Reklama
Recenzja gry: Mad Max

Recenzja gry: Mad Max

Wojciech Gruszczyk | 06.09.2015, 08:21

Mad Max powrócił do kin po wielu latach i pokazał prawdziwą klasę. Zachwyty, nominacje, bardzo wysokie oceny. Twórczość George’a Millera może i nie jest idealna, ale pobudziła nasze pragnienie na wielką, postapokaliptyczną pustynię. I właśnie w tym miejscu pojawia się gra Avalanche Studios, która nie zawodzi, ale jednocześnie w bardzo szczególny sposób przedstawia to wielkie uniwersum. Gotowi na przejażdżkę Magnum Opus?

Wielkie pustkowia to raj pełen niebezpieczeństw. Kolejny raz bardzo dotkliwie przekonał się o tym Max, który na początku swojej przygody traci samochód, ubrania, sprzęt i zostaje porzucony na wielkiej, gorącej, a zarazem śmiercionośnej pustyni. Znanego bohatera dopadła ekipa niejakiego Scortusa, więc już na samym początku opowieści musimy rozpocząć wszystko od zera. Interceptor został wywieziony w siną dal i w tak przyjemnych, słonecznych warunkach rozpoczyna się ponad 25 godzinna przyjemność.

Dalsza część tekstu pod wideo

Najważniejsze jest przetrwanie

Max szybko wpada w tarapaty, ale jednocześnie ma sporo szczęścia. Po nowych problemach z wozem, nasz protagonista dość przypadkowo wpada na bardzo nietypową postać. Niejaki Chumbucket to prawdziwa złota rączka, która potrafi naprawić dosłownie każdy pojazd i ma w głowie wyjątkowe pomysły. Przypadkowy znajomy oferuje swoją pomoc - wspólnymi siłami zbudujemy prawdziwą maszynę zagłady i dokonamy pięknej zemsty. Magnum Opus będzie olśniewającym rydwanem, bronią ostateczną, ale zanim to się stanie czeka nas długa i wymagająca podróż. Nikt nie mówił jednak, że będzie łatwo.

Opowieść nie jest najmocniejszą stroną produkcji Avalanche Studios i dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, że jest to raczej pretekst do rozbudowywania samochodów, pokonywania kolejnych kilometrów, walki z gangami oraz szukania rozrzuconych po okolicy części. W moim odczuciu akurat, w przypadku tej serii nie powinniśmy wymagać wielowątkowej przygody z kilkunastoma zwrotami akcji. Tutaj najważniejsza jest rozgrywka, świat i budowanie elitarnego wehikułu zagłady. Już ten element sprawia, że nie wszyscy zakochają się w tym projekcie. Twórcy skupili się na dokładnym odwzorowaniu świata i w pewien sposób zatracili się w pustynnych odmętach. Dla jednych będzie to plus, dla innych spory minus, ale jednego grze nie można odmówić – wiernego przeniesienia się w uniwersum Millera.

Mapa jest ogromna i naszpikowana niebezpieczeństwami. Tutaj trzeba walczyć o żywność, wodę oraz oczywiście benzynę. Żywność pozwala zregenerować zdrowie, więc warto zawsze posiadać przy sobie butelkę z wodą i od czasu do czasu znaleźć karmę dla psa, czy też inne robaki. Szkoda jedynie, że autorzy nie podkręcili zabawy oferując nam prawdziwy survival. Tutaj łatwo o wszystkie niezbędne do przeżycia elementy, bo nawet benzyna leje się na każdym rogu.

Stwórz demona, niszcz patrole, ciesz się z każdej jazdy

Avalanche Studios stanęło przed trudnym zadaniem – głównym elementem rozgrywki jest samochód. To Magnum Opus pozwala pokonywać ogromne tereny i w zasadzie bez tej wyjątkowej maszyny nie dalibyśmy sobie rady. Sama jazda jest niezwykle przyjemna i satysfakcjonująca. Rydwan czuć pod palcami i mamy totalną kontrolę nad bestią. Ten element został dopieszczony tak smakowicie, że często z przyjemnością jeździłem po terenach i szukałem zaczepki…

A o tą nietrudno. Chociaż na wielkiej pustyni nie znajdziecie osady obok osady, to często i gęsto po świecie podróżują gangi. Niektórzy nas zaatakują, inni będą uciekać, ale za każdym razem rozpoczyna się prawdziwa, mordercza jazda bez trzymanki. Na początku do naszej dyspozycji nie mamy wielkiego arsenału, ale wraz z postępem fabuły otrzymujemy nowe zabawki. Na pewno warto docenić harpun, z którego korzysta Chumbucket. Nasz przyjaciel towarzyszy nam podczas każdej podróży i w każdej chwili z chęcią strzeli do przeciwników, wyrwie z samochodu koła, czy po prostu zniszczy jeden z punktów strażniczych.

Najważniejszą walutą w tych trudnych czasach są oczywiście części, dzięki którym ulepszamy samochód oraz naszego bohatera. Magnum Opus możemy między innymi uzbroić w nowy wydech, silnik, pancerz, opony, dopalacze, felgi, kolce przeciwko skoczkom, ulepszenia dla snajperki, harpuna, usprawnić szybkość naprawiania, czy też upiększyć karoserię, a im dłużej gramy tym bardziej odczuwamy, że posiadamy mocniejszą i lepiej przygotowaną na te trudne okoliczności maszynę. Również Max dzięki cennym zbiorom zyskuje dla przykładu nowy kastet, kurtkę, ochronę przedramienia, pas dla amunicji, usprawnia strzelbę, zyskuje umiejętności.

Główny bohater jest lepiej przystosowany do nieprzyjemnych okoliczności, a zebrawszy specjalne punkty istnieje możliwość spotkania wędrującego mistyka, który umożliwia m.in. polepszenie wytrzymałości (zdrowie), metabolizmu (regeneracja zdrowia), silnej woli (zbieranie więcej złomu), skupienia (dłuższe przebywanie w furii) oraz esencji (znajdowanie więcej wody). Te wszystkie elementy sprawiają, że możemy przygotować się na wielką zemstę… W zasadzie podczas całej przygody naszym głównym zadaniem jest zebranie siły, odpicowanie mocarnej maszyny i rozpoczęcie wybuchowej wendetty.

Max biega, tańczy i bije jak Batman!

Jeśli kiedykolwiek spotkaliście się z ostatnimi dziełami Nietoperza z serii Arkham, to wiecie czego możecie się spodziewać po umiejętnościach walki bezpośredniej Maxa. Pustelnik rywalizuje z oprychami za pomocą pięści, zbiera combosy, wpada w furie, łamie karki, podcina gardła i często kontratakuje. W przypadku ciosów od przeciwników wystarczy kliknąć jeden guzik, aby skontrować lub uniknąć sierpowego. System jest znany i autorzy nie wprowadzają znaczących modyfikacji. Niektórzy mogą jednak narzekać na zbyt prostą rozgrywkę, bo przy odpowiednim opanowaniu kontrolera i sytuacji na ekranie, walki nie są zbyt wymagające. Wszystko zmienia się z biegiem czasu, gdy poznamy nowych przeciwników, ale schemat się nie ulega modyfikacjom. To nadal klikanie głównie trzech guzików i obserwowanie otoczenia. Bohater nie ma zabawek jak Batman, ale może wykorzystać między innymi broń palną, kastet lub znalezione na ziemi przedmioty. Pojedynki są bardziej krwawe od tych z Nietoperzem w roli głównej, ale jednocześnie mniej efektowne i odrobinę utraciły na widowiskowości.

Gra jest typowym sandboksem z krwi i kości, więc podczas przygody mamy naprawdę sporo najróżniejszych zadań do wykonania. Najlepiej na początku po przyjechaniu nowego fragmentu mapy wskoczyć w balon i rozejrzeć się po lokacji. Tutaj sami musimy wypatrzeć miejsca, które następnie zostaną oznaczone na mapie. Sam system misji jest bardzo dobrze przemyślany, ponieważ w każdym miejscu możemy zdobywać niezbędne do tworzenia części, ale również – a może przede wszystkim! – zyskujemy możliwość rozbudowywania samochodu oraz uczenia się nowych rzeczy. Twórcy w bardzo spójny sposób ubrali przygotowane zadania, które wpasowują się idealnie w to uniwersum.

Często przeszukujemy różne miejscówki, bierzemy udział w wyścigach, atakujemy konwoje przewożące drogocenne przedmioty, szukamy nowych karoserii do samochodu, eliminujemy strażników oraz atakujemy spore bazy rywali. Ten ostatni element spodobał mi się najbardziej, bo możemy plądrować sporej wielkości budynki, czy też inne schrony i bezpośrednio walczyć z bandziorami. Wykonując małe zadania – przykładowo zniszcz rurociągi, pokonaj wszystkich rywali – sprawiamy, że w tym miejscu pojawiają się nasi towarzysze, którzy stale dostarczają nam części. Sama rozgrywka często jest wymagająca, bo naprawdę trzeba się namęczyć, aby przedrzeć się przez mury obronne, a wchodząc  do bazy należy wykazać się umiejętnościami w walce.

[ciekawostka]

Opowieść pozwala nam przemierzać kolejne zakątki tego wielkiego świata i poznawać nowych towarzyszy broni. Max i Chumbucket nie mają swojego miejsca na pustynnej Ziemi, więc szwendają się po kątach i za wykonanie dodatkowych zleceń mogą pozostać w specjalnych twierdzach. Musicie jednak pamiętać, że w tych trudnych czasach każdą przysługę trzeba szybko spłacić, więc biegając za częściami często poszukujemy dodatkowych przedmiotów, które pozwalają rozbudować wielkie bazy. Często z pożytkiem również i dla nas, bo odrobinę się starając możemy dla przykładu zyskać ekipę sprzątaczy, którzy zbierają szczątki zniszczonych przez nas samochodów. My nie musimy wychodzić z maszyny, tracić czasu, a jednocześnie mamy pewność, że trafi do nas pełna pula zysków.

Trudno jednak ukryć, że taka aktywność potrafi nużyć. Jeśli nie macie w sobie serca odkrywcy i nie pałacie miłością do szukania znajdziek, to bardzo szybko możecie się odbić od tytułu Avalanche Studios. Tutaj czasami więcej czasu spędzamy w drodze do zadania, niż je wykonujemy, a ponadto zabawa w głównej mierze polega na ulepszeniu Magnum Opus. Wielokrotnie po prostu biegamy z miejsca na miejsce w poszukiwaniu części lub niezbędnych elementów do naszego wehikułu zagłady.

Jedna wielka pustynia, a tak wiele krajobrazów

Przed zapoznaniem się z produkcją obawiałem się, że podróżowanie w samochodzie będzie drętwe, a ponadto jazda po wielkich terenach będzie monotonna….W końcu mapa to ogromna pustynia. Na szczęście o te elementy nie musicie się w żaden sposób obawiać. Twórcy podzielili świat na kilka fragmentów i każdy różni się od pozostałych mniejszymi aspektami. Czasami kamienie są większe, piasek ma  inny kolor, a nie możemy również zapomnieć o różnych, czyhających zagrożeniach. Krajobraz świetnie wpisuje się w uniwersum Maxa, bo poznawanie obszarów potrafi sprawić przyjemność.

Bez wątpienia te pozytywne wrażenia są spotęgowane przeze grafikę, która po prostu prezentuje się wybornie. Oślepiające słońce, burze piaskowe lub pioruny wyglądają fenomenalnie. Oczywiście również cała otoczka samochodów, zniszczonych budynków, ruin, czy też bohaterów to akompaniament idealnie grający ze światem przedstawionym. Nie jest to przypadek, bo każdy szanujący się widz Maxa dostrzeże w grze wiele nawiązań do wcześniejszych produkcji z tej serii. Od jedzenia psiej karmy z symboliczną nazwą, wyglądu przeciwników, ich okrzyków, czy koloru wystrzelonych flar. Avalache Studios odrobiło zadanie domowe i serwuje fanom wiele smakołyków…

Niestety, gra nie jest pozbawiona sztandarowych niedogodności swojego gatunku. Trudno w tych czasach o sandbox bez zacinającej się postaci, skromne spadki animacji, problemów z interakcją z elementami, robiących piruety przeciwników, czy skaczącego w nieodpowiednim momencie bohatera. Tutaj mamy pełną paletę bugów, które potrafią ostro irytować. Deweloperzy już pracują nad stosownymi łatkami, ale pewnie minie jeszcze sporo czasu zanim wszystkie problemy zostaną wyeliminowane.

Na taki tytuł czekali poszukiwacze złomu i jednocześnie fani Maxa

Mad Max pokazuje, że Avalanche Studios to ekipa, która może tworzyć coś więcej niż tylko kolejną przygodę Rico. Twórcy stanęli przed bardzo trudnym zadaniem przygotowania gry w tak rozbudowanym i znanym uniwersum, ale w ostatecznym rozrachunku sądzę, że zdali ten egzamin.

Tytuł nie jest pozbawiony błędów, ma kilka słabszych aspektów, ale w gruncie rzeczy serwuje nam piękny postapokaliptyczny świat, w którym można się zatracić. Musicie tylko mieć ochotę na zbieranie wszystkiego, samozaparcia do wykonywania trochę monotonnych zadań i być gotowi na sporo satysfakcjonującej jazdy po wielkich bezdrożach.

Gra na pewno spodoba się szerokiej publiczności, ale znajdzie się taka sama liczba graczy, którzy odrzucą tytuł po kilku pierwszych godzinach. Uwierzcie mi na słowo, że im dalej w las tym lepiej, ale jednak nie będę ukrywał, że musicie się wkręcić w to oszałamiające uniwersum…

Za kierownicą Magnum Opus spędzicie sporo przyjemnych godzin…. Jeśli tylko jesteście gotowi na wielką piaskownicę.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Mad Max

Atuty

  • Gra jest idealną częścią tego pięknego uniwersum
  • Jazda sprawia przyjemność
  • Mnóstwo różnorodnych aktywności
  • Mamy wpływ na rozwój bohatera oraz maszyny
  • Oszałamiające słońce, burze piaskowe i te pioruny!

Wady

  • Zadania potrafią czasami wynudzić
  • Spor liczba najróżniejszych bugów
  • Fabuła to tylko pretekst do działania
  • Mało wymagające pojedynki

Max nie zawodzi, ale jednocześnie jest przeznaczony dla największych fanów serii. To oni wyłapią smaczki, będą cieszyć się z każdej misji i nie zwrócą uwagi na wspomniane błędy. Mimo wszystko warto spróbować i zatopić się w tym obłędnym świecie.
Graliśmy na: PS4

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper