Octodad to przykładny mąż i ojciec dwójki dzieci, którego losy dane jest nam śledzić. Średnioklasowy szaraczek, którego dzień wypełniają sztampowe czynności - od pospiesznego picia kawy w biegu do pracy, poprzez zabawę z dziećmi, na plewieniu grządek kończąc. W odgrywaniu scen z jego życia nie byłoby może nic ciekawego, gdyby nie fakt, że główny bohater jest... ośmiornicą. Po prostu. Jest ośmiornicą i nie wnikaj nawet co, jak, kiedy i dlaczego. Deal with it.
Główny 'myk' w grze polega na oryginalnym sposobie kontrolowania oktotatusia. Ośmiornica jak to ośmiornica - głowonóg pozbawiony kości i chrząstek utrzymujących ją w wyprostowanym stanie spoczynku, a i liczbę kończyn posiada odpowiadającą swojemu gatunkowi, chociaż na początku gry na to nie wygląda. Ruch chwytnej macki oraz każdej z dwóch nóg kontrolujemy kombinacją odpowiedniego klawisza pada + gałka, co może i wydaje się skomplikowane, ale już po krótkiej chwili tutoriala potrafimy się przemieszczać. Octodaddy szefował zapewne Monty Python'owskiemu Ministerstwu Głupich Kroków, gdyż John'a Cleese'a przebija w tej materii bezapelacyjnie. Z czasem nabierzemy odpowiedniej wprawy i nauczymy się chodzić w bardziej wysublimowany sposób, ale to właśnie między innymi oglądanie pokrętnych wygibasów oktotatusia autentycznie cieszy.
Dalsza część tekstu pod wideo
Przedstawiana historyjka jest słodka, ale nie przesłodzona i przystępna nawet najmłodszym graczom. Opowiedziana jest w sposób prosty, ale doprawiony świeżym, nienachalnym humorem, nie tylko sytuacyjnym.
Niektóre dialogi wrzucają rogala na buzię często za sprawą burknięć i chrząknięć głównego bohatera, kiedy jego "kwestie" nie są tłumaczone, a jedynie opisują uczucia, jakie octodaddy chciał wyrazić. Na przykład żona oczekuje jego opinii w nieistotnej sprawie, która dla niej jest sprawą niezwykłej wagi, niecierpiącą zwłoki (skąd my to znamy?). Z bulgnięć ośmiornicy czytamy: "wymijające bełkotanie". Albo w momencie zagrożenia słyszymy "krótkie, intensywne burknięcie niepewności". Oryginalny i ciekawy pomysł.
W czerpaniu przyjemności w osiąganiu celów pomaga założenie gry. Każda odwiedzana przez nas lokacja stawia przed nami wymagania - np. w supermarkecie z kosza owoców wybrać musimy idealne jabłko, ściągnąć sok z najwyższej półki czy też podwędzić płatki z koszyka innej klientki sklepu. Ze wszystkim, w zasadzie z każdym elementem bogato wyposażonej scenerii możemy wejść w interakcję, co wespół z oryginalnym sterowaniem tworzy komiczne sytuacje. Manewrujemy nieporadną ośmiornicą, która po drodze do lodówki zdąży zdemolować półki z agd, w zabawkach wybrzebie jednorożca i potrąci stojak z okularami, przy okazji zakładając jedną parę na... hmm... nos?
Zabawy jest co niemiara i gameplay'owo przywodzi na myśl klasyczne przygodówki. Rozkmiń-znajdź-użyj-popchnij akcję do przodu.
Charakter gry nie idzie w parze ze stopniem trudności. Jest wręcz za łatwo i w zasadzie największą trudność stanowi zaznajomienie się z mechaniką gry i opanowanie sztuczek usprawniających poruszanie. Próba zapanowania nad nieobliczalnymi i nieskoordynowanymi ruchami ośmiornicy i zabawy fizyką dostępnych przedmiotów są rzeczami, nad którymi spędzimy najwięcej czasu w grze i tak się dobrze składa, że są to również najciekawsze aspekty tej produkcji.
Grę skończyłem w dwie i pół godziny, ale kombinowanie z zadaniami pobocznymi i zbieranie krawatów (?) może ten czas trochę wydłużyć. Biorąc pod uwagę cenę tytułu (58 zł) zabawy jest jednak za mało. Po prostu chciałoby się więcej.
Octodad: Dadliest Catch (BTW: świetna gra słów) idealnie sprawdza się jako niezobowiązująca odskocznia od wszelkiego mordowania i brutalności, i zapewnia nietuzinkową zabawę zarówno młodszym graczom, jak i starym koniom lubującym się w nieszablonowych tytułach.