Recenzja gry: Sword Art Online: Hollow Fragment

Recenzja gry: Sword Art Online: Hollow Fragment

Wojciech Gruszczyk | 10.09.2014, 19:46

Graliście kiedyś w produkcję, która Was dosłownie pochłonęła? Planowaliście zagrać kwadrans, a „obudziliście się” po kilku godzinach? Poczuliście, że gra Was dosłownie wciągnęła?  Z tym problem zmaga się główny bohater Sword Art Online: Hollow Fragment…

W niedalekiej przyszłości powstała rewolucyjna technologia, która umożliwia przeniesienie ludzi do wirtualnej rzeczywistości. Twórca tego niezwykłego systemu – Akihiko Kayaba – przygotował również pierwszą grę – Sword Art Online – w której gracze mogą przenieść się do tajemniczej krainy i walczyć z przerażającymi stworami. Beta tester pozycji – Kazuto Kirigaya – po zalogowaniu się do produkcji dosłownie w ciągu pierwszych pięciu minut dowiaduje się, że z gry nie można się wylogować, a  jedyną drogą opuszczenia rozgrywki jest wybicie wszystkich bossów. To nie koniec zmartwień, ponieważ śmierć w wirtualnym świecie jest jednoznaczna z utratą życia przez prawdziwą postać (silny impuls elektromagnetyczny zostanie wysłany do świata rzeczywistego i zabije gracza). W tej sytuacji każda osoba w Sword Art Online rozgrywa walkę o przetrwanie.

Dalsza część tekstu pod wideo

 

 

Tak w telegraficznym skrócie przedstawiają się najważniejsze informacje dotyczące fabuły. Historia w tytule jest przedstawiona za pomocą krótkich przerywników filmowych (w tym przypadku anime) oraz dzięki standardowym dla jRPG-ów scenkom. Całość upiększana japońskim dubbingiem i angielskimi napisami. Brzmi dobrze? W zasadzie nawet dla osoby, która totalnie nie zaznajomiła się wcześniej z tym uniwersum (a można zagrać, przeczytać mangę lub zobaczyć anime) nie jest źle. Kirito – takiego pseudonimu używa bohater w grze – jest szeroko uzdolniony, wszystkie postacie go kochają i chcą wspólnymi siłami poradzić sobie z zaistniałym problemem. Z łatwością można zauważyć, że twórcy bardzo rozważnie podeszli do tematu budowania relacji w produkcji i postarali się o dokładne przedstawianie osób. Poznajemy przeszłość bohaterów i z ręką na konsoli mogę przysiąc, że chociaż w jRPG-ach takie relacje są dość często pokręcone, to tutaj autorzy starali się o proste i bezbolesne przedstawienie wszystkiego.

 

Pragnę jednak zauważyć, że zapoznajemy się z dość specyficznym japońskim tytułem, w którym główny bohater jest niczym półbóg – szeroko uzdolniony, niemal mitycznie silny, znający odpowiedź na prawie każde pytanie – zaś wszystkie bohaterki na jego widok rozpinają koszule i szeroko się uśmiechają… Sword Art Online: Hollow Fragment jest stereotypowym przykładem japońskiej opowiastki – jeśli Wam takie przedstawienie historii nie przeszkadza, to czytajcie dalej. Nie brakuje tutaj podtekstów seksualnych i namolnych pań, które chcą dosłownie wskoczyć Kirito do łóżka…

 

 

 

Rozgrywkę możemy podzielić na dwa elementy – siedzenie w bazie oraz bieganie za poszczególnymi miejscami i wybijanie kolejnych bossów. W przypadku tego pierwszego, Kirito musi rozmawiać z napotkanymi postaciami, komplementować je, nagradzać przedmiotami i… mieć nadzieję, że zaskarbił sobie ich względy. Jeśli się uda, może później korzystać z ich pomocy w walce. Co ciekawe, w grze mamy do „zwerbowania” aż 100 sprzymierzeńców i chociaż wielu z nich (a raczej wiele z nich…) pobiegnie za protagonistą nawet do piekła, to trzeba się mocno natrudzić, by później móc korzystać z usług bohaterów.

 

Mimo wszystko główną osią rozgrywki jest przemierzanie kolejnych lokacji (a dokładnie pięter tajemniczego latającego zamku…), na których rozwiązujemy pomniejsze zadania poboczne, tłuczemy setki różnorodnych bestii, a na końcu walczymy z większym oprychem zwanym bossem. W taki sposób uzyskujemy dostęp do kolejnego miejsca i przechodzimy na kolejne piętro. Tytuł stara się być typowym MMO, więc walka polega na rozkazywaniu kompanowi („Atakuj”, „Użyj umiejętności, „Lecz”) oraz na wykorzystywaniu wszystkich mocy Kirito. Pojedynki nie są szczególnie wymagające czy też trudne w opanowaniu – mamy kilka skilli, kilka ataków i klepiemy wszystko na zmianę, aż do wyczerpania specjalnego paska AP... Wtedy czekamy na odnowienie, wykorzystujemy specjalną miksturkę lub komplementujemy postać i możemy znowu atakować. Ważnym elementem podczas starć jest „dogranie” się z resztą ekipy, ponieważ wtedy możemy wykorzystywać różnorodne ataki zespołowe czy też po prostu możemy przeżyć – bo gdy my wpadamy w szał ataku, ktoś musi stać z boku i leczyć. Sama walka nie jest trudna, nawet czasami jest zbyt jałowa, ale wszystko zmienia się w pewnym momencie – w moim przypadku odbiłem się od 91 piętra i musiałem ostro podbić statystyki postaci. Tutaj przydaje się tytułowe Hallow Mission, w którym możemy wykonywać zadania, pokonać kolejnych rywali, zdobywać przedmioty i szykować się na kolejne odsłony kampanii. Muszę jednak zaznaczyć, że questy są dość wymagające, a potwory mogą Was sponiewierać.

 

 

Interesująco prezentuje się sprawa ekwipunku oraz dostosowania postaci – na początku rozgrywki możemy wybrać imię, kolor oczu, włosów oraz kilka podstawowych elementów charakterystyki. W trakcie rozgrywki zdobywamy tonę różnorodnych przedmiotów (hełmy, bronie, zbroje, rękawiczki, paski buty, pierścienie), które posiadają statystyki i rozwijają postać.

 

Wracając jeszcze do pięter – nie myślcie, że mamy tutaj do czynienia z zamkniętymi lokacjami w budynku. Każde miejsce to rozpięte lokacje – korytarze – z większą lub mniejszą ilością szlaków, gzie biegamy obok drzewek, jeziorek i wielu potworów. Od czasu do czasu znajdziemy skrzynkę, innym razem po prostu trafimy na bossa, którego trzeba zrównać z ziemią. 

 

Produkcja w ciekawy sposób próbuje udawać, że mamy przyjemność z typowym MMORPG. Wielki świat, mnóstwo zadań do wykonania, interesująca (choć do bólu japońska fabuła..), ale trudno ukryć, że brakuje tutaj graczy! Właśnie w takich pozycjach powinniśmy zagrać z kumplami, wspólnie biegać po piętrach, walczyć z bossami, wymieniać się przedmiotami, natomiast w SOA: HF możemy jedynie za pomocą ad-hoc nawiązać przyjaźnie (z czterema graczami). Nie będę jednak ukrywał, że trudno w moim rodzinnym mieście znaleźć dwie osoby z Vitą, które akurat kupiły ten tytuł. Brakuje sieciowego trybu multiplayer, dzięki któremu moglibyśmy zagrać w prawdziwe MMO.

 

W sprawie audio-wizualnej jesteśmy bombardowani z jednej strony pięknymi wstawkami anime, które są upiększone japońskim dubbingiem, zaś z drugiej dość średnią grafiką miejscówek, bohaterów i stworów. Ta różnica jest mocno widoczna i potrafi przeszkadzać.

 

 

 

Wirtualny świat Sword Art Online zaczaruje Was na wiele godzin. Będziecie przemierzać różnorodne lokacje, walczyć z wielkimi bestiami i wchodzić w dość skomplikowane interakcje z postaciami. To ciekawy tytuł, który idealnie wprowadzi Was w to ogromne uniwersum.

 

Nie jest to pozycja bez wad – szkoda sieciowych zmagań, średniej grafiki i nużącej od pewnego momentu walki – ale jeśli jesteście sympatykami japońskich klimatów, to docenicie pracę twórców, zapomnicie o niedociągnięciach i przez ponad 50 godzin będziecie śmigać po różnych piętrach i walczyć z coraz to silniejszymi bestiami.   

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Sword Art Online: Hollow Fragment

Atuty

  • Mnóstwo rozgrywki
  • Ponad 100 postaci
  • Ciekawe "relacje" z bohaterami

Wady

  • Szkoda trybu sieciowego
  • Japońszczyzna nie dla wszystkich
  • Średnia grafika

Ogrom zabawy dla fanów japońskiego klimatu. Ciekawe walki, wiele przedmiotów do zdobycia i kobiet do poznania... SOA: HF to ciekawy projekt, którym warto się zainteresować.

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper