Kholat - recenzja gry

Kholat - recenzja gry

Mateusz Gołąb | 08.03.2016, 12:40

Kholat to polski survival horror z potencjałem, który niestety nie zostaje dobrze wykorzystany. Pierwsze wrażenie jest fenomenalne, ale z każdą kolejną godziną gry i coraz to nowymi wątkami fabularnymi, jakie odkrywa przed nami produkcja ekipy IMGN.PRO, pojawia się coraz większa konsternacja. 

Taki stan rzeczy jest wypadkową świetnego pomysłu na grę, dobrze zaprojektowanej mechaniki, generycznych projektów oraz zbyt dużych, jak na taką grę, ambicji. Nie oznacza to oczywiście, że nie warto spróbować swoich sił z Kholatem. To niezły tytuł i dobrze rokuje na przyszłość temu niezależnemu zespołowi.  Ważne jednak, aby nie rozpoczynać zabawy ze zbyt wygórowanymi oczekiwaniami.
Dalsza część tekstu pod wideo

Na szczyt śmierci

Historia w grze oparta została o prawdziwe wydarzenie zwane tragedią na Przełęczy Diatłowa. W 1959 roku, na wschodnim stoku góry Chołatczachl, w północnej części Uralu, zginęło 9 studentów. Wszyscy byli doświadczonymi wędrowcami. Ze względu na trudne warunki atmosferyczne zmuszeni byli porzucić trasę swojej wyprawy i rozbić namiot w miejscu zwanym Górą Umarłych. Po dotarciu do celu ekspedycji mieli wysłać telegram, by powiadomić rodzinę i szkołę o swoim sukcesie. Niestety nigdy tego nie uczynili. Grupa ratunkowa wysłana za zespołem odnalazła rozerwany od środka namiot. Część z podróżników znaleziono martwych obok pobliskiej sosny. Obrażenia wskazywały na to, że wdrapywali się na nią w pośpiechu, tak jakby przed czymś uciekali. Zwłoki reszty wędrowców leżały nieco dalej. Ich ciała miały nienaturalną, pomarańczową barwę i wszyscy zginęli z powodu niewytłumaczalnych obrażeń wewnętrznych.

Wokół tego zdarzenia narosły przez lata różnorodne teorie spiskowe. Począwszy od rządowych testów tajnej broni po takie, które wplątują w sprawę wątki mistyczne i ponadnaturalne. Kholat stara się naprowadzić gracza na rozwiązanie tej zagadki, ale czerpie ze zbyt wielu motywów jednocześnie, aby dało się dostrzec w scenariuszu jakikolwiek głębszy sens. Koniec historii sprawia, że gracz czuje się jeszcze bardziej zagubiony pośród przytłaczającej ilości niekoniecznie spójnych informacji. W jednym z zapisków mowa jest o uciekinierze ze szpitala psychiatrycznego, by w innych wplątywać do opowieści tajne eksperymenty wojskowe. Podczas gry natrafimy nawet na miejsce przypominające lokalizację katastrofy Tunguskiej. Dzięki temu opowieść sprawia wrażenie worka pełnego różnorodnych, luźno powiązanych ze sobą rzeczy, które nie są częściami tej samej układanki.


Kholat wywoła w graczu mieszane uczucia - od zachwytów, przez przerażenie, po strach i znudzenie.
Dlaczego nie piszę w tej recenzji o żadnych fabularnych konkretach? Bo ich brakuje. Grę rozpoczynamy na stacji, na której prawdopodobnie wylądowali również członkowie wspomnianej wyprawy. Efemeryczny w swej wymowie start rozgrywki wprowadza gracza w pewien stan dziwnego zaniepokojenia. Wioska znajdująca się obok jest nienaturalnie pusta, choć jej ogólny stan nie wskazuje na to, by była opuszczona przez mieszkańców. Pozostaje tylko zagłębić się w las, a każdemu krokowi wtóruje dynamicznie zmieniająca się muzyka, której melodie mogłyby ilustrować kolejny odcinek serialu Twin Peaks. Ostatecznie trafiamy na szpaler, jakby kłaniających się przed nami drzew, by ostatecznie niespodziewanie wypaść na kompletnie białą i pustą polanę. Wśród zamieci śnieżnej odnajdujemy samotny namiot. Służą one w tej grze za punkt zapisu stanu gry oraz szybkiej podróży.

Ja i oślepiająca biel

Tutaj rozpoczyna się główny segment przygody. Bohater budzi się po śnieżycy i odkrywa, że znajduje się gdzieś na przełęczy Diatłowa. Okoliczne góry pną się prosto ku usłanemu gwiazdami wieczornemu niebu. Przed nami rozwijają się same tajemnice. Kholat okazuje się wyjątkowo genialny pod względem mechaniki, a właściwie jej braku. Autorzy zrezygnowali bowiem tutaj z obecności jakichkolwiek funkcji, a nawet huda. Jesteśmy całkowicie zdani na naszą własną, ludzką orientację w terenie, a jedyną pomocą okazuje się mapa oraz kompas. Na mapie mamy rozpisane kilka punktów, do których musimy dostać się w trakcie zabawy, ale próżno szukać na niej jakiegokolwiek markera oznaczającego aktualne położenie gracza. Eksploracja oparta o umiejętności samego odbiorcy to zdecydowanie najmocniejszy i najciekawszy aspekt Kholata.

Mechanika przetrwania jest tutaj doskonale zrealizowana

Z początku, atmosfera grozy wydaje się tak gęsta, że można ją kroić nożem.  Gracz oczekuje praktycznie wszystkiego, bo nie wie co może go czekać pośród jednolitego białego puchu przykrywającego otaczające krajobrazy. Niestety po paru godzinach cały klimat wyparowuje, gdyż przeszkody pojawiające się na naszej drodze są całkiem zwyczajne i mało przerażające. Nie chodzi tu o brak paranormalnych wątków, ale o ich wyjątkowo „normalne” projekty. Humanoidalne, świetliste istoty nie są straszne. Znacznie bardziej bałem się powtarzania bardzo długich sekwencji. Niestety checkpointy w tej grze rozstawione są zdecydowanie za rzadko, biorąc pod uwagę naturę wroga, który zaledwie jednym uderzeniem eliminuje bohatera.

Odcienie śniegu

Wbrew pozorom udało się za to autorom osiągnąć swoistą różnorodność lokacji. Swoistą, bo jak już wspomniałem, otacza nas śnieg. Mimo tego, każdy obszar otwartego świata ma swój własny, unikalny klimat i wymalowany jest odmiennymi odcieniami błękitu oraz bieli. Kolejne lokacje to również drobne wyzwania. Nie można ich nazwać „zagadkami”, bo nie taka jest idea tego gatunku. Kholat to w gruncie rzeczy symulator chodzenia obudowany pewnego rodzaju otoczką survivalową i pod tym względem sprawdza się wyjątkowo dobrze. Niestety nie ustrzegł się paru problemów.
 
Niezdrowa mieszanka wielu ponadnaturalnych, mistycznych i spiskowych teorii prowadzi nas niestety do kompletnie niesatysfakcjonującego zakończenia. Nawet opcjonalne artykuły i notatki poukrywane przez deweloperów nie rzucają odpowiedniej ilości światła na scenariusz. Pozostawianie pewnego pola do domysłów jest bardzo fajne, bo inwestuje gracza w dobudowanie brakujących elementów układanki na własną rękę. Po ukończeniu Kholata czułem się, jakbym sam jeszcze musiał sobie te fragmenty wymyślić, bo mam ich zbyt mało i są zbyt odmienne, by móc cokolwiek wydedukować.
 
Sceneria i oprawa graficzna to również mocne strony tej produkcji
Gra nie ustrzegła się również pomniejszych błędów. Zdarzyło mi się, że nie odpaliły się skrypty i konieczny był restart Steama. Ścieżka dźwiękowa ma tendencję do urywania się podczas przechodzenia z jednej lokacji do drugiej. Ostatecznie nie do końca sprawdza się również pomysł na świetlistych przeciwników. W pewnym momencie dociera do nas, że nic więcej ponadto nam nie grozi, więc klimat niepokoju przemija wraz ze śnieżną zamiecią.

Przetrwałem bez odpowiedzi

Warto jeszcze dodać, że gra jest jednym z pierwszych tytułów, które powstały na silniku Unreal Engine 4 i chociaż autorzy nie wycisnęli z niego wszystkich soków, to jest to niezwykle ładnie wyglądająca niezależna produkcja. Niestety wymaga ona przez to trochę mocy i na moim sprzęcie potrafiła odrobinkę zgubić klatki, choć nie na tyle, aby wpłynąć negatywnie na jakość mojego doświadczenia. Ogromne brawa dla zespołu za świetny dobór narratora. W wersji angielskiej gra go Sean Bean, a w polskiej Andrzej Chyra. Mistrzostwo.
 
Kholat to jedna z tych produkcji, które zachwycają na starcie, ale im dalej w las, tym bardziej wszystko się rozmywa, a po jej ukończeniu czegoś nam brakuje. Mimo wszystko nadal mamy przed sobą grę wypełnioną świetnymi pomysłami, które niestety uginają się pod wpływem nie do końca udanej realizacji.  Warto jednak dać tej historii szansę. Zwłaszcza, jeżeli lubimy klimaty survivalowe i śliczną grafikę.
 
Gra testowana była na sprzęcie:
 
Intel i7 - 2600
GeForce GTX 660 OC
8GB RAM
Windows 7
Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Kholat

Atuty

  • Mechanika mapy i kompasu
  • Świetna oprawa audiowizualna
  • Ciekawa tematyka
  • Narratorzy
  • Twin Peaksowy klimat...

Wady

  • ...który z czasem się rozmywa
  • Zbyt dużo różnych wątków, które nie układają się w całość
  • Generyczny pomysł na zagrożenie
  • Drobne bugi

Kholat to masa świetnych pomysłów, które niestety nie mogą do końca wykiełkować z powodu strasznie poplątanego scenariusza. Z pewnością jest to gra warta sprawdzenia ze względu na dobrze opracowany aspekt survivalu i fenomenalną grafikę.

Mateusz Gołąb Strona autora
cropper