Znakomity system strzelania
- Bardzo dobrze wyważony gameplay – produkcja oferuje oczekiwane wrażenia
- System kart bardzo dobrze wpływa na rozgrywkę
- Modyfikatory i reżyser SI potrafią zapewnić dobre odświeżenie misji
Wady
- Fatalne decyzje projektowe w przypadku rozgrywki solo
- Brak trybu Versus jest odczuwalny
- Trochę za krótka kampania
Grając w Back 4 Blood poczułem, że deweloperzy nie zawiedli dostarczając rozgrywkę, która nie tylko przypomina Left 4 Dead, ale jednocześnie zespół zadbał o nowe i dobrze przemyślane systemy. Nie w każdym aspekcie możemy mówić o „wielkim sukcesie”, ale wiem, że będę często wracał na serwery B4B.
Graliśmy na:
XSX|S
Przeczytaj również
Komentarze (47)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych